Modlitwa do Wielkiego Manitou
Modlitwa do Wielkiego Manitou
O Wielki Manitou, Panie Wszystkiego, wysłuchaj mej modlitwy.
Nie proszę o pomoc, gdyż w snach wielokrotnie nam mówisz, że dobro robimy my sami, że dobra nie czynisz Ty, lecz tylko umożliwiasz nam jego tworzenie.
Jestem już stary, a młode wilki zamiast polować - wyjechały, została starszyzna, stare kobiety i nieliczne dzieci. I to właśnie starszyzna mojego plemienia wysłała mnie na Nagą Skałę, abym modląc się na niej przedstawił Ci Stwórco - naszą prośbę.
Wiem, że Duchy Gór strzegą tego miejsca i wiem co uczynić, by uzyskać ich akceptację. Właśnie wczoraj - po dziesięciu dniach postu uzyskałem ich przyzwolenie wejścia na świętą Skałę.
O Wielki Stwórco!
Od dawna chcieliśmy Cię prosić o znak, ale nie byliśmy jeszcze gotowi. Cierpimy, poświęcamy się - i nawet odnosimy jakieś sukcesy. To wszystko jednak było tylko sprawdzianem siły naszego ducha. Zanim ktoś stanie się godnym tego, by stanąć w tym świętym miejscu - musi pokonać wiele małych, ale ważnych przeszkód.
I tak się stało - jesteśmy tego godni.
Niestety, zostaliśmy też sami i opuszczeni, zmuszeni patrzeć jak nędzny los zgotowały mym braciom różowe twarze.
Przykre to, że i niektórzy z nas sprzedali swoich braci.
Zostaliśmy na naszej ziemi, kiedyś rodzącej smaczne owoce, teraz zwanej przez różowe twarze regionem wschodnim, czyli rezerwatem środkowoeuropejskim – lecz już bez niczego, gdzie nic się nie opłaca, gdzie gleba zapuszczona, woda brudna, a zwierzyna jedynie w klatkach. Stada bizonów zastąpiono ryczącymi pojazdami.
Miesiączkujące kobiety zanieczyszczają przestrzeń medialną, a z wojowników zrobiono gnuśne trzymające się za ręce dzidy.
Wymieramy wolno w pokorze, wierząc, że dobre uczynki i wiara w nasze wartości zmienią nasz los.
Ojcze! W szałasie potów oczyściłem swe ciało i ducha od myśli gwałtownych i próżnych, namaściłem ciało olejem z dzięgla i wypaliłem fajkę z tytoniem Tobie poświęconym, więc proszę - przyjmij mą skromną prośbę o oczyszczenie, wyczyszczenie bezkresu prerii i oczyszczenie spirali czasu.
Ukaż nam swoją moc i potęgę!
O Wielki Manitou!
Jakże inny był świat gdy moi bracia kierowali się odwiecznymi prawami natury i prerii, od tego co dzieje się dzisiaj... wtedy tylko alkohol i rozpustne kobiety - a i tak spustoszenie okazało się ogromne.
Władco błyskawic, wiatru i wodospadu - użyj swej siły!
Ojcze Mój, Ojcze życia ziemskiego i wiecznego – potrząśnij tym światem!
Ześlij błyskawice, ciemność, wiatry, wpuść wodę. Niech wszystko to, co stworzyły blade, różowe i pejsate twarze - zginie i niech się potopi. Ocal nielicznych, którym dasz nową szansę... i tylko się znowu nie pomyl Ojcze.
O Wielki Manitou!
Spuść mróz tej zimy, która jeszcze wciąż trwa - tak srogi jak nigdy dotąd i niech wszystko popęka.
Niech pęknie Sejm bladych twarzy i niech im wymarzną wszystkie koty, kotki i jeszcze to niewiadomo co.
Niech im wszystko pozamarza i popęka: woda w rurach, płyn w chłodnicach, krew w żyłach, woda ognista w butelkach i męskość w portkach.
Niech blade twarze na mrozie jeszcze bardziej pobledną i niech nigdy nie ogrzeje ich słońce. Niech im zabraknie witaminy D.
I niech im zabraknie gazu!
Użyj swej mocy i zniszcz im drogi żelazne – tak jak zacząłeś niszczyć ich autostrady. Zatrzymaj te ich pędzące pojazdy. Niech drżą o swoje mosty i stadiony by nie zawaliły się z hukiem błyskawic.
Niech zdychają z przejedzenia i wyją z bólu przy każdym eurusie spadającym w czarną bankową otchłań.
Nie żałuj im tego - niech bul następuje po bulu, bez chwili odpoczynku.
Zabierz im diety, apanaże i zostaw na pastwę własnego losu bez konia, tytoniu i tipi. Zabierz im kobiety i nie pozwól więcej widzieć dzieci. Potem ześlij wielką zimną wodę, niech spłucze wszelkie brudy z naszego odwiecznego domu – z naszej rozległej prerii.
Nam to nie pomoże, ale naszym wnukom powinno. My się starzejemy i jesteśmy już zmęczeni, niebawem będziemy odchodzić. Sama śmierć nie jest straszna, lecz okoliczności, które do niej prowadzą – budzą przerażenie.
O Władco Natury!
Użyźnij tę glebę, zasadź lasy i wprowadź zwierzynę. Niech słowo znaczy to co znaczy, a czyn niech się nie leni.
Daj siłę, mnie staremu, bym mógł przekonać tych co zostali - do wiary w to, w co wierzą, do mozolnej pracy w wychowywaniu młodych wilków. Wilczka trzeba wychować na wilka, a nie na łanię sarny.
Starcy nie doczekają już czasu gdy syn powie do ojca – ojcze - zamiast tato, jednak cierpliwe działanie w tym kierunku zostawia właściwy ślad na ścieżce życia, a to - pozwala nam odejść z podniesionym czołem do Twojego świata.
O Wielki Manitou!
Będziemy spełnieni, wypełniając swą odwieczną powinność. Będziemy dbać o naszych synów i nasze córki, o nasze zwyczaje, historię i pamięć o przodkach. Będziemy wskazywać zło, będziemy je usuwać z naszej społeczności, będziemy je niszczyć i palić.
My - stare wilki - wierzymy, że raz przekazane słowo prawdy odżyje gdy trafi na właściwy czas. Tak było zawsze na tym świecie i o tym mówił dziad mojego dziada, i jego dziada dziad.
Użyj swej mocy Wielki Manitou!
Daj nam ten czas!
... I nie pomyl mej prośby z batonem Marsa, o Wielki Manitou!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3161 odsłon