Jerzy Miller przeciwny wznowieniu prac komisji

Obrazek użytkownika Tadeusz Rozłucki
Kraj

Sposób, w jaki strona rządowa odnosi się do twierdzeń osób krytycznie oceniających prace komisji badającej przyczyny katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem, to już nie tylko jawne lekceważenie. Zachowanie te nosi wszelkie znamiona bezczelności. Oto w czwartek rano, Jerzy Miller, były szef MSWiA, przewodniczący komisji badającej przyczyny katastrofy oświadczył w radiu Tok FM, że nie pojawiły się żadne nowe fakty, które uzasadniałyby wznowienie prac.

Tymczasem pojawiły się dwa nowe fakty. Przypomnijmy, że kilka tygodni temu zespół niezależnych ekspertów poddał w wątpliwość ustalenia komisji Millera zarzucając im niezgodność z prawami fizyki a także elementarne mijanie się z faktami. Eksperci nie pozostawili suchej nitki na rządowym raporcie twierdząc, że dane uzyskane z przeprowadzonych komputerowych symulacji i obliczeń przeczą oficjalnej wersji zdarzeń. Po drugie na wraku rządowego TU- 154 wykryto ślady substancji wybuchowej.

„Od czasu do czasu zastanawiamy się, czy pojawiła się jakakolwiek przesłanka, która zmieniałaby nasze podejścia do analizy, którą sami przeprowadziliśmy. Nigdzie na świecie komisja nie kończy swojej pracy raz na zawsze. Jeżeli ujawnione zostaną istotne fakty dla ustaleń zapisanych w tym raporcie, to komisja powraca do pracy i raport modyfikuje, uwzględniając te nowe okoliczności. W naszym wypadku na razie nie znaleźliśmy żadnych powodów, aby przejść do tej fazy, czyli aby zgłosić panu premierowi konieczność rozpatrzenia w gronie komisji nowych okoliczności - mówił Miller w Tok FM..

Jak informuje portal Interia.pl, były szef MSWiA przyznał, że kilka razy rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem na temat tego, czy nowe wątki w dyskusji publicznej są na tyle istotne, aby przewrócić prace komisji. Najwidoczniej jednak wątki te nie okazały wystarczająco ważne. Powstaje więc pytanie: co w takim razie takimi faktami może być?

Brak głosów