Dyktat pedalicji usankcjonowany... w polskim sądzie!!!
Staczamy się ku holenderskim „standardom” tolerancji w tempie coraz bardziej zawrotnym.
Oto wspaniałomyślny, otwarty, zaślepiony mylnie pojętą europejskością sąd okręgowy (celowo z małych liter, aby podkreślić mierność tego pseudopostępu odzianego w togi) w Szczecinie skazał kobietę w średnim wieku za nazwanie pedała właśnie „pedałem”. Miłośnikowi niekobiecych otworów skapnie w ten oto sposób całe 15 tysięcy złotych (tyle ile sobie zażądał - czemu od razu nie milion w sztabkach złota?), czyli mniej więcej 2 emerytury wciąż bezkarnego mordercy - towarzysza „generała” Kiszczaka. Niech zatem laluś sobie co miesiąc wyznaczy kogoś z ulicy kto go nazwie pedałem, wytoczy proces i życie z odszkodowań ma lepsze i łatwiejsze niż w amsterdamskim burdelu.
Poszło o rzekomy komentarz oskarżonej tudzież skazanej pod adresem 20-kilkuletniego homoszczyla takiej oto treści, zgodnej z prawdą: „pedał przyprowadził sobie pedała” [chodzi o bycie i zamieszkiwanie owego urażonego pedała z innym pedałem - przyp. A77]. Co jeszcze bardziej paranoidalne: sąd polegał na kablu od znajomej oskarżyciela, jakoby oskarżona lżyła go, ponadto dano wiarę wynurzeniom samego oskarżyciela o ciągłym tyrpaniu przez tę panią jego nienormalnej (to nigdy nie będzie normalne!) osobowości.
Geografia potwierdza: miastu Szczecin nie jest daleko do niemieckiej stolicy pedalskich parad, a do germańskiej granicy jest stamtąd dosłownie rzut sierpem ze wschodnim wiatrem. Ale sąsiedztwo to nie powinno stanowić żadnego argumentu za tym, aby na mózgi niektórych szafarzy sprawiedliwości służalczość wobec tak zwanej tolerancji działała gorzej niż pół litra wódki na hipotetycznego wątłego ucznia szóstej Ce z postindustrialnej dzielnicy Wałbrzycha. Zarysowuje się tym samym katastrofalny w przyszłych skutkach scenariusz, wedle którego za tym smutnym przykładem pójdą lawinowo inne pozwy. Kilka osób w togach (na które ewidentnie nie zasługują) otwarło puszkę Pandory, gdyż można sobie wyobrazić teraz inwazję pozwów za domniemane, prawdziwe bądź ćwierćfaktyczne, poszlakowe, zasłyszane czy jakiekolwiek inne z Jowisza wzięte oskarżenia o nazwanie kogoś pedałem, pedofilem, psem, lewakiem, a może nawet murzynem czy kryptomasonem.
Polskie sądownictwo wielokrotnie przekroczyło wszelakie normy dobrego smaku, ba nawet granice antyspołecznej paranoi, jeśli chodzi o wydawanie wyroków. Towarzysze Kiszczak i Jaruzelski siedzą bezkarnie ciągnąc rocznie z krajowej kiesy dobrze ponad 100 tysięcy rocznie każdy i pewnie pożyją sobie bez stresu i poza celą jeszcze dobre kilkanaście lat aż trafią do podziemnego M-1 na dobre, bo przecież z takimi sądami jak polskie to tylko żyć-nie umierać. Nietknięci wyrokami UBecy w średnim wieku inkasują kokosy w przybudówkach zwanych agencjami ochrony (zostali przy swoim sadystycznym fachu). Ważniejsze jest pokazowe gnojenie dzieciaka, który podrobił legitymację szkolną (sprawa sprzed kilku lat), jednocześnie w d... ma się los wielu kobiet poniewieranych jak na syberyjskiej zsyłce w obozach pracy pod nazwą pewnego szlachetnego skądinąd brązowego owada w czarne plamki (bo przecież lobby robi swoje, więc sprawy te trzeba uwalić). Ślamazarzą się latami procesy o alimenty, nie mogą się doczekać sprawiedliwości ludzie zakażeni przewlekłymi chorobami przez pseudolekarzy zaczepionych w ociekających brudem polskich szpitalach (choćby żółtaczka w Ostrowie Wlkp.). Nikt nie beknął za Olewnika (już wszyscy tajemniczo poginęli), ale równocześnie rujnuje się moralnie i finansowo Polkę nazywającą wypaczenia po imieniu. I tak dalej, paranoja za paranoją w mglistym kręgu wrażej zwykłemu obywatelowi psychodelii.
Można sobie wyobrazić, jaki w sądach dopiero powstanie burdel na sześciokątnych kółkach od tysięcy złożonych pozwów za zniesławienie, pogwałcenie tolerancji, równości czy innej tam pedalsko pojętej gówności. Ważne społecznie i ciężkie kryminalnie sprawy zejdą na bok w imię ścigania werbalnych pogromców wszelkiej maści homoseksu i pederastii. Zaraz się ruszą zastępy szkalowanych żydów, islamistów czy afrykanerów za nazywanie ich żydami, islamistami czy afrykanerami. Wymiar sprawiedliwości znów ociera się o kompletną kompromitację i cała nadzieja pozostaje w odwołaniu do sądu wyższej instancji, który władny będzie tę degrengoladę powstrzymać przed nieodwracalnym wybuchem amoralnego wulkanu (bez baczenia na ujadające lewackie gadzinówki).
Reasumując to nietypową puentą, za kilkukrotne użycie słowa pedał w niniejszym tekście już mam jakieś 100 tysięcy w plecy. Czekam na zakucie w kajdany i sądową pokazówę made in Poland ale w północnokoreańskim stylu. Ups...
Arpad77
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1998 odsłon
Komentarze
się ciśnie:
5 Sierpnia, 2009 - 09:55
1. ukarana kobieta nie musiała wcale znać innych słów na określenie sodomity; nazwała szczeniaka zgodnie z tym jak zawsze wokół zboczenie takie określano;
2. gdzie jest u "urażonego" "gay pride"? - może on jest tylko homoseksualistą i brak mu wyrobienia? (widziałem go w jakiejś migawce w TV i wyglądał jednak na, za przeproszeniem, "gaya");
3. porada na przyszłość: gdyby w dalszym ciągu kaleczono nam język "polityczną poprawnością", to wpychanego nam w usta (obrzydzenie bierze) geja zacznijmy nazywać <za przeproszeniem, gay>.
pozdrawiam
Re: Dyktat pedalicji usankcjonowany... w polskim sądzie!!!
5 Sierpnia, 2009 - 09:39
Pedał, pedał, pedał - czekam na mandat.
Uroki modern crime
5 Sierpnia, 2009 - 13:58
Są to problemy prawa, a właściwie nazwijmy to imieniu anty-prawa, czy przepisów do karania nieprawomyślnych.
A tak naprawdę to wystąpiłbym do sądu wyższej instancji o unieważnienie wyroku, gdyż oskarżyłbym sędziego o to, że jest pedałem, czy lesbą i jest w spisku ze składającym pozew.
Jak się bawić, to się bawić, wszak gay to zabawowicz.
pzdr
Milton