Dramatyczny Stan Polskiej Nauki

Obrazek użytkownika prof Rycho
Gospodarka

Przeczytałem właśnie raport NIK jako wynik badania wybranych jednostek naukowych w Polsce.
Jestem nim poruszony, choć od lat zdajemy sobie sprawe z tego stanu rzeczy.
Jest on druzgocący dla działań premiera Donalda Tuska i minister nauki Barbary Kudryckiej!
Tylko pięć z 28 kontrolowanych przez NIK instytucji naukowych otrzymało oceny pozytywne, pozostałe 21 zaklasyfikowano jako "pozytywne z nieprawidłowościami", a dwie oceniono negatywnie.
Definiuje ona stan nauki, innowacyjności i patentów jaklo jeden z najgorszych nie tylko w Europie, ale i świecie!
Sam niezwykle wymowny fakt co roku powielany w rankingach 500 najlepszych uczelni świata - jedynie 2 polskie uczelnie i to w ogonie znaleźć można, winien decydentów rządzących - mocno zastanowić!

NIK oceniał prawidłowość wykorzystania środków publicznych przeznaczonych na naukę w latach 2009-2011.
I choć wiadomo, że są one niezwykle niskie to ich fatalne "gospodarzenie" jest jedną z głównych słabości polskiej nauki. Kontrolerzy wskazują m.in. na przeznaczanie środków na drobne projekty, które służą awansowi zawodowemu kadry naukowej, ale generują znaczącej wartości dodanej dla nauki oraz gospodarki. - Finansowane przez ministra projekty badawcze miały w szczególności charakter projektów indywidualnych (77,5% w 2009 r. i 84,5% w 2010 r.), w tym habilitacyjnych i promotorskich realizowanych przez małe grupy badaczy lub indywidualne osoby, obejmujących badania podstawowe nastawione głównie na rozwój kadr naukowych.

Średnia wartość projektu indywidualnego w badanych instytucjach wynosiła zaledwie 55,8 tys. zł, a wartość projektu rozwojowego i celowego finansowanego przez ministerstwo 660 tys. zł. NIK wskazuje również, że na strategiczne programy badawcze i prace rozwojowe w 2011 r. wydano 1,6%, a w 2010 roku 0,7% całej puli środków przeznaczonych na naukę wynoszących ok. 6 mld zł! - resztę na cele inne w tym płace kadry i koszty utrzymania. Z analizy tych liczb widać kompletny paraliż!

Toż takie to są środki na naukę, plasujące nas w ostatniej grupie państw świata z wydatkami na naukę jeśli chodzi o stosunek do PKB! Tj. przecież na poziomie 0.5% PKB w Polsce, gdzie czołowe kraje gospodarek świata wydają nawet 5% na ten cel .
Mówiło się kiedyś, że jedna złotówka wydana na naukę zwróci się pięciokrotnie! Czy decydenci o tym pamiętają?
To pierwszorzędny czynnik prowadzący do degrengolady polskiej gospodarki w efekcie.

Dalej czytając dowiadujemy się, że Polska zajmuje 32 miejsce w Europie pod względem liczby publikacji naukowych przypadających na milion mieszkańców. - W zbadanych pod tym względem przez NIK 17 jednostkach naukowych i czterech uczelniach wyższych wskaźnik publikacji w międzynarodowych prestiżowych czasopismach naukowych oscyluje wokół 0,5 - czytamy w raporcie. Pracownicy naukowi niektórych z ośrodków badanych przez Najwyższą Izbę Kontroli od pięciu lat nie opublikowali nic. NIK wskazuje, że Polska przegrywa również w patentach, w przeliczeniu na milion mieszkańców. W 2009r. zgłosiliśmy ich 6,8, w tym samym czasie Czechy miały 22,6, a Niemcy 294,5 zgłoszeń. Trzy skontrolowane ośrodki nie zgłosiły do urzędu patentowego ani jednego wynalazku. Na 13 jednostek, które uzyskały patenty, aż siedem nie wdrożyło żadnego z nich.

Świadczy to o upadku nauki, świadczy to o fatalnym poziomie decydentów w nauce i poziomie naukowym ogólnie. Priorytetem stało się za wszelką cenę utrzymać etat, uprawiać, często na kilku uczeniach "pseudodydaktykę", produkować, jak określił jeden z profesorów "wtórnych analfabetów studentów", sztuka dla sztuki - wiedzy często nikomu nie przydatnej, a jak kosztownej! Ale jest też czynnik polityczny bowiem w
Polsce nie zostały przeprowadzone zarówno dekomunizacja, jak i lustracja, stąd środowiska naukowe w dalszym ciągu czują na plecach oddech członków PZPR z uczelnianymi komórkami Podstawowych Organizacji Partyjnych (POP), Służby Bezpieczeństwa (SB), tajnych współpracowników itp.

Wystarczy tylko policzyć: jeżeli ktoś podjął pracę na uczelni przed 1989 rokiem, to miał ok. 25 lat, czyli dziś ma lat 46. A ponieważ profesor może pracować nawet, gdy przekroczy wiek 70 lat, to jest całkiem pokaźna grupa naukowców - i to obecnych profesorów - którzy mieli szansę aktywnie budować socjalizm, będąc w przeszłości członkami organizacji komunistycznych. Ponadto jako wyznawcy marksizmu - obowiązującej "religii", prezentowali nierzadko antyklerykalne i antychrześcijańskie nastawienie, co znajdowało swój wyraz zarówno w publikacjach, jak i polityce kadrowej. To środowisko nie tylko nie zostało poddane dekomunizacji, ale również zablokowało lustrację, czyli wciąż jest bardzo silne.Ostatnie zdania jakze trafne za Piotrem Jaroszynskim jak celne bowiem obowiazuja dla wszelkich standarow IIIRP

Faktem bezspornym jest, że po 1989 r. nakłady finansowe na naukę zaczęły drastycznie spadać. Dla przykładu, w 1981 roku, czyli w okresie dla władz komunistycznych kryzysowym, nakłady na naukę wynosiły 1,8 proc. PKB. Następnie zaczęły rosnąć i wyniosły ponad 2 procent. Ale w roku 1990, czyli po tzw. odzyskaniu niepodległości, było to już 1,2 proc. PKB, a w roku 1991 finansowanie nauki spadło poniżej 1 proc. i wynosiło 0,76 proc. PKB, by w kolejnych latach znaleźć się poniżej poziomu 0,5 procent. I właśnie ten stan, mimo rozdzierania szat i szumnych zapowiedzi kolejnych ekip rządzących, że nakłady na naukę wzrosną, ciągle się utrzymuje: w 2006 r. finansowanie nauki sięgnęło - 0,32 proc. PKB, w 2007 - 0,32 proc., w 2008 - 0,31 proc., w 2009 - 0,34 proc. PKB.
Tak więc nauka polska od 20 lat jest notorycznie niedofinansowana. Dla porównania państwowe finansowanie nauki w Niemczech jest procentowo dziesięciokrotnie wyższe (a więc realnie jeszcze wyższe z uwagi na wyższy PKB), a przy tym dodatkowe fundusze płyną z doskonale rozwiniętego w Niemczech systemu finansowania pozarządowego.

Polską naukę cechuje stosunkowo niewielka innowacyjność, przekładająca się natychmiast na gospodarkę. Mimo wyjątkowych odkryć Polaków takich, jak grafen (przeczytaj więcej), nadal mamy mniej wynalazków niż państwa Europy Zachodniej. Jednym ze wskaźników innowacyjności może być liczba patentów przyznawanych przez Europejski Urząd Patentowy. W 2011r. patenty przyznano 45 wnioskom zgłoszonym z Polski. Najlepsze w zestawieniu Niemcy otrzymały ich ok. 13,5 tys. Również w przeliczeniu liczby przyznanych patentów na milion mieszkańców, Polska wypada słabo, nawet w porównaniu z byłymi krajami bloku wschodniego.
Nawet w stosunku do małych Węgier jesteśmy czterokrotnie gorsi!

Liczba patentów na 1 mln mieszkańców w Europie dyskwalifikuje Polskę zupełnie jako kraj mający własny przemysł i "wartościowa i innowacyjna " naukę.

I tak dla unaocznienia powyższego stwierdzenia podam, ze przodujący Niemcy mają ich - 166 na mln , Szwecja 158, Szwajcaria 321, Włochy 38, maleńka Słowenia 20, Hiszpania 8, Łotwa 5, Węgry 4, my ...1 !!! (dane w zaokrągleniu). Szok, prawda ....
Te kompromitujące fakty, to dane które dają odpowiedź o skali i przyczynach kryzysu, bezrobociu, zarobkach i oczywiście uzasadniają "młodą emigrację" w Polsce jako, że wynalazczość i innowacyjność gospodarek bezpośrednio przekłada się na ten stan!

Polacy właśnie w związku ze skutkami publikowanych danych emigrują - nie widzać szans rozwoju własnego w Polsce.
Zawsze przemysł dawał "cuch " nauce! Tak jest w wielkich gospodarkach świata, ale czy my mamy przemysł, fabryki inspirujące wynalazczość? Nie, my mamy obce banki i montownie!
Przecież innowacyjność im niepotrzebna! Potrzebni im są wyrobnicy, tania siła robocza. To cena wyprzedaży i agenturalnej prywatyzacji polskich przedsiębiorstw od 23 lat, rozłożenia wielu czołowych gałęzi gospodarki, nawet szkół zawodowych nie mówiąc o instytutach...

Przytoczę tu parę cennych wypowiedzi dotyczących tej sprawy:
Nie mogę dać mojemu studentowi żadnego kontrargumentu, by on nie spakował manatek i nie wyjechał z Polski. Robienie kariery naukowej w Polsce wymaga właściwie wizyty u psychiatry. Po co to robić? Po co?!
prof. Łukasz Turski.

Wiceprezes PAN wymienia kolejne problemy i patologie polskiej nauki, m.in. wieloetatowość kadry naukowej, niestabilność finansowania i niewielkie środki na badania.
Funkcjonowanie nauki składa się z trzech elementów - otoczki prawnej, nakładów i pewnych złych przyzwyczajeń, wśród których jest przede wszystkim zawłaszczanie młodych ludzi. Ktoś wyjeżdża na staż doktorski i gdy wraca, w żadnym przypadku nie powinien iść w łapy swojego promotora. Powinien być zmobilizowany i zobligowany do złożenia niezależnego grantu i wtedy zacząłby działać sam. Natomiast u nas standardem jest, że takiego młodego człowieka zatrudnia się jeszcze przed wyjazdem, on wraca już jako pracownik uczelni, wpada w ręce swojego promotora i zaczynają razem dalej pracować. Jest im dobrze, bo się znają, mają już wiele rzeczy wspólnie rozpoczętych, lata lecą, a on nie ma samodzielnej pracy. Później w pewnym momencie okazuje się, że coś trzeba zrobić, to mówi się: "panie Wojtku, to zrobi pan coś jeszcze, tu ogłosi pan samodzielnie jakąś publikację i to będzie pana habilitacja". Teraz nie będzie nawet tego, bo taki młody doktor zbierze publikacje, które już ma i będzie doktorem habilitowanym .
Prof Marek Chmielewski

Praca polskich naukowców ma niewielki wpływ na gospodarkę, a prywatne i państwowe przedsiębiorstwa niechętnie inwestują w badania - wynika z raportu NIK o polskiej nauce oraz z badań Eurostatu. W opinii prof. Marka Chmielewskiego, wiceprezesa Polskiej Akademii Nauk i pracownika Instytutu Chemii Organicznej PAN, to skutek m.in. upolitycznienia spółek skarbu państwa. - W dużych państwowych przedsiębiorstwach piony badawczo-rozwojowe zostały wycięte - mówi prof. Chmielewski. Wskazuje również na niewielkie fundusze przeznaczane na badania. - Niestety mamy bardzo wielu liberałów, którzy uważają, że są trzy sposoby na stracenie pieniędzy: kobieta, hazard i nauka...

Mimo że prowadzę wykłady, ćwiczenia i seminaria dyplomowe, od kilku lat pracuję na wyższej uczelni wyłącznie na śmieciówce, utrzymując tzw. etatowych pracowników (wykładających w grupie trzydziestoosobowej, podczas gdy moje liczą sobie po dwustu studentów, co mówi samo za siebie) i nie mogę się dopchać nie tylko do grantów, które rozdzielane są wyłącznie w zamkniętej grupie kapitału relacyjnego i rodzinnego, ale nawet uzyskać głupich kilkuset złotych na udział w konferencji naukowej, za który muszę zapłacić sam. Z wielu publikacji naukowych musiałem po prostu zrezygnować, ponieważ nie stać mnie na pokrycie kosztu ich wydania. Rozwój naukowy w takich warunkach to jedynie kolejna ministerialna fikcja, będąca tylko usankcjonowaniem uwłaszczenia na publicznych środkach profesorskiego układu towarzyskiego. Młody człowiek nie ma w tym gronie właściwie czego szukać.
dr Kamil K.

Fikcyjne ogłaszanie konkursow na stanowiska naukowe, dyrektorow instytutow -stały sie plaga w tym panstwie kolesi. Robi sie to po to, by promowac kolegow na stanowiska i nadawac im stopnie! To falsyfikat nauki polskiej mowi Ryszard Piotrowicz

Tak wiec i sitwy i układy towarzyskie i decydenci z komunistycznej epoki -piastujący stanowiska z w gronach naukowych są też zasadniczym "hamulcem"rozwoju, ale skoro przykład idzie od władzy to i takie skutki...
Tak oto teza o istniejącym "Przepoczwarzonym komuniżmie" w IIIRP ma i w nauce sens!

Jaki minister takie pomysły, a jak widać nie najlepsze. Ludzi mądrych nam trzeba, a nie z klucza partyjnego, a Pani Kudrycka należy do tych drugich.
Wypowiedz internauty, ale jakże celna!
Żadnych reform obecnego stanu rzeczy ze strony rządu, żadnego programu wyjścia z tej sytuacji... A ile było zapowiedzi w expose Tuska?

By porównać skalę wydatków na polską naukę jest taka sama jak straty społeczne stania w korkach w 12 największych miastach Polski!
Zatem nie tylko głupota, ale i marnotrawstwo prowadzi do takiego stanu rzeczy, że krótka kołdra jest WIECZNIE jak nikt nie myśli z decydentów i nie ma wizji ani planów jak RZĄDZIC!!!
Na marnotrawienie choćby w dziedzinie nepotyzmu, choćby na gigantyczne place w agencjach i spółkach dla"swoich" to środki są. Są na nagrody, są dla Śmietanków, Serafinów, Gradów są wreszcie dla 600 tys armii urzędniczej.
Biorąc pod uwagę skalę zadłużenia Polski do tego, coraz bardzie widoczną utratę suwerenności gospodarczej, można mieć pewność, że przy kontynuacjach takiej polityki syndrom Grecji pojawi się...

Brak głosów

Komentarze

prof Rycho: I ku przestrodze i wiedzy tych ktorym mienia sie profesury beztalencia:W 1918 r. Marszałek Józef Piłsudski, tuż po odzyskaniu niepodległości mówił: „Polskę być może czekają i ciężkie przeżycia. Podczas kryzysów strzeżcie się agentów. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”. I kontynuował: „Zwycięstwa nad agenturami nie odnieśliśmy wcale. Cały szereg ludzi zajmujący w państwie naszym wysokie stanowiska przeszedł przez służbę szpiegowską u obcych, nasze partie polityczne szpiegowały płatnie na rzecz obcych, a nawiązane wówczas kontakty pozostają do dziś dnia nie zerwane - wypłacone wówczas rachunki znajdują się do dziś dnia w dossier obcych gabinetów"… Jakze tego talatajstwa poczawszy od Rossatiego ,Cimoszewicza ,Belki jest duzo

Vote up!
0
Vote down!
0

prof Rycho

#313829

Było parę moich komentarzy pod Twoimi artykułami, bądź komentarzami, w których dość krytycznie się odnosiłem do ich treści.
Ten jest pierwszym, z którym się całkowicie zgadzam. Ów raport NIK-u, w oparciu o który napisałeś swój artykuł - miałem okazję czytać. Ale ze względu na to, że po jego przeczytaniu niemal zagotowała mi się krew w żyłach - nie zdecydowałem się napisać o nim na Niepoprawnych.pl. Tak więc dziękuję Ci za... wyręczenie mnie.

Jeśli mówimy, że ryba psuje się od głowy, to w odniesieniu do badań naukowych, patentów i procesu kształcenia w szkołach wyższych - wystarczy spojrzeć na postać Barbary Kudryckiej - kierującej resortem MNiSW. Zwracam tu uwagę na jej przynależność partyjną i dorobek naukowy. 
Kiedyś była taka reklama wyrobów polskich zakładów produkujących żarówki: "Polam i... wszystko jasne". Dla mnie stało się jasne, kto zacz, ta pani minister, która w wydatny sposób przyczynia się od lat w rozkładzie resortu, którym kieruje. Od lutego 1978 do grudnia 1981 należała do PZPR. W 1980 zapisała się do NSZZ „Solidarność”. Proszę zwrócić tu uwagę na "zahaczkę" - jeszcze w PZPR, a już... członek NSZZ "Solidarność". Dla mnie to była pospolita "wtyka" komuchów, aby rozsadzać "Solidarność" od wewnątrz.  

Jej dorobek naukowy to 5 książek. O czterech trudno cokolwiek się dowiedzieć. Preferowana jest tylko jedna pt. "Nauka administracji", której Barbara Kudrycka jest tylko współautorką z B. Guy Peters'em i Patrycją Joanną Suwaj, wydanej przez Wydawnictwo Wolters Kluwer - Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. Dlaczego wydana przez obce nam wydawnictwo, które nie zostawia podatków w Polsce? Książka ta ma status podręcznika akademickiego z serii: Akademickie Prawo. Rok wydania: 2009. Cena detaliczna:79,00 PLN-ów. Co? Tak wysoka cena za ten "gniot"??? Bo co? Kolorowy i błyszczący papier? Dla mnie ta pozycja jest po prostu gównem zawiniętym w kolorowy papierek. 

Recezji niestety brak (bo i co tu recenzować?). Jest tylko nota wydawcy, w której czytamy, cyt.: "(...) Musimy również zdawać sobie sprawę, jakimi narzędziami dysponuje rząd i administracja publiczna oraz jak rząd interweniuje, by podnieść poziom życia swoich obywateli. Co więcej - ważne jest zwrócenie uwagi na to, w jaki sposób zapewnić skuteczne funkcjonowanie administracji publicznej w demokracji, by mogła ona w sposób odpowiedzialny i etyczny świadczyć swoje usługi (...)".
Jak wyglądają te narzędzia, interwencje rządu, podnoszenie życia swoich obywateli, skuteczne dzialanie administracji publicznej oraz etyczne świadczenie uslug urzędów - mamy okazję doświadczać każdego dnia! Aż co niektórym zbiera się na wymioty. Jaka minister, taka nauka i szkolnictwo wyższe. 

Pozdrawiam z 10, Satyr   
________________________ 
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta".  
(ks.J.Popiełuszko)

Vote up!
0
Vote down!
0
#313846