Jajko, czy kura?
Mam jednak jedną, nade wszystko umiłowaną ideę. Jest to mianowicie idea wolności i niezależności. Broń Boże, nie mówię tu o potocznie rozumianej niczym nieograniczonej wolności osobistej, czy lewackiej idei wolności do fochów na temat własnej biologicznej płci, bo mam dość konserwatywne zasady, związane, między innymi, z tzw. kindersztubą i wychowaniem (czym skorupka za młodu...), których staram się trzymać i chciałabym, aby inni też się ich trzymali, bo one często ułatwiają, i co tu dużo mówić - uprzyjemniają życie.
Mówię tu o wolności, jaka została nam dana od Boga - wolności do życia i jego obrony i do samostanowienia o sobie, w jak największym zakresie. Wolności słowa, wolności mojej rodziny i rodziny w szerszym tego słowa znaczeniu - mianowicie, wolności ojczyzny.
Z wolnością przychodzi jednak odpowiedzialność, a więc odpowiedzialność za własne słowa i własne postępowanie, za własne życie i życie najbliższych, za mój udział w szerszym kręgu społeczności.
Odpowiedzialność za wypowiadane słowa jest wartością dla mnie szczególnie istotną, bo bez tej odpowiedzialności można nie tylko kłamać i oszukiwać, ale też powiedzieć praktycznie wszystko, co nie jest zabronione przepisami kodeksu karnego, a przy pomocy technik erystycznych, można powiedzieć nawet i to - zmanipulowawszy wypowiedź do tego stopnia, że najzagorzalsi przeciwnicy danej idei przyjmą ją z entuzjazmem. Ogólnie wiadomo, że wolność słowa bez żadnych zasad i odpowiedzialności często kłóci się z innymi zasadami, które pomagają żyć w danym społeczeństwie, jak choćby uprzejmość i dobre wychowanie. Albo netykieta.
Zasadniczym pytaniem jest jednak, jak połączyć umiłowanie wolności słowa z umiłowaniem (wolności) ojczyzny?
Czy ważniejsza jest obrona wypowiedzi propagujących lewackie ideologie i poglądy w imię umiłowania wolności słowa, czy też konieczne jest ocenzurowanie pewnych wypowiedzi, zdecydowanie szkodzących Polsce, a więc zagrażających odzyskaniu suwerenności naszego państwa? Czy prawda się zawsze obroni sama? Czy mamy wystarczająco dużo czasu na trwonienie go na udawadnianie, że wielbłąd jest wielbłądem, a nie osłem i że wilk się przebrał w owczą skórę i udaje jagnię, skoro, wydawałoby się, ćwierkają o tym nawet wróble na dachu?
A z drugiej strony - jak naznaczyć granice, aby, z czasem, nie doprowadzić do ostracyzmu poglądów wszystkich, poza bardzo ściśle określonymi? Znamy przecież taką sytuację z autopsji, doświadczyli jej niektórzy, jeśli nie większość z nas, którzy od jakiegoś czasu pisują na Niepoprawnych.
Co właściwie jest wartością nadrzędną: wolność słowa, czy wolność ojczyzny?
Czy można być prawdziwie wolnym żyjąc w państwie, którego wolność przejawia się tylko w wolności wypowiedzi?
Czy można być prawdziwie wolnym żyjąc w państwie, gdzie istnieją wszelkie swobody, ale wolność słowa jest ograniczona pewnym rygorami, których przekroczenie łączy się z jakąś formą niechęci wyrażanej przez społeczność?
Czy jest poprawnością polityczną - jak wiadomo, bądącą ostrą formą cenzury – sprzeciw wypowiedziom zawierającym fałsz, osczerstwa, pomówienia czy zwykłemanipulacje w stosunku do jednostek, społeczności, narodów, faktów historycznych, czy aktualnych zdarzeń?
Nie dalej, jak wczoraj usiłowałam odpowiedzieć na te pytania wraz z moim rozmówcą i niestety nie byliśmy w stanie osiągnąć porozumienia. Bardzo jestem ciekawa Waszej opinii.
A więc: Jajko czy kura?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2260 odsłon
Komentarze
Wolność słowa?
11 Stycznia, 2014 - 13:30
"Zasadniczym pytaniem jest jednak, jak połączyć umiłowanie wolności słowa z umiłowaniem (wolności) ojczyzny?"
Mam tu pewną teorię. Wszystko zależy od celu. Jeśli naszym celem jest obrona ojczyzny, to trzeba robić to skutecznie i eliminować dywersantów. Jeśli założymy, że tym co chcemy osiągnąć jest jarmarczny zgiełk, gdzie żadna myśl, ani tym bardziej treść przebić się nie będzie w stanie - to wskazana jest wolność niczym nie ograniczona. Jeśli chcemy poszukiwać prawdy, czy określonych rozwiązań - musimy uciekać się do skutecznej moderacji, inaczej każda dyskusja zejdzie do poziomu rynsztoka i będzie doskonałym polem do popisu jedynie dla trolli. To samo odnosi się do sytuacji, w której celem jest propagowanie określonych treści czy wartości. Jestem pewien, że każdy tutaj doświadczył skutków "rzucania pereł przed wieprze" czyli gwałtownego zwrotu "wieprzów" przeciwko "darczyńcy".
"Co właściwie jest wartością nadrzędną: wolność słowa, czy wolność ojczyzny?"
Wartością nadrzędną jest prawda. Dopiero w jej świetle można poszukiwać wolności ojczyzny. Zatem kto nie dopuszcza do konstruktywnej dyskusji, przeciwdziała jej, rozmywa, unika... występuje przeciwko obu tym wartościom.
"Czy można być prawdziwie wolnym żyjąc w państwie, gdzie istnieją wszelkie swobody, ale wolność słowa jest ograniczona pewnym rygorami, których przekroczenie łączy się z jakąś formą niechęci wyrażanej przez społeczność?"
Kto trzęsie drzewem prawdy, temu spadają na głowę obelgi i nienawiść. (Konfucjusz)
I to się nie zmieni. Jeśli jednak przestaniemy o prawdę zabiegać, to cóż jest warte życie w kłamstwie, iluzjach, własnych projekcjach i innych formach fałszu? Dokąd nas wtedy zaprowadzą nawet najbardziej energiczne działania? Przecież skutkiem fałszu może być jedynie błąd i nigdy, przenigdy nie wyniknie z niego dobro. Nawet jeśli głupcom wydaje się z pozoru, że może być inaczej.
Ostatnie stwierdzenie jest właściwie odpowiedzią na wszystkie poprzednie Twoje rozterki. Z ludźmi pełnymi fałszu nie ma porozumienia. Oni prawdy nie chcą. Chcą tylko postawić na swoim w sposób korzystny dla nich. Spójrz, ktoś postawił Ci pałę. Zapewne "obrońca wolności słowa". Na tej wolności zależy mu tak bardzo, że najchętniej zabroniłby ci nawet myśleć, a cóż dopiero mówić, czy nie daj Boże pisać. Sam jednak nie skorzystał z tej wolności, aby chociaż jednym pytaniem upewnić się, czy rozbieżność poglądów faktycznie istnieje. Masz po prostu siedzieć cicho! Zauważ, że przeciwko bredzeniu, ględzeniu po próżnicy czy wręcz chamstwu, ten rodzaj "wolnościowca" zazwyczaj nic nie ma.
Pozdrawiam. :)
10
Drogi Karle,
11 Stycznia, 2014 - 18:22
Dziekuje Ci za Twoje refleksje i za dyche. :)
Jakze znamienne, ze nawet rozwazania na temat wolnosci sa potepiane, coz wiec dopiero sama wolnosc! Sa przeciez ludzie, a zdaje sie, jest to znakomita wiekszosc, ktorzy chca byc niewolnikami, sa tez tacy, ktorzy chca miec niewolnikow.
W pelni zgadzam sie z Twoja teoria - jazgot jest szkodliwy i czesto, jak trzaski w radiu, potrafi uniemozliwic audycje, czyli to, co Ty nazwales poszukiwaniem prawdy.
Uzmyslowiles mi, wydawaloby sie, rzecz oczywista, ze prawda jest dobrem, a jako dobro, wartoscia wyzsza niz wolnosc, wartoscia, bez ktorej wolnosc jest niemozliwa. Nie na darmo przeciez mowia: "prawda was wyzwoli". A zatem, wolnosc slowa jest co najwyzej narzedziem prowadzacym do prawdy i dobra i z tego wzgledu musi byc pielegnowana, lecz nie jest sama w sobie wartoscia najwyzsza.
W przypadku, gdy wiem, gdzie, po ktorej stronie jest dobro, a wiec - prawda, czy powinnam, zamiast skupiac sie na jej dalszym zglebieniu, borykac sie z trzaskami zaklocajacymi audycje, czyli, wedlug Twoich slow, tymi, ktorzy nie pozwalaja na konstruktywna dyskusje, przeciwdzialaja jej, rozmywaja ja czy jej unikaja - robiac to wszystko w imie umilowania wolnosci slowa, jako wartosci nadrzednej?
Wniosek prowadzi do nastepnego pytania, mianowicie, czy celem nadrzednym powinno byc propagowanie okreslonych, pozadanych wartosci, czy tez nieograniczone popieranie wolnosci slowa, jako srodka mogacego pomoc, lub przeszkodzic, w zdobyciu tych pozadanych wartosci?
I tu wlasnie tkwi sedno. :)
Jescze raz dziekuje za Twoje przemyslenia i pozdrawiam serdecznie. :)
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
Lotna
@Lotna
11 Stycznia, 2014 - 20:32
To niezwykłe doświadczenie wiedzieć, że napisało się coś pożytecznego. Dziękuję. :)
Pytanie, które postawiłaś na końcu komentarza jest dosyć interesujące. Mam nadzieję, że potrafię interesująco się do niego odnieść.
Jeśli mamy już ustalony cel główny (strategiczny), to w zależności od tego co wybieramy, powinniśmy dopasować odpowiednie metody i związane z nimi cele pośrednie (taktyczne?). Która metoda jest słuszna? Poszukując rozwiązania problemu, będziemy go szukać w zaciszu biblioteki, w rozmowie z mądrymi ludźmi, wśród fachowców itd. Będziemy wtedy unikać wrzasku, kłótni i innych rozpraszających rzeczy i osób. Innymi słowy, będziemy ostro moderować.
Kiedy mamy już rozwiązanie, możemy się nim podzielić z innymi. Niezłym pomysłem może okazać się doprowadzenie do "wrzawy na rynku". Będą wtedy sypać się oskarżenia, obelgi i raczej nie można oczekiwać, że wszyscy zaniemówią i będą nas słuchać "z rozdziawioną gębą" w ciszy i skupieniu, a już najmniej można się spodziewać, że gawiedź weźmie sobie do serca nasze rewelacje. Możemy nawet zapragnąć trolli które sprawią, że będzie się o tym dużo i gorąco dyskutować. Wyrzucanie ludzi z rynku jest wtedy bezsensowne. Równie nierozsądne jest zamykanie im ust. Nieco inaczej byłoby, gdybyśmy zebrali grupę ludzi, którzy przyszli specjalnie po to, aby nas wysłuchać.
Podsumowując:
Jeśli zależy mi na wymianie poglądów, to potrzebuję odpowiedniego towarzystwa i spokoju.
Jeśli chcę nagłośnić moje sensacje/wartości, to nie chcę spokoju ani żadnej selekcji towarzystwa.
Wolność słowa, jest dla mnie możliwością wyboru między tymi dwiema metodami. Braku wolności słowa doznam wtedy, gdy te możliwości będą mi ograniczane w porównaniu z innymi ludźmi lub ich grupami.
Aby zastosować taką wizję w konkretnej sytuacji, wystarczy po prostu jasno określić cel i pożądany skutek naszych działań, a nagle okaże się, że dylemat pomiędzy wolnością słowa a moderacją, nie istnieje.
PS
Dzięki Tobie widzę, że muszę jeszcze nad tym pomyśleć. :)
Zastanawia mnie wywyższanie "dyktatorów"
11 Stycznia, 2014 - 19:56
Jakby chcieli innych zaliczyć do POtworów
Stoi to w sprzeczności z naszą Wiarą
Czy chcą by inni byli ofiarą?
Pączkowanie to droga do zniszczenia celu
Niestety nie dostrzega tego ludzi wielu
Jakby zaraza z POplątanych się rozniosła
Czy to agentura z premedytacją wniosła?
Należy dążyć do zjednoczenia w działaniu
By Polacy nie znaleźli się na zesłaniu
Pozdrawiam
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"
Re: Jajko, czy kura?
11 Stycznia, 2014 - 20:13
Lubie takie rozważania bo zmuszają do zatrzymania się przez chwile i spojrzenia za siebie i otaczającą nas rzeczywistość przez pryzmat człowieczeństwa ,prawdy i istnienia tu i teraz.
Nie zrozumiałem tylko dlaczego nie uznajesz autorytetów ? Z mojego punktu widzenia bez nich łatwiej człowiekowi wyrwać
tak zwane "kotwice moralne " i swobodniej człowiekiem manipulować ...
Reasumując czytając odnoszę wrażenie nie jesteś jak by pewna swych życiowych wyborów . Cokolwiek to znaczy ...
To taka moja subiektywna ocena ...
I zamiast odpowiadać ci szczegółowo proponuje wykład Profesora Piotra Jaroszyńskiego w którym jak sadze znajdziesz wiele odpowiedzi na nurtujące cie pytania ...
http://www.youtube.com/watch?v=EQy0kVpG4nI&list=SP245E003587A04447
@K-pax
11 Stycznia, 2014 - 20:46
Ja, dla odmiany rozumiem Lotną. Autorytet a raczej nauczyciel jest przydatny wtedy, gdy pomaga osobiście odkrywać prawdę. Wtedy "kotwicę" mam w sobie na stałe i niezależnie od wszelkich warunków. W przeciwnym razie, jest tylko rodzajem zamordysty. :)
Wątpliwości to druga strona medalu zwanego wiarą. Są też charakterystyczne dla osób o wielu cnotach, takich jak pokora, inteligencja, uczciwość...
Zapluty Karzeł@
11 Stycznia, 2014 - 21:26
Nie powinienem kontynuować tego tematu bo mógłbym niechcący kogoś urazić ...
K-pax...
11 Stycznia, 2014 - 22:46
autorytety sa konieczne do dalszego rozwoju,nie kończ wywodów .Myśle,że nikt sie tu nie będzie obrażać.
Prof.Jaroszyński to wybitny autorytet ,podobnie zresztą jak ks.prof.T.Guz czy prof.Sliwiński.
pozdrawiam
Verita