Byłem wieczorem w gabinecie Premiera

Obrazek użytkownika grzechg
Humor i satyra

    Premier rozsiadł się wygodnie w fotelu, wreszcie mógł odpocząć po mało wyczerpującym spotkaniu w sprawie ACTA. Wracał myślami do wywiadu, jakiego udzielił Tomaszowi Lisowi. Jestem najsamotniejszym politykiem w Polsce i w Europie – powiedział sam do siebie i zauważył, że jest mroźny wieczór. Minie zima, a ja dalej będę samotny – pomyślał i już miał sięgnąć po jakąś muzę z netu, ale dopadła go ACTA. Wstał z fotela i wtedy do gabinetu wszedł Zbigniew. Nie witając się zbyt wylewnie, zagaił bez uśmiechu:

           -        Jestem najsmutniejszym człowiekiem w Polsce, rozumiesz to? – zapytał.

   -        A ja najsamotniejszym, rozumiesz to Zbyszku? - odpowiedział pytaniem.

Ale Zbigniew już nie zdążył odpowiedzieć spod ciemnych okularów, bo wszedł rzecznik rządu i dorzucił własną, przemyślaną wcześniej kwestię:

          -        Panie Premierze, czuję się najmądrzejszym rzecznikiem Premiera w Europie – powiedział z dumą.

 Zbigniew usłyszał te słowa i po raz pierwszy w życiu się uśmiechnął. Ale nie Premier. Liczył, że humor poprawi mu pisarka Maria. Gdy weszła do gabinetu powiedział jej, że jest strasznie samotny. Maria wciągnęła czarny dym w płuca i szepnęła Premierowi do ucha:

 

-        Nie żal Ci, że się w ogóle urodziłeś? Hm..? A jak Ci żal, to powiem Ci, że imponują mi samobójcy – po czym wskazała ręką, co ma zrobić Premier, jeśli ma dosyć. Ale on żachnął się okrutnie.

-        Nie licz na to – krzyknął Premier, gdy wtem do gabinetu wbiegł Eryk, specjalista od narracji.

-        Wracam z TVN 24, odkryłem tam, że czekają Cię jeszcze z dwie, trzy kadencje, cieszysz się?  - rzucił radośnie, ale smutna twarz Zbigniewa od razu wywołała w nim przygnębienie. 

 

Tylko rzecznik prężył się radośnie przed lustrem weneckim, rozmyślając o trzeciej kadencji. Premier posmutniał, samotność wyłaziła z niego wprost na blat stołu i snuła się jak żmija po podłodze. Nic nie powiedział, wyjął wielki pistolet z szafy i strzelił do samotnej palmy, która miała już za sobą cztery kadencje i była najsamotniejszą palmą III RP. Wszyscy stali przerażeni. Premier też. Palma padła od kuli i ze starości, a dym z pistoletu dusił nozdrza Marii. Wszyscy poczuli się strasznie smutni i samotni, poza rzecznikiem. Wtedy do gabinetu weszli były Prezydent i jego druh Janusz.

          -        Ty się już niczym nie przejmuj, odbija Ci palma - zaczął były Prezydent.

-        No właśnie, padła Ci jakaś palma na głowę – dodał Janusz i zdjął z głowy Premiera martwą palmę.

-        Przyszliśmy tu, żeby Ci to w końcu powiedzieć: spokojnie, damy radę, naprawdę damy radę z tą RP, nawet bez Ciebie – powiedział serdecznie, ale i ze współczuciem były Prezydent.

Janusz spojrzał na klawiaturę telefonu i wystukał końcówką swojego prawdziwego palca krótkiego SMS –a: „Już się zaczęło”.

Aleje Ujazdowskie wydawały się w tym momencie jeszcze bardziej zmrożone, jeszcze bardziej samotne. Ale Premier poczuł w końcu ulgę i wylogował komputer.

Brak głosów