Społeczeństwo sieci czy społeczeństwo w sieci?
Społeczeństwo sieci czy społeczeństwo w sieci?
Pytanie o wpływ serwisów społecznościowych i "social media" na nas, współczesnie żyjących w zmieniającej się rzeczywistości jest pytaniem, jak rozumiem, o wpływ nowego sposobu komunikowania się jednostek na życie społeczne. Żeby móc w jakiś odpowiedzialny sposób na to pytanie odpowiedzieć najpierw należy się zastanowić, czy różnego rodzaju "social media" w ogóle mają jakikolwiek wpływ na społeczeństwo w skali makro, a jeśli mają to jaki.
Właśnie - w skali makro, czyli obserwacje należy rozszerzyć na całą populację, a nie obserwować tylko te niszowe środowiska, w których funkcjonujemy my - blogerzy S24, Tek24 czy innych tego rodzaju przedsięwzięć, w rodzaju NE czy Niepoprawnych.
A więc - Facebook, Nasza Klasa mają miliony polskich użytkowników. Mówi się o ponad 2 milionach na FB i około 5 m. na NK. Fakt, dużo, zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę stopień penetracji internetu w Polsce, o ile się orientuję w tej chwili na poziomie 60%. Problem w tym , na ile ci użytkownicy są aktywni, na ile wykorzystują możliwości tych serwisów do komunikowania się i tworzenia wspólnych opinii. I tu,obawiam się, polegając na intuicji, a nie na twardych danych, że może być tak, że np. aktywnych użytkowników w Polsce mają te serwisy około 10% - i wtedy mamy do czynienia z zupełnie innymi liczbami, a co za tym idzie dużo mniejszą siłą oddziaływania społecznego.
Jeśliby założyć filtr takiego rozumienia udziału Polaków w mediach społecznościowych zobaczymy wtedy, że tak czy inaczej są one dalej niszowe, a co za tym idzie - mają wpływ opiniotwórczy, ale jedynie taki, natomiast, moim zdaniem, nie są w stanie oddziaływać w sposób masowy, w skali makro, na całą populację, np. wszystkich głosujących w wyborach.
Poza tym istnieje tu pewien aspekt, nazwijmy to tak, otwartych źródeł informacyjnych, żeby użyć ogólnego terminu.
Użytkownicy portalów społecznościowych zamieszczają posty na swoich blogach, notki na Fejsie, linkują ciekawe według nich treści netu, publikują swoje zdjęcia na NK, rysują drzewo genealogiczne na krewni.pl, wszędzie tam linkują się ze swoimi znajomymi, szukają pracy poprzez Goldenline albo Linkedin, wobec czego dokładnie pokazują gdzie i kiedy, i z kim pracowali, kogo znają i kto ich zna.
Do tego wszyscy korzystają z agregatora treści, którym stał się Google ze swoimi wszystkimi serwisami.
W ten sposób, jeśli ktoś zbierze te wszystkie informacje w jednym miejscu to ma praktycznie cały obraz NAJAKTYWNIEJSZYCH uczestników infosfery. Najaktywniejszych, czyli takich którzy uważają, ze mają coś do powiedzenia i chcą się dzielić tym ze swoimi znajomymi.
Ten Ktoś, kto mógłby zebrać te informacje, otrzyma dokładny profil takiego uczestnika infosfery - jego stan majątkowy, upodobania, miejsce w którym mieszka, poglądy polityczne, krąg znajomych,krewnych, zakupy, lektury, podróże, aparat fotograficzny jaki używa, sprzęt komputerowy i oprogramowanie na tym komputerze. Ten Ktoś ma te wszystkie informacje nie musząc dokonywać żadnego wysiłku, nazwijmy to tak, operacyjnego, wszystkie informacje są do zebrania z tzw. otwartych źródeł informacyjnych. Ktosiowi nie potrzeba agentury, werbowania i tego wszystkiego, co znamy z procesów lustracyjnych. Ten Ktoś po prostu ma odpowiednie oprogramowanie i tyle.
Wszyscy pamiętamy film "Raport mniejszości" z Tomem Cruise. Ta, wydawałoby się, futurystyczna wizja społeczeństwa totalnie inwigilowanego w celu zapobieżenia niepopełnionym jeszcze przestępstwom, to kompletna niereealizowalna fikcja. Ale jeśli przełożyć ideologię świata prezentowanego w tym obrazie do już istniejących współcześnie realiów, to okaże się, że przeciwnie - to już jest możliwe.
Google jest agregatorem informacji o zawartości sieci.Większość użytkowników internetu korzysta z niego codziennie. Jeśli nawet nie mają konta na Gmailu, dającego dostęp do poczty i pozostałych serwisów, to i tak, poprzez cookies Google rozpoznaje użytkownika i "zna" jego preferencje i historię wyszukiwań.
A więc Google jest agregatorem wiedzy o użytkownikach - w skali makro dzięki wiedzy na temat poszukiwanych treści Google może przewidywać i rozpoznawać zagrożenia (np. prognozowanie wystąpienia i zasięgu epidemii grypy - wzrost wyszukiwań w jakimś regionie informacji o lekach przeciwgrypowych informuje, że tym regionie ludzie zaczynają odczuwać symptomy tej choroby, ale jeszcze nie idą do lekarza, chcą się leczyć domowym sposobem, albo kupić leki w aptece. Wniosek z tego taki, że za kilka dni zaczną być rejestrowane przypadki zachorowań), mody i trendów rynkowych (np. w motoryzacji - zwiększona ilość wyszukiwań sposobów przeróbek pojazdów spalinowych na elektryczne) i tak dalej. Ale możemy sobie wyobrazić agregację takich informacji na poziomie mikro - rejestrowanie wyszukiwań sposobów konstrukcji zapalników, poszukiwań zakupu nawozów azotowych, rezerwacji biletów z i do któregoś z krajów "bandyckich", a do tego jeszcze informacja o filmach na youtube oglądanych przez obserwowanego w ten sposób usera - np. ogląda jakiegoś imama z Iranu - i już "raport mniejszości" gotowy - ten użytkownik jest zagrożeniem. Kto z rządzących nie zechce tego wykorzystać, licząc na zapobieżenie aktowi terroru?
I dlatego uważam, że obecnie, już teraz, po zaledwie 16 latach komercyjnego wykorzystania internetu mamy do czynienia nie ze "społeczeństwem sieci", ale ze "społeczeństwem w sieci".
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2740 odsłon
Komentarze
Re: Społeczeństwo sieci czy społeczeństwo w sieci?
2 Lipca, 2011 - 11:41
Malkontenci
Malkontenci, malkontenci
wątpliwości i niechęci
rozsiewają po kraju.
Wiecznie czegoś szukają,
ale świat dzięki takim się kręci!
Niepoprawni malkontenci -
bardzo trudno ich zachęcić.
Wiecznie tkwią na rozstaju.
Ciągle czegoś szukają,
ale świat dzięki takim się kręci!
Niezależni malkontenci
w swych postawach nieugięci.
Nie uwierzą przenigdy.
Rozwiązują Enigmy,
ale świat dzięki takim się kręci!
W kraju wiecznych malkontentów
spotkasz samych oponentów.
Będą za - nawet przeciw,
aż się wszystko rozleci -
zwłaszcza rządy komuchów i mętów.
W kraju wiecznych malkontentów
nie ma żadnych sentymentów
dla frajerów, partaczy,
dla tych którzy inaczej,
dla ich rzadów i parlamentów.
Solidarni malkontenci
tak potrafią świat nakręcić,
że padają kolosy,
wydłużają się nosy.
Malkontentom pieśń warto poświęcić!
Marek Gajowniczek
marekgwwa
2 Lipca, 2011 - 12:58
Szczerze mówiąc, nie widze związku
Szczur Biurowy
Maciej Świrski
i trzeba jeszcze powiedzieć
2 Lipca, 2011 - 12:55
że internet jest jak alkohol - w nadmiernych ilościach powoduje uszczerbki na zdrowiu
http://czerwonykiel.blogspot.com/
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. Kto chce, ten może, kto chce, ten zwycięża, byle chcenie nie było kaprysem lub bez mocy.
Re: Społeczeństwo sieci czy społeczeństwo w sieci?
2 Lipca, 2011 - 12:59
Ciągle dręczy mnie osobisty nierozwiązany dylemat ,czy świadomość to dar ? czy może przekleństwo ?