Świat potrzebuje Pax Americana

Obrazek użytkownika Jaku
Świat

Od czasu gdy na fotelu prezydencki w Waszyngtonie zasiadł były pacyfista i lewacki działacz Barack Obama, tak jak mogliśmy się spodziewać, polityka Stanów Zjednoczonych pogrąża się w coraz głębszym izolacjonizmie. Jednak nie takiej recepty potrzebuje świat w dobie kryzysu i permanentnego konfliktu politycznego.

Wszyscy wrogowie Stanów Zjednoczonych czekali na zwycięstwo Obamy. Dzięki jego naiwności w polityce zagranicznej i bezmyślnej polityce wewnętrznej nakierowanej na zabawianie tłuszczy i eksperymentowanie z lewicowymi projektami, kraje takie jak Rosja czy Chiny mają obecnie wolną rękę w sprawach, które zawsze stawały się obiektem krytyki Wielkiego Szeryfa, który obecnie zdaje się przemieniać w Wielkiego Zdrętwiałego Szeryfa na emeryturze.

Naszego emeryta nie interesuje już kwestia Czeczenii, w której znowu giną aktywiści niepodległościowi, nie zajmuje go masakra Ujgurów w Chinach (dysydentka z tamtych okolic Rebija Kadir podała, że jednej nocy zaginęło około 10 tys. ludzi), ów emeryt również nie robi sobie nic z faktu, że ChRL-D otacza swym wpływem Europę mieszając się w sprawy wewnętrzne Mołdawii oczekując korzyści politycznych w zamian za wielką pożyczkę tuż przed wyborami w tej postradzieckiej republice.

Wobec braku działań ogarniętego inercją Kraju Wolności Europa oddala się od zamieniającego się obecnie w taki sam socjalny padół naturalnego sojusznika zza Atlantyku, oddając się w zimny uścisk Moskwy. Francja i Niemcy w warunkach aktywnej polityki Stanów Zjednoczonych w regionie możnaby skłonić do spójnej polityki w ramach zachodniego kręgu cywilizacyjnego. W obliczu inercji Białego Domu kraje te staczają się w coraz silniejszą rusofilię.

Ostatnio lewicowy polityk Frank Walter Steinmeier zaproponował wręcz denuklearyzację RFN. Ostatni raz z taki pomysł pojawił się w Planie Rapackiego w 1957 stworzonym przez polskich komunistów i nawet ZSRR nie zgodziło się na takie osłabienie obronności państwa niemieckiego (fakt, że byłoby ono wówczas niekorzystne dla Sowietów). Niemcy bez atomu, z Bundeswehra w której żołnierze otrzymują przydziałowe dwa piwa dziennie i boją się strzelać w Afganistanie, to zniesienie ostatniej przeszkody na drodze do dominacji Rosji w regionie.

I tak jak w Afganistanie grubych, pijanych niemieckich żołnierzy w ich fachu zastępują marines, tak w twardej polityce wobec Federacji Rosyjskiej to Waszyngton zastępował Berlin czy Paryż. Wszystkie ciosy krytyki ostrego kursu uderzały w Biały Dom, za którego osłoną Francuzi czy Niemcy mogli załatwiać swe interesy z Rosjanami. Bo to Jankesi są źli, a dobrzy europejczycy chcą się dogadać. W zamian za ochronę Ameryka otrzymała pacyfistyczne i antyamerykańskie demonstracje w największych europejskich miastach i obojętność lub niechęć wobec inicjatyw wojska USA na całym świecie.

Aktywność Wielkiego Diabła w krajach arabskich odsuwała uwagę od antyarabskich działań we Włoszech czy Francji. Największym złem jest Ameryka, w porównaniu z nim słabe europejskie kraje, podejmujące śmieszne działania to pestka. Szczególnie, że w niektórych już teraz równoważnym kodeksem praw jest Szariat, a w następnych wystarczy spłodzić kilkaset tysięcy muzułmanów więcej, by przejąć inicjatywę. Płonące opony w Paryżu i rytualne zabójstwa religijne w Berlinie to dopiero początek. Bierność Stanów Zjednoczonych tylko ten proces przyspieszy.

Tak samo będzie z procesem pogrążania się Europy w lewicowym bagnie skazującym obywateli na coraz większą kontrolę i coraz mniejszą zdolność do podejmowania samodzielnych działań czy decyzji. Antyamerykańska lewica mimo wszystko triumfuje a pomysły będące fantastyką naukową jeszcze kilka lat temu, zyskują dziś szerokie poparcie w europejskich społeczeństwach. Teraz parasol ochronny jest powoli składany a Europa niedługo zatęskni za status quo gwarantowanym przez potęgę zza Atlanyku. Gdy tylko w Paryżu pierwszy muezin wyjdzie na Wieżę Eiffla, a w Helsinkach powstanie pierwsza rada komisarzy ludowych.

Kraje Europy środkowo-wschodniej potrzebujące wsparcia amerykańskiego, by nie stać się częścią rosyjskiej strefy wpływów oraz kraje, jak Gruzja czy Ukraina, które po latach cierpień chcą się z tej zależności wyrwać, obecnie zostały na lodzie i tylko arcyzręczna polityka ich rządów uchroni je przed dominacją Moskwy. A na cuda w postaci jednomyślnej współpracy rządów owych państw zgodnych z interesem regionu nie ma co liczyć. Partnerstwo Wschodnie to dziś slogan a NATO samo tępiące sobie zęby zamienia się powoli w kółko dyskusyjne dla pacyfistów marzących o samorozwiązaniu organizacji.

Opisywani wyżej Czeczeńcy, Ujgurzy, Mołdawianie, Ukraińcy, Gruzini i Europejczycy z krajów starej i nowej Unii - oni wszyscy potrzebują powrotu Wielkiego Szeryfa. Razem z nimi tego powrotu potrzebuje świat skazany na pastwę fundamentalizmu islamskiego i komunistycznego imperializmu odradzającego się w Pekinie i zależnej od niego Moskwie.

Świat potrzebuje pomocy tępych i ograniczonych Amerykanów co rusz zdobywających nagrodę Nobla, ludzi rzekomo gorszych od młodych emo z europejskich coffee-shopów dywagujących godzinami nt. najlepszego sposobu na samobójstwo.

Świat potrzebuje powrotu Pax Americana.

Brak głosów

Komentarze

Zgadzam się w 100%

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

Vote up!
0
Vote down!
0

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

#26873

Jak dla mnie przyszłość Europy to możliwe dwa scenariusze: albo cywilizacja europejska jakoś wchłonie te kolejne fale islamskich emigrantów (co pocieszać bardzo nie może, bo z pewnością Europa nie będzie już tym samym, czym była wcześniej), albo w którymś momencie nastąpi masa krytyczna i dojdzie rzeczywiście do powstanie europejskich kalifatów.

Sojusz i jakaś kooperacja z nastawionymi silnie antyislamsko Amerykaninami byłby czymś pożądanym, tyle, że nawet sami Amerykanie zdają sie nie rozumieć do końca powagi sytuacji, co wychodzi chociażby w ich popieraniu integracji Turcji z państwami cywilizacji zachodniej.

Najgorsze jest to, że Europa sparaliżowana jest ideologiami multikulturowości, multietniczności, pacyfizmem, otumaniona przez dobrobyt i tym jest w zasadzie bezbronna.

Co do Pax Americana - tak, ale tylko jako sojusz taktyczny, a nie strategiczny wymierzony w islam, który po zrealizowaniu określonych założeń musiałby pewnie na skutek rywalizacji chrześcijańsko-żydowskiej ulec rozkładowi.

Vote up!
0
Vote down!
0
#26901

Nie sądzę aby udało się wchłonąć ludzi których liczba powiększa się kilka razy rocznie przez ludzi, których liczebność stale zmniejsza się, zazwyczaj w szybkim tempie. Zwycięży płodność i bezkompromisowość kulturalna. Multikulturalna papka nie ma szans z islamem. Nie jest żadną sensowną alternatywą.

Amerykanami;) Turcja to element amerykańskiej geostrategii mającej na celu osłabiać Rosję i dawać USA sojusznika w świecie islamu. Jestem pewien, że gdyby Turcy stanęli po stronie radykalnego islamu, ów sojusz przestałby istnieć.

Co do trzeciego akapitu - dlatego właśnie nie wchłonie islamu a zostanie przezeń opanowana.

Pax Americana to coś więcej niż sojusz taktyczny. To status quo obejmujące całą ziemię, które istniało od 89' roku gdzieś do końca kadencji Busha jr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#26922