Tusk a sprawa polska.

Obrazek użytkownika Thomas Jefferson
Kraj

Co właściwie pokazała nam całe to przedstawienie wokół pana Przybyła? Przyznaję, że nie nalezę do tych, których przekonała teza o szlachetnym czynie pana prokuratora, który idąc za kodeksem Bodziewicza, strzela sobie w łeb, by bronić honoru Wojska Polskiego. Widzę w tym wszystkim chamsko skrojone dzieło pana Parulskiego, który niespecjalnie bawiąc się w subtelności nakazał „wykonanie zadania” swojemu podwładnemu, aby wstrząsnąć panem Serementem i czynnikami rządowymi. Dał on czytelny sygnał, że nie będzie tak łatwo pozbawić szlifów oficerskich Prokuratury Wojskowej. Sama afera, szyta grubymi nićmi i przygotowana naprędce, nie była szczególnym pokazem „samobójczego craftmasnship” , jak mogło to być w wypadku innych „taktownych samobójstw”. Nie było żadnej wycieczki wakacyjnej; tajemniczego zniknięcia z ulicy, czy dziwnego, sięgającego do okna posła rusztowania. Ot chamski strzał i to niezbyt celny. Wojsko nigdy nie miało szczególnej finezji. Nawet ci z WSI, a tym bardziej z WSW, jej nie mieli.
Dochodzimy bowiem powoli, jak sądzę, do jakiegoś punktu krytycznego w naszym życiu politycznym, który zaczyna niebezpiecznie przypominać „standardy rosyjskie”. Proszę bardzo: prokurator w Rosji, poszukiwany za udział w hazardowych imprezach, zostaje przypadkiem potrącony na pasach. Przypadek? Naturalnie, bo jak inaczej to wytłumaczyć. Ekspert, krytykujący postawę rządu w katastrofie smoleńskiej, jedzie na wakacje i popełnia samobójstwo. Przypadek? Pewnie. Takie rzeczy się zdarzają. W takich sytuacjach jak wypadek pana Przybyła widać gołym okiem, że władze wojskowe wciskają ludziom w Polsce kit. Co gorsza wiedzą, że nie trzeba się męczyć i wymyślać gruntownie przemyślanie kłamstwa. Znaczną część ciemnego ludu i tak to kupi. A Przynajmniej nie będzie się interesować, ani zadawać głupich pytań. Zarówno wojskowi, ci zwyczajni, jak ci z WSI, plus cywilne watahy Tuska doskonale rozpracowali nasze społeczeństwo. Większości z ich nic nie interesuje i każdą interpretacje można im wcisnąć jako „wersję oficjalną”. Paru zapaleńców jest wpisana w tzw. „collateral damage”. Są do przyjęcia w ramach operacyjnych.
Co jest „pozytywne” ( straszne słowo- wiem) w całej sprawie pana Przybyła? Otóż to, że zainteresowała się tym zagranicą. Ale, nie ukrywajmy, nie podeszła do sprawy poważnie. Wystarczy poczytać komentarze w gazetach anglojęzycznych po akcie pana Przybyła. Ja zapamiętałem m.in takie: Chalk up another one for Polish markmanship. Śmieją się ludzie zagranicą. To straszne, ale śmieją się z całej sytuacji. Jeżeli „prawdziwi rządzący” w Polsce zobaczą, że tzw. świat zaczyna lekceważyć Tuska, gdy padnie zasłona strachu na Zachodzie przed komentowaniem działań tego polskiego rządu i zaczną się wyraźnie, szeroko publikowane aluzje do katastrofy smoleńskiej i zagadkowych działań Tusko- Putinowskich w tej sprawie, to mam wrażenie, że jeszcze parę przypadków „taktycznych samobójstw” zobaczymy. Szczególnie gdy pętla wokół tego rządu będzie się niebezpiecznie zaciskać.
Gdy świat zacznie się śmiać z rządów pana Tuska. Aby świat zaczął się śmiać, trzeba krzyczeć, wołać: Złodzieje, Zbrodniarze!,tak aby świat słyszał. „Tusk a sprawa polska” wtedy może rozwiąże się sama.

Brak głosów