I.
Z wolna zarysowujący się świt,
Przed tysiącleciami prymitywnych koczowników budził,
By swe dzidy, maczugi zebrawszy,
Przed wschodem słońca wyruszyli na łowy…
A z każdym upolowanym w zasadzce mamutem,
Z każdym przyrządzonym na ogniu posiłkiem,
Zapoczątkowane niegdyś ludzkości dzieje,
Posuwały się z wolna ślimaczym tempem…
A sypiące się z ognisk złociste iskry,
Zwiastunem były wieków...