Wybory do PE
Nie chcę być uznanym za euro propagandzistę, niemniej jednak postanowiłem podjąć pewną kwestię - nadchodzące wybory.
Jak wiemy, odbędą się one 7. czerwca br. i wybierać będziemy pięćdziesięciu eurodeputowanych (na pięcioletnią kadencję) w 13 okręgach wyborczych. Są to nasze drugie eurowybory. W tym wpisie, postaram się przedstawić argumenty przemawiające za wzięciem w nich udziału i oddaniem głosu. Skoro jesteśmy członkami UE, to powinniśmy się żywo interesować tym co się dzieje w jej instytucjach. A powodem wcale nie musi być niczym nieograniczony euroentuzjazm, a zwykłe dbanie o własne interesy.
Jak niektórzy z Państwa pamiętają, tuż przed przystąpieniem naszego kraju do struktur europejskich, w mediach jak i ogólnym dyskursie politycznym propagowano we wszelki możliwy sposób profity, które z tego powodu czerpać będziemy. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że tylko wejść do UE, noga na nogę i manna sama z nieba spadnie. Ja osobiście zauważyłem, że po akcesji, euro - tematy straciły nieco na aktualności i widoczne było znudzenie (lub zmęczenie materiału).
Uwzględniając jednak dynamizm wydarzeń, owo “zmęczenie medialne” a także jeszcze niską świadomość o roli PE, wynik frekwencji rzędu 20,42% specjalnie nie dziwi. Należy chyba także uwzględnić pewien protest to polityki w Polsce w tamtym okresie (afery Rywina, Orlenu etc.). Jednak to nie świadczy o nas najlepiej, ponieważ jako jedni z większych MOŻLIWYCH beneficjentów, powinno nam zależeć.
No właśnie, możliwych. Unia nie sypie kasą od tak sobie. Trzeba brać udział różnych programach, przygotowywać strategie etc. Nie zawsze jest to takie łatwe. Czasem nawet chodzi o bzdurne szczegóły. Jednak to właśnie PE ma w określaniu reguł jak i wymiaru pomocy danego programu rolę istotną.
Nie wiem, czemu media obecnie nie nagłaśniają bilansu naszego członkostwa, wyrażonego liczbowo - tj. ile włożyliśmy do wspólnej kasy, a ile z niej wyjęliśmy. Wedle najnowszej publikacji RPO okazuje się, że więcej pieniędzy emigranci zarobkowi przesłali do kraju, aniżeli otrzymaliśmy z UE. A szkoda. jeszcze tak niedawno poseł partii rządzącej, dokonał ataku na niskim poziomie na byłą minister rozwoju regionalnego, która zwracała uwagę na absorpcję (a raczej jej brak) środków unijnych.
Jak wiemy, budżet UE ustalany jest na okres siedmiu lat. Obecna perspektywa budżetowa 2007 - 2013 jest dla nas korzystna. Jednak to jak go wykorzystamy zależy w dużej mierze tylko od nas. Choć jak już wspomniałem mamy szansę, jednak wymaga ona przygotowania i rzetelnej pracy. I dotyczy to każdego poziomu administracji państwowej.
Dlaczego więc warto wziąć udział w tych wyborach? Po pierwsze, nadchodząca kadencja (2009 - 2014) będzie miała istotny wpływ w kształtowaniu już nowej perspektywy budżetowej (2014 - 2020), która może okazać się nie aż tak korzystna jak obecna. Moim zdaniem, dali nam tyle, bo wiedzieli, że nie będziemy w stanie tego wykorzystać na poziomie chociażby 90%. Następnie, była to taka trochę “poison carot” - zatruta marchewka, którą nas zwabiono do członkostwa, podobną funkcję odgrywał Traktat Nicejski, dający nam dość silną pozycję.
Kolejnym punktem, do uznania spraw europejskich za ważne, jest prawdopodobne członkostwo Chorwacji i Islandii w najbliższej przyszłości - będzie się trzeba z nimi dzielić pieniędzmi. Do tego dochodzi sprawa kryzysu gospodarczego, gdzie każde państwo będzie starało się ograniczyć wpływy do wspólnotowego budżetu, tłumacząc to kryzysem. Więc nie dość, że będzie więcej “rąk”, będzie także mniej do podzielenia.
Na nasze szczęście TL (Traktat Lizboński) nie wszedł jeszcze w życie, przez co jednak Polska z systemem Nicejskim (o którym pisałem w Refleksyjnym Europeizmie) będzie mogła w sposób znaczący kształtować politykę europejską. Co prawda, po ewentualnym wejściu TL w życie, PE zyska trochę na znaczeniu, jednak jak pokazało ostatnie głosowanie w sprawie Rotmistrza Pileckiego, to wielkie frakcje narzucały i będą dalej narzucać ton prac w parlamencie.
Dlatego właśnie warto tuż na miejscu kontrolować zakusy euro - kołchoźników, aby nie obudzić się potem z ręką w nocniku, jak to miało miejsce w wypadku pomocy finansowej dla stoczni. Gdzie są ci, co wtedy z taką pianą na ustach i brakiem jakiejkolwiek krytyki zachęcali nas? Ja wiem, że nasze prawo musi być zgodne z “aquis communitaire” wspólnot, jednak zasady to jedno, a wyjątki i kompromisy to drugie - specjalne traktowanie “nowych” landów BRD.
Dzięki uzyskaniu wysokiej frekwencji w wyborach do parlamentu europejskiego, nasi euro - posłowie będą mieli za sobą duży mandat zaufania, czym będą mogli przekonywać swoich kolegów z innych krajów do swoich (tj. naszych) racji. Dodatkowo dzięki relatywnie wysokiej frekwencji, będziemy mogli pokazać, że jesteśmy “europejczykami” - tj. nie jesteśmy nastawieni tylko na same profity, ale potrafimy także wnieść coś od siebie, np. Partnerstwo Wschodnie, czy Bezpieczeństwo Energetyczne - co tak na dobrą sprawę może się także dla Polski z korzyścią odnieść. Oczywiście mając na myśli wysoką frekwencję, należy wziąć pod uwagę dwa zagadnienia, jaka jest zazwyczaj frekwencja do parlamentu krajowego oraz średnia unijna. Moim zdaniem frekwencja rzędu średniej unijnej ok. 50% jest takim stabilnym mandatem, ale czy do osiągnięcia w naszych warunkach? Co prawda o naszym optymizmie co do UE świadczyć może badanie EUROBAROMETRU no. 68, gdzie znacznie przewyższamy starych członków jeśli chodzi o zaufanie lub zadowolenie z członkostwa w UE, jednak wcale nie musi się to przekładać na udział w wyborach.
Wracając jeszcze do TL, to warto wspomnieć, że póki on nie obowiązuje mamy zagwarantowanego swojego komisarza ludowego w KE. To jest jednak ważna sprawa. Nie wiadomo jak nas wykolegowali by jeśli traktat wszedłby w życie. Należy uwzględnić, że potrzebujemy szczególnie silnej pozycji na początku naszego członkostwa, gdzie dystans między nami a “starymi” członkami jest widoczny. Tracąc przywileje nicejskie, to jakbyśmy mieli się ścigać z ich nowym Mercem, jadąc, no Poldkiem chociażby. Wynik jest znany, bo byśmy się “ścigali” na “ich” zasadach, które byliby w stanie narzucić nam z “góry”.
Naturalnie w wielu kwestiach UE pozostaje molochem, który oznacza dla nas konieczność dopasowania. Jednak nie należy postrzegać tylko tego narzędzia jako coś obcego, trzeba właśnie wykorzystać możliwości jakie on daje i zamiast narzekać, działać tam gdzie to możliwe. Ponadto ważne jest, aby właśnie na etapie “koncepcyjnym” wyłapywać rozwiązania dla nas niekorzystne, aby tak szybko jak to możliwe zabezpieczyć swoje interesy. Do tej pory mamy do czynienia z błogim spokojem, a następnie wielka akcja o coś tam, gdzie wcześniej wystarczyłoby się bardziej interesować. Bo przecież nikt lepiej o nasze interesy nie zadba jak my sami? A, że zwykły obywatel nie jest w stanie nadążyć za wszystkimi sprawami, po to mamy swoich przedstawicieli w PE a także odpowiednie komisje, organy w kraju.
UE często krytykowana za brak demokracji, faktycznie nie jest demokratyczna. Potwierdzeniem tej krytyki jest być brak przeprowadzenia wielkiego “euro - referendum” w sprawie ratyfikacji TL. Jednak właśnie udział w wyborach byłby wyraźnym i namacalnym dowodem na to, że ludzie sytuację kontrolują i nie pozwolą ani tym w Brukseli ani tym w kraju, aby tworzyli politykę “ponad ich głowami”.
Istnieje również pewna teza, stwierdzająca, że właśnie wybory do PE, mają charakter drugiego porządku (second order), gdzie tak na dobrą sprawę nie są uznawane za istotne. Kiedyś niniejsza teza (Hast Du einen Opa, schick Ihm nach Europa - czyli traktowanie PE jako emerytury politycznej) jak najbardziej była uzasadniona, a obecnie jak już wspomniałem, sytuacja bardzo powoli, ale jednak się zmienia.Trzeba przyznać, że dla mediów tematy europejskie nie są interesujące, bo kogo obchodzi krzywizna banana czy też inne duperele. Dodatkową przeszkodą jest bariera językowa - najwięcej informacji można uzyskać w jednym z trzech języków wiodących: francuski, niemiecki i angielski. Zgodnie z moimi informacjami od jednej z polskich euro - deputowanych, głosowano nad TL w PE jeszcze gdy nie było polskiej wersji!
Chciałbym jeszcze podjąć aspekt pewnego protestu, gdzie właśnie brak udziału w wyborach miałby być demonstracją dezaprobaty dla bieżącej polityki. Niestety, ale w chwili obecnej nie jest to dla nas dobre wyjście, i właśnie warto na przekór temu wszystkiemu zagłosować zgodnie z własnymi poglądami. Pomocny może okazać się EU Profiler, do którego link znajduje się w moim poprzednim wpisie.
Dodatkowo Eurowybory należy rozważyć także w kontekście typowo krajowym. Mam tu na myśli rolę nadchodzących wyborów dla naszych partii politycznych, które traktują sytuację jako sprawdzian przed wyborami właściwymi (zgodnie z kalendarzem 2010: samorządowe i prezydenckie, 2011: parlamentarne). Zresztą wysoce prawdopodobne jest, że ze względu na naszą prezydencję w UE, będziemy musieli urządzić wybory prędzej - wszystko zależy od sytuacji.
Dla dużych partii (PO i PiS) jest to ważne starcie, gdzie będzie chodziło o potwierdzenie swojej pozycji a także aby podbudować morale członków partii. Dla SLD jest to walka o przewodnictwo lewicy. Z kolei partie jak nowo powstały Libertas i inne pozaparlamentarne ugrupowania będą chciały zyskać na popularności i sławie, aby w przyszłości móc zrealizować swoje ambicje także w parlamencie krajowym. Można przyjąć dwa scenariusze: (1) wybory wygra PO, bo w zasadzie jest to ugrupowanie bezideowe, gdzie każdy z wyborców będzie mógł znaleźć to co chce: lewicową Huebner czy pięknego Mariana. W skutek tego, PiS i SLD z pewnością stracą (2) wyborcy PO wierząc we wspaniałe sondaże nie pójdą do wyborów, bo przyjmą argumentację punktu pierwszego, że zwycięstwo prawie pewne. Z kolei PiS poprzez ostry język kampanii jak i SLD (jako alternatywa dla prawicy) mają jednak bardziej zdyscyplinowany elektorat, co w wypadku niższej od oczekiwanej frekwencji, może przynieść im korzyść.
Dlatego w odniesieniu do powyższych założeń, sądzę iż frekwencja, mimo wcześniej wskazanej przeze mnie argumentacji, nie osiągnie pułapu 50% i wynik 35% będzie już sukcesem. Wynikać to może z teorii akceptacji, bo ludzie nie idą głosować, czują się dość zadowoleni i bezpieczni. Także owa świadomość “europejska” dopiero w naszym narodzie się rodzi. Zresztą Polacy chyba nie potrafią głosować ZA czymś, o wiele chętniej wolą PRZECIW czemuś. Co chyba potwierdza wynik wyborów parlamentarnych w 2007 roku.
Także kolejnym punktem krytyki jest ordynacja wyborcza, gdzie de facto partie decydują kto pojedzie do Brukseli, oferując tzw. “jedynki” rozpoznawanym kandydatom. Partie w żaden sposób nie są zainteresowane zmianami w ordynacji, ponieważ oznaczało by to odbieranie sobie możliwych korzyści i marginalizację ich pozycji poprzez mniejsze ugrupowania. Z drugiej strony, właśnie bardziej przejrzyste przepisy, sprawiły by, że faktycznie “TY Decydujesz”, a nie masz tylko takie poczucie.
Niniejszym oświadczam, iż zamierzam wziąć czynny udział w nadchodzących wyborach do PE i mam nadzieję, że niektórych z Państwa zdołałem przekonać do swoich racji.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2202 odsłony
Komentarze
Ludzie nie chcą iść na wybory bo myślą że one nic nie zmienią
8 Maja, 2009 - 11:48
Unia Europejska jest to projekt oligarchiczny, zdemoralizowane elity się zjednoczyły, żeby sobie porządzić motłochem za grube pensje. Im szybciej się UE rozpadnie tym lepiej dla uciemiężonego ludu, któremu w ramach rekompensaty za wyzysk materialny w postaci ogromnych podatków, Bruksela serwuje rozluźnienie norm moralnych. Jedynym ugrupowaniem które konsekwentnie opowiada się za wystąpieniem z UE, przeciw złodziejstwu i demoralizacji jest Unia Polityki Realnej i tylko głos na na UPR może coś zmienić. Jeśli ktoś zamierza głosować na kogoś z bandy czworga czyli PiS, PO, PSL lub SLD to praktycznie wszystko jedno na kogo będzie głosował bo generalnie to wszycy oni są za złodziejsko-pedalską UE nawet jak czasami koniunkturalnie mówią co innego.
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Re: Ludzie nie chcą iść na wybory bo myślą że one nic nie zmieni
8 Maja, 2009 - 12:11
nawet jesli celem mialo by byc wystapienie z ue, to moim zdaniem jeszcze warto wykorzystac obecna perspektywe finansowa, i dopiero wtedy wyjsc z eurosojuzu. w przeciwnym razie bedziemy w plecy podwojnie
a zeby to kontrolowac, musimy miec swoich przedstawicieli w tym molochu
Re: Re: Ludzie nie chcą iść na wybory bo myślą że one nic nie zm
8 Maja, 2009 - 14:04
Skalę wpływu polskich eurodeputowanych oraz ich wierność względem polskiego interesu mieliśmy okazję zaobserwować przy okazji sprawy Pileckiego.
Nie liczyłbym na ugranie czegokolwiek za pomocą tego fasadowego organu.
Re: Re: Re: Ludzie nie chcą iść na wybory bo myślą że one nic ni
8 Maja, 2009 - 14:19
z tego powodu też trzeba na wybory iść. Ja sobie nawet nie chcę wyobrażać, co będzie jak w Euro-Parlamencie znajdą się reprezentanci na przykład Porozumienia dla Przyszłości czy Polskiej Partii Pracy. A tak to może się stać - nie chcę być złym prorokiem, jeżeli tą imprezę olejemy. Jeżeli tacy ludzie mają tam zasiadać, to wtedy nic nie ugramy, ponieważ oni są zaprogramowani do zginania karku przed eurokomuną. Większa część z nimi ćwiczyła tego typu zachowania przed tą paleontologiczną sowiecką.
[quote="Jaku"]Nie liczyłbym na ugranie czegokolwiek za pomocą tego fasadowego organu.[/quote]
W ogóle uważam, że z UE powinniśmy wystąpić. Nam ten moloch do życia w ogóle nie jest potrzebny. Bez dopłat przecież nie umrzemy tutaj z głodu. A połajanek jak za Breżniewa o braku postępów jedynego prawdziwego ustroju socjalistycznego, to też nie potrzebujemy!
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Re: Re: Re: Re: Ludzie nie chcą iść na wybory bo myślą że one ni
8 Maja, 2009 - 15:22
Również nie jestem zwolennikiem bojkotu, choc udział w tym kabarecie będzie dla mnie sprawą dolegliwą.
Pomoc finansowa z UE to obecnie martwe cyferki, bo w tym roku na ten przykład Polska ze względu na zaniedbania stała się płatnikiem w ramach funduszy unijnych. Zgadzam się, że poradzilibyśmy sobie bez unijnych pieniędzy. Za to bez idiotycznych regulacji z brukseli i z porządną polityką wewnętrzną moglibyśmy ten kraj wciągnąc do światowej czołówki.
Re: Re: Re: Re: Re: Ludzie nie chcą iść na wybory bo myślą że on
8 Maja, 2009 - 15:56
uważam te wybory za niesmaczną farsę, nie mniej jednak nie chciałbym widzieć skrajnych lewaków typu zieloni czy PPP w PE w naszej krajowej delegacji. To byłaby tragedia.
A unijne regulacje? Wymyślili sobie np., że VAT musi być co najmniej 15%. Gdybyśmy chcieli zmniejszyć do 10%, to Mumia by nam nie pozwoliła. Tak samo nie możemy prowadzić niezależnej polityki celnej. To można by długo wymieniać.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Ilość pieniędzy otrzymywanych z UE jest wyolbrzymiona
8 Maja, 2009 - 14:10
Głośno się mówi o pieniądzach z UE a zupełnie cicho że składka jest też duża i wpływy z ceł z granic polsko-białoruskiej i polskoukraińskiej od momentu akcesji nie idą do Warszawy tylko do Brukseli. Za 5 lat Polski w UE w bilansie (nie uwzględniającym utraconych ceł) dostaliśmy tylko 16 mld euro to daje tylko 7 euro na Polaka miesięcznie. Jedno zarządzenie UE np. o zwiększeniu produkcji energii odnawialnej kosztuje nas o wiele więcej, a takich zarządzeń są dziesiątki. Wybór eurosceptyków do PE nie spowoduje natychmiastowego rozwiązania UE ale może spowodować zmniejszenie złodziejstwa, korupcji i eliminacji projektów marnotrawnych.
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
jasne, z drobniutkim jednak zastrzeżeniem...
9 Maja, 2009 - 17:20
... iż UPR to ewidentna AGENTURA. Zapewne nie tylko postkomunistyczna, ale i ruska.
Choć fakt, większość jej członków i wyznawców to raczej polityczni idioci, niż agenci, do czego nie mieliby zresztą dość rozumku.
Tak czy tak, nie jest to jednak banda, na którą ktoś rozsądny mógłby stawiać.
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
Liberalizm to lewactwo sklepikarzy (i alibi aferzystów).
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
M. Jurek o Europie Ojczyzn
8 Maja, 2009 - 18:51
może coś sensowanego na temat UE. zapominacie o referendum w 2004 r.
http://www.euractiv.pl/eurowybory/wywiad/marek-jurek-europa-solidarna-000639
PiS zachowuje się jak cnotliwa panna?