„Znak” czasu czyli „Dzień bez Kubicy”

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Znaleziona w sieci, na stronie „Rzeczpospolitej” krótka relacja ze spotkania promocyjnego wydawnictwa „Znak” wprawiła mnie w zdumienie. W lekkie co prawda bo w końcu „jestem Polakiem, mam na to papier i…” nie takie rzeczy w mej „Polszcze” widywać mi było dane, ale jednak. Dwugłos reprezentujących  wspomnianą firmę pani Dyrektor Danuty Skóry i prezesa wydawnictwa, pana Henryka Woźniakowskiego był, wedle mnie, postmodernizmem w postaci czystej. Nikt wprawdzie nie wie do końca na czym polega postmodernizm ale od dziś przynajmniej ja wiem jak go zilustrować.

Pani dyrektor w swoim wystąpieniu przyznała, że „jest przeciwna publikacji tej książki. – Od dawna dostajemy wiele maili od czytelników oburzonych wydaniem „Złotych żniw”. Staram się czytać je wszystkie i podzielam pogląd, który w nich znajduję, że to tendencyjna książka, która krzywdzi wielu ludzi […] Tych, którzy czują się nią dotknięci, bardzo przepraszam. Zdaniem pani dyrektor, jedyną właściwą odpowiedzią na publikację Grossa jest inna, lepsza książka.”

Pan prezes zaś wytłumaczył, „że wydawnictwo publikuje książkę w ramach wieloletniej już „pracy nad pamięcią” i rozbijania stereotypów dotyczących stosunków Polaków z ich sąsiadami.”. „Zachęcał przyszłych czytelników książki do „oczyszczenia serca z nienawiści” a na koniec, oczywiście nie zgadzając się absolutnie, że książka jest antypolska i uznając podobne zarzuty „za przejaw „patriotyzmu defensywnego”, wciąż obecnego w naszym kraju” zapowiedział,  że dochód ze sprzedaży "Złotych żniw", których nakład wyniesie aż 50 tysięcy, wydawnictwo przeznaczy na cele społeczne. – Nie traktujemy książki jako projektu biznesowego – przekonywał. Marcowy numer miesięcznika „Znak” także poświęcony będzie poruszonym przez Grossa problemom”.**

Ta ostatnia wypowiedź prezesa, choć problem, którego dotyczyło spotkanie jest poważny, rozbawiła mnie bo wymyśliłem sobie, jako żart, iż w niej zawarł pan Woźniakowski, w formie skondensowanej, misję swego wydawnictwa. Bo jak inaczej skoro nie dla zysku.

Przestałem się śmiać gdy, dla porządku, odwiedziłem stronę konkurencji i dowiedziałem się z niej, w formie jak najpoważniejszej, że „Wydanie "Złotych żniw" prezes Znaku uznał za część misyjnej pracy oficyny (dochód z publikacji zamierza ona przeznaczyć na cele charytatywne). - Misją środowiska Znaku zawsze była praca nad pamięcią - zaznaczył na wstępie, odwołując się do wydanych już tytułów, m.in. Stommy, Kozłowskiego, Bartoszewskiego”**

Tak więc mamy do czynienia z pierwszym przypadkiem firmy, która nie dla pieniędzy lecz w poczuciu misji, wydaje książkę złą, tendencyjną, krzywdzącą wielu ludzi i za którą należą się przeprosiny. I robi to w tym celu, by „oczyszczać serca z nienawiści” i rozbijać stereotypy dotyczące Polaków.

Przyznam, że czegoś tak zakręconego i nonsensownego za jednym razem nie słyszałem dawno. Pominę może kwestię tego jak skutecznie pan Woźniakowski rozbije stereotypy dotyczące Polaków. Mam wrażenie, że radykalnie choć nie wiem czy w tym kierunku, w którym ja, jako Polak bym sobie tego życzył.

Dość mocno zaniepokoiła mnie ta opinia która dotyczyła „patriotyzmu defensywnego”, który, jak się domyślam, zbytnio do gustu panu prezesowi nie przypadł. Oczywiście mógłbym uznać, że jest on przeciwnikiem patriotyzmu jako takiego ale czy wtedy pakowałby ten przymiotnik? Tak wiec mam prawo sądzić, że skoro defensywny panu Woźniakowskiemu nie leży to znaczy, że wolałby „patriotyzm ofensywny”. Ofensywny! Mój Boże! Słyszysz to Janie Tadeuszu Gossie?!!! I nie grzmisz?! Nie przechodzą cię ciarki gdy twój wydawca w takim kierunku „przełamuje stereotypy”?

A tak na marginesie, podsumowując tę kumulację poglądów kierownictwa „Znaku” na swoją politykę wydawniczą należy zwrócić uwagę, że niedawne pretensje pod adresem oficyny, co to odrzuciła książkę Graczyka a przyjęła Grossa są w ogóle bardzo niesprawiedliwe. Wszak, jak z tego, co wyżej, wychodzi, wydaje ona tylko książki złe, nieuczciwe i jątrzące. Tedy nie dziwota, że się Graczyk nie załapał

Ale może  z tą misją „Znaku” i Woźniakowskiego to jednak racja. Bo z patriotyzmem chyba u nas kiepsko. I to w wydaniu znacznie gorszym niż to raczył zauważyć pan prezes. Takim, co to trumną w gardle staje naszej lewicy. Jeszcześmy się z jednej katastrofy nie otrząsnęli a już druga nas nie ominęła. Na szczęście nasze, a jeszcze bardziej Roberta Kubicy, kierowcy naszego sportowego, nie była to katastrofa spuentowana jakąś ofiarą życia. Bo pewnie by ta czy inna Kazia Szczuka znów miała pretensję, że Naród najbardziej lubi tance w rytm znanego marsza mistrza Fryderyka. Także szczęściem pana Roberta i to było, że nie zdążył czy też nie miał czasu opowiedzieć się po żadnej stronie naszej politycznej wojny, szczególnie zaś tej, przez którą jakiś starszy kolega musiałby stwierdzić, że on „taki prowincjonalny jest”. I na dodatek na Facebooku zwoływać by się zaczęli chłopcy młodzi i takież dziewczyny by siłą pięćdziesięciu tysięcy „przyłączeń” ustanowić nowe święto narodowe – „Dzień bez Kubicy”.

Tak źle nie było i mogą sobie telewizje, stacje radiowe, gazety i czasopisma pofolgować nie ustając w transmisji sto dwudziestej szóstej opinii eksperta, wedle której ręka pana Roberta będzie sprawna w osiemdziesięciu sześciu koma ośmiu procentach. Z przerwą na kolejną komputerową symulację tego, jak stalowa zapora omal nam cudownie nie rozmnożyła pana Roberta.

Nie wiem, czy następną książką wydawnictwa „Znak” nie powinna być jakaś demaskatorska i, co oczywiste, absolutnie obraźliwa, opowieść o naszej gwieździe sportów automobilowych. Bo, jakby nie patrzeć, jego los pokazał jak bardzo z nas „defensywni” patrioci. Zatroskani o los jednego człowieka tylko dlatego, że jest stąd, z Polski.

Może w tym moim gadaniu wyżej sensu żadnego nie ma. Niech więc będzie, że tylko czasowo zbieżne są te dwa wydarzenia. To tłumaczenie się „Znaku” „przełamywaniem stereotypów” o Polakach i kolejny dzień obaw Polaków o los jednego z nich.

* http://www.rp.pl/artykul/607042_Dyrektor--Znaku---przepraszam-za-Grossa-.html

**http://wyborcza.pl/1,75248,9073581,Ksiazka_Tomasza_Grossa_zaprezentowana_w_Krakowie.html#ixzz1DOGiu

Brak głosów

Komentarze

Dziwne to wydawnictwo "katolickie", które już z katolickością niewiele ma wspólnego, "polskie", które ma bardzo dziwną interpretację dobra dla Polski. Taki dziwny "Znak" czasu. Niestety to wydawnictwo pełni rolę konia trojańskiego zarówno dla Polski jak i dla Kościoła katolickiego, przy czym polskie nazwiska szefów tej firmy to też ściema dla naiwnych. Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Petrus

#133649

...bez Kubicy i te wszystkie inicjatywy nie przerodziły sie w :

Dekady (niedaj boże stulecie) bez Polactwa !!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#133680