Szczęśliwy naród*
„…statystyczny Polak
W narodowym skeczu
Mądry jest po szkodzie
Martwi się po meczu”**
Oczom i uszom nie wierzę, gdy widzę i słyszę, że największym problemem Polaków A.D 2012 jest dość żenujące folkopolo, mające w założeniu detronizować takie pieśni jak „Rota”, pierwsza „Warszawianka”, „Pierwsza brygada”, „Pałacyk Michla” i parę innych. Że o naszym być albo nie być może zdecydować skład trybuny honorowej podczas meczu finałowego. Że…
Nic, że ceny rosną, siłą nabywcza spada, infrastruktura jest jak ser szwajcarski w którym zasadnicza treść dokonań poprzetykana jest dziurami zaniechań i niedoróbek.
Doszliśmy z Kobietą Moją Kochaną do wniosku, że ktoś musiał zdecydowanej większości naszych rodaków pąpnąć solidną porcję oksytocyny i teraz czują się oni jakby ich ktoś solidnie wyj… To znaczy jak po prawie idealnym seksie. Takim, po którym pozostaje uczucie zadowolenia, dobrze spełnionego obowiązku i co najwyżej jakieś szczegółowe „czepianki” w rodzaju „nie na tym boku” lub „nie od tej strony”. Ot choćby to kręcenie nosem na nasz nowy
„hymn”.
Obserwują ten stan zadowolenia społeczeństwa na nieustannym dorobku i przeżywającego coraz to nowe, kosztowne „konieczności dziejowe”, tak cieszącego się z faktu wywalenia tego, co wywalono i co wywala się na organizację zbliżających się igrców zastanawiam się nad wyborem mojego punktu widzenia na sprawę. Możliwości są dwie. Ta bardziej kusząca ale i bardziej kosztowna z ekonomicznego punktu widzenia, jednak dająca niepodważalne korzyści w postaci choćby chwilowego zjednoczenia, gdy znów będzie, że „wszyscy Polacy to jedna rodzina”. Polegająca na aplikowaniu Polakom kolejnych takich „okazji do dumy”. Olimpiada, letnia a po niej zaraz zimowa, finał Ligi Mistrzów cztery lata z rzędu, żeby usatysfakcjonować wszystkich administrujących naszymi świeżo wzniesionymi piramidami. A jak już obskoczymy wszelkie zmagania sportowe to może być jakaś kolejna Lollapalooza. I tak w kółko. Dostarczając do mózgów Polaków kolejne porcje oksytocyny i czyniąc z nich najszczęśliwszy naród na świecie. Radośni i dumny z tego, że świat przyjeżdża i podziwia choćby ten pokryty dyktą most na Wiśle jako ewidentny przykład geniuszu racjonalizatorskiego.
Ta druga, kosztująca co najwyżej nieco odwagi budzi o tyle opory, że byłaby w pewnym sensie czymś w rodzaju kradzieży. Próbą pozbawienia rodaków tej błogosławionej porcji hormonu, który tak dobrze im ostatnio robi. Czyniąc ich pępkiem jeśli nie świata to choć starej jego części.
Polegała by na tym, by stanąć chwacko w rozkroku, zawadiacko podeprzeć się pod boki i przemówić do Narodu tymi słowy: „Czy was wszystkich po…..ło?!!!!”
Oczywiście to się nie zdarzy. Nie dlatego, że brak mi odwagi albo fantazji. Nie dlatego też, że Naród zdecydowanie woli rozwiązania kosztowne i nieracjonalne.
Nawet gdybym stanął na Krakowskim Przedmieściu, w dodatku odziany tylko w poczucie odpowiedzialności za Polskę i Polaków, mógłbym do woli i białej kości zdzierać sobie gardło. Nikt by nie reagował. Może poza wojakami Pani Hanki, co na Krakowskie mają uczulenie. Mój event umknąłby uwadze całej reszty bo byłby zajęta rozstrzyganiem, czy przynosi nam wstyd nasz nowy hymn czy raczej chlubę oraz oczekiwaniem na okolicznościowe bączki, długopisy, magnesy na lodówkę i całe tony podobnych dowodów naszej potęgi. Światowo wyprodukowanych w Państwie Środka. Jak Bóg przykazał…
* Tak naprawdę tytuł miał być inny. Tyle, że z takim, jaki planowałem, ten tekst pewnie by zwinięto.
** „Egzystencjalny paw”- z płyty Pidżamy Porno „Bułgarskie centrum”
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 862 odsłony