Smoleńsk jak lustracja

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Od kilku dni nie mogę oderwać oczu od tego, co w związku z kolejną rocznicą smoleńskiej tragedii wyprawia się na Czerskiej. W innym tekście pozwoliłem sobie zgadywać, co jeszcze, obok „dodatków nadzwyczajnych” czy „rewelacji” dnia dzisiejszego, czyli „Alfabetu katastrofy…” są jeszcze w stanie wymyślić. Kiedy zastanawiałem się w ciągu dnia, doszedłem do płyty „anplagt”, na której różni artyści (nazwiska proszę wskazywać samemu) wyśpiewywać będą i recytować fragmenty „raportu Millera”.
 
Przyznam, że coś takiego, wydaje mi się, już kiedyś w tym samym miejscu widziałem. Pewnie wielu zgodzi się ze mną, że histeria czy raczej wścieklizna, której symptomy widać od jakiegoś czasu w związku ze Smoleńskiem bez specjalnych metod diagnostycznych, tak „gołym okiem”, przypomina jak żywo to, co działo się w związku z lustracją. Właściwie żal, że po tamtej histerii nie pozostał jakiś „dodatek nadzwyczajny”. W którym opisane byłyby takie „techniki pozyskiwania TW” jak spisywanie list mieszkańców z domofonów oraz takie podstawy rejestracji jak fantazja pobudzana rywalizacją eSBeków o przychylność szefów i premie kwartalne. Na koniec zaś okazywało się, że w Polsce nikt nie donosił a łapani przez owych niewydarzonych eSBeków „mistrzowie konspiry” albo „prowadzili grę” albo tak bali się swych zdradzanych żon, że gotowi byli podpisać wszystko. Ale niezłomni, owszem, byli i dzielni tak poza tym.
 
W tamtej historyjce, nie do końca zakończonej happy endem pociesza jednak to, że front obrony „dziewic resortowych”, którego sztab mieścił i nadal mieści się na Czerskiej, ostatecznie poniósł porażkę. Udało się tyle razy pokazać, ze ci wszyscy „gracze” i inni „nie szkodzący”, o których publicznie zaczynano mówić, albo dali się złamać albo nawet i zrobić kapusiami. Tylko później zabrakło im charakteru czy tam odwagi, by się przyznać.
 
Nie nazwę tego happy endem, bo bardziej by mi zależało, żeby to nie w ich uderzyło tylko w tych, którzy łamali, podsuwali do podpisu i głowili się nad stosownymi kryptonimami.
 
Ale pociesza to, że po latach kłamstwa, po stronie którego Czerska opowiadała się całym sercem, trzeba w końcu było zwolnić „Ketmana” a jego szef, przyciśnięty przy kamerze do ściany przyznał ledwie piszcząc, ze może jednak trzeba było wcześniej lustrować („Trzech kumpli”).
 
Tak więc ta wściekłość a może nawet wścieklizna doskonale rokuje na przyszłość.

 

Brak głosów

Komentarze

Oglądając wczorajszą dyskusję plus dzisiejsze wysiłki przy rozmowie z panem J.Kaczyńskim odniosłem nieodparte wrażenie zbliżającej się kapitulacji kłamców i szyderców smoleńskich. Zauważyłem, że ich aktywnośc sprowadza się do szukania luk w które mogliby się wślizgnąc unikając konsekwencji, swojej podłości. Szukanie porozumienia, jakiejś wyimaginowanej płaszczyzny, gdzie przegrany chce ustalać warunki rozejmu. Nie, panowie i panie, zostańcie tam gdzie stoi ZOMO. Oczywiście, ukaranie winnych oraz pozbawienie praw publicznych wszystkich kłamców i szyderców posmoleńskich, uczestników deziformacji, wyeliminowanie antypolskich mediów za działanie na szkodę polskiej racji stanu, to już byłby poważne oczyszczenie terenu przed właściwą lustracją.

Vote up!
0
Vote down!
0
#349901

 Mnie martwi co innego. Otóż, jak zauważył wczoraj Wroński na antenie TVP, kopacz nie kłamała, bo "tylko podawała w dobrej wierze to, co usłyszała od ruskich - co jej podano." Oto jest linia obrony tych zdrajców. I nawet, kiedy okaże się, że był wybuch, że był zamach, że z premedytacją, oni tak wszystko odkręcą, że w ręku zostanie nam jedynie nieco sierści z lisiej kity. Oni nawet, przy pomocy mediów, znajdą i rozreklamują jakichś-tam nic nie znaczących "sprawców", urzędników pośledniego sortu, jak dzieje się to teraz, w sprawie memorandum gazowego. Piechociński twierdzi, że tylko coś-tam słyszał, mimo, że jest informująca go notka na piśmie, donek zaś NIC NIE WIE. O Smoleńsku śpiewają tak samo - na razie idą jak Piechociński w zaparte, "palą głupa" jak donek, a kiedy okaże się, jak było w istocie i nie będzie jak się wykręcać, usłużne mendia obrócą sprawę w "mało znaczący incydent, bo Kaczyński i tak nie wygrałby następnych wyborów..." O to się boję, bo te kreatury są niestety doskonale wyszkolone w sztuce propagandy. Gdyby Goebbels miał telewizję i takiego Lisa, Kraśkę(rzekomo, jak sam podaje, bardzo wierzącego), Olejnik, Wrońskiego, Wołka i innych, to Hitler przekonałby nawet Amerykanów, by stanęli po jego stronie...  ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#349925

Niestety, obawiam się, że możesz mieć rację. Ale obawy to tylko obawy, nie pewność. Jest nas - wierzę w to głęboko - coraz więcej. Ludzie się w końcu muszą obudzić!!! Przecież do końca życia  Polakom nie może wystarczać obietnica ciepłej wody w kranie!!

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>Bechis</p>

#349945