Gimnazja a wyrównywanie szans
Mija właśnie dziesięć lat od reform edukacyjnych, które zaowocowały powstaniem gimnazjów. Czy nowe szkoły spełniły pokładane w nich nadzieje? Zanim odpowiem na to pytanie wypada wyjaśnić pewną podstawową kwestię.
Zgodnie z intencjami autorów reformy, przed gimnazjami postawiono następujące zadania: a) upowszechnienie wykształcenia przez wydłużenie nauczania ogólnego do 9 lat, b) zapewnienie równości szans - miały one w zamyśle wyrównywać poziom nauczania uczniów, c) poprawienie jakości edukacji – poprzez wprowadzenie równowagi między przekazywaniem wiedzy, nabywaniem umiejętności i kształtowaniem postaw oraz upowszechnienie znajomości języka obcego i sprawnego posługiwania się komputerem (za: Biblioteczka reformy 2, O sieci szkół, W-wa 1998 s. 5-7).
Przede wszystkim trzeba sobie jasno powiedzieć, że koncepcja „wyrównywania szans” i „upowszechniania wykształcenia” poprzez wydłużenie czasu nauki wstępnej, nawiązuje wprost do starych, lewicowych, by nie rzec komunistycznych koncepcji oświatowych. Na przykład, w takim duchu swoje pomysły edukacyjne ujmowali przedwojenni lewicowi oświatowcy, jak M. Falski, W. Spasowski, S. Sempołowska. Warto też przypomnieć, że o tzw. „dziesięciolatce” marzyli już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku reformatorzy komunistyczni. Paradoksalnie udało się to dopiero wprowadzić pod presją Unii Europejskiej w tzw. „wolnej Polsce”. Oto bowiem „zerówka”, sześć lat szkoły podstawowej i trzy lata gimnazjum, dają w sumie dziesięć(!) lat nauki wstępnej przeznaczonej na niwelowanie „różnic klasowych”!
W swoim wydźwięku propagandowym jest to oczywiście koncepcja bardzo szlachetna. W rzeczywistości jednak trudno dostrzec, by filozofia „wyrównywania szans” przyniosła jakiekolwiek pozytywne skutki. Wręcz przeciwnie - w wieku rozwojowym, w którym koledzy są najważniejsi, następuje masowe równanie w dół, zarówno w dydaktyce jak i w zachowaniu. Dlatego przede wszystkim powinno się już na wczesnych etapach kształcenia rozdzielać uczniów zdolnych od słabszych oraz niezdyscyplinowanych, z zaniedbaniami wychowawczymi, od tych, którzy wynieśli z domu dobre nawyki.
W przeprowadzonych dziesięć lat temu reformach nie było jednak takiej opcji. Przypisanie gimnazjów do rejonów sprawiło, że wszystkie dzieci z danego rejonu (dzielnicy, osiedla) uczą się razem, niezależnie od tego, co sobą reprezentują. Negatywne efekty obserwujemy na co dzień.
W tych warunkach trudno mówić o spełnieniu podstawowego założenia reformy, czyli poprawieniu jakości edukacji.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1619 odsłon
Komentarze
Wyrównywanie
13 Października, 2009 - 11:11
Oczywiście, że szkoły powinny być różne, tylko niewielkie minimum programowe powinno być wspólne. Aby szkoły były różne po prostu powinny być prywatne. Pierwszym krokiem do rozmontowania powszechnej szkolnej urawniłowki powinno być wprowadzenie bonu oświatowego, likwidacja Karty Nauczyciela i przekazanie szkół samorządom.
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Baczu
13 Października, 2009 - 16:56
należałoby jeszcze znieść przymus szkolny. Wystarczy zauważyć, jaki element się kręci po podstawówkach. Część z tych dzieci ani sama nie chce się uczyć, ani ich rodzice nie wykazują specjalnej chęci posyłania ich do szkoły. To więc po co? Edukowanie takich osobników jest wielkim marnotrawstwem czasu, materiału i energii.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
@Kirker
13 Października, 2009 - 17:34
Z tym marnotrawieniem energii to niesetety prawda. Powinny być - jeżeli już - to jakieś przyuczalnie do zawodu, hufce pracy itp.
__________________________________ Czas na kontrrewolucję w edukacji! ]]>http://edukacja-klasyczna.pl]]>
Panie Dariuszu
13 Października, 2009 - 18:46
moim zdaniem też nie potrzebnie wymagają papierów na niektóre zawody. Fetysz zrobiono w obecnych czasach też z pewnych umiejętności (to powoduje np. owczy pęd na studia). A ja nie rozumiem po co? Czy na przykład każdy musi umieć czytać i pisać?
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kwestia odwagi
14 Października, 2009 - 04:47
Hufce nie muszą być oczywiście obowiązkowe. Wydaje się, że rozumiem intencje Pana, ale Pan jest odważniejszy ode mnie. Pan pisze to, o czym ja tylko czasami myślę.
__________________________________ Czas na kontrrewolucję w edukacji! ]]>http://edukacja-klasyczna.pl]]>
Bez przesady
14 Października, 2009 - 08:35
Brak obowiązku szkolnego oznacza brak choćby niewielkiego minimum programowego. Na to nie ma mojej zgody - nie posiadanie pewnego minimum wiedzy i umiejętności uniemożliwia prawidłowe funkcjonowanie jednostki w społeczeństwie.
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Polski system oswiaty
13 Października, 2009 - 18:29
nastawiony jest na masowa "produkcje" wykwalifikowanych robotnikow zdolnych do wykonywania
zadan od-do przydatnych potem do pracy w bogatych krajach UE jako np. hydraulik.
Nikt z resortu oswiaty nie stara sie tego zmienic. Bo po co?
Przeciez elyty edukuja swoje potomstwo w placowkach prywatnych poczawszy juz od
prywatnego przedszkola.
Re: Polski system oswiaty
14 Października, 2009 - 04:50
Ogólnie zgoda, z małym wyjątkiem - osobiście do prywatnych szkół nic nie mam, co do "elyt", to już inna sprawa.
__________________________________ Czas na kontrrewolucję w edukacji! ]]>http://edukacja-klasyczna.pl]]>
Szanowny Autorze
14 Października, 2009 - 21:10
Ja rowniez nie mam zastrzezen do prywatnych szkol (moja corka skonczyla liceum prowadzone
przez siostry Nazaretanki).
Wyrazam tylko swoja opinie o "produkcji" przecietniakow w widocznych juz dzsiaj,
a podejrzewam, ze celowych, tendencjach programowych publicznych placowek oswiaty.
Lacze pozdrowienia.