A gdyby tak popatrzeć na to inaczej ...

Obrazek użytkownika Warszawa1920
Blog

Rzeczywistość – jak sądzimy – jest przyswajalna zmysłami. Wydawać by się mogło, że jakoś tam dajemy radę z tzw. ogarnięciem tego, co widzimy, o czym czytamy i co słyszymy. I że generalnie potrafimy odróżnić fałsz od prawdy, że wiemy „o co chodzi”. Z drugiej strony, tuszę, że poziom szamba, stanowiącego immanentne środowisko współczesnej tzw. informacji publicznej, osiągnął już stany powodziowe i jesteśmy na granicy zalania, a potem – cofki kanalizacyjno-propagandowej. Jeśli do tych przekroczeń odpowiednich wskaźników odporności społecznej już nie doszło ... Jak bowiem wytłumaczyć takie, a nie inne poglądy polityczne w Polsce, jeśli nawet nie te wyborcze (bo tak naprawdę, cholera wie, jak ludzie głosowali i jak to potem policzyli ...), to te wyrażane w naszej codzienności pracowniczo – sklepowo – towarzysko – domowej? Jedynie podażą szamba. I jak wyrozumieć w ogóle wciąż istnienie tych wszystkich kolektorów ściekowych rodem z SB, II Zarządu i WSI? Tego wszelakiego GWna, odWiertniczegu ścieku, TOKodoru? Na to szambo popytem. Co najwyżej (chcąc jeszcze jakoś próbować to „umoralnić”) – ludzką obojętnością i przyzwyczajeniem.

Może jednak – pewni własnego panowania nad swoimi umysłami – uważamy, iż jesteśmy ponad to wszystko. Owszem, trują nas, ale my nie, patrzymy, czytamy i słuchamy, by – poznać wroga, tłumaczymy sobie. I czy tu, przypadkiem, się nie mylimy? Czy nie stajemy się przedmiotem propagandowej obróbki w jakimś wielkim piecu wytopu współczesnych ludzi radzieckich? Czy ktoś, krótko mówiąc, nie prowadzi na nas nowej, społecznej inżynierii?

I tak se siedłem i zafrapowałem. A nuż – jako to BYDŁO! – żremy na tej łączce, co to nam ścielą gadzinowe władze i gadzinowe media, nie trawę zieloną, soczystą, NATURALNĄ, ale jakiś produkt trawopodobny, zagęszczony emulgatorem typu E, laboratoryjnie wzmocniony „dobrym genem”? Innymi słowy – miast pożywiać się tym, czego chcemy i czego potrzebujemy dla dobra swego zdrowia fizycznego i psychicznego, czy aby nie pasiemy się tym, co akurat „rzucą” na sklepowe haki? Bo wyboru żadnego nie ma. Niby standard amerykański, europejski – ale wszystkie podzespoły i półprodukty sowieckie, a wykonanie chińskie. Lub odwrotnie: surowiec z Chińskiej Ludowej, a taśma produkcyjna w Sowieckiej Socjalistycznej.

 

Mam takie dziwne myśli, że jesteśmy jak w 1981 r. Tzn. my jesteśmy tam, gdzie wtedy – był naród; władza też jest tam, gdzie była wtedy – tam, gdzie ZOMO. Sytuacja ekonomiczna kraju jest – zapewne (bo przecież, tak, jak wtedy, nikt nam prawdy nie mówi, gadają do nas GUStatystykami) – fatalna. Siła nabywcza naszych pensji jest – i to jest nie zapewne, a: pewne – bardzo słaba, i się jeszcze zmniejsza. Podwyżki, i to drastyczne, paliwa, gazu, mięsa – to już są fakty naszej codzienności. A to przecież ledwie przykłady tego rodzaju faktów.

Równocześnie sytuacja międzynarodowa Polski jest żałosna. Rosja traktuje nas jak swoją kolonię, czego wymownym dowodem z ostatnich tygodni jest obniżenie przez Gazprom cen za gaz, z jednoczesną zmianą na korzyść nabywcy modelu cenowego. Ta obniżka, choć objęła nie tylko m. in. Niemcy i Francję, ale również i Słowację oraz Austrię, nie dotyczy jednak Polski, która teraz – dzięki „staraniom” Pawlaka i Psa – płaci rekordowe ceny za całkowicie świadomie i z premedytacją realizowaną od 20 lat (z krótką przerwą rządów PiS) politykę braku starań o uniezależnienie nas od rosyjskich dostaw tego surowca. Status Polski w Unii sprowadza się teraz do roli pożytecznego, bo demograficznie (w skali euro kołchozu) licznego, idioty, co to nie tylko zawsze poprze linię Berlina, ale czasem nawet – „wymyśli” i ogłosi światu nową wizję rozwoju, rzecz jasna de facto czyniącą z Niemiec hegemona (to przypadek, oczywiście). Ten idiota to przeca także potężny rezerwuar podatników, których, na tem przykład, można potraktować domiarem z tytułu transakcji finansowych. O NATO nie warto nawet wspominać, bo raz sama w sobie instytucja ta wymaga szeregu wzmacniających reform (tu istotny problem tkwi w prorosyjskiej polityce kilku ważnych europejskich członków Sojuszu), ale przede wszystkim – i to jest dwa – nikt nie może poważnie traktować państwa, którego dowództwo wszystkich rodzajów broni ginie w jednej chwili, a państwo to nie ma odwagi przynajmniej poprosić o pomoc w wyjaśnieniu tej tragedii swoich sojuszników. Nasze relacje z USA najlepiej chyba obrazują zarzuty karne i dyscyplinarne dla prokuratora Marka Pasionka za rozmowy z przedstawicielami służb amerykańskich na temat ich pomocy w śledztwie smoleńskim. Te rozmowy są, tak w wymiarze procesowym, ale również i oceny tzw. mediów, uznawane za, nie przymierzając, zdradę stanu [sic!].

Teraz zaś dwie najważniejsze perspektywy, współzależne, ale i w pewnym sensie odrębne – wymiar polityczny stanu rzeczy w Polsce oraz rola armii rozumianej jako przetrwalnik władzy i interesów komunistycznych specjalnych służb informacyjnych. Otóż – jak się dziś okazuje – głosowanie namiestnika Rosji jako jedynego w PO, przeciw likwidacji WSI nie było przypadkiem. Ten typ robi za współczesnego Jaruzelskiego. Dla porządku tylko, wszak ludzie na Niepoprawnych uczeni, przypomnę, że właściwy Jaruzelski wywodzi się z domu „TW Wolski”. To nie on, znaczy rezydent, jest, zdaje się, dla Partii Naszej, matki, ale – dalej: zdaje się – ona dlań. Przynajmniej ambicje knura są takowe, i w niczym w tym sensie nie odbiegają od widzenia siebie w ówczesnej konstelacji partyjno – państwowej przez przywołanego współpracownika Informacji Wojskowej, znanego też jako właśnie tow. Wojciech.

Są przesłanki, pośrednie i bezpośrednie, by sądzić, że sowieciarze walczą nadal. I to nie jest bynajmniej walka mająca cokolwiek wspólnego z polską racją stanu. Rzeczywiste bagno w wojsku, zwykła (choć zapewne liczona w milionach) korupcja, ale i, szczególnie groźne, parszywe żerowanie na dostawach dla żołnierzy faktycznie realizujących polski interes w misjach zagranicznych, to z jednej strony powód do obaw dla ludzi dawnej WSI, z drugiej jednak – świetny pretekst do szermowania hasłem walki o obronę interesów państwowych i tzw. uczciwości w życiu publicznym. Przypomnijmy sobie, że metodą komunistycznej junty Jaruzelskiego na całkowitą zapaść gospodarczą kraju było wprowadzenie do „zakładów pracy” wojskowych komisarzy. Mieli oni nie tylko wnieść „nową jakość ekonomiczną”, ale także spowodować, żeby tak rzec, podniesienie poziomu uczciwości w gospodarce socjalistycznej. A to jest już, wypisz – wymaluj, myśl przewodnia „poznańskich tez styczniowych” pana płk. Przybyła. Wojskowi zaradzą na „niesocjalistyczne” gospodarzenie się przez ... wojskowych. Popatrzmy więc może inaczej na ten numer cyrkowy z samobójstwem poprzez zastrzelenie dziąsła. Prokuratura wojskowa jest dziś bowiem takim właśnie przetrwalnikiem interesów dawnych „wywiadowców wojskowych” PRL. Nie zapominajmy o tym, co dotychczas – NIE ZROBILI Parulski i jego ludzie w postępowaniu smoleńskim. Pasionek nie jest ich jedyną ofiarą, niedawno „poległ” i zastępca Parulskiego, Zbigniew Woźniak, 52 – letni emeryt (tu, rzecz jasna, nikt nie krzyczy, że: Jak to!? Taki młody emeryt, hańba, po trzykroć hańba, a nawet – chańba!).

Zadziwiająca „swoboda” w dysponowaniu majątkiem armii, a szczególnie niczym nie powstrzymywany – jak bym to nazwał – szakalizm różnych lobbies wobec pieniędzy przydzielanych wojsku na inwestycje i zakupy, jest to stan, który mógł wyzwolić w weteranach „informacji” spod znaku II Zarządu Sztabu LWP poczucie zaniepokojenia. Czy nie przyszedł czas na legalizację bandyterki? Antenaci WSI z partii nazistowskiej i komunistycznej przecież również formalnie, prawem regulowali „oczyszczanie klasowe” społeczeństw. Czemu by nie spróbować „metodyki” ustaw norymberskich i dekretu o faszyzacji życia państwowego? Toż to sprawdzone formy ubierania w prawnicze słowa fizycznej eksterminacji politycznych wrogów. Najlepszą wszak obroną jest atak. Awantura z „krzywdą służbową” pana pułkownika z brodą i ubytkami w tejże spowodowanymi błędną trajektorią lotu pocisku z prywatno – służbowego rewolweru mogła być doskonałą przykrywką dla zachowania przez ludzi WSI stanu posiadania (czyli – roli rządcy pieniędzy budżetowych dla armii). Zasada złodzieja – „Łap złodzieja!”, jest tu świetną formą „przekierowania” uwagi tzw. opinii na 10-rzędne sprawy. Jestem pewny, że możemy teraz – bez niepotrzebnych nerwic – zapomnieć o całej tej rzekomej „walce z korupcją w armii”. Nie o nią tu, uważam, chodziło, a o motyw w sporze o zachowanie prokuratury wojskowej.  

Cała ta historia z Parulskim i Przybyłem, jak sądzę, miała na celu przede wszystkim rozpoznanie terenu. Jej rozpętanie wskazuje, że ci ludzie w ogóle nie brali pod uwagę najbardziej narzucającego się – w warunkach standardowego państwa demokratycznego – scenariusza: w...nia takiego zastępcy Prokuratora Generalnego godzinę po jego wypowiedzeniu posłuszeństwa szefowi, z dodatkowym uzasadnieniem, że w tej sytuacji (sprawa dotyczy prokuratury wojskowej) był to pucz. Interesowało ich od razu to, czy wciąż mogą liczyć na bezwarunkową lojalność rezydenta. Jak również to, po której stronie opowie się Pies. No i, jak można wnosić po rozwoju sytuacji, nie przeliczyli się: rezydent jest ich silnym obrońcą, a przy okazji dowiedzieli się, że i na tego drugiego mogą liczyć. Nawet jeśli Seremet pozostanie, będzie marionetką.

Wreszcie kwestia procesowego stwierdzenia, że Miller ze swoją komisją kłamali. Przyznam szczerze, że dla mnie ujawnienie przez prokuraturę wojskową ustaleń Instytutu im. Sehna, nie musi wcale oznaczać, jak to określił Tomasz Sakiewicz, że uczciwi polscy eksperci, jacyś urzędnicy i prokuratorzy wyłamali się ze zmowy, która panowała wokół generała Błasika. Skala i determinacja reakcji rządowych mediów na oczywistą logikę ujawnionych informacji, może wskazywać, że chodziło o sprawdzenie poziomu tej „rządowości” takich gadzinówek, jak GW, czy TVN. No i przyznać należy, na marginesie, że poziom w tej materii wykazały te współczesne „Prawdy” niezwykle wyśrubowany. Przy okazji zweryfikowano również pozytywnie „socjalistyczną postawę” rosyjskiej agentury wpływu w Polsce. Powrót całej masy, skompromitowanych przecież, tzw. ekspertów lotniczych do komentowania w glorii autorytetów sprawy Tragedii smoleńskiej, wskazuje na akcję zakrojoną na szeroką skalę. Była nieco ryzykowna, biorąc pod uwagę perfidię dotychczasowych kłamstw, ale z pomocą „zaprzyjaźnionych” mediów obawy te zostały błyskawicznie rozwiane.

 

Dopasowując do siebie pewne, wymienione powyżej, elementy układanki, powstaje właśnie alternatywny obraz rzeczywistości. Biegunowo różny od sprzedawanych nam w codziennych programach informacyjnych laurkowych reportaży z pola skutecznej jakoby walki rządu z kryzysem. Czy nie wynika z niego aby, przypadkiem, że stoimy w przededniu jakichś „ekstraordynaryjnych” działań o „charakterze niecywilnym”? Czy zaplecza eksperckie, logistyczne i realizacyjne nie przygotowują się już do ich przeprowadzenia? Co mają w tym kontekście oznaczać wprowadzone niedawno przez rezydenta w życie nowele do ustaw o stanie wojennym oraz o kompetencjach Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych i zasadach jego podległości konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej oraz o stanie wyjątkowym, sankcjonujące możliwość ogłoszenia tych stanów w przypadku zagrożeń ze strony działań w cyberprzestrzeni dla państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego? I niech mnie ktoś przekona, że owe działania w cyberprzestrzeni są ściśle zdefiniowane i nie można ich interpretować różnie, np. „w myśl linii Partii”. Zwłaszcza w odniesieniu do skrajnie antyobywatelskiego i antywolnościowego zapisu w pierwszej z tych nowel, umożliwiającego wprowadzenie stanu wojennego, gdy tego rodzaju działania godzą w ważny interes gospodarczy Polski lub zmierzają do umożliwienia albo poważnego zakłócenia normalnego funkcjonowania państwa. Czy trzeba lepszej podstawy do jawnej legalizacji dyktatury w dzisiejszych warunkach, gdy nie można się tłumaczyć agresją zbrojną sąsiada? Dlaczego poszerza się ustawowy katalog środków przymusu mogących być prawnie wykorzystywanymi przez policję? I dlaczego te środki kupuje się w ogóle jeszcze przed wprowadzeniem tego rozszerzenia?

Należy też pamiętać, że najprawdopodobniej propozycja SLD by zlikwidować IPN nie jest żadnym humbugiem obliczonym na mobilizację geriatrycznego elektoratu komunistów. To na zimno wykalkulowane długofalowe działanie polityczne. Stanowi albo jednostronną (SLD) albo dwustronną (z PO) próbę wysondowania PO (w wariancie samodzielności pomysłu po stronie SLD) lub opinii publicznej (w przypadku wspólnoty działań obu tych schorzeń polskiej polityki) przed rychłym zapewne włączeniem tej kompartii do koalicji. PO bowiem, jeśli będzie to warunkiem utrzymania się przy władzy, na pewno poświęci IPN. Pytaniem jest tylko to ile ewentualnie głosów poselskich/procent poparcia społecznego wtedy straci. I wobec tego, jakie będą targi koalicyjne, jakie atuty zdobędą te „ferajny”.

Jak złowieszcze memento brzmi zaś w całym tym kontekście niedawna wypowiedź rezydenta o normalizacji i pojednaniu z Rosją. Jest z pewnością dla niego przykrym, że musi się wykazać taką ilością starań, by dzisiejszy stopień państwowej normalizacji i pojednania z Rosją doprowadzić z powrotem do stanu z 1981 r., stanu zarządzanego przez jego doradcę w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, tow. Wolskiego. Przykre to, zaiste przykre.

 

Jeśli reżim komunistyczny znajduje się w kryzysie, władza jest słaba, kierownictwo podzielone lub skompromitowane, logicznym wzorcem dezinformacji jest ukrycie samego faktu kryzysu i jego rozmiarów, przyciągnięcie uwagi do innych problemów i prezentowanie sytuacji w kraju i za granicą w jak najkorzystniejszym świetle. To właśnie wzorzec dezinformacji „fasada i siła”, znany również jako „wioska potiomkinowska”. (...) Ogólny wzorzec dezinformacji określa formy, jakie przybiera, i stosowane techniki. We wzorcu „fasady i siły” informacje mogące zaszkodzić reżimowi są umniejszane, a informacje korzystne – wyolbrzymiane. Rzeczywiste zagadnienia są poruszane w prasie tylko pobieżnie, jeśli w ogóle. Statystyki zwykle się ukrywa, bądź zawyża. Propaganda odgrywa tak istotną rolę, że sama w sobie staje się główną formą dezinformacji. Aby zwiększyć jej wiarygodność, prowadzone są specjalne operacje, które mają za zadanie wprowadzić odbiorcę w błąd. Słabości i „wpadki” systemu są przedstawiane jako jego mocne punkty i sukcesy, a polityczna i ideologiczna pasywność jako zwycięstwo. Niepewność względem przyszłości prezentuje się jako wiarę w to, co ma nadejść. Obawy świata zewnętrznego są podsycane, zagrożenie ze strony komunizmu jest zaś nieproporcjonalnie wyolbrzymiane w stosunku do rzeczywistego potencjału, celem skutecznego zniechęcania od interwencji w jego wewnętrzne sprawy. Te słowa Anatolija Golicyna, zawarte w dziele „Nowe kłamstwa w miejsce starych”, wydanym w 1984 r. analitycznym opracowaniu na temat „komunistycznej strategii podstępu i dezinformacji”, niech będą podsumowaniem powyższej notki. Kto bowiem, jak nie były pracownik wywiadu i kontrwywiadu sowieckiego, zna lepiej mechanizmy zakłamywania rzeczywistości i czynienia z ludzi – odbiorców preparowanych informacji powolnych, a przeważnie nieświadomych swej roli wyznawców totalitarnej w swej istocie władzy? Słowa te dotyczą niby sytuacji z lat istnienia Związku Sowieckiego. Niby ...

 

O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.

Brak głosów

Komentarze

To opracowanie jest dziś tak samo aktualne w kontekście obecnej sytuacji jak byłoby aktualne w roku na przykład 1975 albo 1983. Nic dodać i nic ująć. I tylko fakt że jest to tak bardzo aktualny ogląd obecnej, bieżącej sytuacji w dodatku w środku której przyszło nam żyć powoduje że jawi się to jako powrót do przeszłości. Można z łatwością przewidzieć niektóre następne kroki: wyłączenie telefonii w tym komórkowej, bezpłciowe programy w kilku telewizjach wyznaczonych jako najbardziej zaufane (reszta zakazana), listy proskrypcyjne głównych przeciwników politycznych, fizyczne "zniknięcie wielu znanych polityków, ale niektórych jakby zupełnie niepotrzebnie a potem się "odnajdą", ograniczenia w dostawach benzyny i w komunikacji miejskiej i lotniczej. Być może nawet chwilowe zamknięcie granic a już na pewno wprowadzenie obowiązku posiadania paszportu przy przekraczaniu granicy no i ogólne zwiększenie uprawnień policji i tzw służb. Być może w zaciszu gabinetów już są opracowane inne odmiany tego co już przerabialiśmy w 1981 roku. Orwell to zaczyna być pikuś przy tych towarzyszach walki ideologicznej i klasowej. Z tym że klasą są tu oni a my mięsem polityczno-armatnim. Kolejnym krokiem będzie realizacja zaplanowanych zadań pacyfikacji nartastającego sprzeciwu przy pomocy polityki salami czyli po plasterku, skłócanie środowisk, wymiana znacznej części kadr uniwersyteckich, ostracyzm wokół niepokornej cześci kościoła, oczernianie ukrywających się opozycjonistów, szkalowanie społeczeństwa jako niedorastającego do dziejowych zadań wynikających z podziału pracy w UE (ciągle jeszcze będziemy formalnie w UE choć faktycznie w neo ZSRR). Początkowo będzie to ustrój o charakterze podobnym do finlandyzacji by z czasem i proprcjonalnie do sprzeciwu szybciej, będziemy włączeni na "własną" prośbę w ścisłą koalicję ze Związkiem Radzieckim przy jednoczesnej półgębkiem wypowiadanej aprobacie państw UE - bo tak niepokorne i krnąbrne społeczenstwo powinno zostać przez kogoś ostatecznie uporządkowane. UE nie będzie miała dość woli politycznej by w sytuacji permanentnego zagrożenia podstawowych wartości i europejskiego spokoju w środku Europy doprowadzić do zażegnania zaostrzającego się kryzysu niemocy Polaków w zakresie dbania o własny kraj. Zresztą tu może się pojawić dowolny argument, byle odpowiadał chwilowej koncepcji jaka zostanie ostatecznie wybrana do realizacji całkowitego "ziknnięcia" problemu polskiego. Można jeszcze dalej snuć ponurą wizję tego co w tej "próżni" zostanie powołane do życia w miejsce Polski, ale to już trochę futurologia bo nie znam ich prawdziwych celów i zamiarów. Na razie lemingi żyją w błogostanie i przeswiadczeniu że jeszcze nie jest tak źle i że w razie czego możemy zawsze liczyć na NATO albo zwiazki z UE. Nic bardziej mylnego. W myśl zasady iż pomaga się tylko tym którym naprawdę warto i w dodatku wołający o pomoc musi udowodnić najpierw że sam sobie może pomóc w dużym stopniu, nikt w sprawie znikającej Polski nie kiwnie palcem. No, może poza Turcją. Tradycyjnie zresztą. NATO wypnie się na nas tak samo jak Anglicy czy Francuzi w roku 1939. Dostawy gazu są ważniejsze od jakiejś Polski, która mimo wszechstronnej i wieloletniej pomocy państw UE nie potrafiła przezwyciężyć zakorzenionego zacofania i niemocy. Ktoś zapyta: no ale przecież zachód zainwestował w Polskę i kto to teraz zwróci? Ano zwróci to nowy ZSRR na mocy specjalnego porozumienia z UE a faktycznym wykonawcą tego długu będziemy my sami zapędzeni w kierat nieludzkiej machiny jak zostanie uruchomiona na różne sposoby w ramach bratniej "pomocy" Neo Związku Radzieckiego. Wszystko na to wskazuje bo sprawy posuwają się diablenie szybko a my jestesmy potulni jak baranki. Nic, żadnego sprzeciwu i palenia komitetów PO.
Obym nie miał racji.

Vote up!
0
Vote down!
0
#217601

W rzeczy samej Panowie , w rzeczy samej... .

Vote up!
0
Vote down!
0

Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.

#217605

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#217698