Lustracja i uderzenie wyprzedzające.
Zasady rzetelnego dziennikarstwa są wyłączane wobec dziennikarzy czy też osób zajmujących się agenturalną współpracą "autorytetów moralnych".
Najnowsze przykłady tego mechanizmu to nieszczęsna reakcja Odojewskiego w związku z nową książkę Joanny Siedleckiej oraz wywiad Arcybiskupa Sawy w GW, poprzedzający publikacje wyników archiwalnych poszukiwań Cezarego Gmyza z Rzepy, dotyczących hierarchii prawosławnej w Polsce. "Zapluci" lustratorzy, mówiąc językiem wicemarszałka sejmu, nauczeni doświadczeniem kampanii filowałęsowskiej,w związku ze słynną książką IPN, zwrócili się do osób których niechlubną przeszłość postanowili upublicznić w celu skonfrontowania dokumentów, do jak zwykle skorymi do skruchy t.w. Domniemywać można że jest to związane nie tylko z warsztatową odpowiedzialnością "policjantów pamięci" ale również z faktem uniknięcia kłamliwych zarzutów o nie rozmówieniu się z osobami mającymi jakoby najwięcej do powiedzenia w omawianej problematyce czyli samymi t.w. ( pamiętajmy ten kłamliwy zarzut w kontekście Wałęsy). Kontynuując, "karły moralne" J.Siedlecka i C. Gmyz zwrócili się do zainteresowanych t.w, Odojewskiego i Arcy. Sawy. Autor "Zawieje wszystko, zamiecie" zareagował wywiadem który w oczywisty sposób umniejsza szkodliwe skutki swojej podwójnej gry ( na jakiej podstawie człowiek tego poziomu inteligencji jest w stanie stwierdzić iż nikomu nie zaszkodził). Znamienna jest jednak dopiero reakcja Arcy. Sawy, który mimo prawosławnej wielkanocny udziela wywiadu rycerzom G.W , co powoduje "spalenie" pracy C.Gmyza. Sam Gmyz mówi iż właśnie fakt wspomnianych świat wstrzymał publikację. Natomiast Arcy. Sawa wykorzystał posiadaną wiedzę o powstającym o nim tekście ( chęć rozmowy Gmyzy w tej sprawie) i taktycznie w tubie antylustracyjnej G.W ogłosił obowiązującą wersję wydarzeń. A więc okryci wieczną hańbą lustratorzy, nie powinni liczyć na etykę zawodową braci dziennikarskiej w tym temacie, bo przecież kto mieczem wojuje od miecza ginie. Reakcje dwóch wzmiankowanych panów wpisują się w długą listę prl-skich walenrodów, w której na mojej liście najbardziej kuriozalnej samoobrony agentów jest stale, mentor nauk historycznych wielu pokoleń polaków Bogusław Wołoszański który twierdził iż szpiegowanie emigracji polskiej w Londynie „było jedyną możliwością poznania funkcjonowania tajnej policji od wewnątrz”
Jedno z ostatnich stanowisk Wołoszańskiego
Fałszywe oskarżenia
W styczniu 2007 roku Wołoszański stał się obiektem brutalnego ataku ze strony „Rzeczpospolitej” oraz historyka z IPN, którzy, naruszając prawo i nie mając dowodów, zarzucili mu szpiegowanie Polonii brytyjskiej w czasie pracy w Wielkiej Brytanii. Do ataku przyłączył się oddział Unii Polityki Realnej w Piotrkowie Trybunalskim, który wystąpił z wnioskiem o odebranie Wołoszańskiemu tytułu honorowego obywatela miasta, co zostało odrzucone przez radnych, rozumiejących polityczne tło kampanii.
Próby szybkiego oczyszczenia się z kłamliwych zarzutów nie powiodły się, gdyż IPN przez dwa miesiące blokował dostęp do dokumentów, a wreszcie ujawnił tylko ich część, co w dalszym ciągu bardzo utrudnia kroki prawne. Mimo to postępowanie prawne już się rozpoczęło.
Pozbawiony możliwości pracy nad programami telewizyjnymi poświęcił się pracy pisarskiej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1393 odsłony