Le Lavandou, 11.9.1940
Idę do La Seyne. Po lewej stronie zalew morski. Na nim grzeją się w słońcu łodzie podwodne. Nie lubię łodzi podwodnych; mają w sobie coś z płaza.
Smukłe, szare ciała, od których bije jakby chłód głębin, po których wiją się płochliwe, kąsające po nogach z determinacją tchórza. Wstrętna broń. La Seyne jest przedmieściem Tulonu; na ulicach ruch, szczególniej przed sklepami...