Władza wściekła, władza zła, czyli, głupi naród przestaje wierzyć w bajki...

A taki piękny domek z kart władzunia misternie budowała ku uciesze narodu i Putina.

Fundamenty nowej polsko-ruskiej przyjaźni już się pięknie zawiązywały.

Już zaczynał naród wierzyć w winę pilotów i Kiszczaka - człowieka honoru.

Aż tu nagle ktoś drzwi otworzył, przeciąg zrobił...

I dawaj, kto może, biegnie domek z kart podtrzymywać, ratować!

No i porobiło się.

Wypełzło ze swych szaf i zakamarków towarzystwo czerwonej maści ekspertów i autorytetów.

Miało być kurcze pięknie i spokojnie, a tu nagle jakaś idiotyczna ekspertyza wylazła zza winkla, ku zaskoczeniu i władzy i polityków najwyraźniej.

Ruszyli więc do boju wszyscy, którzy na naciskach generała Błasika zbudowali wraz z ruskimi swoją twardą tezę o katastrofie w Smoleńsku.

Pierwszy naturalnie pojawił się Niesiołowski, ze swoimi wyuczonymi tekstami o "szaleńcach owładniętych nienawiścią".
Ten jednak jegomość, to niejako klasyk, więc nawet lemingi zaczynają nudzić się jego wywodami, słuchając go z lekkim przynajmniej politowaniem.

Zaraz za Stefkiem pojawili się ci, o których medialny chór propagandowy mówi, że "się znają". Eksperci.

Odnalazł się między innymi Towarzysz Hypki, który snuje na nowo swoją opowieść o winie pilotów lądujących we mgle.
Dla tego pożal się Boże eksperta, nie ma żadnego znaczenia tak "nieistotny" fakt, jak zgoda na lądowanie wydana przez sowieckie szympansy z baraku zwanego wieżą.

Musi Hypki trzymać się swojej wersji i tyle.

W końcu ekspert od skrzydeł.

Nasz ulubiony zagubiony, Edzio Klich, zaczyna tracić kontrolę nad tym co mówi. Klika razy dziennie pojawia się w mediach, i raz po raz powtarza, że wie, że jest pewny, że Generał Błasik był w kokpicie.

Skąd wie?

Od ruskich. W Moskwie mu powiedzieli.

Edzio nie widział ciała generała w kokpicie. Jemu wystarczy, że widzieli je sowieci...

Nie śpi też blond właścicielka kolekcji butów, Monia Olejnik.

Dowodziła dziś wraz ze swoim gościem na antenie ZETki, że nie dość, że były (nieme) naciski na pilotów, to dodatkowo naciskano na Millera i jego komisję.

Gość Moni uświadamiał narodowi, że co prawda jacyś tam Polacy w Ameryce wymyślili coś o skrzydle i brzozie pancernej, ale kto by tam ich słuchał...

A któż naciskał na komisję?

Opozycja. No i rząd...

Stąd tyle niejasności.

http://wiadomosci.wp.pl/title,Byl-niedopuszczalny-nacisk-na-komisje-Millera,wid,14172711,wiadomosc.html?ticaid=1dc17&_ticrsn=3

Generalnie, zrobiło się ciekawie i gdyby nie fakt, że burza ta dotyczy takiej katastrofy, mogłoby być nawet zabawnie.

Troją się i dwoją propagandyści pana Donalda, to o cynizm się ocierając, a to o zwykłe chamstwo.

Cel jest jeden i niezmienny.

Zakrzyczeć fakty i umniejszać im wszędzie i z pełną mocą.

Za parę dni, kiedy lemingi okrzepną na nowo i wyjdą z szoku pourazowego, wywołanego ekspertyzą, pojawi się albo pan Donald, albo pan Bronek i oświadczy, że Polacy zdali egzamin nie poddając się manipulacjom opozycji, która mówiąc o katastrofie chciała zaostrzyć wojnę polsko-polską.

Jeszcze może dzień, może dwa i władzunia zacieśni szyki ustalając jedną, spójną wersję na temat ekspertyzy.

Być może, aby uspokoić atmosferę, ruscy rzucą jakiś ochłap "dowodowy", który zostanie okrzyknięty przełomem w "śledztwie".

Być może poświęci władzunia Klicha Edzia - tak na odczepnego.

Byle dalej, byle dłużej.

Byle nie mówić, albo mówić jak najmniej i to wyłącznie głosem ekspertów.

Pan Donald jest spokojny. Ma czas.

W końcu niezależne media wpoją Polakom właściwą wersję zdarzeń pod Smoleńskiem.

Cóż, że generał nic nie mówił, skoro i tak był w kokpicie.

Tej wersji naród się musi trzymać i trzymał się jej będzie.

W mediach. Ustami ekspertów i autorytetów....

Powiedział Tomcio Nałęcz, że przyjaźń z Rosją warta jest każdej ofiary???

Powiedział.

Nie dodał jednak, że oprócz ofiar katastrof TU 154 i Casy, ofiarę poniesie cały naród...