Propagandowe orgazmy wokół wizyty kandydata na kandydata, czyli, jak ludzie rządzący Polską w pas się Putinowi kłaniają...

Obrazek użytkownika Harpoon
Kraj

Wszelkie informacje, dane, statystyki i opinie mają do siebie jedno - ich siła i sens zależą od tego, jak się je przedstawi...

To również kwestia użycia "magicznych" słów, których znaczenie jest ogromne, a które niejednokrotnie mają na celu
zmanipulowanie słuchacza, widza, czy czytelnika.

Tak na przykład, "niezależne", rządowe media, z uwielbieniem używają słowa "zaskakujący" podczas serwowania informacji o "nieznacznym" spadku poparcia dla PO...

Przecież od razu wiadomo, że "wszyscy" tak bardzo "kochają" partię rządzącą, że "zaskoczeniem" musi być dla nich "nieznaczny" spadek popularności pana Donalda i jego ekipy...

Ludzie rządzący Polską kochają jeszcze jeden zwrot, używany przy każdej możliwej okazji.

"Polacy". "Większość Polaków", "Wszyscy odpowiedzialni Polacy", "Polacy wiedzą...", "Polacy rozumieją...", "Polacy potrafią..."

Większość Polaków, maltretowanych do niedawna, przyjmuje to jako swoistą motywację i docenienie.

To miód na uszy dla "mądrego" narodu, szczególnie po dwóch latach nieustannego wstydu i pośmiewiska, jakim były dla świata "nieudolne", "antydemokratyczne" i "antyeuropejskie" rządy PiS...

To dwa z wielu, bardzo wielu przykładów na codzienne manipulacje dokonywane na "mądrym" narodzie. Wszystko po to, aby ten mógł zdawać egzaminy zadawane przez władzę.

Pamiętać również należy, że "niezależne", rządowe media, są jedynym "prawdziwym" i "rzetelnym" głosem narodu, który dzięki temu nie musi silić się na wyrażanie swojej opinii.

Właśnie z tym mieliśmy do czynienia dziś, podczas wizyty Romneya w Polsce.

Spotkał się z nim Prof Doc Dr Hab Wałęsa, spotkał się także pan Bronek, no i rzecz jasna ojciec "mądrego" narodu i jego wybawca - pan Donald.

Epokowe wydarzenie!

Pompowane przez media do granic absurdu wyłącznie po to, aby uświadomić "mądry" naród, że Polska i USA to nierozłączni partnerzy.

Prawda niestety wygląda nieco inaczej...

Spotykanie się z KANDYDATEM na KANDYDATA, jest niczym innym, jak danie kolejnego pstryczka w nos Obamie.

Kolejnego.

Tych pstryczków było więcej, niestety, przez "niezależne", rządowe media były skutecznie przemilczane, lub podawane opinii społecznej w sposób zmanipulowany.

Pierwszym "pstryczkiem" był Smoleńsk i wszystko to, co ludzie rządzący Polską zrobili w tej sprawie, lub czego najzwyczajniej nie zrobili.

Jakim bowiem dla USA sojusznikiem w NATO jest kraj, którego rząd nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa najważniejszym ludziom w państwie?

Jakim sojusznikiem jest rząd, który w tak tragicznym i wstrząsającym momencie dla własnego kraju, zamiast do sojuszników, o pomoc zwraca się do jawnych wrogów NATO.

Jakim partnerem, sojusznikiem dla USA i całego NATO jest kraj, którego rząd otwarcie odżegnuje się od powstania tarczy antyrakietowej na swoim terytorium, pomimo wcześniejszych, daleko idących ustaleń.

Wreszcie, jaki sojusznikiem dla USA jest kraj, którego władza otwarcie, ostentacyjnie podkreśla sympatię do kandydata na kontrkandydata aktualnie sprawującego władzę Prezydenta USA?

"Mądry" naród przekaz dostał jasny!

Obama jest zły, a Romney... będzie być może dobry...

Osobiście uważam, że jego szanse na wygranie wyborów, przy tylu karygodnych wpadkach są nikłe.

Doskonale wiedzą o tym również ludzie, którzy Polską władają, a którzy w świetle reflektorów zrobili z tej wizyty epokowe wydarzenie.

Odnoszę również wrażenie, że wizyta ta była swoistego rodzaju wycieczką, ponieważ oprócz słodkich, dyplomatycznych tekstów, nie padły żadne konkrety.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia.

Skoro Romney jest tak ważnym kandydatem na kandydata, to dlaczego pominął podczas swojej wyprawy takie kraje jak Niemcy i Francja?

Nie, no ja wiem, że wezwał go do nas Prof Doc Dr Hab Wałęsa, aby go przetestować i przepytać w celu udzielenia ewentualnego błogosławieństwa, od którego Romney uzależnia swój ewentualny start w wyborach.

Nie zdziwię się, że szumnie nazywana przez "niezależne", rządowe media, przedwyborcza walka o głosy Polonii, okaże się z góry przegraną i zupełnie bez znaczenia zarówno dla Polaków mieszkających w USA, jak i w efekcie dla nas, mieszkających w Polsce.

Jedno jest pewne.

W przypadku wygranej przeciwników Romneya, te irracjonalne umizgi zostaną zapamiętane i na długo skutecznie wykreślą Polskę z grona wiarygodnych sojuszników USA i całego Paktu.

Jestem wręcz przekonany, że to jest właśnie cel Moskwy i ludzi rządzących Polską.

Szczególnie, kiedy z ubóstwieniem podchodzi się do relacji z Rosją Putina, ignorując wszelkie sygnały z USA.

Nie mam wątpliwości co do tego, że niebawem będziemy mieli okazję usłyszeć, że "Polacy nie chcą już przyjaźni z Ameryką, która nas jawnie pomija i ignoruje"...

Założymy się?

Cóż nam wtedy pozostanie?

Otóż ludzie rządzący Polską, chcąc nie chcąc będą musieli - szukając sojusznika który zapewni bezpieczeństwo Polsce - zacieśnić przyjaźń z Rosją.

To będzie rzecz jasna przyjaźń, której "oczekuje większość Polaków"...

I tak naród zda kolejny "ważny" dla Polski egzamin.

Brak głosów