"PO"lski Związek Piłki Nożnej, czyli, czy Potok Drzewieckiego zaleje polską piłkę...

Obrazek użytkownika Harpoon
Kraj

No i mamy kolejne najważniejsze dla Polski i Polaków wydarzenie - wybory w PZPN.

Cała Polska, z mediami na czele żyje właśnie tym.

Co naturalne już dla odpolitycznionych przez pana Donalda na moskiewski wzór mediów, również i w tym przypadku dotykają wyłącznie poprawnych tematów, nie wspominając o ciekawych ich szczegółach.

Eksperci i autorytety licytują się na wyścigi "kto" naprawi polską piłkę. Kto wygra wybory na prezesa.

O kandydatach mówi się to, co mówić się powinno i o jednych mniej, a o innych więcej.

"Popularne" i najbardziej przez naród "cenione" media nie zająknęły się słowem o powracającym do sportu "duchu" słynnego Mira Drzewieckiego w osobie pana Potoka, który nagle, na kilkanaście dni przed wyborami okazał się jednym z kandydatów na prezesa. Dzięki temu mało który Polak wie, że Miro z Potokiem to szwagrowie i że ten pierwszy na karierę drugiego wpływ ma niebagatelny.

Dla "mądrych" Polaków fakt ten - jeśli z informacją mieli styczność - jest zapewne kolejną teorią spiskową. Tak przecież "mądrzy" Polacy traktują wszystko to, co jest w sprzeczności z ich rzeczywistością wykreowaną przez wspomniane media na zlecenie ludzi Moskwy w Polsce.

Przecież "mądry" Polak zaneguje dziś wszystko, co choćby jedną głoską mogłoby wzbudzić w nim wątpliwości, czy podejrzenia.

"Mądry" Polak nauczył się już skutecznie wypierać ze świadomości informacje niebezpieczne dla jego rzeczywistości.

Scenariusz dzisiejszych wyborów może więc wyglądać następująco.

Boniek, który jest z pewnością niewygodnym kandydatem dla piłkarskiego betonu, może tych wyborów nie wygrać.

Szans nie ma też raczej Kręcina, który moim zdaniem nie zasługuje nawet na kierowanie szkolnym klubem sportowym.

Któż więc szanse ma?

Ano myślę, że poseł PO Kossecki Roman oraz wspomniany wcześniej szwagier Mira - Potok.

Nie zdziwiłbym się, gdyby ten pierwszy, mając na celu dobro piłki kopanej oddał swój głos na tego drugiego, zyskując sobie tym samym jego sympatię i... fotel wiceprezesa.

Może być też odwrotnie, co nie znaczy, że ze stratą dla ludzi pana Donalda. Skąd!

Może się mylę, ale taki swąd właśnie zalatuje z tych niesamowitych wyborów.

Wydaje mi się jednak niestety, że ludzie Moskwy w Polsce nie wypuszczą z łapek tak łatwo tak smacznego kąska, jakim jest przejęcie władzy w PZPN.

Nie o samą naturalnie władzę tu chodzi, choć ona sama w sobie jest celem ludzi partii rządzącej.

Chodzi oczywiście o koszmarne pieniądze, których PZPN jest źródłem, a do których ludzie władzy pałają szczególnym uczuciem.

Jest to także możliwość powrotu do gry dla Mira, który powoli, acz skutecznie przyzwyczaja nas do swojej skromnej osoby, coraz częściej pojawiając się w mediach jako ekspert i autorytet sportowy.

Nie wykluczone, że Miro - kiedy pan Donald w końcu uzna wspaniałomyślnie, że Mucha się skończyła - powróci do struktur rządu w jakiejś formie.

Bo jedno co pewne, to to, że ludzie obecnej władzy nie pozostawiają "swoich" na lodzie, a już szczególnie tych, którzy mogą pochwalić się wybitnymi zasługami w budowaniu Polski pana Donalda.

Szwagier Mira ma z pewnością - tak jak wszyscy fachowcy pana Donalda - wiele kompetencji. To one z pewnością, a nie prywatne koligacje, będą miały decydujący wpływ na jego dalszą, dynamicznie rozwijającą się karierę w sporcie.

Mówienie teraz i w przyszłości o rodzinnych koligacjach Mira i Potoka, jest tradycyjnie upolitycznianiem całej sprawy. Jest i będzie chęcią zbicia politycznego kapitału przez opozycję, która po trumnach smoleńskich zabrała się za tak apolityczny obszar jakim jest sport. I to sport tak umiłowany przez pana Donalda...

Brak głosów