Białoruska intryga szpiegowska Misiaka, czyli - pić, to trza umieć...

Obrazek użytkownika Harpoon
Kraj

Ciekawe, czy gdyby nie Niezależna i Niepoprawni, wolne, polskie media podjęłyby ten temat.

Ależ oczywiście, że tak, co za pytanie!

Przecież polskie, niezależne media taką mają misję - śledzić wszelkie nieprawości w świecie polityki, bez względu na partyjne barwy.

Najczęściej rzecz jasna okazuje się, że jeśli sprawcami owych nieprawości są politycy obozu władzy, to temat albo umiera "śmiercią naturalną" - z powodu braku zainteresowania nim opinii publicznej, albo jest "umarzany" po jednoznacznym zaprzeczeniu wrobionego polityka.

No, chyba, że "afera" dotyczy jakiejś figury z opozycji.

Aaaaa, to co innego. W takim przypadku, wyczulone na ewentualne matactwa niezależne media spuszczają ze smyczy wytrwałych "dziennikarzy" śledczych, którzy aferę rozbierają na czynniki pierwsze przez dłuższy czas.

No, bo bez przesady. Żąden polityk nie może być równiejszy, niż zwykły obywatel, szczególnie, kiedy władza wrażliwa jest na nieprawidłowości w świecie polityki.

Tak wysokie standardy określił pan Donald i należy się tych wytycznych trzymać.

Po wnikliwej analizie filmu nagranego i zamieszczonego przez białoruskie KGB, przyznać należy z całą pewnością i stanowczością, że była to perfidna, wyrachowana prowokacja!

Oto reżimowe KGB chciało skompromitować w oczach świata pana Misiaka, dyplomatę z demokratycznego, niepodległego kraju.

Co ważne kraju, który w całej Europie uchodzi za wzór do naśladowania - bo sukcesy na każdej linii odnosi takie, że świat się nadziwić nie może.

Więc poszedł pan Misiak dyplomata do restauracji, w samotności wypić sobie soczek i herbatkę, aby odpocząć od codziennych trudów wyzwalania Białorusi spod ucisku Łukaszenki.

Skąd Misiak pan mógł wiedzieć, że kiedy schylił się aby zasznurować obuwie, jakiś reżimowy agent ukradkiem dosypie mu coś do napoju / kieliszka.

Co innego, gdyby była to jakaś podrzędna polska dyskoteka, ale nie restauracja. Ludzie!

Analiza filmu made in KGB jasno wskazuje, że kto jak kto, ale Polak nie jest w stanie sponiewierać się tak soczkiem. Chyba, że w soczku jest jakiś tajemniczy środek poniewierający.

A tak właśnie było.

Śledząc losy Misiaka wkręconego w ową szpiegowską intrygę, zaglądnąłem na jakże opinio twórczy portal z Polską w nazwie. Gdzie bowiem, jak nie tam można się prawdy dowiedzieć.

Bingo!

Już wiadomo.

Nie wiem tylko, czy pan Misiak nie doszedł jeszcze do siebie, czy też MSZ coś przeinaczył, ale coś mi nie pasi w wyjaśnieniach.

Tytuł brzmi bowiem dość klarownie.

>> Polski dyplomata po pijaku wdał się w bójkę? "Dosypali mi coś do kieliszka" <<

Jak podaje rzecznik MSZ, biedactwo zostało odwołane do Polski w celu złożenia wyjaśnień. Z pewnością nie będzie to trudne, bo już wiadomo, że to akcja KGB.

Jak donosi wp.pl Misiak pan był w restauracji na kolacji z dyplomatami z innych krajów...

Zaraz potem, znaleźć można wzmiankę, że o prowokacji służb świadczy fakt, iż na filmie widać twarz bohaterskiego dyplomaty, a fizjonomii czterech pomagających mu mężczyzn nie - są zamazane.

Ja to kumam tak - Misiak odbywał kolację w świecie dyplomacji, a kiedy zaczął się zataczać pomagali mu szpiedzy z KGB.

Tak, to nawet Libicki by nie wymyślił.

Co ciekawe, Misiak pan odpowiada za ochronę placówki dyplomatycznej.

Na mój gust, to niezły z niego komandos.

Ciekawe, co działoby się, gdyby na miejscu Misiaka pana był dyplomata powołany przez PiS.

Ło, to co innego. PiSowski dyplomata z pewnością schlałby się do nieprzytomności pijąc z agentami KGB, co rzecz jasna naraziłoby bezpieczeństwo kraju! Na bank!

No i wiadomo, że Wyborcza potwierdziłaby natychmiast, że nie dość, że się schlał, to dałby sobie ukraść i dokumenty i telefon.

Swoją drogą, to obrzydliwe jest to białoruskie KGB.

Ruskie to co innego.

Ruskie w smoleńsku znalazły kilkanaście telefonów i tony dokumentów, z tym że ruskie chłopaki są morowe i natychmiast wszystko zabezpieczyli, aby nic nie dostało się w niepowołane ręce.

Poza tym, TU 154 nie było nic tajnego, bo gdyby, to na pewno od razu zostałoby to zwrócone stronie polskiej.

No ale KGB z Białorusi to bandyci i wrogowie demokracji.

Cóż, teraz trzeba oddać pole ekspertom z TVN24, którzy u Moniki od butów wyjaśnią, w jak perfidną grę szpiegowską wciągnięty został Misiak pan, który pomimo dosypki, swoim komandoskim umysłem uratował honor i dobre imię polskiej dyplomacji.

PS.

Osobiście przypuszczam, że to nie agenci KGB, tylko tajni wysłannicy Kaczyzmu dokonali sponiewierania Misiaka dyplomaty, aby odegrać się na Sikorskim i Tusku za obalenie ich reżimu.

Brak głosów

Komentarze

Witam!Bardzo dobry tekst.To by się działo gdyby to ktoś z PiS zaraził się ,,filipińską".Pewnie o tej porze byłoby kilkadziesiąt wniosków o delegalizację tej partii,zwołanie pilnego posiedzenia parlamentu,a w najgorszym razie Trybunał Stanu dla p.Jarosława i wszystkich parlamentarzystów PiS.

Vote up!
0
Vote down!
0
#210543

Stary dowcip z repertuaru kabaretu "Dudek", odnoszący się do przyjaźni polsko - radzieckiej, brzmiał mniej więcej tak: "... łączy nas morze wypitej wódeczki, przez naszych ojców i dziadów". No cóż, my Słowianie nie wylewamy za kołnierz.

Vote up!
0
Vote down!
0
#210548

Nie wiem jak "my Słowianie" i nie wiem jakie refleksje na ten temat miał autor dudkowego dowcipu, ale ja sobie nie przypominam by ze wschodem łączyło mnie coś podobnego.

Być może naszych namiestniczych okupantów łączy z autentycznymi okupantami "morze wypitej wódki", ale rozkłada się to na okupowanych jedynie statystycznie.

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#210681

A po drodze zmieciem Nowogrodzką.

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#210686