CYBERZAMACH

Obrazek użytkownika rolex
Kraj

Ja wam zawsze piszę to co myślę, więc dzisiaj będzie nie inaczej. „Prosto z mostu” – jakkolwiek by to głupio nie brzmiało. A żeby było jeszcze głupiej, to przywołam tytuł mojego poprzedniego tekstu: „Sprawa się rypła”, i już truchtam do sedna. Otóż tak... jest taki fakt, że z tą Polską to jest niefajnie. To nie jest fakt medialny albo teoretyczny, ale fakt faktyczny. Wyobraźcie sobie, że Rolexem – a znacie Rolexa, w sumie nic aż tak strasznie poważnego, interesuje się w Polsce całkiem już szerokie grono osób i instytucji. Interesuje się zawodowo, co sprawia mi olbrzymią przyjemność, a juz tym bardziej, że sobie siedzę w Penzance, w przyszłym tygodniu odbiję się na horyzoncie Faroe, i za nic nie mogę się tym zainteresowaniem jakość szczególnie silnie przejąc. Kiedyś, kilkanaście lat temu, ktoś wymyślił taką nazwę „Uboland” i ubawiło mnie to, i stosowałem, przyznaję, ale nijak nie mogłem się pozbyć wrażenia, używając, że to jest trochę na wyrost. A jednak. Ilość różnego rodzaju akcji wokół mojej skromnej osoby, nie tylko że wprawiła mnie w szampański humor, ale i przekonała, że „uboland” to nie jest na wyrost, ale to jest przykład na niesłychane wysublimowanie języka, ot co.
I tyle tytułem wstępu, instytucjom i osobom deklaruje – na zakończenie wstępu, że jak też się im czujnie przyglądam, choć dość pobłażliwie, tak jak w sumie dość pobłażliwie przyglądałem się przysłanym do mojego miasta, grzejącym ręce przy przenośnych ogniskach (cholera wie jak się to nazywało, takie stalowe, w którym się pali), ubranych w ludowe mundury rolnikach z pod Przasnysza (nic nie mam do Przasnysza, ale coś musiałem wstawić) w roku 1981.
A teraz już do sedna. Otóż odbyłem jakiś czas temu telefoniczną rozmowę i inżynierem. Rozmowę w sprawie Tupolewów rozlatujących się na małe kawałki w wyniku tarcia o błoto, i ten inżynier wyraził pogląd, że obok błota – siły ewentualnie zgniatające, w Tupolewie wystąpiły siły rozrywające. No inżynier to inżynier, skoro mówi to wie, co mówi. Zapytałem, czy nie zechciałby się swoimi wrażeniami podzielić z szerszą publicznością, ale odmówił tłumacząc się, że natychmiast zainteresuje się nim grono osób i instytucji, a on nie siedzi w Penzance i za parę dni nie odbije się na horyzoncie Faroe, więc nie ma aż tak pobłażliwego stosunku do osób i instytucji jak ja.
No ale dzisiaj czytam na portalu, który wie, co to jest sprawa sądowa z grupą osób i instytucji, i dokładnie rozumie znaczenia nazwy „Uboland”, toczka w toczkę to samo, to znaczy, że według inżynierów zajmujących się mechaceniem duraluminium istnieje silne przekonanie, że na kadłub polskiego samolotu działały nie tylko siły zgniatające, ale i rozrywające.
A cóż to znaczy?
To znaczy, że w Moskwie jest kłopot. Duży kłopot, potęgowany dodatkowo niespotykaną od 20 lat ofensywą polityczną i militarną w okolicach miękkiego podbrzusza Rosji, co ciekawe, przy braku zdecydowanej reakcji Kremla. Dochodzą nas jakieś tam pomruki, ale gdzież im tam do pomruków z przeszłości. Na przykład jak na Morze czarne wpływa sobie w towarzyszeniu ukraińskiej floty Monterrey, to Kreml mruczy, że to jest okręt rakietowy i oni sobie go nie mogą nijak skojarzyć z obroną antyrakietową, nieodparcie natomiast kojarzy im się z atakowaniem. No tak, durniu, właśnie dokładnie tak jest. A dlaczego tak jest? No widocznie grupa jakichś ukraińskich generałów nie chce robić za pułkowników w armii rosyjskiej, bo w ukraińskiej są generałami, szampanskoje i frukty, a nie wodka i ogórcy. Tak najprościej jak można.
No ale jak to się wszystko ma do Polszy, co to nie ptica? No jest coś takiego jak „goodwill”, żeby zmienić obszary lingwistyczne, i polityka międzynarodowa tez to ma. Niby wszystkie kraje są równe, ale rządu Somalii nie prosimy o podjęcie działań koncyliacyjnych w ewentualnym sporze granicznym pomiędzy Węgrami a Rumunią, prawda?
Ten „goodwill” jakoś tam się przekłada na dostęp do technologii, i na wstąpienie do WTO.
I ten rosyjski goodwill w związku z działającymi na kadłub Tupolewa siłami rozrywającymi nie jest za bardzo korzystny. I chyba istnieje pilna potrzeba, żeby to zmienić, jeśli się nie chce w perspektywie 20 lat paść na pysk, pardon moi.
No i wychodzi na to, że cała ta zbrodnicza ale i odważna, przyznajmy, akcja, może niekoniecznie przynieść skutki jakie zamierzaliśmy osiągnąć, jeśli przyjrzymy się na przykład obchodom zwycięstwa 9 maja 2010 i 9 maja 2011.
No to co zrobić?
Trzeba te siły rozrywające przenieść z Rosji, i to byle szybciej.
No ale gdzie można je przenieść? Niemcy? Chiny? Somalia?
No nie, drogi czytelniku. Teraz Polska!
Bo do Polski, z powodów technicznych siły rozrywające przenosi się najłatwiej. A przypomnijmy, że całe śledztwo jest w rękach rosyjskich, i wszystkie dowody sa tam, i zadne grupy osób i instytucji nie będą miały wpływu, co sobie właśnie „tam” ustalą. Co więcej, przeniesienie sił rozrywających do Polski jest dla Rosji korzystne w dwójnasób. Zmywa „odium” i kompromituje Polskę i Polaków w stopniu którego nie doświadczyliśmy od wieków. I pamiętajmy jeszcze, że żadna oficjalna instytucja w Rosji nie wydała ŻADNEGO oświadczenia w tej sprawie i ŻADNA oficjalna instytucja w Rosji nie parafowała raportu MAK. Raport MAK jest wykonanym na prywatne zlecenie raportem technicznym, również prywatnym.
No dobrze, ale co to znaczy dla Polski, która to nie ptica?
Musimy wrócić do Franciszkanów. Otóż, jak twierdził niezastąpiony Koneczny, dusze polskiego chłopa przeorali właśnie Franciszkanie, i ma to swoje konsekwencje, bo chłop polski to nie cowboy z westernów, ale postać spolegliwa. A pod tą spolegliwością kryją się ciemne obszary przykrytego franciszkańską skorupką, pogańskiego chyba jeszcze uporu, chęci odwetu i brutalności.
Takie siły rozrywające mogą to, co pod spodem, nieoczekiwanie wydobyć na powierzchnię.
I wtedy polski chłop (a więc circa 97% populacji) wykona cyberzamach.
:) Dlaczego?
Bo to będzie najmniej dolegliwa sytuacja, w której prezydent Komorowski będzie mógł wprowadzić stan wojenny.
A dlaczego na wesoło? Bo wyobraźcie sobie Komorowskiego w roli Jaruzela albo Tuska w roli Rakowskiego. Czy to nie jest śmieszne? Dlatego piszę, że sprawa się rypła.
Pozdrawiam serdecznie

Brak głosów

Komentarze

Drogi Rolexie,owo urządzenie,co to się przy nim ogrzewali ci rolnicy spod Przasnysza to się nazywało koksownik.

Vote up!
0
Vote down!
0

Janowa

#165005

No włąsnie! Koksownik! Wielkie dzięki!

Pozdrawiam serdecznie

Vote up!
0
Vote down!
0
#165040

do osób i instytucji jak ja"
Popatrz Pan,
ile takich prostytutek ukrywa się pośród porządnych ludzi.
Albo odwrotnie:
ilu porządnych ludzi jest zmuszonych do ukrywania się wśród stada prostytutek.
???
No i już nic nie wiem ...
Porządni ludzie będą udawać prostytutki żeby przeżyć?
He he he ...

Vote up!
0
Vote down!
0
#165023

Dużo, Panie, duzo. Ale to się wynajdzie i ostempluje.

Serdecznie

Vote up!
0
Vote down!
0
#165060