Historyczne minima Unicredit

Obrazek użytkownika Jerzy Bielewicz
Gospodarka

11 maja w Rzymie odbyło się Walne Zgromadzenie akcjonariuszy UniCredit, właściciela na polskim rynku Banku Pekao SA. Jako szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek" wziąłem w nim udział.

Zgromadzenie upłynęło w beztroskim oczekiwaniu głównych akcjonariuszy na bankowy cud. Większościowi akcjonariusze zatwierdzili sprawozdania finansowe banku (strata netto wysokości 6,349 mld euro), lecz nie całej Grupy Kapitałowej UniCredit (prognozowana strata wysokości 9,204 miliarda euro). Nie mogli tego uczynić. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Banku Pekao SA, które zatwierdzi sprawozdania finansowe Grupy Kapitałowej Banku Pekao SA niezbędne do skonsolidowania sprawozdań Grupy UniCredit, ma się odbyć dopiero 1 czerwca br. Oczywiście jest to sytuacja bez precedensu, świadcząca o bałaganie i niepewności w spółkach zarządzanych przez UniCredit. Nieoficjalnie za opóźnienie obwinia się... Komisję Nadzoru Finansowego (KNF) (!), która jakoby zbyt późno wydała zgodę na wypłatę dywidendy wysokości 50 proc. zysku netto Pekao SA za rok 2011. Wypada przypomnieć, że przed kilku laty UniCredit po prostu zignorował stanowisko KNF zalecające niewypłacenie dywidendy.

Przebieg zgromadzenia UniCredit
Akcjonariusze mniejszościowi zarzucali władzom banku brak dbałości o stabilność finansową spółki, odchodzenie od podstawowej działalności bankowej w kierunku tradingu, spekulacji i innych niejasnych operacji zwiększających ryzyko strat. Jako przykład podano Projekt Chopin w Polsce, w ramach którego Pekao SA za darmo na okres 25 lat oddał na rzecz włoskiego dewelopera Pirelli swoje prawa majątkowe do nieruchomości będących zastawem kredytów udzielanych klientom banku. Akcjonariusze wytykali również, że 29 mld euro, które UniCredit otrzymał od Europejskiego Banku Centralnego (EBC) na jeden procent, a więc poniżej poziomu inflacji, czyli na koszt europejskiego podatnika, zostało wykorzystane w niewłaściwy sposób. Pożyczki nie poszły na wspomożenie realnej gospodarki, a posłużyły do zakupu ryzykownych instrumentów finansowych (w tym obligacji rządu Włoch), które mogą narazić bank na jeszcze większe straty.
Jako akcjonariusze z Polski zaprotestowaliśmy przeciwko procedurom rejestracji praw z akcji na Walne Zgromadzenie. Podczas gdy rejestracja akcji notowanych na giełdzie w Mediolanie jest bezpłatna i prosta, to rejestracja akcji UniCredit notowanych na giełdzie w Warszawie okazuje się niezwykle kosztowna, skomplikowana i ograniczona w czasie. W zeszłym roku polski akcjonariusz, Stowarzyszenie "Przejrzysty Rynek" musiało zapłacić ponad 500 euro za prawo głosowania na Walnym Zgromadzeniu. W tym roku Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych (KDPW) chciał aż 200 euro za samą informację o procedurze rejestracji. Nic dziwnego, że polscy akcjonariusze przygotowują właśnie skargę i interpelację do Parlamentu Europejskiego wskazującą na nierówne traktowanie akcjonariuszy UniCredit na obszarze Unii Europejskiej. Rynki finansowe też nie dały UniCredit wytchnienia. Zaledwie 3 dni po Walnym Zgromadzeniu agencja ratingowa Moody´s Investors Sernice obcięła wiarygodność kredytową banku, argumentując: "Włoskie banki są szczególnie narażone na niekorzystne warunki operacyjne, które z dużym prawdopodobieństwem spowodują dalsze pogorszenie jakości aktyw, niższe dochody i kłopoty z finansowaniem działalności. Sytuację odzwierciedla cena akcji UniCredit, która raz po raz przebija historyczne minima, pomimo niedawnego podwyższenia kapitału i subsydiowanej pożyczki z EBC. Kapitalizacja (wartość) UniCredit na giełdzie wynosi zaledwie 14 mld euro, podczas gdy księgowa wartość kapitału sięga ponad 19,6 miliarda euro. Okazuje się, że po odjęciu wartości Pekao SA określonej na giełdzie w Warszawie i wynoszącej ponad 8,1 mld euro Grupa UniCredit wyceniana jest obecnie jedynie na 5,9 mld euro, a więc mniej niż podniesienie kapitału o 7,5 mld euro dokonane zaledwie dwa miesiące temu.

Bankowego cudu nie będzie
W ostatni weekend nad sposobami wyjścia z kryzysu obradowały kraje uprzemysłowione G8. W komunikacie końcowym wymieniono z nazwy Grecję. Przywódcy światowi czarują rzeczywistość, twierdząc, że ich zdaniem Grecja powinna pozostać w strefie euro. Przemilczano natomiast kolejną aferę finansową kolosalnych rozmiarów. Największy bank amerykański JP Morgan ogłosił w ostatnich tygodniach 2 miliardy dolarów strat, które wg obserwatorów mogą urosnąć w najbliższych dniach aż do 5 miliardów. Moim zdaniem, część z tych strat bank powinien odnotować już w zeszłym roku, przy okazji głośnej upadłości MF Financial, firmy, z którą JP Morgan ściśle współpracował. FBI tym razem natychmiast wszczęło śledztwo. Potencjalne straty JP Morgan mogą przejść najgorsze przewidywania, gdyż pochodzą z rynku derywat, na którym JP Morgan ma (wg samego banku) otwarte pozycje sięgające 100 miliardów dolarów. W komunikacie końcowym ze spotkania G8 nie ma słowa o JP Morgan, UniCredit, dziurawym systemie finansowym, instytucjach finansowych zbyt dużych, by upaść, czy o powrocie do zapisów paktu Glass Seagall, który jeszcze kilkanaście lat temu rozdzielał skutecznie bankowość komercyjną od inwestycyjnej. Politycy pozostają wspólnikami nieuczciwych bankierów, chronią ich interesy, przypominają przy tym głupiego Jasia, co to nosi na pole ziarno w dziurawym worku. Tak chyba widzą skuteczną drogę swych karier. Przykładowo, w kuluarach G8 wg nieoficjalnych informacji nowo upieczony prezydent Francji zgodził się, że podatek od transakcji finansowych w Unii to zły pomysł.

Jerzy Bielewicz w Naszym Dzienniku

Więcej na: unicreditshareholders.com

Brak głosów