Mozolna wspinaczka na Bliskim Wschodzie

Obrazek użytkownika piotr.wolejko
Świat

Ludzie, którzy profesjonalnie zajmują się wspinaczką cechują się uporem i wielką cierpliwością. Doświadczenie nauczyło ich szacunku do gór oraz natury. Nie lekceważą oni pogody, a najmniejsza chmurka na niebie wzmaga ich koncentrację. Maksyma wspinaczy głosi, że chmury są zawsze groźniejsze, niż wyglądają.

Jeśli wyglądają groźnie, takie właśnie będą; jeśli nie sprawiają wrażenia niebezpiecznych, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Wspinacze cenią planowanie i strategię, wiedzą gdzie i kiedy rozbić obóz, a sztuka przetrwania płynie w ich krwi.

Powyższy górski wstęp jak ulał pasuje do procesu, który powoli toczy się na Bliskim Wschodzie. Niemalże miesiąc temu pisałem o wznowieniu rozmów Syrii z Izraelem, które docelowo mają doprowadzić do zawarcia pokoju pomiędzy tymi państwami . Mimo podania kilku interesujących faktów, wspierających moją tezę (wizyta ważnych członków rządu w Iraku, pogłoski o żądaniach stonowania retoryki przez przebywającego w Damaszku szefa Hamasu, mianowanie nowego ambasadora syryjskiego w Jordanii i postawienie na Amman jako na pośrednika w negocjacjach z Izraelem, dwukrotne wizyty amerykańskich wysłanników w przeciągu zaledwie kilku tygodni), większość komentatorów pozostawała sceptyczna.

Zdaje się jednak, że coś jest na rzeczy i nowe otwarcie syryjsko-izraelskie właśnie się rozpoczyna. Po wizycie w Waszyngtonie i spotkaniu z prezydentem Obamą izraelski premier Beniamin Netanyahu stwierdził , że pokój z Syrią jest możliwy i należy usiąść do stołu negocjacyjnego " bez żadnych warunków wstępnych ". Ostatnie sformułowanie wyraźnie skierowane było do syryjskiego przywódcy Baszara Assada, który - zgodnie z tradycją sięgającą 1967 roku - domaga się zwrotu Wzgórz Golan jako warunku wstępnego do rozpoczęcia rozmów. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że Damaszek złagodził retorykę i nie stawia już żadnych warunków wstępnych. Mówiąc krótko, przynajmniej oficjalne stanowisko Izraela i Syrii w kwestii rozmów jest zbieżne - są one możliwe bez warunków wstępnych .

Jak to w górach bywa, każdy obłoczek na niebie może zwiastować kłopoty. Netanyahu dodał, że " porozumienie pokojowe musi uwzględniać potrzeby izraelskiego bezpieczeństwa ". Można to odbierać jako zawoalowaną groźbę odmowy jakichkolwiek poważnych rozmów na temat zwrotu Wzgórz Golan, uważanych za strategicznie kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa Izraela. Warto przypomnieć, co zaledwie rok temu - wówczas jako lider największej partii opozycyjnej - Netanyahu mówił o porozumieniu z Syrią : " Nie możemy oddać Wzgórz Golan ze względu na ich strategiczną wagę. Nie możemy zawrzeć porozumienia pokojowego z dyktaturą, ponieważ tego pokoju nie będziemy w stanie obronić ".

Co więcej, Izraelczycy wskazują, że nie można prowadzić rozmów pokojowych z Assadem, dopóki jego kraj wspiera Hezbollah, Hamas i Islamski Dżihad. Jak twierdzi izraelski wiceminister spraw zagranicznych " Assad jest zainteresowany wyłącznie zakończeniem izolacji Syrii na arenie międzynarodowej ". W cytowanym powyżej artykule w gazecie Haaretz znajduje się także inna interesująca wypowiedź Bibiego Netanyahu, w której stwierdza on, że oddanie Wzgórz Golan oznacza umieszczenie Izraela na linii frontu z Iranem (bliskim sojusznikiem Syrii).

Mimo ostrej retoryki prawicowego rządu, reprezentowanego przez premiera Netanyahu i ministra spraw zagranicznych Awigdora Liebermana, nie zamierzją oni odrzucić możliwości zawarcia pokoju z Syrią . Stany Zjednoczone także. Wkrótce Damaszek odwiedzi delegacja wojskowa z Ameryki, co można odczytać jako kolejny znak świadczący o wielkim zaangażowaniu Waszyngtonu w rozerwanie więzi łączących Syrię z Iranem. Naturalną konsekwencją rozbicia wspomnianego sojuszu byłby właśnie pokój Syrii z Izraelem i przejście Damaszku na bardziej pragmatyczne pozycje. Ostatnio mamy do czynienia także z pewnym zbliżeniem Syrii z Turcją, drugim najistotniejszym proamerykańskim państwem regionu.

Izrael może czuć się zobligowany do bardziej poważnego potraktowania nadarzającej się okazji do rozmów z Syrią, gdyż - jak się powszechnie uważa w Jerozolimie - Stany Zjednoczone dystansują się od swojego strategicznego partnera. Zapewnienia Baracka Obamy podczas jego przemówienia w Kairze mogą być tylko pięknymi słowami, za którymi kryje się smutna dla Izraela rzeczywistość - następuje powolna agonia jedynej w swego rodzaju więzi amerykańsko-izraelskiej. Portal DEBKA donosi , że 4 czerwca br. Obama zawarł specjalne porozumienie z Arabią Saudyjską i Rijadem, wymierzone w radykalny islam (Al-Kaida, talibowie) oraz Iran (powstrzymanie tego kraju od uzyskania broni atomowej).

Tym samym uprzywilejowana dotychczas pozycja Izraela odeszłaby do przeszłości, a Stany Zjednoczone zyskałyby większą swobodę manewru w regionie zdominowanym przez kraje arabskie. O korzyściach z takiego rozwoju sytuacji, tj. odseparowaniu interesów amerykańskich od izraelskich na Bliskim Wschodzie wzywali w swojej książce amerykańscy politolodzy John J. Mearsheimer i Stephen M. Walt (ich przemyślenia podsumowałem w kilku wpisach, które można znaleźć tutaj ).

Nie da się jednak ukryć, że wspinaczka dopiero się rozpoczęła i do ewentualnego radosnego zakończenia jest bardzo daleko. Dopóki wszystkie strony zmierzają w jednym kierunku, można oczekiwać postępów. Ciekawe, ile razy warunki okażą się na tyle trudne, że trzeba będzie rozbić obóz i przeczekać niesprzyjającą pogodę. Porozumienie Syrii z Izraelem, o ile nastąpi, będzie dotyczyło wielu elementów, spośród których Wzgórza Golan mogą nie być najbardziej istotnym. Sukces oznaczać będzie poważne przemeblowanie regionu i zmianę układu sił na niekorzyść Iranu .

Czy uda się jednak odseparować rozmowy z Syrią od problemu palestyńskiego, który wydaje się niemożliwy do rozwiązania? Należy postawić także pytanie: co zrobi Iran, aby uniemożliwić ewentualne porozumienie? Czy możliwe zwycięstwo Hezbollahu w zbliżających się wyborach w Libanie nie będzie początkiem końca rozmów izraelsko-syryjskich?

Piotr Wołejko

 

Wcześniejsze wpisy poświęcone regionowi Bliskiego Wschodu:

 

Brak głosów