Meksyk przegrywa z kartelami narkotykowymi

Obrazek użytkownika piotr.wolejko
Świat

Kiedy prezydent Meksyku Felipe Calderon wysyłał żołnierzy do walki z kartelami narkotykowymi nie spodziewał się chyba, że rozpoczęta wojna będzie tak brutalna, a po dwóch latach pozostanie nierozstrzygnięta. Skupienie uwagi na zwalczaniu narkobiznesu sprawiło, że Meksyk trzęsie w posadach.

Na początku maja br. pisałem o zamordowaniu szefa meksykańskiej policji Edgara Eusebio Millana Gomeza, który został zabity we własnym domu. Pisałem wówczas:

Gangsterzy pokazali, że są gotowi na wszystko i nie odpuszczą. W normalnym kraju przestępcy nie porywają się na życie szefa policji. Jednak w Meksyku, jak widać, podejmują taką decyzję bez trudu i realizują ją w bezwzględny, wręcz pokazowy sposób (...) końca przemocy nie widać. Zamordowanie Edgara Millana Gomeza jest pokazem siły, a nie ostatnią próbą przerażonych skutecznością policji gangsterów.

Przestępcy są bezwzględni i wyjątkowo brutalni. Reuters donosi o makabrycznej zbrodni dokonanej przez któryś z gangów - znaleziono ciała ośmiu żołnierzy i byłego policjanta, pozbawione głów. Te zostały podrzucone w czarnym worku przed centrum handlowe w Chilpancingo, położone o godzinę drogi od Acapulco. Do worka gangsterzy dołączyli kartkę, w której napisali, że za każdego zabitego towarzysza zabiją dziesięciu [przeciwników]. Ciała zamordowanych, nie dość że pozbawione głów, noszą ślady tortur.

W bieżącym roku w wyniku walk z narkoprzestępcami zginęło w Meksyku ponad 5300 osób, dwukrotnie więcej niż w roku 2007. Oznacza to, że w ciągu dwóch lat śmierć poniosło 7000 osób. Strait Times donosił 16 grudnia br., że w ciągu kilku wcześniejszych dni zginęły 44 osoby. Większość zgonów nastąpiła w graniczącym z Texasem Ciudad Juarez w stanie Chihuahua, gdzie w bieżącym roku zginęło ponad 1500 osób. 

Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy rzuconych do walki z kartelami nie radzi sobie z postawionym przed nimi zadaniem. Wojsko nie jest przygotowane do prowadzenia walki z bandytami, żołnierzom brak odpowiedniego szkolenia. Kto zresztą widział, żeby armia załatwiała sprawy, którymi powinna zająć się policja? Na niej nie można jednak polegać, gdyż jest słabo opłacana, kiepsko uzbrojona i strasznie skorumpowana. Kto zaś nie chce się podporządkować narkotykowym baronom jest zastraszany albo eliminowany. Jak pokazują przytoczone we wcześniejszym akapicie dane, życie w Meksyku jest dość tanie i łatwo je stracić. 

Kartele szmuglujące narkotyki do Stanów stworzyły państwo w państwie, zapewniając sobie swoistą autonomię. Jeśli nie mogą kogoś kupić, po prostu go zabijają, a biznes kręci się dalej. Trudno się temu dziwić, jeśli zyski gangów wahają się między piętnastoma a ponad dwudziestoma miliardami dolarów rocznie. Tymczasem Stany Zjednoczone, które są głównym odbiorcą narkotyków szmuglowanych przez meksykańskie kartele, przeznaczyły na pomoc dla Meksyku zaledwie 1,4 miliarda dolarów (z czego do tej pory Meksyk otrzymał niecałe 200 milionów w postaci sprzętu). 

Przemoc przelewa się przez granice, rośnie liczba morderstw w Gwatemali, Salwadorze i Hondurasie. Alarmujące są dane z Hondurasu, w którym nasilają się morderstwa typowe dla przestępczości narkotykowej. Państwa Ameryki Środkowej nie umieją poradzić sobie z drastycznym rozwojem przestępczości zorganizowanej, jednak Meksyk - chociażby z racji swoich rozmiarów - bije te państwa na głowę. Niestety, w mało chlubnej konkurencji. 

Piotr Wołejko

 

Więcej o Meksyku:

Więcej tekstów oraz autorów na nowym portalu Polityka Globalna :
 

Brak głosów