Naftowa ruletka

Obrazek użytkownika piotr.wolejko
Gospodarka

15 maja 1911 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał wyrok w sprawie Standard Oil Company of New Jersey vs. United States, w którym jednogłośnie stwierdził, że monopol naftowy Johna Rockefellera jest niezgodny z obowiązującym ustawodawstwem. Efektem decyzji sędziów był podział Standard Oil na 34 niezależne od siebie firmy.

Tak zakończył się piękny sen amerykańskiego przedsiębiorcy, który w wyniku podziału monopolu wzbogacił się dwukrotnie, gdyż jego akcje stały się więcej warte, gdy zostały "rozbite" na kilkadziesiąt spółek. Bez dwóch zdań Rockefeller nie był dobrodusznym filantropem , jak się go dzisiaj przedstawia. Od 1870 roku sprytny biznesmen bez mrugnięcia okiem eliminował kolejnych konkurentów, zmuszając ich najczęściej do odsprzedania mu swoich firm. Niektórzy dawni rywale okazali się później cennymi nabytkami, wspierając Rockefellera w tworzeniu jego imperium. John chwytał się wszystkich środków, wykorzystywał wszystkie możliwości, a najbardziej w wykończeniu konkurencji pomogły mu układy z przedsiębiorstwami kolejowymi.

W zaledwie dwie dekady Standard Oil stał się międzynarodową potęgą i dominującym graczem na amerykańskim rynku naftowym. Sprytne obejście przepisów uniemożliwiających działanie firm w więcej niż jednym stanie, poprzez formułę trustu, pozwoliło Rockefellerowi zbudować pierwsze naftowe imperium na świecie. Jednak źródło sukcesu stało się wkrótce przyczyną problemów, które zaowocowały rozbiciem monopolu na kilkadziesiąt niezależnych firm.

Niektóre z nich były silniejsze od pozostałych, stając się ponownie dominującymi graczami na rynku - Standard Oil of New York (późniejszy Exxon), Standard Oil of New Jersey (Mobil) praz Standard oil of California (Chevron). Wraz z dwiema innymi amerykańskimi firmami, Texaco oraz Gulf Oil, a także brytyjsko-holenderskim Royal Dutch Shell oraz brytyjskim BP, tworzyły grupę tzw. Siedmiu Sióstr (Seven Sisters). Siódemka przez kilka dekad niepodzielnie rządziła światowym rynkiem ropy naftowej, tworząc de facto kartel decydujący o ilości wydobywanej i przetwarzanej ropy, jej cenie oraz zaopatrzeniu poszczególnych państw.

Wraz z wchodzeniem sióstr na kolejne rynki i rozpoczynaniem wydobycia w coraz to nowszych lokalizacjach, rosły ich dochody i potęga. Konkurencję między potęgami można określić mianem mieszanki dziwnej wojny ( sitzkriegu ) z najbardziej zażartymi walkami na froncie wschodnim. Po kilkunastu latach firmy podzieliły się jednak rynkami i starały się nie wchodzić sobie w paradę. Mniejsi gracze, tzw. independents (niezależni), nie liczyli się w globalnej rozgrywce. Powoli powstające narodowe koncerny naftowe były przez siostry ignorowane, choć czasem zachodziły im za skórę. W szczególności Siedmiu Siostrom dał się we znaki Włoch Enrico Mattei, twórca koncernu ENI, który w latach 50. próbował przełamać ich monopol.

Słowo monopol powraca jak bumerang, gdyż mimo podziału Standard OIl, powstałe z niego firmy nie odcięły się od swoich korzeni i najczęściej zgodnie ze sobą współpracowały. Dotyczy to zwłaszcza największych, Exxonu, Mobilu oraz Socalu (Chevronu). Dało się to bardzo dobrze zauważyć w latach 40. i 50., kiedy amerykańskie firmy w wielkiej zgodzie zadomawiały się na Bliskim Wschodzie.Wówczas koncerny paliwowe były u szczytu swej potęgi, a ogromne odkrycia w Arabii Saudyjskiej wydawały się gwarantować Siostrom świetlaną przyszłość.

Co więcej, ich unikalną pozycję z lubością wykorzystywały rządy, głównie amerykański, zlecając de facto prowadzenie polityki Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie koncernom właśnie. Pomagało to, zwłaszcza wobec zwiększającego się zaangażowania USA po stronie Izraela, odwrócić uwagę Arabów od tego faktu. Wydawało się, że dzieci przerosły rodzica i Siostry stały się potężniejsze od Standard Oil za najlepszych czasów.

Iluzja własnej wszechmocy i krótkowzroczność sprawiły, że naftowe giganty raczej z lekceważeniem podeszły do wydarzeń rozgrywających się we wrześniu 1960 roku w Bagdadzie . W stolicy Iraku pięć państw postanowiło stworzyć organizację zrzeszającą producentów ropy naftowej. Irak, Iran, Kuwejt, Arabia Saudyjska oraz Wenezuela powołało do życia OPEC. Dla przyszłości układu sił na rynku naftowym kluczowe jest także przystąpienie do OPEC Libii w 1962 roku.

Siostry nie potraktowały do końca poważnie nowej organizacji . Kraje posiadające złoża były wówczas w pozycji zdecydowanej służebnej w stosunku do firm naftowych. To koncerny dyktowały warunki wydobycia, m.in. cenę baryłki, a także decydowały do jakiego kraju trafi ropa z kraju X. Każde ustępstwo Sióstr wobec państw okupione było długą i wyczerpującą walką. Firmy nie bały się państw, a upokorzenie Iranu i efektywne zablokowanie możliwości sprzedaży ropy z tego kraju po przewrocie Mossadeqa
miały stanowić nauczkę dla niepokornych rządów - siedźcie cicho i bądźcie grzeczni, poradzimy sobie bez waszej ropy; tak mniej więcej brzmiała irańska lekcja.

Wtedy jednak podaż ropy znacząco przerastała popyt, można więc było pozwolić sobie na rezygnację z jednego jej źródła. W razie potrzeby firmy mogły liczyć na zwiększenie wydobycia z, bezkresnych jak się wydawało, pól naftowych w Arabii Saudyjskiej. Kilkanaście lat później sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Nadprodukcja ropy odchodziła w przeszłość, a państwa coraz śmielej walczyły o należne im prawa i profity. Kraje arabskie zdały sobie także sprawę z politycznych możliwości, jakie daje im kontrola nad złożami kluczowego surowca.

Pierwsza próba zastosowania broni paliwowej, embargo z 1967 roku , zakończyło się jeszcze pośmiewiskiem. Brak jednolitego stanowiska państw OPEC i nie stosowanie się do wzajemnie uzgodnionych warunków spowodowały, że zamiast prawego sierpowego, Stany Zjednoczone (wspierające Izrael w kolejnej wojnie z krajami arabskimi) dosięgnął co najwyżej delikatny policzek wymierzony przez cherlawą dzierlatkę. Koncerny pokazały po raz kolejny swoją siłę, manewrując setkami swoich tankowców w taki sposób, żeby nikt embarga nie odczuł. Co bystrzejsi menedżerowie dostrzegli jednak poważne zagrożenie, które nie tyle czaiło się na horyzoncie, ale stało już u bram Siedmiu Sióstr i uzależnionego od importu ropy Zachodu.

Sześć lat później, w październiku 1973 roku, po załamaniu się negocjacji koncernów z członkami OPEC (oraz w wyniku konsekwentnego wspierania Izraela przez USA podczas wojny Jom Kippur), decyzją OPEC ogłoszono kolejne embargo na eksport ropy do Stanów Zjednoczonych i innych państw wspierających Izrael. Broń polityczna, jaką była ropa naftowa, tym razem okazała się dość skuteczna. O ile Waszyngton nie zmienił swojej polityki, konsekwencje gospodarcze ograniczenia dostaw ropy, i kilkukrotnego wzrostu jej ceny, były bardzo poważne.

Siostry nic nie mogły poradzić , gdyż większość wydobywanej przez nie ropy pochodziła z państw OPEC. Nie pozostało im nic innego, jak wykonywać polecenia Rijadu czy Trypolisu, stając tym samym przed ogromnym dylematem - działania na szkodę państwa, z którego firmy się wywodziły. Groźby wyrzucenia koncernów z państw OPEC sprawiła jednak, że firmy zacisnęły zęby, wzięły uszy po sobie i robiły wszystko, aby poszczególne państwa zostały dotknięte embargiem w jak najmniejszym stopniu.

Rok 1973 jest dla przemysłu naftowego przełomowy. Kartel państw-producentów okazał się ostatecznie silniejszy od kartelu koncernów naftowych, które przez ponad pięć dekad dominowały na światowym rynku. Od tego momentu każde spotkanie ministrów państw OPEC w Wiedniu gromadziło masę dziennikarzy, a świat wstrzymywał oddech w oczekiwaniu na decyzję kartelu. Stopniowo Siostry przekształciły się w usługodawców producentów, będąc zmuszonymi odstąpić udziały w polach naftowych powstającym państwowym monopolom.

W 1973 roku rząd Arabii Saudyjskiej przejął 25 procent udziałów w konsorcjum Aramco, wydobywającym ropę w Królestwie. Już siedem lat później, w 1980 roku, Aramco w 100 procentach znajdowało się w posiadaniu Saudyjczyków. Niegdyś nie do pomyślenia było dzielenie zysków pomiędzy koncernami a państwami na poziomie 50-50. Realia zmieniły się błyskawicznie, a w "przebudzeniu" producentów duży udział miała edukacja, którą przedstawiciele rządów państw producentów nabyli w Ameryce czy Wielkiej Brytanii.

Zmiana układu sił, która nastąpiła w latach 70. ubiegłego stulecia, jest absolutnie bezprecedensowa. Monopol firm prywatnych kontrolujących rynek ropy naftowej został zastąpiony monopolem państw posiadających złoża czarnego złota . Ropa stała się efektywną bronią polityczną. I choć wielkie koncerny naftowe nadal odgrywają ogromną rolę, a także zarabiają grube miliardy, stały się pionkami wobec nowych, państwowych graczy. Siostry znalazły się na aucie, a ich miejsce zajęły państwowe firmy, takie jak Aramco (Saudi Aramco), CNPC (Chiny), NIOC (Iran), PDVSA (Wenezuela) czy Petrobras (Brazylia).

Niektórzy na Zachodzie potraktowali zmianę realiów niczym kradzież rodowej zastawy. Nikt nie był przygotowany na taki obrót zdarzeń. Europie, Ameryce i Japonii przyszło przyjąć nowe warunki i płacić więcej. Lata 80. i 90. przyniosły nowe odkrycia i w miarę niskie ceny, ale wraz ze wzrostem gospodarczym takich państw jak Indie czy Chiny pojęcie "tania ropa" definitywnie odeszło do przeszłości. Smutne, że przez trzy i pół dekady od embarga z 1973 roku zrobiono tak niewiele, aby od ropy się uniezależnić. Niczym hazardziści uzależnieni od ruletki, pozwoliliśmy się ograć, ale nie możemy przestać grać.

Piotr Wołejko

Wcześniejsze wpisy poświęcone sprawom globalnym:

 

Więcej tekstów oraz autorów na portalu Polityka Globalna :

 

Brak głosów