"Dobry ubek" Tusk i "warchoły"

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 Stara ubecka taktyka prowadzenia śledztw, którą odziedziczyli i wdrożyli rodzimi komunistyczni bezpieczniacy wyszkoleni przez doświadczonych, starszych kolegów po fachu z NKWD, służyła Donaldowi Tuskowi od samego początku po objęciu władzy i stosowana jest do dziś w ścisłej kooperacji z zaprzyjaźnionymi mediami.

W skrócie polega ten chytry plan na tym, że kiedy jedni całymi dniami nękają „wrogów ludu” brutalnymi przesłuchaniami, sadzaniem delikwenta na nodze odwróconego taboretu, wyrywaniem paznokci i nieustannym rozjaśnianiu oblicza 100 watową żarówką, gdzieś w zaciszu szykuje się by wkroczyć w odpowiednim momencie do akcji tak zwany „dobry ubek”.

Dzięki temu podsądny może na jego ramieniu złożyć obolałą twarz z wybitymi zębami oraz skorzystać z poczęstunku w postaci ciepłej herbatki i papierosa. Przy okazji dowiaduje się, jakie to „dobry ubek” cierpi moralno-etyczne katusze z tego powodu, że przyszło mu współpracować z prymitywnymi nadgorliwcami, którzy oczywiście bez jego zgody i wiedzy doprowadzili delikwenta do opłakanego stanu zdrowia i ducha.

Ten plan „dobry ubek” Tusk stosował z powodzeniem jeszcze za życia śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a jako oprawców oddelegował politycznych sadystów typu Palikot i Niesiołowski, zaś on sam, najczęściej z dyżurnym katolikiem w PO, czyli posłem Gowinem o sarnich oczętach, po każdym seansie nienawiści załamywali ręce nad niesubordynowanymi partyjnymi kumplami obiecując ich surowe ukaranie kończące się na kilku pompkach i przysiadach, a najczęściej na słownej reprymendzie, do której miało rzekomo dochodzić gdzieś w czterech ścianach i bez świadków.

Niczym innym jak kolejną odsłoną tego samego spektaklu była nagła zapowiedź postawienia Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro przed Trybunałem Stanu, po czym Tusk jak na dobrego ubeka przystało wystosował eleganckie zaproszenie do prezesa PiS na rozmowy w swojej kancelarii.

Dzięki temu sprytnemu zabiegowi wiodące media i portale internetowe wykorzystując manifestacje zorganizowaną przez opozycję w dniu 14 marca mogły puścić w obieg następującą zbitkę dwóch informacji przeznaczonych dla pospólstwa:

„Tusk zaprasza prezesa PiS na rozmowę” oraz „Kaczyński chce podpalić Polskę”

I tak oto po latach znowu mamy trzymającego na rękach maleńką sarenkę, współczesnego Bieruta o gołębim sercu, czyli Tuska, ogłaszającego amnestię dla „karła reakcji” oraz wrednego bandyty „kaczora”, który nie potrafi docenić tego wspaniałomyślnego gestu i wraca do lasu by kontynuować „anty-polską” działalność.

Symptomów świadczących o tym, że za rządów PO cofamy się do czasów PRL-u jest dużo więcej.

Szczególnie tym, którzy pamiętają owe czasy na pewno nie umknął znamienny fakt triumfalnego powrotu do propagandowego języka słowa „Warchoły” na wieść o tym, że związek zawodowy Solidarność planuje protesty podczas Euro 2012.

Ten powrót do przeszłości zainicjował na telewizyjnej antenie sam profesor Leszek Balcerowicz, niekwestionowany guru salonu, który dla establishmentu III RP jest niemal tym, kim był Lenin dla komunistów.

Oczywiście, kiedy ten były i zasłużony pracownik Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR oraz „twórca cudu gospodarczego”, powraca do dawnego słownictwa swoich partyjnych idoli, to sytuacja musi być dla salonowców nieciekawa.

Tak samo kruche podstawy ma mit „niekwestionowanego autorytetu od ekonomii”, jakim obdarowano na salonach tego partyjnego aparatczyka i karierowicza. On sam doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tylko jedno zdanie z książki "Underwriting democracy" napisanej przez jego pryncypała i dobroczyńcę, spekulanta giełdowego Georga Sorosa, założyciela Fundacji Batorego i człowieka roku 2000 Gazety Wyborczej, obróciłoby ten mit w pył.

Ot, co nieopacznie wyrwało się Sorosowi:

"Poprosiłem Czesława Kiszczaka, aby ten zwrócił się do Bronisława Geremka z prośbą o wytypowanie człowieka, odpowiedniego do realizacji "tego zadania”.

„Tego zadania”, czyli planu Sorosa ochrzczonego nad Wisłą „Planem Balcerowicza”.

Bardzo ciekawi mnie do dziś dlaczegóż to Soros szukając figuranta do realizacji w Polsce geszeftu swojego autorstwa zwrócił się do Kiszczaka i Geremka, pomijając charyzmatycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego? Czyżby Mazowiecki był tylko takim samym figurantem jak Balcerowicz i stąd te dzisiejsze splendory spadające na nich z rąk beneficjentów okrągłego stołu, czyli złodziei polskiego narodowego majątku?

Warto też pamiętać, że pakiet 10 ustaw składających się na plan Sorosa i wprowadzony przez wyznaczonego do tego zadania Balcerowicza, podpisał nie kto inny jak Prezydent RP, Wojciech Jaruzelski, 31 grudnia 1989 roku.

Jak widzimy wiele jest powodów, dla których po 22 latach od magdalenkowego geszeftu powracają nie tylko dobrzy i źli ubecy, ale legendarne warchoły, które zapewne doprowadzą do powrotu na ulice współczesnej wersji ZOMO, które postara się przywrócić dawny ład i porządek.

Pojawiły się ostatnio plotki, że Tusk jest szykowany przez „europejskie elity” na następcę szefa Komisji Europejskiej, Jose Manuela Baroso.

Ta wieść wyjaśnia mi w końcu zagadkę, dlaczego to Tusk wita lub żegna się z Henryką Bochniarz czy Danutą Huebner przez podanie dłoni, a składa się w scyzoryk i całuje po rękach Angelę Merkel.

Nie zdziwię się, jeżeli kiedyś jakaś odważna telewizja pokaże jak Putin podczas urlopu wsiada na konia po grzbiecie Bronisława Komorowskiego.

Zanosi się na to, że po Jerzym Buzku drugi Polak obejmie wysokie stanowisko w brukselskiej biurokracji i obaj mają wielkie zasługi. Co ich łączy najbardziej?

Obydwaj od dawna należą do jednej partii, która wbrew pozorom nie nazywa się Platforma Obywatelska, ale „Eureko”.

Rząd Buzka sprzedał temu konsorcjum za 3 miliardy złotych, łamiąc prawo, akcje PZU, podczas gdy ekipa Tuska po 10 latach za ich odkupienie i wypłacenie odszkodowanie dla „Eureko” zapłacił 12 miliardów.

To się nazywa „biznes” robiony na głupich Polaczkach.

Taka bezprecedensowa proeuropejskość i oddanie międzynarodówce finansowej prowadzi geszefciarzy zamiast za kratki na brukselskie trony. Oczywiście w nagrodę za strzyżenie i golenie własnego narodu. 

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta

Brak głosów