A nasza chata z kraja

Obrazek użytkownika kokos26
Kraj

 Z odległych czasów junty Kaczyńskiego Jarosława, kiedy to giełda papierów wartościowych rosła jak na drożdżach bijąc rekordy wzrostu, utkwiła mi w pamięci zatroskana twarz rozchwytywanego eksperta od rynków i ekonomii Ryszarda Petru.

Rzeczony ekspert, który dzisiaj z uśmiechem mędrca na obliczu uspakaja, że tak na prawdę to nie ma powodu do obaw i wszystko jest jak najbardziej ok i w porządelu, wtedy miał zasępioną twarz i zmarszczone niepokojem czoło.

Dziś on i politycy PO od Gowina po Tuska apelują o odpowiedzialność polityków w słowach i nie sianie paniki.

Wtedy jednak zachowywali się nieco inaczej. Wyglądało to jakby chcieli na siłę wywołać na giełdzie niepokój i spowodować właśnie panikę.

Odpowiedzialny dziś polityk Tusk wieszczył przed kamerami benzynę po pięć, a dolara po sześć złotych. Po każdej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na konferencji prasowej, dziennikarze TVN Biznes łączyli się z giełdą, a ekspert Ryszard Petru widział jak Kaszpirowski to, czego nie mógł dostrzec zwykły zjadacz chleba.

Notowania strzelały w górę, a on nas informował o obserwowanej przez jego czujne zmysły nerwowości i niepewności inwestorów.

Dzisiaj jesteśmy w zupełnie innym miejscu i zaczynają się sprawdzać zapowiedzi o drugiej Irlandii. Co prawda jeszcze nią całkowicie nie jesteśmy, ale z sejmowego przemówienia ministra finansów Jana Vincenta-Rostowskiego wynika, że póki co staliśmy się już bezpieczną wyspą na oceanie rozlewającego się kryzysu – przepraszam- kryzysiku, aby nie siać paniki. Gospodarka ma silne fundamenty, a banki na naszej wyspie są tak bezpieczne, że lichwiarska międzynarodówka od lat omijała je szerokim łukiem.

Kiedy nazajutrz polskie zakłady Opla wstrzymały produkcję przestaliśmy być w jednej chwili tą bezpieczną wyspą i zdegradowano nas do roli potężnego królestwa Donalda Tuska, otoczonego bezpiecznie potężna fosą, przez która jeżeli cokolwiek do nas dotrze to zaledwie jakieś marne odpryski niegroźnego kryzysiku.

Giełda szybuje na łeb na szyje w dół. W USA i Wielkiej Brytanii zaczyna się poważnie informować społeczeństwa o zagrożeniach, a na naszym Titanicu gra orkiestra pod dyrekcja Donalda Tuska.

Źle i nerwowo to było za Kaczorów, teraz jest wszystko dobrze i pod kontrolą. Może walić się świat, a naszej ufortyfikowanej wyspy nic się nie ima.

Jest jednak pewne wielkie zagrożenie. Na naszej już wyspie, ale jeszcze nie do końca Irlandii spekulanci zostawili konia trojańskiego, w którego wnętrzu siedzą wrogowie w postaci Jarosława, Lecha Kaczyńskich i Jacka Kurskiego. Jeżeli jakimś cudem stanie się coś złego, to z całą pewnością winę za to poniesie Prezydent RP, który złośliwie zasieje panikę zwołaniem rady gabinetowej, albo jego brat i Jacek Kurski jakimiś niemądrymi wypowiedziami w stylu „paliwo po 6, a dolar po 5 złotych”.

Mimo wszystko jednak w przyszłość możemy patrzeć z nadzieją i spokojem. W ciszy i bez niepotrzebnego zgiełku ciągle działa w Krakowie szkoła liderów Marcinkiewicza, Gowina i Rokity, gdzie kształci się grupka kilku sołtysów i wójtów szykowanych na naszych zbawców. Dlaczego dociekliwi dziennikarze zapomnieli o tym wielkim przedsięwzięciu? Dlaczego nie pytają o nie ojców założycieli? Czyżby z tych samych powodów, dla których nie mówi się całej prawdy o obecnym kryzysie? Wiadomo przecież, do czego może doprowadzić panika.

Brak głosów