Dom Elżbiety XX, XXI i XXII
Część XX
To wołanie ją obudziło, bo przez chwilę stała się kimś innym…innym, ale była rozczarowana, że Piotr przerwał tą wizję. Przeraziła się samej siebie, że to jakby przeistoczenie, było jej miłe.
- Jestem w bibliotece. – Zawołała głośno do Piotra, a jej drugie ja zachichotało lubieżnie.
Drzwi biblioteki otworzyły się i stanął w nich Piotr, mocno przerażony.
- Spieszyłem się jak mogłem najszybciej. Słuchaj, ten zapach jest tu nadal, cały holl jest nim przesiąknięty.
Elżbieta skinęła głową, tamten spokój, który udzielił się jej w tamtej chwili, był w niej nadal. W ogóle czuła, że niepotrzebnie alarmowała. Jedno było pewne, musi przeczytać pamiętnik.
- Ela, co ci jest? – Piotr przyglądał się jej zaniepokojony – Coś się stało, od czasu, gdy do ciebie dzwoniłem? Opowiedz mi.
- Nie, nic szczególnego. Wybacz, że cię wystraszyłam. – Przekrzywiła głowę próbując się uśmiechnąć, co stało się tylko nieprzyjemnym grymasem. – Coś mi się musiało wydawać, Andrzej mnie wystraszył, a wyobraźnia zrobiła swoje. Nie potrzebnie przyjechałeś.
- Ela! – Piotr złapał ją za ramiona i potrząsnął. – Zapach, który króluje w twoim hollu już kiedyś czułem. To było wtedy w lesie, o mały włos, a przypłaciłbym to życiem, więc nie mów mi, że nic się nie dzieje!
Teraz Ela zaczęła dygotać, w oczach pojawiły się łzy.
- Boję się – wyszeptała cicho – ale ona tu jest – położyła rękę na piersiach – muszę jej pomóc i sobie też. Słabość i uległość trzeba przezwyciężać, wiesz?
- Ale nie cudzym bólem! – Dokończył Piotr – Znam to jej powiedzenie. A ten pamiętnik powinniśmy spalić, albo zniszczyć.
W sypialni Elżbiety coś z całej siły zatrzasnęło drzwi, aż zajęczała futryna. Do biblioteki wdarła się fala tak silnego zapachu imbiry i piżma, że oboje poczuli, że brak im tlenu.
Piotr podbiegł do okna i otworzył je na całą szerokość. Oboje odetchnęli gdy do pomieszczenia wpadło rześkie, wieczorne powietrze, rozbijając odurzający zapach perfum.
Spojrzeli na siebie, oboje byli przerażeni. Piotr otoczył Elżbietę ramieniem, jakby chciał ją ochronić, a ona się temu nie sprzeciwiała.
- Co teraz? – Zapytała. Jej twarz wyrażała całkowitą akceptację tego, co Piotr zaproponuje.
Piotr nabrał w płuca powietrza i przez chwilę się zastanawiał.
- Gdzie jest pamiętnik? – Zapytał po chwili.
- W mojej sypialni.
- Więc chodźmy tam. – pociągnął ja za sobą. – trzeba to jakoś zakończyć.
- To znaczy?
- Nie wiem. Chyba powinniśmy go jednak przeczytać. Bo inaczej to się nigdy nie skończy. A ty? Jak ty myślisz?
- Też sądzę, że najlepiej jeśli dowiemy się od niej, czemu tu jest, czemu chciała cię zabić. Czemu…no w twojej rodzinie, było co było.
Piotr ze zrozumieniem kiwnął głową i otworzył drzwi od sypialni. Na lustrze nadal widniał napis „NIE INTERESUJE CIĘ, CZEMU STAŁAM SIĘ POTWOREM?” a pod spodem tą samą szminką „POMÓŻ MI”. Na stole leżał otwarty pamiętnik.
Piotr przeczytał:
Dzieje spisane,
Na klucz zamknięte.
Komu klucz spasuje,
Temu to ofiaruje.
Z.M.
- Dziwne – powiedział Piotr – znam ten wierszyk. Tyle, że to raczej była piosenka, matka gdy byłem mały mi ją nuciła, tyle, że w piosence było tak „Serce, puzderko, na kluczyk zamknięte. Komu kluczyk spasuje, temu miłość ofiaruje.”
- Może to jakby parafraza tej piosenki.
- Pewnie tak, tylko skąd matka to znała?
- Jak widać to stara piosenka, zapewne od swojej matki. Ale czy to ważne?
- Nie wiem, może ważne, a może nie. Wiesz, matka najpierw mi ją śpiewała, a potem…któregoś dnia spakowała się i uciekła.
- Wiem, ale może tu jest odpowiedź na twoje i moje pytania. Ja też wychowałam się bez matki. Ja zacznę czytać, właściwie już znam początek, bo już go raz zaczęłam.- I zaczęła czytać:
Dziś mam urodziny, skończyłam trzydzieści osiem lat.
- Zaraz – przerwał jej Piotr – Znaczy, że urodziła się w 1859 roku?
- Tak, skoro w 1897 skończyła 38 lat.
- Urodziła się równe sto lat przede mną – Zaśmiał się nerwowo.
- O, to jesteś ode mnie starszy o dziewięć lat. – stwierdziła Ela i czytała dalej.
Postanowiłam spisać moje dzieje i zamknąć w sekretnym miejscu. Już obstalowałam stolarza, który mi zrobił płytę do szuflady, bym mogła to tam umieścić.
Nie chcę, żeby zostały po mnie tylko te złe wspomnienia, to co widoczne dla oczu. Jako wyklęta z Kościoła, nie mam do niego wstępu, więc, zapewne nie zostanę też pochowana w rodzinnym grobowcu.
Mówią, żem czarownica, że jestem nawiedzona przez złe duchy. Do tej części domu, nikt nie wchodzi prócz mojej pokojówki, a ja tu jestem jakoby w więzieniu. Oczywiście wyjść mogę, ale gdy widzę jak na mnie patrzą, z lękiem się przede mną rozsuwając, chowając za siebie dzieci…nie chcę wychodzić.
Moja córka się mnie wyrzekła. Ojciec zmarł ze zgryzoty. Uczyniłam wiele zła, ale chcę wszystko odpokutować. Stąd na stronie pierwszej ta ufność do Boga.
- Chce odpokutować? – Znów przerwał Piotr – to czemu to wszystko robi?
- Nie wiem – odparła Elżbieta – może w ten sposób chce zwrócić na siebie uwagę? Czytajmy dalej. Bo jeżeli będziesz mi przerywał, to nie przeczytamy ani tej strony, którą już znam.
- Przepraszam, już milczę, gdy cię zaboli gardło, daj znać, ja będę czytał dalej.
Skinęła głową i zaczęła znów:
Kluczyk od mego pamiętnika przekażę, jako talizman w spadku swojej córce, chyba go uszanuje, dam też instrukcję, że niech on przechodzi z matki na córkę.
To tyle z racji wstępu, dla tego, kto to otworzył.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Nie wiem, gdzie zaczęło się moje życie. Ojciec znalazł mnie na progu domu, owiniętą w wełnianą narzutę. Kim jestem naprawdę, nikt nie wie. Ojciec mnie przygarnął i wychował jak własne dziecko. Pół roku wcześniej pochował swoją młodą żonę i córkę. Byłam mu jak wybawienie. A może rzeczywiście, jak szeptano po kątach, byłam jego nieślubnym dzieckiem, bękartem? Nie wiem i już się nie dowiem.
Dał mi nazwisko, pozycję. Sprowadził guwernantkę.
Gdy skończyłam lat dwanaście powiedział mi o tym, bał się, bym nie dowiedziała się tego od służby. Nigdy też nie odczułam, że jestem przez to mniej kochana, ojciec kochał mnie nad życie, byłam jego jedynym dzieckiem, jeśli to tak można określić. Nigdy powtórnie się nie ożenił, choć, nie był święty, wiem, że miewał kobiety w łożu.
Najczęściej, były to służące, ale…nie o ojcu miałam pisać.
– Dotąd doczytałam – tym razem przerwała Elżbieta
Piotr skinął głową, a Elżbieta przewróciła kartkę.
Część XXI
“Moje życie było beztroskie, rozpieszczano mnie. Jak ojciec tak i służba spełniali moje wszystkie kaprysy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ojciec popadł w kłopoty finansowe. Powstanie Styczniowe bardzo nadszarpnęło ojca zasoby. Branki rosyjskie ogołacały wieś z mężczyzn, więc ojciec wspierał jak mógł, działania Zamoyskich, nie licząc się z kosztami. Nie znam się na polityce, jak widać była ona zgubna i dla ojca.
Jednak mimo tych kłopotów, ojciec traktował mnie jak księżniczkę, a ja nie zdając sobie sprawy z naszego położenia, zasypywałam ojca prośbami.
Jak choćby pianino, choć i tak się dąsałam, że nie dostałam fortepianu.
Czemu to piszę? Pewnie dlatego, że wraz z pianinem do naszego domu trafił Ksawery Pawlicki, mój nauczyciel muzyki.”
- Ksawery! Mój pradziad – wykrzyknął Piotr – był jej nauczycielem muzyki.
- Wiesz, podejrzewałam, że nie był jakimś chłopem pańszczyźnianym – zażartowała Elżbieta i czytała dalej.
“Piękny Ksawery, wrażliwy, cudowny Ksawery. Ach, jak ja się w nim zakochałam, serce tłukło mi się w piersi, gdy tylko nachylał głowę nade mną, by poprawić moje niezdarne palce na klawiszach.
W wieku lat piętnastu byłam zdecydowaną, by wyznać ojcu moją skłonność do Ksawerego, bo i on, gdy spacerowaliśmy w ogrodzie wyznał mi swą miłość. Byłam taka szczęśliwa. Szykowano przyjęcie na moje piętnaste urodziny, zaproszono całe okoliczne ziemiaństwo, a ja myślałam tylko o tym, by powiedzieć ojcu, że kocham i jestem kochaną.
Wbiegłam do biblioteki zdyszana, z rozwianym włosem w nowej, białej sukience, specjalnie sprowadzonej na tą uroczystość z samego Petersburga.
I wystraszyłam się, bo u ojca siedział jakiś blady młodzieniec, palił papierosa i gdy wbiegłam uśmiechnął się ironicznie. Chciałam się wycofać, więc dygnęłam i chciałam uciec, lecz ojciec mnie zatrzymał, karcąc, gdzie moje maniery. Nigdy mu się to nie zdarzało, by zwracając się do mnie, mówił tak twardo i poważnie. Wystraszona stanęłam i ojciec mnie przedstawił. Tak poznałam Gerarda Mioduckiego.
Gdy prezentacja się zakończyła, poprosiłam, bym mogła się oddalić, bo Ksawery czekał na mnie w ogrodzie, by dowiedzieć się, jak ojciec zareagował na moje wyznanie.
Opowiedziałam mu o moim spotkaniu w bibliotece i że ojciec był jakiś inny, poważny. Ledwie to mu powiedziałam, gdy wezwano mnie do domu, że ojciec chce ze mną mówić. Tym razem ojciec w bibliotece był sam, siedział jakiś smutny, więc podbiegłam do niego, ucałowałam ręce, zawsze go to bawiło, lecz nie tym razem.
Opowiedział mi o tym, że dom i ziemia jest zadłużona, że mój posag się bardzo uszczuplił i że pan Gerard Mioducki oświadczył się o moją rękę. Podjął się też spłaty długów i że nie będzie się domagać nadmiernie całości posagu.
Stałam jak skamieniała, chciałam krzyczeć, płakać, prosić, wreszcie dopadłam do nóg ojca i zaczęłam szlochać, tylko na to mnie było stać w tamtej chwili.
Ojciec wyznał, że to jedyna szansa, żeby ocalić dom i mnie. Że ten Mioducki jest bardzo bogaty, ma we Francji jakieś interesy i że to on wykupił już większość naszych długów.
Wybuchłam jeszcze większym płaczem i w tym wszystkim wyznałam, że kocham Ksawerego, że nic mnie nie obchodzi ten Gerard Mioducki i że za niego nigdy nie wyjdę, bo mu źle z oczu patrzy.
Ojciec pokiwał głową i odrzekł, że się domyślił i że mam sama wybierać, bo on, ma jeszcze kontakty, no i jak sam rzekł, jego życie jest u schyłku. Mogę wybrać życie z Ksawerym i utrzymywać się z pensyjki nauczyciela muzyki, albo stać się wielką światową damą i zatrzymać nasz dom i ziemię.
Słabość i przywiązanie do wygód ważyło się w mojej głowie z miłością. No ale…byłam rozkapryszoną, nie znającą biedy dziewczyną. Zrezygnowałam z miłości, na rzeczy, no cóż, przywiązania do dóbr doczesnych.
Och jaką byłam naiwną istotą! Lecz miałam zaledwie lat piętnaście i perspektywę miłości w nędzy, lub braku jej, ale opływając w dostatek.”
- Biedna – jęknęła Ela.
- Raczej samolubna – odparł Piotr – przecież raniła też Ksawerego swoim postanowieniem. Mój dziadek nie był nędzarzem.
XXII
Spojrzeli na siebie i wtedy oboje zauważyli, że silny zapach imbiru i piżma zniknął. Dom pogrążył się w mroku, światło zapalone w hollu, rzucało wąska smugę na pamiętnik.
Bicie zegara ogłosiło północ. Piotr odruchowo, też spojrzał na zegarek.
- Kurcze, jak późno – zauważył, spoglądając na Elżbietę.- Pewnie chciałabyś odpocząć? I jak do diaska mogłaś czytać przy takim świetle?
- Nie, nie jestem zmęczona, ale pewnie ty tak. Jeśli chcesz, mogę ci posłać w drugiej sypialni. – Uśmiechnęła się zachęcająco i kokieteryjnie. – A jak mogłam czytać? Nie wiem, ale widziałam wyraźnie.
- Słuchaj i tak miałbym dyżur, więc raczej bym nie spał, chyba, że byłaby to najspokojniejsza noc w szpitalu. A jeżeli nie masz nic przeciw temu, moglibyśmy czytać dalej. Zwłaszcza, że obu nas to dotyczy.
- Ciebie? – Nagle Ela zareagowała jakoś dziwnie – gdyby Ksawery był prawdziwym facetem i kochał ją naprawdę, nigdy by na to nie pozwolił!
- Na co? Elu, nie reaguj tak, on naprawdę nie wiele mógł jej ofiarować poza swoją miłością, a ona po prostu wybrała…
- Nie kończ! Dobra, lepiej czytajmy, zobaczmy jak to się skończyło. – Zapaliła lampę i postawiła na stole.
Ksawery , gdy mu powiedziałam o oświadczynach i o naszych kłopotach, moich i ojca, najpierw mi współczuł, a gdy mu powiedziałam, że oświadczyny przyjęłam, by ojciec mógł w spokoju dokonać żywota tu, wybuchnął gniewem. Nazwał mnie potworem bez serca, powiedział, że sprzedałam się, by naigrywać się z jego ubóstwa. Odebrało mi wtedy mowę, to było jak chłosta od najdroższej mi istoty, poczułam się nic nie wartą i zbrukaną…o naiwności!
Wtedy ostatni raz go widziałam przed moim ślubem.
Wyprowadził się od nas tego samego dnia, podobno najął się na nauczyciela u jakiegoś bogatszego chłopa za jedzenie i kąt do spania. Chciałam tam biec, przeprosić go, ale, no cóż, nic nie miałam na swoje usprawiedliwienie.
On mną pogardził, a ta pogarda bolała bardziej, niż perspektywa ślubu z człowiekiem, który nawet ze mną ani razu nie rozmawiał, oświadczył się ojcu, a ojciec za moją zgodą oświadczyny przyjął. Potem zaraz wyjechał za granicę i miał stawić się dopiero w dzień ślubu, czyli 18 lipca 1874 roku.
Wtedy nie rozumiałam jeszcze pobudek Gerarda, czemu chciał się ze mną ożenić. Dlaczego, zanim przybył (swoją drogą, nagle i nikt go nie znał w okolicy), skupił nasze długi i dlaczego tak naprawdę nie chciał mnie poznać, nim staniemy przed ołtarzem?
- Właśnie, to dziwne – Elżbieta podniosła głowę znad pamiętnika – myślałam, że ten Mioducki, był tu stąd.
- Podejrzewam, że najpierw poznał ich słabości, stąd ten skup długów. Tylko rzeczywiście, czemu akurat ich wybrał, wtedy wielu takich drobnych ziemian miało podobne kłopoty.
- Mam ochotę na herbatę, zaschło mi w gardle – Ela spojrzała na Piotra. – Może pójdźmy do kuchni wstawię wodę i zrobię jakąś jajecznicę, bo jestem bardzo głodna.
Potem, gdy kończyli jeść, popijając herbatę Piotr zaproponował, że może teraz on będzie czytał, a ona odpocznie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 570 odsłon
Komentarze
oczywiście 10
25 Lutego, 2010 - 21:00
kiedy znowu wrzucisz????
Marika
Dzięki za dychę
25 Lutego, 2010 - 21:48
a za chwilę wrzucę.
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".