"SBalladyna", część pierwsza

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Co prawda liczbę lektur w klasie czwartej a zredukowano do jednej w roku szkolnym, ale za to znacząco wzrosła liczba imprez kulturalnych, na których miała bywać dziatwa szkolna.
Tata Łukaszka kręcił nosem i nazwał to wszystko naciąganiem, bo okazało się, że wypady małolatów funduje nie szkoła, lecz rodzice.
- Nie mogą książki poczytać? Taniej - narzekał tata.
- Daj spokój - ofuknęła go mama. - Młodzież teraz jest inna, nowoczesna, tolerancyjna, multimedialna! Trzeba wyjść naprzeciw i sprostać jej oczekiwaniom. Przy okazji utrzyma się dzięki temu parę instytucji kulturalnych.
- A kto je wybierał? - drążył tata.
- Autorytety - odparła z godnością mama.
- Tego się obawiam... Synu! Na co teraz idziecie?
- Na balet - jęknął Łukaszek i ukrył twarz w dłoniach.
- O ja pier... - nie dokończył tata.
- Widzisz? Widzisz, jak to dobrze, że szkoła ukulturnia ludzi! My na pewno nie poszlibyśmy na balet! A tak - proszę! Gdzie jest ten balet?
- W baleciarni.
Mama spiorunowała Łukaszka wzrokiem i sięgnęła po "Wiodący Tytuł Prasowy".
- Tytuł! - zażądała.
- "SBalladyna" - odczytał Łukaszek z biletu. Tata Łukaszka zakrztusił się jogurtem.
- "Lampa Alladyna"? - odezwał się od telewizora dziadek. Razem z babcią oglądali wiadomości, w których poinformowano, że można nazwać aborcję zabójstwem, ale osoby dokonującej aborcji zabójcą - już nie.
- "SBalladyna"! To ten balet! - mama wydała z siebie radosny okrzyk. - To ten balet na cześć Midama-Achnika!
W domu rozległ się gromadny jęk.
- To już na jego cześć balety piszą? - zapytała z przekąsem babcia.
Mama odchrząknęła i z dumą przeczytała fragment wywiadu z reżyserem spektaklu. Otóż reżyser z bólem przyznał, że na klasyczne sztuki baletowe nikt już nie chce chodzić. Nawet próby pożenienia baletu z nowoczesnością nie na wiele się przydały. Ratunkiem okazała się polityka.
- Zrobiliśmy naszą wersję "Balladyny" o Midamie-Achniku - opowiadał reżyser. - I szok! Jedna recenzja pozytywna, druga... Szok! Komplety na widowniach... Szok! A gdy dowiedzieliśmy się, że nasza sztuka wchodzi do kanonu obowiązkowych zamienników lektur do klasy czwartej...
- Szok! - odparli Hiobowscy.
- Z każdym ma iść na ten balet jedna osoba - przypomniał sobie Łukaszek. - Jako opiekun.
Kandydat był tylko jeden i został wybrany jednogłośnie.
Mama Łukaszka.

Brak głosów

Komentarze

Tak... Mama Łukaszka... do Baleciarni... wybrały Autorytety...
Marcinie, dzięki, dziś znowu pójdę kimać uśmiechnięty... Za resztę mogę zapłacić kartą Mastercard... ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#32178