Spiskowa teoria dziejów BB

Obrazek użytkownika mona
Blog

Jest tak: w majowy weekend miałam gości co niemiara, mniej pewnie miały niektóre pensjonaty. W zwiazku z powyższym nawet nie próbowałam dopchać się ani do komputera, ani do telewizora. Goście "w kolorze niedojrzałej zieleni" usiłowali latać po barowych ogródkach, grillować - ale to dobre na upał, którego nie było.Wieczorami latali więc po domu, z pilotami od wszelkich możliwych urządzeń. Jestem trochę za ...Afroeuropejczykami lub Afroamerykanami. Bo "za Murzynami" chyba nie wolno być?

Wszyscy - jak mniemam - zajmują się teraz nieszczęsnym Wałęsą, ale jakoś temat mnie nie rajcuje. Nigdy nie można przewidzieć, co w swej wszechmądrości zrobi Wałęsa ( natomiast można przewidzieć - co powie),więc w całej tej hecy najbardziej mnie raduje, że wykolegował Jacka Żakowskiego i wszystkich tych, którzy usiłowali się "Mędrcem Europejskim" posłużyć.Fajnie sią teraz wiją w konwulsjach słów.

Ale osobiście mam inne zdanie, w którym chyba jestem mocno odosobniona - nie słyszałam, żeby ktoś spojrzał na sprawę z tego punktu widzenia: ten człowiek, obok wspomnianej "wszechmądrości" ma jednak instynkt polityczny, a czasem nawet musi wyjść na ulicę. Tam niedługo spotka zwolnionych stoczniowców z upadłych stoczni. Co im powie? A raczej - co oni powiedzą jemu?
Ile warte jest jego "jednoosobowe" zwycięstwo? A ile warte okazało się ich zbiorowe zwycięstwo? Myślę, że Wałęsa - z trudem, bo z trudem - ale czasem myśli. Niedługo oznajmi, że Unia zawiodła go totalnie i będzie ją oczywiscie zwyciężał. Przez okrążenie.

Ale tak naprawdę - ja o czym innym.

Jak zwykle z opóźnieniem przeczytałam ulubiony, cholera, magazyn "Angora", na który ja, wieśniara odbierajaca prasę raz w tygodniu, jestem właściwie skazana. Zawsze można toto kupić, nawet jeśli pani "od teczki" zapomni o innych magazynach, albo ich zwyczajnie nie dostanie. Już tak mam: internet internetem, ale słowo drukowane swoja szosą. Można je choćby poczytać do podusi.

No i trafił mi się w tej "Angorze" artykuł niejakiego Walenciaka Roberta, znanego mi skadinąd z magla Małgosi Łaszcz, którego nie używam ( ani magla, ani oczywiście Walenciaka - żeby było jasne), ale jakoś faceta pamiętam: nikt tak słodko nie wdzięczy się do Małgosi.

Artykuł jest taki więcej przeraźliwy, w stylu "ośmiu na jedna kobietę" , "na tropieniu Blidy robiono kariery" ( Sierak awansował), a w ogóle to prokuratorzy referowali przełożonym bieg spraw. Strasna zaba.

Oglądam komisję Kalisza i mam niezły ubaw: prokuratorzy "idą w zaparte", co było do przewidzenia.
Który prokurator powie, że "uległ naciskom" ( choć moim zdaniem jeden uległ, ale nie w tym sensie, jaki usiłuje wydusić komisja)? Zakładając, że dany prokurator ma zamiar dalej być prokuratorem? Toć najgłupszy złodziejaszek pękłby z radości na jego ewentualny widok, prasa by człowieka rozniosła na strzępy - itd.

Nie posądzam o szczególne poczucie przyzwoitości posła Kalisza, rozumiem że wykonuje zadanie partyjne, ale w końcu Kalisz ma trochę oleju w głowie i nie robi za posła Karpiniuka. Widać, że trochę mu jednak głupio - ale przedstawienie trwa. Zadanie jest zadaniem, choć wszyscy święci wiedzą, że celem komisji jest uroczyste zawieszenie strzelby na ścianie w akcie pierwszym - aby wystrzeliła w akcie ostatnim.

Wystrzałem ma być wezwanie Jarosława Kaczyńskiego w odpowiednio wyborczym czasie. Kalisz jest na tyle cwany, że już to ogłosił, wyprzedzając ewentualne zarzuty w kwestii manipulacji.

Ale Walenciakowi Robertowi przyszło do głowy, że musi być świętszy od papieża - i wziął się za ogłaszanie wyroków, do których nie doszła ani komisja, ani prokuratura.

Czegoś tak głupiego nie czytałam w życiu.Sama popełniłam kiedyś wpis p.t. "Ciszej nad tą trumną" i z pewnością nie wymachiwałabym grobem BB, gdyby nie robili tego koledzy partyjni, nie dając kobiecie spokoju na tamtym świecie.
Walenciak Robert "przypuszcza", "mniema", korzystając z umorzenia śledztwa "sądzi" - słowem kręci się wokól sprawy jak nieczystość gęsta w przeręblu - i wysnuwa wnioski, wyręczając komisję, etc.

Clou wieczoru stanowi "oczywista" konkluzja, że nie potwierdziły się żadne zarzuty, a nieszczęsna BB padła ofiarą pazerności PiS na władzę i czegoś tam jeszcze, prokuratorzy nie chcieli stawiać zarzutów i w ogóle brać udziału , ponieważ nie było materiałów - i preparowali całą sprawę na kopach wymierzanych przez Ziobrę na zmianę z Jarosławem Kaczyńskim.
Sprawę Blidy można wyguglować bez specjalnego kłopotu, ale skorzystam z tekstu Kataryny, która zgłosiła kiedyś pytanie, dlaczego nazywam ją swoim rabinem. Dlatego otóż, że Kataryna jest człowiekiem od czarnej roboty, u którego to człowieka można znaleźć w s z y s t k o, w dodatku porządnie udokumentowane.Osobiście wynotowałam i podałam linki w swoich wpisach - ale dziś już nie działają.
Voila fragment tekstu:

"Prok. Piotr Wolny( jeden z czterech prokuratorów z tej sprawy) Przyznaje, że stanowisko referentów nie było w tym zakresie spójne, albowiem co do
zatrzymania Barbary Blidy odmienne stanowisko miała referent Małgorzata Kaczmarczyk-Suchan. Jej
zdaniem, pozycja Barbary Blidy, jej długoletnie posłowanie, pełnienie funkcji publicznych stanowiły powód
traktowania jej, nazwijmy to, w sposób subtelny.
Jednym słowem, jedyna osoba zgłaszajaca watpliwosci co do zasadnosci zatrzymania Blidy, podobnie jak
pozostali uważała, że są ku temu podstawy prawne i faktyczne ale po prostu nie chciała ruszać osoby
publicznej! Nie chciała bo bała sie reakcji mediów i polityków."

htpp--naszemazury.eu-index2.phpoption=com_content8do_pdf=18id=534.url

I to jest cały Śląsk, znany mi od podszewki, dzielący się ogólnie na klasę tzw. ryli, w Polsce centralnej nazywanych górnikami, klasę poganiaczy ryli, oraz grupkę tych nielicznych, którzy osiągnęli coś dzięki przynalezności np. partyjnej.
W randze ministra osoba taka związana jest towarzysko z grupą poganiaczy, także potem, kiedy przestaje byc ministrem. Wszak nigdy nie wiadomo...W związku z tym osoba z trzeciej grupy "ma dostęp" do grupy drugiej i może umożliwić jakiejś Kmiecikowej pośrednictwo w handlu węglem (czytaj - węglem wzbogaconym wagowo kamieniem, z którego uprzednio starannie ten węgiel wyczyszczono na tzw, "płuczce"). Bez tego zabiegu wzbogacajacego kopalnia sama potrafiłaby sprzedać węgiel - ale kto by na tym zarobił?

Takie dojście do jakiejś dyrekcji oczywiście kosztuje, a BB zachowała się wyjątkowo mało pazernie, traktując Barbarę Kmiecik jak przyjaciólkę, całą zaś sprawę udostępnienia jej odpowiednich "wejść" - jako oczywistą przysługę. Po czym Kmiecik zapuszkowano, a ktoś jej mądrze podpowiedział, że działajacy od niedawna paragraf o "małym świadku koronnym" pozwoli jej uniknąć odsiadki, jeśli kogoś zakapuje.

Walenciakowi wolno mniemać - wolno i mnie. Doradcą banku, który kredytował afery Kmiecikowej był niejaki Ćwiąkalski, doradcą Kmiecik - również. Wpadka całej mafii węglowej była mało opłacalna politycznie, wystarczyła jedna osoba "na świeczniku", aby opinia publiczna (czyt. - mendia) miała żer.Padło na Blidę - i Kmiecik wyszła z pudła.
A niejaki Ćwiakalski został ministrem. Sprawiedliwości zresztą.

Był jeszcze jeden powód:

"Kmiecik przebywa od dłuższego czasu w areszcie. Przed sądem odpowiada m.in. za wyłudzenia publicznych pieniędzy i oszustwa. W przeszłości Kmiecik była potentatem w handlu węglem. Utrzymywała przyjacielskie kontakty z wieloma politykami. Finansowała kampanie prezydenckie Lecha Wałęsa i Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak informowały śląskie media, po zwycięstwie Kwaśniewskiego nowa rodzina prezydencka zaprzyjaźniła się z Kmiecik, a córka prezydenta spędziła wakacje w należącej do niej stadninie koni"

.http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Barbare-Blide-obciazyla-przyjaciolka-Kwasniewskiego,wid,8835299,wiadomosc.html.

No i to byłoby na tyle w sprawie artykułu, wydalonego przez Walenciaka Roberta , któremu partyjna szajba odbiła całkiem po głupiemu.
A co mnie odbiło, że uczepiłam się Waleciaka Roberta i jego talentu?

Jestem prawie Hanyską, choc "prawie" robi dużą różnicę. Ja po prostu wiem, że Blida w więzieniu - to coś strasznego dla niej, dla rodziny, dla przyjaciół. Zwłaszcza, że to na jej konto poszła ustawa o eksmisjach na bruk.
Bo na Śląsku funkcjonuje jeszcze jeden podział: "pnioki" to my, Ślązaki" - i nas trzeba chronić, bo my już włąściwie należymy do rezerwatu, choc to nasza ziemia. "Krzoki" to gorole, werbusy, itd - cała reszta świata, która zawsze może wrócić, skąd przyszła.

Ale kiedy padły kopalnie, tych z rezerwatu też stygmatyzowała nędza. I to było nie do darowania, zwłaszcza jesli się żyje na jakiejś "naszej drodze", gdzie każda starka ma w...głębokim poszanowaniu ministra.

Ministrem jest się w Warszawie, a na "naszej drodze" jest się Baśką, której można i należy wytłumaczyć ze śląskiego na nasze, co się w narodzie myśli. A Hanys bez Śląska jest jak Hucuł, dla którego " nie ma życia - jak na połoninie..."

I to było powodem pociągnięcia za spust, proszę Walenciaka.

Brak głosów

Komentarze

Jak mi się podoba ten tekst!!!
Wytłumaczenie "od wewnątrz", śląskie jest znakomite - moim skromnym zdaniem gorola - ciekawe, co by na to powiedział Kutz, który uważa się za piewcę i obrońcę śląskiego stylu życia i myślenia? jak by zakręcił, aby wyjść na swoje?

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#19411