Krakowski "prezydent" Karola Wojtyły

Obrazek użytkownika GosiaNowa
Historia

Któż to taki? Kto był prezydentem Krakowa w tamtych czasach? Nie wiem. Wiem kogo nazywali „prezydentem” w mrocznych czasach okupacji Karol Wojtyła i jego koledzy uczęszczający na spotkania na ul. Różaną 11.

Jan Leopold Tyranowski, bo o nim mowa, urodził się 110 lat temu 9 lutego 1901r. Był postacią tyle niezwykłą, co tajemniczą. Całe życie spędził w na Dębnikach w Krakowie. Z wykształcenia był księgowym ale zawód ten wykonywał dość krótko. Utrzymywał siebie i matkę z krawiectwa w pracowni odziedziczonej po ojcu.

Jan Paweł II w swojej książce „Dar i Tajemnica” twierdził, że Tyranowski wybrał pracę krawca, zamiast bycia urzędnikiem, bo to mu pozwalało na głębsze życie wewnętrzne.

Na jego przemianę wg Elżbiety Konderak wpłynęło zwykłe kazanie, które „otworzyło w sercu dojrzałego mężczyzny jakąś nową życiową przestrzeń". Tyranowski żył jak mnich każdy swój dzień wypełniał pracą, modlitwą i studiami teologicznymi.

Dziwactwa i tajemniczości dodawało mu to, że mówił staroświeckim językiem i był nieśmiały. Uważał, że w człowieku tkwi głęboka religijność, której trzeba pozwolić się ujawnić i rozwinąć. Swoim działaniem dążył do tego, aby religijność tę ujawniać i rozwijać.. Wykorzystywał też pisma św. Tomasza z Akwinu. 11 osób spośród uczestników cotygodniowych spotkań zostało później księżmi.

W parafii, do której należał, gestapo aresztowało 11 księży, zakonników salezjańskich i groziło jej zamknięcie, ale właśnie pan Jan nie dopuścił, by do tego doszło. Włączył się życie parafialne w sposób przekraczający uprawnienia świeckiego. Głosił nauki. Szczególną uwagę poświęcał renesansowym mistykom chrześcijańskim - na spotkaniach czytał notatki o św. Janie od Krzyża oraz św. Teresie z Avila. Animował kółka biblijne i stworzył Koła Żywego Różańca. W swoim maleńkim mieszkaniu gromadził ludzi i rozmawiał z nimi na tematy wiary. Starannie dobierał sobie otocznie. Długo i wnikliwie przyglądał się komuś nim zaproponował mu rozmowę. Gromadził wokół siebie głównie młodzież i był dla niej niewątpliwym autorytetem, nazywali go „prezydentem”. Te spotkania odbywały się dość często. Nie mogło to nie być zauważone przez gestapowskich szpicli. Pewnego dnia, w trakcie jednego z takich spotkań gromadzącego 25 osób, do lokalu Tyranowskiego wkroczyła policja. Myślę, że Opatrznośc Boża czuwała jednak nad tą gromadkę, bo gestapowcy odstąpili od represji uznając właściciela lokalu za niespełna rozumu fanatyka religijnego. Ze tego środowiska wyszło 11 późniejszych księży - nomen omen dokładnie tylu samo ilu zaaresztowało gestapo, w tym ks. Maliński i jego przyjaciel nasz Papież, który tak opisał to co robił Tyranowski:

"nieraz można go było spotkać w pobliżu Wisły albo po prostu zastać we własnym domu, kiedy wyjaśniał młodym słuchaczom istotę cnót Boskich, sposoby rozmyślania czy też tajemnicze dary Ducha Świętego. Wiedział o nadprzyrodzonych darach złożonych przez łaskę w głębi dusz i chciał być wychowawcą tej wewnętrznej Boskości w człowieku, chciał ją odkryć i uświadomić każdemu ze swych młodych towarzyszy. Chciał pomóc rozwinąć ten zasób, wlany człowiekowi, a jednak ciągle zdobywany".

Wojtyła i Tyranowskiego poznali się w lutym 1940 podczas rekolekcji dla młodzieży męskiej w parafii św. Stanisława Kostki na Dębnikach. Narodziła się między nimi wielka przyjaźń, bez której nie można zrozumieć fenomenu Jana Pawła II. Tyranowski miał największy wpływ na Karola Wojtyłę w najważniejszym dla jego formacji duchowej okresie: między śmiercią ojca a przenosinami, z polecenia abp Sapiehy, do Pałacu Biskupiego.

W 1964 r. podczas ingresu na stolicę biskupią powiedział o nim tak:

"Byłbym niesprawiedliwy, gdybym w tym miejscu nie wspomniał Jana Tyranowskiego, inteligenta, a równocześnie rzemieślnika, człowieka, który wybrał swój zawód po to, ażeby się bardziej oddać obcowaniu z Bogiem. Człowieka, który potrafił wywierać na młodych ogromny wpływ. Nie wiem, czy jemu zawdzięczam powołanie kapłańskie, ale w każdym razie ono zrodziło się w jego klimacie”.

Tyranowski i Wojtyła spacerowali całymi godzinami wzdłuż Wisły prowadząc rozmowy religijne. Krawiec z Różanej wskazał Wojtyle konieczność poszukiwania Boga przede wszystkim w samym sobie.

„[Tyranowski]reprezentował nowy świat, którego dotąd nie znałem. Ujrzałem piękno duszy otwartej na oścież przez łaskę" – wspominał Papież.

„Prezydent” był nie tylko przyjacielem. Był także surowym i pedantycznym nauczycielem. Zorganizował plan zajęć dziennych dla Karola w sposób bardzo precyzyjny. Ustalił listę obowiązkowych lektur religijnych i teologicznych. „Od niego nauczyłem się między innymi elementarnych metod pracy nad sobą, które wyprzedziły to, co potem znalazłem w seminarium” – powiedział w wywiadzie „Jestem z Wami” pięćdziesiąt lat później.

Zaszczepione przez pana Jana zainteresowanie mistykami chrześcijańskimi, szczególnie św. Janem od Krzyża zaowocowało pracą magisterską „Pojęcie środka zjednoczenia duszy z Bogiem w nauce św. Jana od Krzyża” i doktorską „Doktryna wiary według św. Jana od Krzyża” co otwierało Wojtyle szlak teologiczny. Aby czytać dzieła mistyka w oryginale Wojtyła opanował mistrzowsko hiszpański. Praca magisterska Nie ulega żadnej wątpliwości, że pojęcia takie jak „świętość osobista”, „świętym może być każdy” i pojmowanie wiary nie jako zestawu zakazów i nakazów ale jako drogi prowadzącej do mistycznego zjednoczenia z Bogiem, które były wyznacznikami pontyfikatu Jana Pawła II zostały zaszczepione w młodym Karolu przez „Prezydenta”. Myślę, że również jemu zawdzięcza dar przyciągania do siebie młodzieży. Oceniając charakter kultu maryjnego reprezentowany przez naszego Papieża widzi się w nim przede wszystkim spadkobiercę polskiej tradycji jasnogórsko-kalwaryjnej ale myślę, że takie podejście do Matki Bożej zawdzięcza Wojtyła właśnie temu nietypowemu krawcowi.

Jan Tyranowski zmarł w roku 1947. Jego doczesne szczątki spoczywają w „jego” kościele św. Stanisława Kostki księży Salezjanów na ul. Konfederackiej na Dębnikach. W tym samym kościele w dniu 3. listopada 1946 odprawił swoją Mszę prymicyjną ks. Karol Wojtyła. Niestety Tyranowski już wtedy chorował na gruźlicę płuc, nie był obecny na tej Mszy św.

W roku 1997 rozpoczął się diecezjalny proces beatyfikacyjny Sługi Bożego Jana Leopolda Tyranowskiego. Został on zamknięty w marcu 2000, a dokumentację przekazano watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Myślę, że w naszych czasach tez przydali by się tacy ludzie jak krawiec – mistyk. Uważam, że bardzo ważna sprawą jest właściwa pełna prawdziwej pasji edukacja katolicka. Może wtedy wśród młodzieży nie znaleźliby się chętni do ekscesów takich jak zeszłoroczne na Krakowskim Przedmieściu.

Brak głosów

Komentarze

takich Tyranowskich...

pisz więcej SGOSIU...

...

 

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Vote up!
0
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#133885

Dziękuję za zachętę. Staram się od jakiegoś czasu szukać pozytywnych wydarzeń i ludzi. Pisać o tym co mnie znane, a warte pamięci. Cieszy mnie każda osoba, która na tym blogu znajduje coś ciekawego dla siebie.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#134328

Jak miło się czyta o naszych Wielkich Osobowościach.
Czasy komuny tak wielką pustkę uczyniły w polskich umysłach,że aż smutno patrzyć na pokolenia Polaków dla, których słowo Bóg, Honor,Ojczyzna nic nie znaczą. Tego po prostu nikt młodych nie uczy ,bo to ,,obciach''. Bez historii, tradycji i wiary, naród nie istnieje.

Vote up!
0
Vote down!
0
#133967

Tyranowski też żył w czasach nie sprzyjających nauczaniu, a jednak znalazł sposób by młodych ludzi wyprowadzić na właściwe ścieżki. Myślę, że nie trzeba narzekać tylko starać się pomagać komu się da we właściwym oglądzie świata i wyborze dróg, może nie prostych, ale wiodących do Pana.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#134330