Dobrze zaplanowane pałowanie?

A propos "zadym 11-listopadowych" tak sobie próbuję to wszystko poukładać w głowie.
Dwa lata temu władza "wspaniałomyślnie" sprowadziła kontrmanifestantów z Antify, uzbrojonych po zęby. To podczas tego marszu podpalono wóz TVN-u, a dziesiątki uczestników zadym zatrzymano. To, że byli to głównie ludzie z Antify, wyszło na jaw, i to półgębkiem, dopiero jakiś czas po święcie. Publika pewnie trwa do dziś w przekonaniu, rozpowszechnionym wówczas przez mendia, że wszystkiemu winien był PiS.

Przy tej samej okazji policjant w kominiarce skopał uczestnika Marszu, w efekcie czego aresztowano… tego skopanego.
Jednak media śmierdzącego nurtu ani słowem nie zająknęły się o tym ostatnim fakcie, natomiast Antifę przedstawiły co najwyżej jako pobocznych, mniej znaczących uczestników zamieszek.

Zaraz potem władza przygotowuje zaostrzoną ustawę o zgromadzeniach.
Tenże "prezydęt fszystkich polakuf", który zainicjował nowe przepisy, w międzyczasie organizuje własny marsz na 11 listopada - który pod rządową egidą miałby jednoczyć wszystkich wokół "radosnego patriotyzmu", takiego nie patrzącego w przeszłość a tylko w przyszłość, otwartego na przyłączenie Polski do Niemiec czy też może w drugą stronę… Taka wizja "niepodległości" głoszona jest na okrągło przez rządzących i usłużne im media. A mimo to prezydęt maszeruje a premier (autor motta "polskość to nienormalność") biegnie - "w imię niepodległej". Inne obchody są już "zbędne i nieuprawnione".

W międzyczasie rząd zapowiada szczyt klimatyczny ONZ w Warszawie, rozpoczynający się dokładnie 11 listopada czyli w dniu zapowiedzianego Marszu Niepodległości. Wiadomo, że to będzie przy okazji spęd skrajnego lewactwa…

A w sobotę 9 listopada (tuż przed obchodami święta narodowego) rząd wypuszcza ponad 10 tys. bandytów z więzień, bo inaczej (jak tłumaczy GWno) "budżet może płacić odszkodowania".

To wszystko razem wzięte śmierdzi na kilometr prowokacją, więc Jarosław Kaczyński totalnie odcina się od Marszu, zachęcając sympatyków PiS do alternatywnych obchodów Święta Niepodległości (główna ich część ma mieć miejsce w Krakowie).

Marsz Narodowców w Warszawie jednak odbywa się… I jest spodziewana (dobrze przygotowana) "zadyma" (m.in. podpalenie stróżówki przy ruskiej ambasadzie). O godz. 16.42 stołeczny Bufet rozwiązuje Marsz, żądając rozejścia się wielotysięcznego tłumu. Jak można się domyślić, bezskutecznie. Policja przystępuje do brutalnej pacyfikacji manifestantów. Ludzie przypominają sobie - na własnej skórze - czasy ZOMO.

Przypominam sobie wczorajszy zjadliwy komentarz TV Republika: "Jarosław Kaczyński zniechęca do udziału w Marszu Niepodległości". Sama nawet zastanawiałam się, czy jest to dobra decyzja lidera PiS. Teraz widzę, że jak najbardziej. Jakaż byłaby radość mendiów, gdyby to "Jarosław Samo Zło" brał udział w tej manifestacji bądź tylko wsparł ją?

To była starannie zaplanowana i przeprowadzona przez postsowieckie służby operacja… Teraz już można aresztować liderów opozycji. Tylko jeden szczegół nie zadziałał: "Główny winowajca" nie pojawił się na miejscu zdarzenia. Ba, był zupełnie gdzie indziej! I co teraz z tym fantem zrobić? Jutro dowiemy się, jak służby rozwiążą ten "drobny problem"… przy pomocy zaprzyjaźnionych mediów, oczywiście.