Graj, Cyganie, graj
Nie od dziś wiadomo, że nieszczęśliwie zakochani widzą świat w nieco zdeformowany sposób i np. jeśli osoba, do której wzdycha taki nieszczęśnik, obdarzy go choćby lekkim, uprzejmym uśmiechem, ten zakochany dosłownie mdleje ze szczęścia i tłumaczy sobie, jak bardzo ukochanej zależy na nim. Widziałem zresztą w swoim życiu gości, z których kobiety (zwykle preferujące facetów, co zabierają się za zdobywanie niz tych, co wlepiają maślane gały i jęczą w mękach niespełnienia) robiły po prostu miazgę.
Podobni kochankowie odzywają się teraz zgodnym chórem, odkąd Matka Rassija ustami cara Putina (chwilowo na stanowisku premiera) zaprosiła polskiego premiera do tańca nad grobami polskich oficerów pomordowanych w Katyniu. Owi kochankowie, którzy wzdychali do niej przez 21 lat (niektórzy i dłużej) i którzy karierę robili na „niedrażnieniu Rosji”, tłumaczą nam i sobie owo zaproszenie właśnie w taki sposób, jak nieszczęśliwie zadurzony interpretuje każde - nie tylko przypadkowe, ale nawet najbardziej wyrafinowane - zachowanie „ukochanej” („obejrzała się na mnie – coś musi czuć do mnie naprawdę”). Tymczasem całkiem niedawno przecież Rassija wynegocjowała (no, wynegocjowała to może za dużo powiedziane :), zapewniła sobie) kontrakt gazowy z Polską na dłuuugie lata (czy ktoś pamięta, jak kiedyś Putin przyjechawszy do nas sztorcował naszych dyplomatów za to, jak się w naszym kraju traktuje negocjacje z Gazpromem?), więc ma pełne prawo do swego rodzaju fanaberii na takiej zasadzie jak ktoś, kto dużo zarobił na transakcji i stawia z tego powodu kolejkę kontrahentowi.
Oczywiście, skłamałbym, gdybym powiedział, że w tego rodzaju gestach w przypadku Rassiji nie kryją się jakieś dodatkowe przesłania. Ależ kryją się. Moskwa od lat wysyła nam sygnał dotyczący tego, że zawsze możemy do macierzy wrócić. Przyjaźń braci Moskali jest na wyciągnięcie ręki, rzecz jasna, byleby na proponowanych przez tychże Moskali warunkach sprowadzających się do coraz głębszej podległości Polski wobec Rosji. Wśród przedstawicieli naszego establishmentu, którzy, odkąd to wujek Tadek się spektakularnie przeprosił z kanclerzem Kohlem, już mentalnie przestawili się na wizję naszego kraju jako protektoratu niemieckiego, takie zbyt ostentacyjne wiązanie się z Kremlem byłoby „zawracaniem Wisły kijem” („co nasi przyjaciele Niemcy by na to powiedzieli?”). A ponieważ nie są przyzwyczajeni do samodzielnego myślenia w interesie Polski, to mają zwykle straszny dylemat, niemalże taki jak brzydka panna na wydaniu, jak to swego czasu ujął Bartoszewski. Nie są w stanie bowiem nasi szeroko rozumiani dyplomaci i eksperci rozgryźć białego niedźwiedzia, a nie wiedząc, o co może mu chodzić, perorują, że chce on dla nas najlepiej i odtąd będziemy żyć razem długo i szczęśliwie. Tymczasem Putin po prostu realizuje cele swojej wielkorosyjskiej polityki, zwyczajnie umacniając wpływy Moskwy, gdzie tylko się da. Nawiasem mówiąc, nie tak dawno przecież w polskich mediach pomstowano na to, że w Rosji coraz mocniej prześladuje się opozycję. Teraz zaś uśmiechom, ochom i achom, po zaproszeniu Putina nie ma końca. Wot, myślenie gierojów z polskojęzycznych mediów i okolic.
Najśmieszniejsze jest jednak to, że „strona polska”, zapewne, by nie rozdrażnić Rosji, nawet nie próbuje ugrać coś dla nas w tej sytuacji i np. uzyskać jakieś dokumenty dotyczące zależności władz peerelu od NKWD i armii czerwonej. Samo dossier żywej legendy Jaruzela czy innej, nie mniej żywej, Kiszczaka, to opasłe tomiska akt, jak sądzę, a przecież oni zaledwie otwierają długi poczet zdrajców Polski, którzy egzystują sobie na naszych ziemiach do dziś. Ja nawet byłbym za tym, by podpisywać długie kontrakty gazowe z Rosją właśnie za cenę udostępnienia Polakom dokumentacji dotyczącej powojennej historii. Kontrakt można zawsze wypowiedzieć, nawet płacąc odszkodowania (najlepiej z kieszeni tych, co niekorzystną dla Polski umowę zawarli), a agentury wyzamiatać bez dokładnej jej ewidencji i listy działań na rzecz obcego mocarstwa się tak łatwo nie da. Rosjanom można by to podejście tłumaczyć tak, że jak posprzątamy u siebie agenturę posowiecką, to interesy między naszymi krajami będą szły o wiele lepiej aniżeli gdy sobie symbolicznie zatańczymy w Katyniu.
PS. Szeroko na temat strategii Rosji rozpisuje się Jaszczur w styczniowej odsłonie POLIS MPC (www.polis2008.pl), do lektury której serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 824 odsłony