Mija rocznica
Dziś mija rocznica zakończenia Powstania Warszawskiego '44. Wielu ludzi wypowiada się na ten temat w podobnym tonie, że błąd, że niepotrzebne szafowanie krwią młodych ludzi, ze zbrodnia dowódców, że niepotrzebne zniszczenie miasta, że wiele innych rzeczy.
Generalnie jestem w stanie zgodzić się, że to był błąd. Ale tylko z jednego powodu. Otóż dowódcy wiedzieli, lub powinni wiedzieć, czym zakończyła się akcja "Burza" na kresach wschodnich. Otóż podobne do tej co w Warszawie akcje miały miejsce również we Lwowie i w Wilnie. Po czym wszyscy, lub prawie wszyscy, uczestnicy tych akcji zostali przez "wyzwolicieli" posłani na białe niedźwiedzie. I tylko z tego punktu widzenia był to błąd. Tragiczny, ale błąd. Należy nadmienić że zarówno w przypadku Wilna jak i Lwowa nie nastąpiło powstrzymanie ofensywy w związku z czym straty powstańców jak i wśród ludności cywilnej tych miast były nieznaczne. W Warszawie "wyzwoliciele" postąpili inaczej. Pozwolili Niemcom na dokonanie rzezi miasta, a następnie na jego totalne unicestwienie. Scenariusz ten można z całym spokojem nazwać zwieńczeniem paktu Ribentrop-Mołotow. Ciekawe fotogramy można było całkiem niedawno obejrzeć na stronach GW. Zdjęcia zrobione już po zakończeniu walk w 1944 roku. Owszem widać zniszczenia, ale nie jest to może ruin i gruzowisko do 2 piętra mieszkalnego. Na upartego można by w tych postrzelanych i uszkodzonych budynkach zamieszkać. Fałszywym w związku z tym jest twierdzenia, że walki spowodowały aż takie zniszczenia. Nie, zniszczenia zostały dokonane później, czyli pomiędzy drugim listopada '44 a 17 stycznia '45.
A teraz o tym dlaczego powstanie musiało wybuchnąć. Ta część nie ma oczywiście żadnego związku z wojskowością i kalkulowaniem czy to się opłaca czy nie.
Przez 5 lat młodzi ludzie byli uczeni w konspiracji jak się atakuje w mieście przeważające technicznie siły wroga. Wszyscy ci młodzi ludzie byli na bieżąco poinformowani o sytuacji na frontach. Chcieli się bić, każdy z nich chciał zaliczyć "swojego szkopa" i móc naciąć na kolbie karabinu lub innej broni karb. Dowództwo musiało sobie z tego zdawać sprawę. Przy odpowiednim nagromadzeniu młodych ludzi, którzy prawie na co dzień chodzili w ubraniach paramilitarnych wybuch jest rzeczą statystyczną. Musi nastąpić wcześniej lub później. Na dowódców wyznacza się z reguły ludzi, którzy jak to się mówi "czują" podwładnych. Właśnie dlatego wybuch powstania był rzeczą nie do uniknięcia.
Oczywiście najlepiej by było, żeby dowódcy zrobili odprawę i wytłumaczyli wszystkim naraz i każdemu z osobna, że to nie jest właściwa pora, że szykuje się nam kolejna okupacja, że wiadomo co się stało w okręgach Lwowskim i Wileńskim i że w związku z tym każdy ma obowiązek ewakuować się z miasta, poszukać dobrej kryjówki i wytworzyć sobie dobrą legendę aby nie zostać wysłanym na białe niedźwiedzie. Dzięki czemu nie było by aż takich strat w ludziach.
Świetnie jest udzielać takich rad post factum. Niestety takie działanie w warunkach konspiracji i roku 1944 było mówiąc oględnie nierealne.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 777 odsłon
Komentarze
imho dobry, zwięzły
4 Października, 2008 - 10:56
tekst, zamykający rozwlekłe, "wieloszpaltowe", medialne dyskusje na temat czy warto było, czy też nie warto było itp... Tak w zasadzie to ciekaw jestem, jaka opinia jest najszerzej podzielana przez samych zainteresowanych, Powstańców...
Pozdrawiam