Turystyka za nieswoje pieniądze

Obrazek użytkownika Jerzy Mariusz Zerbe
Blog

Turystyka za pieniądze państwowe lub samorządowe w Polsce rozkwita.

Świetlany przykład dał Donald Tusk, który – jak dobrze pamiętamy - z rodziną i 15 - osobową świtą udał się w podróż życia do Peru. Pretekstem był udział w jednodniowym szczycie Unia Europejska - Ameryka Łacińska i Karaiby, który odbył się w stolicy Peru, Limie. Przy okazji premier został uhonorowany najwyższym peruwiańskim odznaczeniem - Wielkim Orderem Oficerskim "Słońce Peru", przyznawanym za zasługi na rzecz tego kraju (jakie to zasługi, zapewne nawet Tusk nie przypomina sobie). Delegacja bawiła w egzotycznym kraju 6 dni, a koszt eskapady (mimo obietnic dotychczas publicznie nie rozliczony) wyniósł ponad 1,6 miliona złotych. Suma niebagatelna. Populiści obliczyli, że za te pieniądze można było zakupić 150 tysięcy obiadów dla niedożywionych polskich dzieci. Ktoś obliczył także, że premierowska wycieczka w przeliczeniu na mieszkańca kosztowała niecałe 5 groszy. Bagatela.

Śladami premiera podążają niższego szczebla funkcjonariusze państwowi i samorządowi, fundując sobie i osobom zaprzyjaźnionym równie interesujące wycieczki. W tych dniach, z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku, powróciła z Vancouveru 14-osobowa delegacja mojego rodzinnego miasta Poznania, w skład której weszli: prezydenci Ryszard Grobelny i Sławomir Hinc, w towarzystwie 4 urzędników oraz 4 radnych. Pojechali też rektor poznańskiego AWF prof. Jerzy Smorawiński, wicemarszałek Senatu prof. Marek Ziółkowski, a także 11-letnia Julia Wróblewska z serialu „M jak miłość” i jej mama. Radę Miejską reprezentowali wyłącznie radni z Platformy Obywatelskiej.

Delegacja Poznania usiłowała wyjednać tam decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o organizacji Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w 2014 r w Poznaniu. Niestety, bezskutecznie, bowiem MKOl wyznaczył do tego miasto Nankin w Chinach.

Ekipa poznańskich urzędników i osób towarzyszących bawiła w Vancouverze 7 dni, a koszt wyjazdu wyniósł około 100 tysięcy złotych. W tym przypadku koszt wycieczki w przeliczeniu na mieszkańca Poznania wyniósł około 1,6 grosza. Nieliczący się drobiazg.

Warto zapytać ile instytucji państwowych lub urzędów w Polsce staje się – z zachowaniem odpowiednich proporcji – biurami podróży dla swojego szefostwa i ich bliskich podwładnych? No cóż, w komunie krążyło rymowane powiedzenie ”każdy orze jak może, panie prokuratorze”. Powiedzenie to jest aktualne do dzisiaj.

Brak głosów