Polityka mafijna cz.1 Geneza

Obrazek użytkownika Rzeczy Wspólne
Idee

 

Zamiast rozumnej troski o dobro wspólne cyniczna dbałość o prywatne
interesy. Mafijny duch unosi się nie tylko nad postkomunistycznym państwem, ale
też nad odradzającymi się małymi wspólnotami. Jak być dobrym obywatelem w zepsutym
otoczeniu?

 

 

Samotność odchodzi do lamusa.
Jedno z największych zmartwień konserwatystów, republikanów czy komunitarian,
jakim był rozpad więzi społecznych i atomizacja jednostki związane z nadmierną
indywidualizacją związaną z liberalną kulturą, traci aktualność. Coraz
liczniejsze badania pokazują bowiem odradzanie się wspólnotowości, i to
zwłaszcza w wielkich miastach, a więc ośrodkach kojarzonych dotychczas z jej
najsilniejszym rozkładem. Społeczności internetowe – są znakiem prawdziwej
eksplozji nowych rodzajów wspólnotowości. Fakt istnienia wciąż licznych grup
objętych tzw. cyfrowym wykluczeniem nie zmienia zasadniczo tego obrazu;
samotność jest passe i kto nie radzi
sobie z nią za pomocą Internetu i telefonu, ten „ogrzewa się” w tradycyjnej
wspólnocie – parafialnej czy sąsiedzkiej. 

 

Ten odwrót od atomizacji może się
wydawać republikanom czy konserwatystom wspaniałą wiadomością: oto klęska nie
tylko planowo niszczącego więzi międzyludzkie komunizmu, ale też współczesnego
liberalizmu, mniej lub bardziej świadomie produkującego społeczeństwo ludzi
wolnych wolnością rozbitka na bezludnej wyspie, jak to określił Ryszard
Legutko. Czy jednak porażka nowoczesnych utopii jest równoznaczna ze
zwycięstwem republikanizmu? Czy ów renesans wspólnotowości jest tym, o co nam
chodzi? Czy wpisuje się w kadr tradycyjnych wspólnot politycznych, narodu
politycznego? Czy pozwala mówić także o odbudowie tego fundamentu każdego
sprawiedliwego państwa, jakim jest moralność publiczna?

 

Archipelag nisz

 

„Style życia w Polsce (tak jak w
wielu innych krajach świata zachodniego) mnożą się i pączkują” – twierdzi
socjolog Tomasz Szlendak. „Społeczeństwo to archipelag niewielkich wysepek,
na których prowadzi się życie osobne
, z odrębnymi stylami ubierania się,
zachowania prywatnego i publicznego, komunikowania, flirtowania,
dyscyplinowania dzieci, przemieszczania się czy dekorowania wnętrz. (…) Zanika
także... kanon kulturowy rozumiany szeroko jako pula wspólnych doświadczeń
medialnych, edukacyjnych, technologicznych i historycznych, reguł
savoir-vivre’u użytkowanego języka, celów życiowych, pragnień i sposobów
realizacji zachcianek. To wszystko napędza silną segmentację świata
społecznego, podział na hipermałe nisze kulturowe, co zaburza komunikację
międzygrupową i międzyludzką
”. Oznacza to, że schronieniem przed
samotnością okazują się być głównie wspólnoty bardzo małe i pozostające w
raczej luźnym związku z całością rozumianą jako naród. A jeśli ów proces okaże
się – na co wiele wskazuje – dogłębny i trwały, trudno będzie nadal rozważać
zachowania Polaków w tradycyjnych kategoriach, jako społeczeństwa
. Jeśli
nie ma to oznaczać kulturowej dezintegracji, wymagać będzie nowej koncepcji
narodu, nie imitującej ani humanistyki zachodniej, ani polskiej z XIX i XX
wieku[1].

 

Tę fragmentaryzację, francuski
socjolog Michel Maffesoli wyjaśnił za pomocą całościowej teorii. Wchodzimy w
epokę nowego trybalizmu
– ogłosił pod koniec lat 80. Na gruncie tego
paradygmatu, będącego jedną z najbardziej interesujących interpretacji
współczesności, odrodzenie wspólnotowości ma charakter plemienny. Na
pierwszy plan życia społecznego w odpowiedzi na związane z nowoczesnością
przeorganizowanie, przeregulowanie i przeracjonalizowanie życia
. Długo
tłumiona, społeczna natura człowieka odżywa w formie częściowo odmiennej. Od
hord z dawnych czasów, ale pod wieloma względami łudząco do nich podobnej, gdy
idzie o miażdżącą indywidualizm psychologię grupy czy zamknięcie na inne
neoplemiona. Celem jest wspólne dzielenie emocji i gustu, bycie razem tu i
teraz. Organizując się wokół emocji i estetyki, nowe hordy nie rozumieją - ani
tym bardziej nie szanują - podstaw zastanej rzeczywistości
społeczno-politycznej: racjonalności formalnej i etyki politycznej. Obcy jest
im świat instytucji i abstrakcyjnych pojęć. W Polsce głównym nośnikiem nowego
trybalizmu jest wychowana już w III RP młodzież[2], co
nie oznacza, że inne grupy wiekowe są od niego wolne, ani że nie można znaleźć
przykładów o wiele bardziej plemiennych od swoich młodszych rodaków starców. W
całym świecie zachodnim, młodość stała się „imperatywem kategorycznym
wszystkich pokoleń”.
Nad Wisłą ów kult niedojrzałości jest zaś szczególnie
silny z powodów historycznych[3] i ze
względu na wprzęgnięcie młodych plemiennych do bieżącej walki politycznej.

 

Brudne wspólnoty

 

Nowe plemiona charakteryzuje,
zdaniem Maffesoliego, „etyczny immoralizm”. „Termin ten nie ma nic wspólnego z
jakimkolwiek moralizmem, tak wysoko cenionym w naszych czasach. (…)
Abstrakcyjnej i odgórnej moralności chciałbym przeciwstawić etykę, która wybija
z pewnej określonej grupy; jest ona z gruntu empatyczna (Einfuhlung) (…)
Wspólnota uczuciowa jest niestabilna, otwarta. Zarazem jednak wzbudza ona
oczywiście ścisły konformizm pośród swoich własnych członków”. Ten paradoksalny
termin ma głęboki sens, jeśli rozumiemy, że od moralności nie ma ucieczki.
Zawsze istnieją jakieś normy określające dobro i zło, a upadkowi danego systemu
etycznego nieuchronnie towarzyszy ustanowienie innego. Nowe wspólnoty tworzą
i praktykują swoje normy, niewiele sobie robiąc z publicznej moralności, a
często ją podważając
. Etyka neoplemienna jest bowiem na wskroś estetyczna i
związana z miejscem. Oznacza to, że dobry jest dla grupy ten, kto jest
„swój” – to znaczy podobnie wyglądający, mówiący, odczuwający, żartujący

itd., i kto jest „stąd”, a więc jest zintegrowany ze wspólnotą dzięki
temu, że z nią od dłuższego czasu przebywa na jej terytorium (może być ono
również wirtualne). I odwrotnie, być złym, to znaczy nie podzielać grupowej
estetyki, być niewłaściwie ubranym bądź nie wyrażać się jak trzeba, popełniać
środowiskowe faut pas
. To
sedno owej niemoralnej moralności: bycie nie-swoim jest grzechem głównym,
łamanie powszechnie przyjętych standardów – niekoniecznie
. Wiąże się to
nieuchronnie także z niechęcią wobec obcych.

 

„Etyczny immoralizm” cementowany
jest przez to, co Maffesoli nazywa „prawem tajemnicy”: neoplemiona szukają
niedostępnej dla innych wiedzy, która pozwoliłaby łatwo odróżnić swoich od
obcych, dała im poczucie wyjątkowości, ekskluzywności, ale też – ułatwiła
przyciągać nowych. „Zaufanie, rodzące się między członkami grupy, wyraża się
przez rytuały, specyficzne znaki rozpoznawcze, których jedynym celem jest
wzmacnianie małej grupy przeciwko dużej. To zawsze ten sam podwójny ruch: od
uczonego mówienia szyfrem aż po młodzieżowy verlan
[rodzaj slangu – przyp. BR]”. Ale grupowa tajemnica może być też dużo mniej
niewinna niż wyniosły intelektualny bełkot czy zuchowate mamrotanie w języku
„elfickim” na zjazdach fanów Tolkiena. Analizując tak zwane brudne wspólnoty,
Adam Podgórecki wskazał na znaczenie „mordu założycielskiego” – wyraźnego i
narażającego na karę złamania praw społecznych – dla konstytucji grupy. Gdy
dochodzi do „zbrodni” powstaje wspólnota umoczonych, żywotnie zainteresowanych
trwaniem i siłą grupy
(jej osłabienie zwiększa bowiem ryzyko „wsypki”).
Tymczasem istotą neoplemion w ujęciu Maffesoliego wydaje się być bunt przeciwko
zastanemu społeczeństwu. W świetle uwag o „mordzie” założycielskim oznaczałoby
to, że w powstawaniu wielu nowych wspólnot towarzyszyć musi silna pokusa już
nie tylko ignorowania, ale wręcz cichego łamania zasad moralności publicznej.

 

Wszystko to pozwala mówić o
mafijności owych grup
[4].
Określenie to jest tym bardziej zasadne, że widoczne są w nich wyraźne
tendencje do tworzenia sieci klientelizmu i „rodzinnej” solidarności. Ta
ostatnia (w sensie rodziny poszerzonej) od najdawniejszych czasów stanowiła
zaporę przed władzą z jednej, a niestabilnym otoczeniem z drugiej strony. W
warunkach coraz bardziej uciążliwej „płynnej nowoczesności” tego typu więzi
stają się ponownie funkcjonalne. Maffesoli ujmuje je oczywiście w kluczu nowego
uspołecznienia. „Aby uczynić zadość bliskości – mówi – nie cofamy się
oczywiście przed żadnymi środkami, nawet niezbyt chwalebnymi. Rozmaite
badania wydobyły na światło dzienne nieformalną procedurę „pociągania za
sznurki” w interesie „rodziny”.
Od najwyższych kadr, absolwentów wielkich
paryskich szkół, aż po dokerów z Manchesteru używających siatki związkowej,
wzajemna pomoc jest tym samym (…) Warto uchwycić ten nielegalizm, działający od wewnątrz kręgów społecznych, które
uważają się za gwarantów najwyższej moralności: wyższych urzędników
państwowych, dziennikarzy opiniotwórczych pism i inne wpływowe postaci.”
 

 

 

Jak przedstawione zjawiska
realizują się dziś w naszej polskiej polityce w postaci wszystkich partii
politycznych znajdą Państwo w kolejnym wpisie na blogu w czwartek. Zapraszamy
serdecznie.

 

Bartłomiej Radziejewski (ur. 1984) – redaktor naczelny
„Rzeczy Wspólnych”. Politolog, publicysta, eseista. Mieszkający w Warszawie
lublinianin.

 

Bibliografia:

Finkielkraut Alain, Porażka
myślenia
, Warszawa 1992.

Krasnodębski Zdzislaw, Demokracja
peryferii
, Gdańsk 2003.

Legutko Ryszard, Traktat
o wolności
, Gdańsk 2007.

MacIntyre Alasdair, Dziedzictwo
cnoty. Studium z teorii moralności
, Warszawa 1996.

Maffesoli Michel, ­Czas
plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych
, Warszawa
2008.

Matyja Rafał, Państwo
czyli kłopot
, Kraków 2009.

Matyja Rafał, Ukryte
sprężyny
, „Tygodnik Powszechny” 2009, nr 33.

Radziejewski Bartłomiej, Oswoić
barbarzyńców
, „Rzeczy Wspólne” 2010, nr 2.

Staniszkis Jadwiga, Postkomunizm.
Próba opisu
, Gdańsk 2001.

Szlendak Tomasz, Życie
w mozaikowym społeczeństwie
, „Europa. Magazyn Idei „Newsweeka” 2010, nr 12.

Wildstein Bronisław, PO
jako obiekt kolonizacji
, „Rzeczpospolita” z 12.01.2009.

Zybertowicz Andrzej, AntyRozwojowe
Grupy Interesów – zarys analizy
[w:] W. Wesołowski, J. Włodarek (red.:), Kręgi integracji i rodzaje tożsamości,
Warszawa 2005.

 


[1] Imitacją pierwszej zajmuje
się u nas głównie lewica, drugiej zaś – prawica.

[2] Dotyczył tego problemu
tytułowy dział poprzedniego, drugiego numeru „Rzeczy Wspólnych”.

[3] Pisałem o tym szerzej w
eseju „Oswoić barbarzyńców”.

[4] Maffesoli używa tej
metafory bez nadania jej wyraźnie negatywnej konotacji.

 

 

Kwartalnik „Rzeczy Wspólne” – http://www.rzeczywspolne.pl/

„Rzeczy Wspólne” na Facebooku

Prenumerata i zakup pojedynczych
egzemplarzy wersji papierowej:
http://www.rzeczywspolne.pl/gdzie-kupic/

 

Fundacja Republikańska - http://www.republikanie.org/

Fundacja Republikańska na
Facebook-u

Zostań
darczyńcą Fundacji Republikańskiej

Brak głosów