I znowu o generale LWP p. W. Jaruzelskim

Obrazek użytkownika Andrzej Wilczkowski
Historia

I znowu o generale LWP p. W. Jaruzelskim

Dokonałem analizy odznaczeń i awansów generała i wyszły z tego ciekawe wnioski.

Analizę przeprowadziłem na podstawie oficjalnej strony internetowej, którą omawiana przeze mnie postać sygnuje a poza tym na podstawie książki Ordery i odznaczenia polskie wydanej przez KAW w roku 1987. i książki B. Dolaty i T. Jurgi Walki zbrojne na ziemiach polskich. Wyd. MON 1977
Pominiemy sielskie dzieciństwo i trudną młodość. Wydaje się że dwudziestoletni chorąży Jaruzelski swój szlak bojowy rozpoczyna od forsowania Wisły. Jest w jego diariuszu następujący wpis:

Sierpień 1944 r. W. Jaruzelski przekracza Wisłę pod Puławami, walczy na Przyczółku Magnuszewskim. Następnie walki pod Warką.
Wojciech Jaruzelski wspomina: "Kiedy zbliżaliśmy się do Wisły 'Polska płonęła nam w głowach' po kilku latach na obczyźnie. Tu pod Puławami stanęliśmy do bardzo trudnej walki. Forsowanie Wisły to nie prosta sprawa. Szczególnie przy ówczesnych środkach przeprawowych. Dodatkową trudność sprawiało, że na odcinku rzeki, którą forsował nasz pułk - była ona przedzielona kilkoma wyspami, a więc trzeba było ją forsować niejako kilkakrotnie, aby w efekcie znaleźć się na drugiej stronie. Najpierw opanowana została wyspa, a po pewnym czasie - drugi brzeg. Brzeg dość trudny, silnie umocniony przez nieprzyjaciela; były tam niemieckie jednostki przerzucone z innych obszarów. Jako zwiadowca pamiętam, że były to oddziały 45 dywizji grenadierów. Z mego pułku zginęło stu kilkudziesięciu żołnierzy. Bardzo wielu zostało rannych".

Wrzesień 1944 r. walki na warszawskiej Pradze, szczególnie ciężkie nad Kanałem Żerańskim.

I tu już trzeba się cofnąć w czasie

kwiecień-maj 1944 r. Pułk stacjonuje w rejonie Żytomierza na Ukrainie.

W tym czasie chorąży Jaruzelski jest dowódcą plutonu piechoty w 5 pułku piechoty 2DP w pierwszej armii gen Berlinga.

czerwiec-lipiec 1944 r. Wołyń. Postój w rejonie Kiwercy. W tym czasie W. Jaruzelski zostaje dowódcą plutonu zwiadu konnego pułku.
Początkowo na froncie podróżuje na koniu "Bobik" będącym skrzyżowaniem normalnego konia z koniem mongolskim. Za Puławami przesiada się na klacz poniemiecką "Baśkę".

Wszystkie przytoczone dotychczas wpisy z diariusza opracowanego chyba przez jakiegoś bliskiego generałowi człowieka i – z całą pewnością zatwierdzone przez samego zainteresowanego – budzą daleko idącą czujność. Może tu należy szukać klucza do dalszych wyborów tego potomka starego szlacheckiego rodu.

Zacznijmy od miasteczka Kiwerce. Jest to miejscowość położona o kilka kilometrów na północny wschód od Łucka niemal dokładnie na połowie prostej łączącej Sarny z Włodzimierzem Wołyńskim, z pokaźnym jak na owe rejony węzłem kolejowym. W Kiwercach urodziła się podobno pisarka Gabriela Zapolska. Ale nie to jest najważniejsze. Jest to bowiem niemal centrum obszaru rzezi wołyńskich prowadzonych tu już od 1943 roku przez Ukraińskie oddziały UPA. Jednocześnie jest to siedziba dowództwa obwodu Armii Krajowej (a najpierw ZWZ) a musiał to być obwód ważny, bo kilka kilometrów dalej zaczynał się inny obwód – Łuck..
Na tym terenie powstawała również 27 DP AK formująca się z małych oddziałów w ogniu walk z Ukraińcami, która jeszcze na ok. 6 tygodni przed przybyciem tu 5 pp. stoczyła znaczącą bitwę z Niemcami pod Hołobami – kilkanaście km na północ od Kiwerc. Jeszcze nie minął nawet miesiąc od czasu, kiedy 27 DP odeszła na zachód w ramach akcji Burza, aby – po szeregu walk z Niemcami – dokonać swego tragicznego żywota w obozach, więzieniach sowieckich i na Syberii.
O działalności chorążego Jaruzelskiego w tym rejonie nie wiemy nic, ponadto że tu oddaje swój pluton piechoty, dosiada konia Bobika i obejmuje dowództwo plutonu zwiadu konnego. I właśnie teraz na pozór nic nie znacząca informacja o koniu Bobiku urasta do wyższej rangi. Nie to, że generał pamięta nazwę koni, na których wojował. Wszyscy znani mi żołnierze, którzy walczyli konno pozapominali bardzo wiele – ale imię konia pamiętali do końca dni swoich.
Tu chodzi o sformułowanie Początkowo na froncie podróżuje na koniu "Bobik". Za Puławami przesiada się na klacz poniemiecką "Baśkę".
Ale na prawdę na froncie pan chorąży znalazł się właśnie pod Puławami. To na jakim froncie „podróżował” na Bobiku? Po co jemu „obcemu klasowo” na płonącym ciągle Wołyniu oddano dowództwo jedynego w pułku naprawdę mobilnego pododdziału? Czym sobie zasłużył na takie zaufanie dowódcy pułku? I dlaczego nazywa to „frontem”?

Tu warto przypomnieć sformułowanie generała zawarte w pierwszym cytowanym przeze mnie wpisie zatytułowanym sierpień 44.
Wojciech Jaruzelski wspomina: "Kiedy zbliżaliśmy się do Wisły 'Polska płonęła nam w głowach' po kilku latach na obczyźnie".
Ciekawe, podczas tych dwóch miesięcy na Wołyniu chorążemu Polska nie „płonęła w głowie”. Już tak zdołano go przepoczwarzyć? Mimo iż „podróżując po froncie” jako konny zwiadowca przez dwa miesiące musiał się zapoznać z polską tragedią Wołynia, ze wszystkim co się tam działo od 17 września 1939 roku – nic, żadnych wzruszeń, żadnego wewnętrznego protestu? – Może nie pamięta? – ale Bobika pamięta!

Wróćmy do pierwszego cytatu. Przypomnę:
Sierpień 1944 r. W.Jaruzelski przekracza Wisłę pod Puławami, walczy na Przyczółku Magnuszewskim. Następnie walki pod Warką.

Lakoniczność tego zapisu graniczy z manipulacją. Tworzy on obraz w głowie czytelnika, że 5pp zdobył przyczółek i posuwając się dalej po lewym brzegu Wisły przedostał się aż na teren przyczółka magnuszewskiego i tam walczył do końca sierpnia.
Prawda była inna. Tragiczna zwłaszcza dla 6pp. Otóż rzeczywiście 2DP uchwyciła pod Puławami niewielkie przyczółki, ale po kilkudziesięciu godzinach jej oddziały zostały dosłownie zepchnięte do Wisły i musiały – z ogromnymi stratami powrócić na prawy brzeg (vide „Walki Zbrojne” hasło „Wólka Profecka”). Następnie, przesuwając się po prawym brzegu ku północy, w dniu 8 sierpnia 2 i 3 DP koncentrują się nad rzeczką Wilgą w oczekiwaniu na przeprawę na przyczółek magnuszewski.

Znowu sedno sprawy tkwi w pytaniach. Czy prymusowi szkoły oficerskiej w Riazaniu nie przychodziło do głowy, że wyznaczenie zadania forsowania wielkiej rzeki dywizji, która szła jako całość w pierwszy bój –– zakrawa na zbrodnię?

Tu już przerwę moje uwagi na temat – co w diariuszu na oficjalnej stronie późniejszego generała napisano o przewagach bojowych 5pp. i przejdę do odznaczeń i awansów.

Awanse podczas wojny były dwa: Na podporucznika w dn. 11 listopada 44 roku i na porucznika w dn. 25 kwietnia 45 roku.

Odznaczenia, co do których nie mam wątpliwości, że były nadane za czyny wojenne (nadania do 22 lipca 45 roku) w diariuszu generała znalazłem następujące:

Srebrny medal „Zasłużonemu na polu chwały” trzykrotnie: w dniach 4 lutego 45, 27 marca 45. i 12 maja 45.
Krzyż Walecznych w dniu 22 czerwca 45, srebrny Krzyż Zasługi 20 lipca 45, a w dniu 22 września 45 Krzyż Grunwaldu III kl.

Autorzy książki Ordery i odznaczenia polskie (wyd. r. 1987) piszą sporo o poruczniku Jaruzelskim (na str 137) ale wymieniają jedynie trzy nadania medalu „Zasłużonemu” i jedno – Krzyża Walecznych.

Podstawowy sprzeciw wewnętrzny budzą dwa następujące wpisy w diariuszu generała:

Od jesieni 1945 r. do początków 1946 r. bierze udział w walkach z bandami zbrojnego podziemia i nacjonalistami ukraińskimi w obronie polskości Ziemi Hrubieszowskiej.

Proszę sobie uprzytomnić, że ziemię Hrubieszowską od Wołynia oddziela jedynie granica, a od niej do Kiwerc jest ok. 80 km

14 stycznia 1946 r. W. Jaruzelski otrzymuje "Krzyż Walecznych" – to drugi KW – i ostatni.

Nie będę komentował tych wpisów.

Kolejne trzy wpisy, które wymienię też nie budzą mojej sympatii to generała. Umieszczono je jeden pod drugim.

Marzec 1946 r. Matka i siostra opuszczają Bijsk. Pociągiem z innymi Polakami z Podlasia przemierzają szlak Bijsk - Nowosybirsk - Moskwa - Witebsk - Lwów - Medyka.

16 lipca 1946 r. 5 Kołobrzeski Pułk Piechoty przybywa do Piotrkowa Trybunalskiego. W.Jaruzelski obejmuje stanowisko wojskowego komendanta miasta. Walki z WiNem, m.in. oddziałami "Prawdzica" przy współpracy z UBP, MO i KWB.

22 lipca 1946 r. awans na kapitana.

A oto następne ciekawe wpisy:

3 marca 1947 r. W. Jaruzelski rozpoczyna studia w Centrum Wyszkolenia Piechoty (CWP) w Rembertowie które kończy w tym samym roku z wyróżnieniem.
Czerwiec 1947 r. W. Jaruzelski wstępuje do Polskiej Partii Robotniczej (PPR)

I dalej już idzie jak z płatka:
10 lipca 1948 r. awans na majora
5 listopada 1948 r. W.Jaruzelski otrzymuje Order Odrodzenia Polski" V klasy
Grudzień 1948r. zjednoczenie PPR i PPS - W. Jaruzelski staje się członkiem PZPR.
25 stycznia 1949 r. awans na podpułkownika.

Ciekawe. Każdy nowy akces młodego człowieka w stronę „władzy ludowej jest niemal natychmiast zauważony i sowicie nagrodzony.
Ponieważ staje się to już nudne i każdy może sobie otworzyć stronę i samemu porównywać więc zwrócę uwagę jedynie na te elementy życiorysu, które podczas lektury strony nie rzucają się w oczy.

Pierwsze to z całą pewnością zbitka czasowa. W tym przypadku nie jestem w stanie udowodnić jakiegokolwiek powiązania przyczynowego, nie mniej związek czasowy aż w oczy bije.

W dniu 29 czerwca 1956 roku wybucha poznańska irredenta. Jest ona krwawo stłumiona przez wojsko.

14 lipca 1956 r. nominacja na stopień generała brygady. W.Jaruzelski jednym z najmłodszych generałów w LWP.

I jeszcze jedna ciekawostka. W. Jaruzelski jest kawalerem krzyża Virtuti Militari V klasy. To w wojsku polskim order wręcz kultowy. I to właśnie V klasa. W regulaminie wszystkich innych klas występuje element dowodzenia. Jedynie V klasę otrzymuje się za osobiste męstwo na polu walki. I cóż. W diariuszu nadaremno szukałem daty nadania. Szczerze mówiąc szukałem tylko do 1970 roku. Po odejściu 5pp osobistym męstwem mógł się wykazać generał już tylko podczas zajmowania Czechosłowacji – ale Czesi tak strasznie nie strzelali – albo podczas wypadków na wybrzeżu, ale musiałby wtedy stać na moście, po stronie robotników.

Ale za Czechosłowację dostał „budowniczego”, i odbył 1969 r. dwumiesięczny kurs strategiczno-operacyjny w Akademii Wojskowej im. K. Woroszyłowa w Moskwie,
a po tragedii na wybrzeżu wybrano go na zastępcę członka Biura Politycznego KC.

Zagadkowa to sprawa z tym Virtuti. Człowiek, który skrzętnie zanotował takie odznaczenia jak „Zasłużony na polu chwały”, który to medal w rankingu orderów w PRL znajdował się na 27 miejscu nie odnotował daty otrzymania kultowego krzyża.

Równie ciekawe jest porównanie następujących dat:
Lato 1972 r. Minister Jaruzelski bierze udział w słynnych manewrach wojsk Układu Warszawskiego "Tarcza-72".
23 września 1973 r. W.Jaruzelski otrzymuje awans na generała armii.

Przypomnę, że w tych latach wojsko nasze przygotowuje się do inwazji na Europę. Czyżby w 1970 roku tak brutalnie i z takim nakładem sił i środków stłumiono robotniczy protest, bo przypomniano sobie wydarzenia sprzed 140 lat, kiedy to garstka podchorążych uniemożliwiła wysłanie rosyjskiej ekspedycji karnej do Francji i Belgii? Nie wiem i nigdy już się nie dowiem – ale pytanie postawić można.

Przejdźmy do procesu w sprawie stanu wojennego.

Człowiek, który osiągnął w PRLu wszystko – do godności prezydenta włącznie – tłumaczy, że uchronił Polskę przed większym złem. Tym złem miałoby być wkroczenie sojuszniczej armii i totalne zniszczenie Kraju. Nie wchodzę głębiej w to czy „ruskie” by weszły czy nie. Przypuszczam, że gdyby Karnawał Solidarności trwał nadal, w jakimś momencie próbowaliby wkroczyć oraz wykorzystać siły, które już w Polsce były. Może by to jednak trwało jeszcze z rok lub dwa. Zmierziło mnie jednak co innego. Ten człowiek sprowadził wszystko do kłótni w rodzinie.
To tak, jakby mamusia wołała do gromady kłócących się dzieci. – Uspokójcie się, bo jak tatuś przyjdzie to was wszystkich może nawet pozabijać. Część dzieci woła: – mamusia ma rację. Ma być cisza i porządek. Pomożemy ci mamusiu. Część woła – tatuś nie przyjdzie bo zapił i nie ma siły. Część wygraża mamie – to nie nasz tata, tylko twój gach.
I tylko gdzieś po kątach któreś z dzieci piśnie czasem – on nie ma do nas żadnych praw. Niech przyjdzie – będziemy się bronić. To nasz dom, a nie jego.
Możemy sobie dyskutować rozwijając ten model „kłótni w rodzinie”. Nie wiem, czy jest on przystający do rzeczywistości sprzed stanu wojennego. Rzecz w tym, że nasz „generalissimus”, który dziś się tłumaczy, że uchronił Polskę przed nieomal zagładą – to znaczy przed wrogim wtargnięciem „sojuszniczej armii” – już wtedy, kiedy było po wszystkim, kiedy można było już głośno powiedzieć to, co dziś mówi – to znaczy że uchronił nas przed klęską, rzezią i spustoszeniem, trzy lata temu jedzie do Moskwy i klapę po order wypina, a towarzyszący mu aktualny prezydent nie blokuje tego odznaczenia, chociaż konstytucja mu na to pozwala, tylko akceptuje ten wybryk. Obaj pokazują tym samym, że uważają Moskwę nie za ciemiężcę tylko za pełnoprawnego – co najmniej – kuratora.

To nie tatuś miał przyjść po wytrzeźwieniu i robić z nami porządek. To obcy. Obcy, który od setek lat bezprawnie deptał nasze granice. Od takich – panowie byli prezydenci orderów się nie przyjmuje.

Ciągle mam niesmak, że wszystkiego nie powiedziałem. Może należy powiedzieć wprost.

On nie jest nasz – on jest ich!
Wszędzie, gdzie pojawiały się wybuchy, które mogły być uznane za zrywy niepodległościowe pojawia się ta złowroga postać. Niekiedy w postaci cienia, o którym nie wiemy jakie miał zadania – jak na toczącym śmiertelny bój o polskość Wołyniu, czy w Poznaniu – głównie jednak jako postać z krwi i kości z określonym programem do którego sam się przyznaje – jak w Hrubieszowskiem czy w Piotrkowskiem czy na wybrzeżu.

To jest człowiek, który pomylił partię z ojczyzną.

Przypomnijmy sobie co powiedział w dniu 5 października 1989 roku na naradzie z dowódcami wojsk Układu Warszawskiego.prowadzonej już jako prezydent PRL. Raport z tej narady sporządził enerdowski generał Fritz Streletz. Dokument został odnaleziony w archiwach niemieckich i przetłumaczony na język polski przez historyka Tomasza Mianowicza.
Cytowałem go wprawdzie trzy miesiące temu ale jeszcze raz powtórzę.


Na temat PZPR powiedział: Polska Rzeczpospolita Ludowa znajduje się obecnie w skrajnie trudnej sytuacji. Główne zadanie polega na tym, aby wzmocnić zaufanie społeczeństwa do PZPR i organów państwowych. Także w przyszłości partia musi być gwarantem socjalistycznej Polski. Dotyczy to zarówno własności społecznej, własności prywatnej, określonych form współdziałania, jak i innych kwestii. Najważniejsze pytanie brzmi. Jak społeczeństwo będzie popierać partię?


Jak nas zapewnia tow. Jaruzelski na swojej oficjalnej stronie:
4 grudnia 1989 r. Prezydent Jaruzelski wziął udział w moskiewskim spotkaniu informacyjnym przywódców państw-stron Układu Warszawskiego. Do Moskwy udał się wraz z premierem Tadeuszem Mazowieckim oraz ministrem spraw zagranicznych Krzysztofem Skubiszewskim. Obecny był także I sekretarz KC PZPR Mieczysław F.Rakowski, który na zaproszenie KC KPZR przebywał z roboczą wizytą w Moskwie. Spotkał się on m.in. z Aleksandrem Jakowlewem oraz premierem Węgier Miklosem Nemethem. M.Rakowski udzielił także wywiadu dla "Nepszabadsag" w którym powiedział m.in. "musimy walczyć o zaufanie mas”.
PZPR zakończyła swoją działalność nocą z 29 na 30 stycznia 1990 roku. W wikipedia czytamy:

Ostatecznie doszło do samorozwiązania PZPR, a część działaczy podjęła decyzję o założeniu dwóch nowych partii socjaldemokratycznych. Na ten cel otrzymała od Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego kwotę ponad 1 mln dolarów w ramach tzw. pożyczki moskiewskiej.


Teraz już na pewno czytelnicy zrozumieją co miałem na myśli pisząc, że „on był ich”
Działalność publiczna generała przeżyła jego ukochaną partię o rok.
11 grudnia 1990 r. Prezydent Jaruzelski wygłasza ostatnie przemówienie
Mówi między innymi:
: "Każda krzywda, ból, niesprawiedliwość mają własne imię. Jestem świadom, że było ich niemał0. Tkwi to we mnie jak cierń. Jako żołnierz wiem, że dowódca, a więc każdy przełożony odpowiada i za wszystko i za wszystkich. Słowo >przepraszam< może zabrzmieć zdawkowo. Innego jednak nie znajduję. Chcę więc prosić o jedno: jeśli czas nie ugasił w kimś gniewu lub niechęci - niechaj będę one skierowane przede wszystkim do mnie".
Piękne to przemówienie i gdyby zaraz potem umarł, a ja bym się nie dowiedział wszystkiego co wiem dzisiaj, to bym mu pewnie wtedy wybaczył. Ale on w piętnaście lat później pojechał do Moskwy po medal!


21 grudnia 1990 r. Kadencja prezydencka Wojciecha Jaruzelskiego dobiega końca.
31 stycznia 1991 r. Zakończenie czynnej służby wojskowej
.


I jeszcze jeden wpis z diariusza exprezydenta świadczący chyba o poczuciu humoru generała.


22 maja 2005 r. W. Jaruzelski odbył debatę telewizyjną (w 2 programie TVP) ze swoim następcą na stanowisku prezydenta RP -Lechem Wałęsą. Obaj byli prezydenci omówili węzłowe zagadnienia dotyczące interpretacji powojennej historii Polski. Na prośbę L. Wałęsy W. Jaruzelski przekazał mu wyrazy współczucia i ubolewania z powodu rozpowszechniania fałszywych pogłosek na temat rzekomej współpracy drugiego Prezydenta III RP ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. W. Jaruzelski zaświadczył jednocześnie, że pogłoski takie są fałszywe i poinformował, że sam nie polecał nigdy prowadzenia działań przeciw L. Wałęsie.

No więc, gdybym dostał takie zaświadczenie w 2005 roku to do dziś trzymałbym się za policzek.


Andrzej Wilczkowski

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Nie ma to jak szczegółowa i dogłębna analiza. Gratulacje.
Jako przyczynek dodsm, że mało się nie skręciłem (za złego śmiechu), kiedy przeczytałem o poniemieckiej klaczy "Baśce". Czy Prezydent Generał Jaruzelski-Jeruzelski nie ma przypadkiem pamiątkowej złotej papierośnicy - podarunku od wdzięcznych podwładnych z wygrawerowaną inskrypcją: "Hrabiemu Zamojskiemu - żona".
Warto też pamiętać, że oficerowie politycznu byli, owszem, od zabijania, ale raczej nie w pierwszej linii. Podobno "legendarna" bitwa studziankowska, stała się taką dlatego, że wsadzono wszystkich politruków na czołgi i któremuś zdarzyło się zginąć (o czym łatwo się dowiedzieć nawet z arcydzieła zakłamania i manipulacji "Czterej pancerni i pies" pułkownika Przymanowskiego)

Vote up!
0
Vote down!
-1

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#9924

Moja przygoda z manipulowaniem historią to podstawówka gen.Świerczewskiego, do której chodziłem...

Vote up!
0
Vote down!
0
#9932

Na marginesie: teraz to jest gimnazjum bez imienia, za to socjalistyczna płaskorzeżba z szlakiem bojowym "kościuszkowców" ciągle jest, tylko zamalowana.

Vote up!
0
Vote down!
0
#9948

A ja chodziłem do Szkoły Podstawowej im. Józefa Dambka. Z tym, że Patron chyba przewróciłby się w grobie widząc niektórych nauczycieli - Homo Sovieticus'ów

www.abcnet.com.pl

Vote up!
0
Vote down!
0

-------
http://jaszczur09.blogspot.com/

#9950

Miałem watpliwa przyjemność mieszkać w pobliżu "wojskowości", czyli terenów 7-ego pułku w Lublinie (oczywiącie utajnionego głęboko),który "sprawował opiekę" na spółkę z pobliskim UMCS-em. Szkoła więc była uznawana za "eksperymentalną" i szanowana, w związku z czym połowę dzieci było w niej zapisanych przez różnego kalibru prominentów, połowę zaś stanowiły dzieci wojskowych. Drobnym wyjątkiem byli tacy jak ja autochtoni.
Boże! Ale się napatrzyłem, nasłuchałem i nasmakowałem najczystszej gierkowszczyzny (plus odrobina gomułkowszczyzny, bo pamiętam jeszcze orła w otoczeniu portretów Łysego i Całkiem Wygolonego) :):):)
Wyobraźcie sobie wyjazd szkoły na "majówkę" w gierkowskim wypierdem - kolumna czerwonych autobusów (każda klasa miała swój) sunie przez miasto, za nią kuchnie polowe pożyczone przez wojsko, wkoło policja, a w pierwszym radiowozie jedzie dyro (nauczyciel prac ręcznych) i drze się przez megafon: "Teraz przejeżdza szkoła numer sześć...!!!!"
Po latach ktoś mi opowiedział, że w LWP istniała instytucja "Żon Wojskowych", która szukała towarzyszek zycia dla oficerów (zeby sie ustatkowali, albo nie wyglądali na...hmm...gejów". Preferowany był model: Blondynka, Nauczycielka ze Wsi, plus ew. luksusowe dodatki (zderzaki etc.). Sięgnąłem pamięcią... Jezusicku, zgadza się, takie były matki kolegów i koleżanek z "wojskowości".
P.S.
Andrzeju!
Jeśli Szanownego Pana Cię :) irytuje rozwijanie pobocznego wątku, to przepraszam!
Wbrew pozorom to trochę na temat.
Wyrazy szacunku!
Dixi

Vote up!
0
Vote down!
-1

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#9952

http://poznan.naszemiasto.pl/wydarzenia/941298.html
A w ogóle wpiszcie sobie w wyszukiwark Barbara Jaruzelska :):):)

Vote up!
0
Vote down!
-1

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#9954

o tym "słodkim epizodzie" IIIRP. Gorąca para kochanków, rosyjski namiestnik, morderca, a obok niego manipulator, autorytet moralny III RP. Kochajmy się.
Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#9934

To była jest i będzie - -ZIELONA WRONA ! A michnik ? Na pewno KANALIA (gorsza od maleszki) ale może też agent?

Vote up!
1
Vote down!
0
#9935

"Czy prymusowi szkoły oficerskiej w Riazaniu nie przychodziło do głowy, że wyznaczenie zadania forsowania wielkiej rzeki dywizji, która szła jako całość w pierwszy bój –– zakrawa na zbrodnię?"

Ależ nie! Skoro był prymusem to musiał znać zdanie Żukowa na temat przepraw: nie ma mostów, to się przejdzie po trupach żołnierzy.
Cytuję z pamięci, ale sens zachowałem.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#9936

Od 45-ego byli w Polsce. Osobiście i pod postacią LWP.
WOjsko cieszyło się wśród Polaków dużym zaufaniem, podbudowywanym przez propagandę. Wydawało sie, że stan wojenny to zmieni, ale nie. Nawet to udało się zmanipulować.
Jaruzelski był, jak cała "polska" armia - marionetką i esatzem. W żadnym wypadku, jak niektórzy sugerują "postacią tragiczną na miarę Szekspira", tylko miernotą.

Vote up!
0
Vote down!
-1

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#9940

Wszystko wskazuje na to, że w przypadku jaruzela mamy do czynienia z jedną z "matrioszek" o których informacje miał zbierać przez całe życie inna kanalia: Piotr Jaroszewicz. Miał on wiedzę operacyjną i z samej góry, że moskwa szkoliła sobowturów których podstawiano pod polskich patriotów, ludzi z nazwiskami lub np. młodzie.z ziemiańską. Z tego co "chodziło" na mieście Jaroszewicz kolekcjonował dossier tych osób, gdyż taką sobie wymyślił polisę na życie. Paradoksalnie to archiwum stało się wyrokiem śmierci.
Zastanówmy się: kto mógł być taką matrioszką? Kto bardziej pasował jak nie młody chłopak z szanowanej, herbowej rodziny. Jak taka matrioszka była by traktowana? Jak najlepszy, najbardziej wierny z wiernych agent wpływu. Jak wychowanek przyspasabiany na przywódcę od młodości. Ciągle w oku zainteresowania, wśród pasma sukcesów, błyskawiczna kariera. Oczywiście są i słabe strony: pewne niekonsekwencje postaw - jak np. wytłumaczyć logicznie oddanie bezgraniczne katom ojca; luki w pamięci (życiorysie) oraz "wysypywanie" się na starość komu służy w rzeczywistości. Komu wypina piersi pod ordery. A inne matrioszki? Proszę nam pomóc Panie Andrzeju, może damy radę je rozpoznać?

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#9982

W sprawie pomocy. Jestem już nieco mniej mobilny niż dawniej i raczej siedzę i wymyślam scenariusze. Ważne by było gdyby moimi scenariuszami zainteresował się ktoś z IPNu - bo tylko oni mają nieograniczony dostęp do źródeł - z wyjątkiem źródeł sowieckich, bo do tych źródeł mamy dokładnie taki sam dostęp.
Moim zdaniem najważniejszą matrioszką jest tow. Jaruzelski, który - na moje oko bardzo wcześnie został wybrany na gubernatora priwislanskiego kraja.
Podstawowym pytaniem na które można chyba znaleźć jeszcze odpowiedź to - co 5pp robił na Wołyniu? Ten problem bardzo ostro postawiłem moim tekście i uważam, że należy pójść tą drogą.
Mam swoją wizję historii PRLu, którą może tu opublikuję, ale dopiero za miesiąc lub dwa. Sam jestem historykiem-samoukiem, ale mam z tej dziedziny kilka publikacji, (m.in. książka "Anatomia boju" dość popularna wśród ludzi zajmujących się II wojną światową) ale w świecie zawodowców nie jestem żadnym autorytetem.
Mam natomiast przekonanie, że jeżeli nie zastrugamy odpowiedniej ilości kołków osinowych i nie poprzebijamy kilku podstawowych matrioszek i nie uda się tego faktu w sposób odpowiedni rozpropagować w społeczeństwie to do siódmego pokolenia będziemy się barować z PRLem tak jak ciągle jeszcze barujemy się z problemem Królestwa Kongresowego którego wizja - jako wspaniałego Polskiego Piemontu pod berłem łaskawego imperatora - ciągle gdzieś się pokazuje i straszy. Próbujmy wszyscy razem drodzy Państwo, bo warto w tym celu poświęcać czas i siły. A zacząć trzeba od tow. J. a zaraz po nim idzie drugi J - czyli tow. Jaroszewicz, który w mojej koncepcji historii PRL gra rolę bardzo istotną.

A na razie wiele serdeczności i życzeń na Nowy rok oby nas było jak najwięcej i oby nam się coś zaczęło udawać

Andrzej Wilczkowski

Vote up!
0
Vote down!
0
#9995

tez uważam, że póki nie przebijemy tych wampirów przeszłości...będzie to się to za nami ciągnęło jak niepotrzebny balast, wielce ohydny.
A teraz też szczęścia w nowym, choć pewnie nie najlepszym roku.
Pozdrawiam serdecznie.:D

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#9997