Tusk za bardzo chce odróżniać się od prezydenta
Polski premier Donald Tusk tak bardzo chce odróżniać się od naszego prezydenta, że zapomina o wizerunku własnego kraju. Czasami może to być szkodliwe dla Polski. Tak przynajmniej wyglądało to przy okazji wczorajszych uroczystości podpisania umowy w sprawie tarczy.
A oto cała scenka:
Obecnie w naszym kraju Donald Tusk stara się odróżniać od głowy państwa.
Sam prezydent jest często przedstawiany jako obrażalski, gburowaty, niski pan w podeszłym wieku, nigdy nie szczędzący krytyki pod adresem mediów i obecnego rządu.
Premier z kolei stara się na zasadzie kontrastu pokazać się korzystniej, jako młody, uśmiechnięty i niezwykle elokwentny polityk. Podczas wspólnego wystąpienia także musiał odróżnić się od Lecha Kaczyńskiego znajomością języka angielskiego.
Jak widzieliśmy w przedstawionym materiale, nie zrobiło to większego wrażenia na prezydencie... no może poza wywołaniem na jego twarzy wyraźnego uśmiechu.
Nie mam zamiaru szydzić z Donalda Tuska za jego słaby angielski akcent i trudności z dykcją w obcym języku, bo to byłoby nie eleganckie. Chciałbym natomiast zastanowić się, czy takie zachowanie premiera było poprawne. Kilku komentatorów w telewizji (nie w TVN) uważało, że tym właśnie wystąpieniem Tusk stracił w ich oczach. Przyznam szczerze, że w moich także.Bo jak inaczej można poczuć się, gdy premier naszego kraju, korzy się przed gościem starając się mu przypodobać znajomością języka?
Z jednej strony zastanowiło mnie, czy Donald Tusk faktycznie chciał na siłę pokazać kontrast pomiędzy wyedukowanym premierem i nie znającym języków prezydentem (czy też tak mu poradzili specjaliści od wizerunku), czy może jednak premier nie zrozumiał kim jest i jaką funkcję pełni. Skoro jest przedstawicielem kraju i gości obcokrajowca to przemawianie w ojczystym języku jest moim zdaniem bardziej odpowiednie i godniejsze. Osobiście przez chwilę miałem wrażenie, że Donald Tusk nie szanuje swojej narodowości i kraju jaki reprezentuje. Jak byśmy dziś zareagowali na witanie w naszym kraju przedstawiciela Rosji w ich języku? Obawiam się, że nie obeszło by się bez echa.
Mam też pewne wątpliwości, czy aby ten występ naszego premiera nie sprawi, że Amerykanie zaczną patrzeć na nas jak na najlepszego przyjaciela człowieka, czworonoga, który zabiega o każdy rodzaj pochwały i dobrego słowa. A wszystko to przez wygórowane ambicje premiera Donalda...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3293 odsłony
Komentarze
A cóż on innego wyrabia
21 Sierpnia, 2008 - 20:17
notorycznie w Berlinie, Brukseli czy Moskwie, nasz Canis lupus familiaris Tuscus, niż zabiega o każdy rodzaj politycznego Chappi, jaki może mieć rzucony... Oraz o "dobry Donek, pani cię kocha"... Taki dobry, ryżawy foxterierek albo sznaucerek... Dobrze wie, że wraz z pierwszym warknięciem skończy się kariera salonowca... Zero zdziwień, pzdr...
Coś ostatnio Donkowi nie wychodzi.
21 Sierpnia, 2008 - 21:21
Donek w kropce.
1.Do Gruzji nie pojechał (bo wujek Putin i ciocia Markelowa nie pozwolili).
2.PO angielsku nie zabłysnął, biedaczysko.
3.Koniec wakacji (dla rządu też) związkowcy przyjadą do premiera, aby uczestniczyć w manifestacjach i rozróbach.
4.Nie wiadomo co robić dalej, planu nie ma, są tylko słupki POparcia.
Pzdr.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
WTQ, myslę, że takie zachowanie Tuska nie robi na nich wrażenia
21 Sierpnia, 2008 - 22:40
"..Mam też pewne wątpliwości, czy aby ten występ naszego premiera nie sprawi, że Amerykanie zaczną patrzeć na nas jak na najlepszego przyjaciela człowieka, czworonoga, który zabiega o każdy rodzaj pochwały i dobrego słowa..."
Dyplomaci wielkiego kraju widują przeróżne dziwaczne zachowania.
Tak więc nawet to tuskowe dukanie po amerykańsku/ bo on chyba nie mówił po angielsku!?/ nie zrobiło raczej wrażenia może poza jakimś litościwym skurczu mimicznym u pani sekretarz stanu!
pozdr
antysalon