Równość po europejsku

Równość w strefie wpływów Unii Europejskiej jest, o czym wiemy nie od dziś, jednym z najważniejszych świeckich dogmatów o jakie wszelkimi dostępnymi środkami europejskie 'elyty' walczą. Nie dalej jak 4 lipca w internetowej telewizji EuroParlTV pojawił się postulat aby kobiety docelowo dostały 40% stanowisk kierowniczych i dyrektorskich bo teraz mają ich zbyt mało - raptem 10%. Był przedstawiony nawet postulat aby przymus parytetowy był tymczasowo tym co zazwyczaj jest najtrwalsze, mianowicie przymusem. I nikomu przy tym nie przeszkadza że w zawodach wymagających wysokich kwalifikacji inżynierskich, jak informatycy, programiści czy mechatronicy stanowią one podobny odsetek. W dodatku argumenty były naprawdę z grubej rury - takiego parytetowania bowiem wymagają rzekomo zarówno względy etyczne jak i lepszy rozwój europejskich firm - wobec takich argumentów przecież nie można przejść obojętnie. Ale do rzeczy. Powyższy przykład europejskiej troski o równość przytoczyłem jako tło do tego co się w europejskim parlamencie działo 2 dni później tj. 6 lipca, a mianowicie osławionej debaty 'na dzień dobry' polskiej prezydencji. Moją uwagę przykuła nie tylko treść wystąpień poszczególnych europosłów i nie tylko, ale także owa równość która, delikatnie mówiąc, pozostawiała wiele do życzenia. Chodzi mianowicie o posła Zbigniewa Ziobrę którego, nie bez powodu, "Wprost" onegdaj nazwało per Ziorro i ochłapy czasu jakich z łaski Buzka mu udzielono. Wyliczyłem bowiem z zegarkiem w ręku że w czasie posiedzenia europarlamentu trwającego 2.5h aż 38 minut w 2 wystąpieniach przemawiał nie-europoseł Donald Tusk mówiąc o tym co jest ważne czyli, w skrócie, o frazesach i pięknie brzmiących ideach które jednak z real politik mają jak najmniej wspólnego. Kolejne 15 minut przemawiał, również nie będący CEPem tj członkiem europarlamentu, Jose Manuel Barroso. Dalej 8,5 minuty przemawiał Martin Schulz z Partii Europejskich Socjalistów. A Ziobro? Jemu udało się zabrać głos 3 razy co w sumie nie trwało nawet 3,5 minuty. W dodatku kiedy mówił o tępieniu krytyków rządu Partii Oszustów, ripostując Marka Siwca który znowu zagrał trumną ś.p. p. Barbary Blidy, przewodniczący Buzek, rzecz jasna w imię europejskich wartości, natychmiast go uciszył. Jaka afera medialna zrobiła się w głównych mediodajniach po jego słowach wszyscy widzieliśmy. I jakoś nikomu nie chciało się sięgnąć pamięcią wstecz i przypomnieć co o Vaclavie Klausie mówili eurodeputowani, także czescy, pod adresem Viktora Orbana węgierscy czy austriaccy o premierze Haiderze. Bo i po co zaprzątać sobie głowę równą miarą wobec wszystkich aby do dyżurnego kozła ofiarnego tj. PiSu jako takiego i jego poszczególnych członków nie stosować miary przerośniętej. Po co na fasadzie europejskiej demokracji jaką jest Parlament Europejski pozwalać na równe traktowanie poszczególnych osób? To by przecież mogło naruszyć budowany misternie od lat światopogląd uważających się za inteligentnych, a także MWzWM, a do tego przecież dopuścić nie wolno za żadną cenę, nawet za cenę tego co pozostałym się narzuca, w tym wypadku równości.

źródła:

Wypowiedź Ziobry 6 lipca 2011 (wideo)

Wszystkie wypowiedzi Ziobry w Parlamencie Europejskim

Kompletne nagranie sesji Parlamentu Europejskiego 6 lipca 2011 (niezbędna do odtwarzania jest wtyczka odpowiedniego oprogramowania)