Zamordyzm w służbie humanitaryzmowi
Telewizja, za przeproszeniem, publiczna po raz kolejny udowodniła nam jak bardzo szkodliwe jest płacenie hołubionego właśnie w kolejnej kampanii propagandowej abonamentu RTV. Otóż na kanale TVP INFO dał głos pan Cezary Wyszyński z fundacji "Viva! Akcja dla zwierząt" zajmującej się ochroną tzw. praw zwierząt, mowa zaś była o rzekomej potrzebie zmiany obowiązującej dziś ustawy o ochronie zwierząt która, podobno, nie spełnia swojej roli, której obywatelski projekt nowelizacji, podpisany przez przeszło 200.000 osób, trafił 11 lipca do sejmowni. Rzeczą znamienną jest że tak wielu spośród mędrkujących na antenach i łamach głównych tubylczych mediodajni chwali pomysł zwiększenia zamordyzmu, tym razem akurat w imię ochrony tzw. praw zwierząt, choć w tym co wicemarszałek sejmowni Stefan N, określiłby jako zupełnie inne czasy wymagające zajmowania odmiennego niż dziś stanowiska, ci sami ludzie twierdzili że minister Ziobro robi błąd proponując podniesienie kar za najcięższe przestępstwa bo to przecież i tak nic nie da, za to podobno będzie mogło być wykorzystywane do celów politycznych. Dziś, w znacznej mierze ci sami ludzie, dają do zrozumienia że jednak zwiększenie kary za przestępstwo daje efekt skoro domagają się przybliżenia tubylczego prawa do przepisów nazistowskich które, przypomnijmy, w III Rzeszy przewidywały karę śmierci za zabicie jakiegokolwiek zwierzęcia. Osobiście jestem wegetarianinem, dokładniej witarianinem dodatkowo nie konsumującym ryb ani owoców morza, głównie ze względów estetycznych, jako wieśniak bowiem miałem okazję wielokrotnie obserwować szlachtowanie tucznika czy zażynanie kury, ale nie wyobrażam sobie własnego światopoglądu w tej kwestii narzucać komukolwiek, czy to w postaci prawa, czy jakiegokolwiek przymusu. Aby nie stwarzać nawet pozorów manipulacji dodam że owszem, akceptuję perswazję której przed chwilą sam użyłem mówiąc jednoznacznie o przyczynach swojego wegetarianizmu; jeśli zauważyłaś/zauważyłeś w tym subtelną, ale wyraźną perswazję to Ci gratuluję, jeżeli zaś nie to potraktuj te słowa jako swoiste mikrowarsztaty antymanipulacyjne.
Czego dokładniej domagają się obrońcy tzw. praw zwierząt których reprezentantem jest pan Cezary? Otóż postulują aby zwiększyć maksymalną karę za znęcanie się nad zwierzętami, cokolwiek by wymiar tzw. sprawiedliwości zainterpretował pod pojęciem znęcania się, z 2 do 5 lat, dać do zrozumienia sądom by wyroki w zawieszeniu za tego typu przestępstwa zapadały wyłącznie w bliżej nieokreślonych prawnie wyjątkowych przypadkach oraz chcą powołać do życia, za nasze, podatnicze pieniądze i, jak rozumiem, dla naszego dobra, dodatkową inspekcję weterynaryjną nie zajmującą się w ogóle kontrolą jakości mięsa, ale sprawującą państwową kontrolę nad ochroną tzw. praw zwierząt. Ma to więc być swoista quasi-policja d/s inwigilacji, denuncjacji i dokonywania obywatelskich zatrzymań w razie przyłapania kogoś na nie przestrzeganiu prawa w tej kwestii. Do tego nadal wolno będzie m.in. zabijać drób w rzeźniach w jeden z najbardziej okrutnych sposobów tj. przez odcięcie głowy, za to zakazanych ma zostać kilka innych, dziś legalnych czynności z trzymaniem psa na łańcuchu włącznie, nawet jeśli działka której ten pies pilnuje nie jest ogrodzona. Bo i po co obywatele mają mieć swoje własne psy celem zwiększenia swojego poczucia bezpieczeństwa? Przecież troska o owo bezpieczeństwo należy do państwa, czyż nie? Pan Cezary jednak na wizji telewizji, za przeproszeniem, publicznej nie przejął się ani trochę utrudnieniem życia osobom mieszkającym z dala od blokowisk tylko stwierdził że ten akurat zakaz będzie stosunkowo łatwy do wychwycenia i ukarania, dodając przy tym że przecież nikt nie ma obowiązku trzymania zwierząt, co natychmiast przypomniało mi niegdysiejsze stwierdzenie jednego z blogerów Salonu24 w kwestii zakazu korzystania z lektora w filmach obcojęzycznych że jeśli ktoś woli lektora niż napisy to przecież nikt w tym kraju nie ma obowiązku oglądania telewizji, a jeśli któryś z nadawców nie chciałbym dyskryminować osób słabiej widzących i używał lektora w filmach to przecież nikt nie ma obowiązku nadawania sygnału telewizyjnego.
Z tego co mam możliwość zaobserwować u okolicznych wieśniaków zaświadczyć mogę że większość tubylczych psów łańcuchowych każdego poranka jest na okres od kilku minut do przeszło godziny spuszczanych ze smyczy celem pobiegania bądź to po podwórkach, bądź po okolicy i z pewnością mają lepiej niż niejeden pies w schronisku, zwłaszcza państwowym, który przez 24h na dobę siedzi w klatce bo pracownicy nie muszą, a wolontariusze nie zawsze się znajdują aby wyprowadzić je na spacer, nie mówiąc już o możliwości choćby krótkiego skorzystania z wybiegu bez kagańca ani smyczy bo w tak dużej sforze jak w schronisku psy szybko by się nawzajem, przynajmniej teoretycznie, mogły pozagryzać. Swoją drogą, ciekaw jestem czy funkcjonariuszom owej inspekcji będzie wolno, podobnie jak dziennikarzom i detektywom, dokładnie tyle ile każdemu innemu czy raczej będą mieć status przysłowiowych "świętych krów" tak jak dziś go mają tzw. stróże prawa którzy, w razie popełnienia przez któregoś z nich przestępstwa na szkodę kogoś z maluczkich, z góry stoją na wygranej pozycji bo ich słowo na przesłuchaniu ma wartość słowa niemal objawionego podczas gdy owi maluczcy nawet nie mają możliwości udokumentowania wyrządzonej im krzywdy bo np. okazać się może że telefon komórkowy z wbudowaną kamerką został uszkodzony przez tzw. stróża prawa nieumyślnie, podczas obezwładniania osoby stanowiącej w ich opinii zagrożenie dla otoczenia bądź usiłującej dokonać czynnej napaści na policjanta na służbie. Poza tym żeby kolega kolegę z komisariatu miał oskarżyć na podstawie słów jakiegoś, mówiąc Orwellem, prola... Nasi umiłowani przywódcy mają więc dostać do ręki kolejny bat, tym razem na praktycznie wszystkich właścicieli zwierząt, nikt przecież nie udowodni że np. nie trzymał psa na smyczy, jeśli funkcjonariusz planowanej quasi-policji stwierdzi co innego.
Isaac Bashevis Singer, mieszkający w przedwojennej Polsce i piszący wyłącznie w jidysz żydowski prozaik mocno sprzeciwiający sie przedmiotowemu traktowaniu zwierząt w przemyśle pisał o ich "wiecznej Treblince" za co, o dziwo, nie została ani skazany tak jak niemiecki pastor dr Johannes Lerle za porównanie aborcji do holokaustu, ani nawet potępiony przez farbowanych obrońców czci holokaustu. "Nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie zaprzeczyć wyższości człowieka nad światem zwierząt, nie uprawnia to jednak ludzi do okrucieństwa wobec nich" - z mniej więcej tak brzmiącą opinią przeczytaną kilka lat temu w biuletynie stowarzyszenia na rzecz praw zwierząt "Empatia" troszczącego się bardziej o prawa zwierząt niż jakiekolwiek prawa człowiego, czego w ich wypadku nie uważam za wadę gdyż jest to po prostu ich specjalizacja, branża którą się zajmują, w pełni się identyfikuję, uważam jednak że ostatnią linią oporu, użytą dopiero kiedy wszelkie inne środki zawiodą, jest stosowanie w tej kwestii przymusu prawnego który w najlepszym wypadku niewiele da, zwłaszcza w porównaniu z kosztem wprowadzenia takiego przymusu, tak finansowym jak i w innych dziedzinach, w najgorszym zaś odniesie efekt dokładnie odwrotny na zasadzie buntu przeciw odgórnemu narzucaniu ludziom tego co jest dozwolone, a co nie. Uważam że nie wolno stosować wobec zwierząt okrucieństwa, ale tym bardziej nie wolno traktować ich w sposób humanitarny gdyż oznacza to traktowanie ich jak ludzi, a tym samym ni mniej ni więcej tylko traktowanie ludzi jak zwierzęta. Dlatego żywię nadzieje że te przepisy nie staną się powszechnie obowiązującym prawem gdyż, jak to zostało wykazane powyżej, stwierdzenie że jest to nazyfikacja obowiązującego nas prawa nie byłoby w tym przypadku ani przenośnią ani aluzją, ale dosłownym stwierdzeniem tego z czym obyśmy nie mieli do czynienia.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1317 odsłon