AKCJA "WIDELEC" - WYMUSZALI ZEZNANIA BICIEM PO JĄDRACH, WYRYWALI PAZNOKCIE...
AKCJA "WIDELEC"
WYMUSZALI ZEZNANIA BICIEM
ZA TĘ AKCJĘ SCHETYNA POWINIEN TRAFIĆ DO WIĘZIENIA
Pierwszy rząd Donalda Tuska był rządem koalicyjnym Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Rozmowy koalicyjne w sprawie jego powołania rozpoczęły się po wyborach parlamentarnych z 21 października 2007.
Bicie kluczami po jądrach, zmuszanie do przysiadów nago, do siadania na pałce policyjnej ustawionej na sztorc, gazowanie w zamkniętym samochodzie – tak według relacji uczestników wydarzeń działała policja, wymuszając przyznanie się do winy w czasie "Akcji Widelec".
Zorganizował ją w 2008 roku Grzegorz Schetyna, dziś entuzjasta KOD. Teraz w sprawie zapadła około setka wyroków uniewinniających. Reszta spośród 752 zatrzymanych wciąż na nie czeka.
– My musimy pokazać, że chcemy bronić naszej wolności, że nie pozwolimy nikomu jej zabrać – tak o manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji mówił ostatnio Grzegorz Schetyna.
MECENAS LENKIEWICZ: TO BYŁA ZAPLANOWANA AKCJA
Słowa te wypowiedział autor policyjnej akcji, która była najbardziej drastycznym pogwałceniem wolności przez władzę po 1989 r. Polegała ona na zatrzymaniu 752 kibiców Legii Warszawa. – Zatrzymani byli bici na komisariatach. W ten sposób zmuszano ich do przyznania się do winy – mówi mecenas Krzysztof Wąsowski, reprezentujący jednego z zatrzymanych w czasie "Akcji Widelec". – Kibicom mówiono: przyznaj się, to cię wypuścimy. A jak nie, trafisz do aresztu – stwierdza adwokat Norbert Lenkiewicz.
Mec. Lenkiewicz bronił kibiców, którzy byli sądzeni w Sochaczewie. Przed tamtejszym sądem stanęło ich dwudziestu i wszystkich sąd uniewinnił. – Nie ma wątpliwości, że operację zaplanowano dużo wcześniej, bo na miejscu były oddziały prewencji z różnych stron Polski, nie tylko z Warszawy. Zarówno liczba funkcjonariuszy, jak i przede wszystkim pojazdów będących na miejscu, którymi wywożeni byli kibice, przygotowane były na tak olbrzymią liczbę zatrzymanych – mówi adwokat.
Z kolei Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił pod koniec września ub. r. kolejnych siedemnastu kibiców. Według adwokatów wyroków uniewinniających jest już około stu, jednak rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie nie potrafił nam podać dokładnej ich liczby.
KŁAMSTWA MEDIÓW ITI
„Gazeta Wyborcza”, TVN i inne media koncernu ITI mówiły początkowo o akcji z 2 września 2008 r. entuzjastycznie. „Kilkuset pseudokibiców demolowało stolicę” – tak zatytułował swojego newsa na temat tych wydarzeń portal Onet.pl, który był wówczas własnością ITI, podobnie jak skonfliktowany z kibicami klub Legia Warszawa.
[=-Wobec braku zdjęć z rzekomych awantur (których nie było) w TVN24 puszczano archiwalne materiały z rozrób na stadionach. Jako komentatora TVN24 zaprosiła jednego ze swoich szefów, który, będąc stroną konfliktu, wystąpił jako sędzia we własnej sprawie. Wojciech Kostrzewa, prezes grupy ITI, dowodził: „Ci, dla których zadyma jest ważniejsza od meczu, z prawdziwą piłką nie mają wiele do czynienia”.
Symbolem akcji, pamiętanym do dziś, stał się widelec, który policja pokazała jako dowód agresywnych zamiarów kibiców. Prawdopodobnie był on pozostałością po jakimś pikniku, który odbywał się w miejscu, gdzie kibice zostali stłoczeni.
Prawda była zupełnie inna. 2 września 2008 roku duża grupa kibiców Legii zmierzała w stronę stadionu Polonii, gdzie odbywały się derby Warszawy. Jak ustalił sąd w Sochaczewie na podstawie zarówno nagrań policyjnych, jak i monitoringu miejskiego, marsz był spokojny, a policja nie uznawała go za nielegalne zbiegowisko, bo nie nawoływała do rozejścia się. Dopiero pod stadionem kibiców otoczono.
Jak pisał po akcji ówczesny rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler, kibice mieli rzucać racami, kamieniami i próbować sforsować bramę stadionu. Sąd ustalił, że było inaczej.
– Materiał filmowy pokazuje, że w stronę stadionu Polonii poleciały trzy lub cztery race. Nie widać rzucania kamieniami, nie ma też próby sforsowania bramy stadionu. Przecież uczestnicy przemarszu byli od niej odseparowani przez policję – mówi mecenas Lenkiewicz.
Tych, którzy rzucali, ukarały później sądy, jednak rzucenie kilku rac stało się pretekstem do zatrzymania całego tłumu. Wśród otoczonych przez policję znaleźli się także przypadkowi przechodnie oraz niewidomi wychodzący z pobliskiej siedziby Polskiego Związku Niewidomych.
W efekcie 688 osobom prokuratura postawiła zarzuty „czynnego udziału w zbiegowisku, którego celem jest gwałtowny zamach na osobę lub mienie” (pozostali kibice byli nieletni).
Mec. Lenkiewicz nie ma wątpliwości, że zarzuty prokuratury były kuriozalne. – Klub Polonia Warszawa ogłaszał, że przed meczem będzie można kupić bilety. Ci ludzie, a przynajmniej przeważająca większość z nich, szli zwyczajnie na mecz. Żadnych przestępstw nie zamierzali popełniać.
POLICYJNY WYWIADOWCA: "ZEZNANIA WYMUSZANE BYŁY BICIEM"
Zanim jednak doszło do postawienia zarzutów, rozegrały się sceny mrożące krew w żyłach, do jakich nie doszło nigdy w historii III RP.
Najbardziej wstrząsające relacje zamieścił dziennik „Polska The Times”. Redakcja dziennika zebrała kilkanaście relacji o biciu w komisariatach kluczami po jądrach i pałkami po całym ciele, zmuszaniu do robienia pompek i przysiadów nago, pozbawiania snu, picia i jedzenia.
„Dostałam pałką, a kilku dosłownie przebiegło po mnie. »Na ziemię, kur…!«, krzyczeli” – opowiadała roztrzęsiona Agnieszka, 20-letnia studentka polonistyki. „Kopali nas i bili po twarzach, rzucali bluzgi. Mówili, że wreszcie się do nas dobrali” – relacjonował 23-letni student Kamil.
Pawła z Ożarowa, studenta technologii żywności w SGGW, przesłuchiwano w komisariacie przy ul. Raginisa.
„Policjant kazał mi zdjąć spodenki i majtki. Musiałem nago robić przysiady. Wyzywał mnie od spaślaków. Każdy, kto wszedł na przesłuchanie, dostawał otwartą dłonią w twarz, zanim jeszcze cokolwiek powiedział. Na krześle stawiali pałkę na sztorc i kazali mi na niej siadać. Podpisałem oświadczenie, bo jeden policjant powiedział, że za godzinę może mnie tu już nie być. A tak trafię na trzy miesiące do aresztu”.
Potwierdzały to wypowiedzi funkcjonariuszy policji, do których dotarli dziennikarze „Polski The Times”. „Szef powiedział mi wprost: masz wszystkich zmusić, by podpisali przyznanie się do winy. Wciskałem więc tym dzieciakom kit, że je zamkniemy, jeśli nie podpiszą oświadczenia. Gdy nie skutkowało, koledzy z kryminalnego brali delikwenta do siebie i tam bicie było” – mówił dziennikarzom tej gazety wywiadowca z jednej z komend w Warszawie.
„Sama nie wiedziałam, jak się zachować” – opowiadała policjantka spod Warszawy. „Komendant powiedział, że przywożą kiboli po zamieszkach, a do mnie na przesłuchania trafiły jakieś spokojne dzieci. Nie potrafiłam zmusić ich do podpisania tych oświadczeń. Ale zarzuty i tak prokurator kazał postawić”.
SĘDZIA JOHANN: "ORGANIZATOR TEJ AKCJI JEST PRZESTĘPCĄ"
Dziennikarze ustalili też, że policja nazwała swoją akcję slangiem zaczerpniętym z języka niemieckich nazistów: „Ostateczne rozwiązanie kwestii kibiców Legii”.
– Wśród zatrzymanych byli zarówno pracownicy najemni, jak i przedsiębiorcy, a nawet pracownicy administracji państwowej wyższego szczebla. Był wśród nich pracownik klubu Legia Warszawa, trafił się nawet jeden cudzoziemiec – mówi mec. Lenkiewicz. My ustaliliśmy, że były wśród nich także dzieci byłego działacza PO oraz asystent jednego z obecnych ministrów. Prokuratura wszystkich ich uznała za przestępców.
Wiesław Johann, były sędzia Trybunału Stanu, mówi: – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wszystko było znacznie wcześniej zaplanowane i przygotowane. Odpowiedzialnością za te wydarzenia powinno się przede wszystkim obciążyć osobę, która podejmowała decyzje i wydawała rozkazy. To, co 2 września 2008 r. zrobiła policja, jest przestępstwem ściganym przez polskie prawo karne.
Radca prawny Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem, komentuje: – "Ta akcja była nieprawdopodobnym, niebywałym naruszeniem praw człowieka i podstawowych wolności. Władza postanowiła budować swoją popularność na walce z urojoną przestępczością. Aż ciśnie się na usta pytanie: gdzie byli wówczas obrońcy demokracji"?
JAK WSADZIĆ SCHETYNĘ DO WIĘZIENIA?
Zdaniem mecenasa Bąbki, mieliśmy do czynienia m.in. z przestępstwem nadużycia władzy czy złamaniem art. 231 Kodeksu karnego. Ale, jak podkreśla Bąbka, doprowadzenie do tego, by Grzegorz Schetyna poniósł odpowiedzialność karną za swoje czyny, nie jest łatwe, bo trzeba by mu udowodnić sprawstwo kierownicze.
Jakie są dowody i poszlaki na kierownicze sprawstwo Schetyny?
Niemal zaraz po akcji zwołał on konferencję prasową, na której apelował o wspólną walkę z chuligaństwem. Na tej samej konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski zapowiedział, że będzie namawiał prokuratorów do twardej postawy wobec chuliganów.
Potem, gdy niektóre media zaczęły ujawniać prawdę o przebiegu wydarzeń, obaj ministrowie przycichli. Jednak rolę Schetyny w akcji potwierdził 30 czerwca 2010 r. w czasie konwencji PO Donald Tusk. „Kiedy trzeba było poskromić po raz pierwszy, z użyciem policji chuliganów na ulicach Warszawy – tę decyzję podjął, jak pamiętacie, Grzegorz Schetyna – co zrobił PiS i jego szef? Stanął w obronie chuliganów przeciwko policji” – mówił.
Grzegorz Schetyna nie odbierał telefonów od nas, nie zareagował też na SMS z prośbą o ustosunkowanie się do najnowszych wyroków sądów.
MINISTER BŁASZCZAK: CELEM BYL MARKETING POLITYCZNY
Mariusz Błaszczak, obecny minister spraw wewnętrznych, należał do posłów, którzy w 2008 roku interweniowali w obronie kibiców.
– "Działania policji nie miały uzasadnienia, została ona wykorzystana do celów marketingu politycznego przez ministra Grzegorza Schetynę. W absolutnie skandaliczny sposób potraktowano niewinnych ludzi, co teraz orzekł sąd, – mówi „Gazecie Polskiej. –Oczekuję od rzecznika praw obywatelskich, by podjął działania w związku z tymi wyrokami" – dodaje.
„Bohaterowie” "Akcji Widelec" nadal pracują w policji, wielu z nich awansowało. Inspektor Piotr Owsiewski, który według naszych informatorów dowodził akcją, jest dziś zastępcą komendanta stołecznego Policji.
Chcieliśmy go zapytać o jego odpowiedzialność za tamte wydarzenia. Sekretarka po rozmowie z Owsiewskim poinformowała nas: – Pan komendant nie będzie udzielał informacji w tej sprawie.
"Akcję Widelec" chwalił wówczas rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler. Dziś jest p.o. rzecznika Komendy Głównej Policji. Gdy usłyszał, że pytamy o "Akcję Widelec", postanowił skierować nas do swojego kolegi, rzecznika Mariusza Sokołowskiego, któremu kibice wysyłali później widelce pocztą.
Gdy przypomnieliśmy mu jego własne słowa, powiedział, że ustosunkuje się do sprawy po zapoznaniu się ze szczegółami dotyczącymi wyroków.
Co oprócz „marketingu politycznego” mogło kierować Schetyną? W 2008 r. klub Legia Warszawa był skrajnie skonfliktowany ze swoimi kibicami. Jego właścicielem był koncern ITI, będący jednocześnie właścicielem telewizji TVN. Zażyłość Schetyny z Walterem nie była tajemnicą, media komentowały ich bliskie relacje przy okazji meczu gwiazd TVN.
Co na policyjnej akcji mógł zyskać koncern ITI? Po pierwsze, dzięki zakazowi stadionowemu, wydanemu tak dużej liczbie kibiców, mniej gardeł wykrzykujących na meczu hasła atakujące bossa ITI. Po drugie, ITI zainteresowany był stworzeniem przychylnego klimatu dla nowej ustawy o bezpieczeństwie na imprezach masowych, pozwalającej skuteczniej represjonować kibiców. Jak pisaliśmy, jej nieformalnym współautorem był Stefan Dziewulski. Dziewulski niegdyś odpowiadał w Legii za bezpieczeństwo na stadionie. Wcześniej pracował w policji, później w sztabie Euro 2012.
"GAZETA WYBORCZA" PRZYZNAJE: "TO BYŁ MONSTRUALNY BEZSENS"
Michał Szadkowski i Andrzej Olejniczak z „Gazety Wyborczej” pisali 4 września 2008 r. o „udanej akcji warszawskiej policji, która sprawnie spacyfikowała kiboli Legii”. „741 spacyfikowanych kiboli Legii to tylko promyk nadziei. Sukces policji szybko może zamienić się w klęskę, jeśli bandyci unikną kary” – sugerowali.
Siedem lat później, 3 września 2015 r., Piotr Machajski z tej samej „GW” pisał już o akcji w zupełnie innym duchu, nazywając ją „monstrualnym bezsensem” i stwierdzając, iż „w aktach nie ma ani jednego dowodu (poza protokołem zatrzymania), który wskazywałby, że ktoś rzeczywiście brał czynny udział w zbiegowisku”.
Opisał on, jak sprawą akcji Schetyny musiały zajmować się sądy: „Sprawy tak bezsensownie monstrualnej jeszcze w stołecznym sądzie nie było. Prokuratura nie mogła oskarżyć 688 kibiców w jednym procesie, bo nie dałoby się go prowadzić. Podzieliła więc oskarżonych na 10-, 20-osobowe grupy. Takich aktów oskarżenia, różniących się jedynie nazwiskami, prokuratura wysłała do sądu kilkadziesiąt. Do każdego dołączyła zeznania świadków, przede wszystkim policjantów. Było ich blisko 650. Do każdego z aktów oskarżenia prokurator dołączył dokumenty dotyczące wszystkich zatrzymanych. Akta liczyły więc po 115 tomów”. Potem sędziowie „uznali, że w przypadku większości zatrzymanych w ogóle nie doszło do przestępstwa. Zaczęli masowo umarzać sprawy. Prokurator się odwołał, sąd wyższej instancji przyznał mu rację”.
W efekcie ze względu na „ekonomikę procesową” sprawy, których nie były w stanie przeprowadzić warszawskie sądy, zaczęły trafiać do innych miast: Pabianic, Ostrowi Mazowieckiej, Zambrowa, Sochaczewa, Grójca, Skarżyska-Kamiennej, Radomia, a nawet Katowic czy Poznania. Większość nie zakończyła się do dzisiaj.
DZIAŁACZE ANTYRASISTOWSCY POTĘPILI "AKCJĘ WIDELEC"
Także na łamach „Gazety Wyborczej” po latach, 20 listopada 2015 r., "Akcję Widelec" potępili działacze antyrasistowscy, wskazując, że bezsensowne działania policji przyczyniły się do radykalizacji nastrojów politycznych wśród kibiców. „Pochód kibiców Legii zakończył się gigantyczną policyjną łapanką na ponad 700 osób (…), jeśli ktoś próbował uciec, spędził potem noc w ubraniu przesiąkniętym gazem pieprzowym. Brali wszystkich, jak leci, nastolatków, dziewczyny. Ludzie nie mieścili się w celach. To odpowiedzialność zbiorowa” – mówili o akcji, którą chwalili się Tusk, Schetyna i Ćwiąkalski.
Dokumenty, źródła, cytaty:
Piotr Lisiewicz "Gazeta Polska" - współpraca Natalia Kozłowska, niezalezna.pl
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 678 odsłon
Komentarze
Obawiam się, że nie uda się
2 Marca, 2025 - 15:21
Obawiam się, że nie uda się go posadzić tak samo jak Kiszczaka, Jaruzelskiego czy Rakowskiego.
Ich układ zamknięty jest bardzo szczelny i to wyklucza podjęcie kroków prawnych wobec Schetyny jak i jemu podobnych. Taka smutna prawda
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam.
Z poważaniem
Kaszeba
"Morbus maximus recentiorum temporum stultitia est. Spero solutionem tandem inveniendam"
Nie Bać Tuska są zapisy, kolejka się wydłuża
2 Marca, 2025 - 18:42
AKCJA WIDELEC
2 Marca, 2025 - 20:28
JAK WPISZESZ W GOOGLE AKCJA WIDELEC TO NIE UZYSKASZ PEŁNEJ WIARYGODNEJ
TREŚCI. AKCJA WIDELEC JEST WYPIEPSZONA Z iNTERNETU PODOBNIE JAK WIELE IINYCH
Aleksander Szumanski
Stare metody androfagów.
2 Marca, 2025 - 22:24
Krzyżacy kazali nago siadać na skrzyni z otworem wyciętym na jądra, a do skrzyni wpuszczali głodne szczury, Bolszewicy rozszerzyli ten patent przystawiając pojemniki ze szczurami lub krwiożetczymi owadami do różnych części ciała. Mnie krzyżowali tradycyjną netodą stosowaną przez Asyryjczyków, Rzymian i Turków, lecz nie do drewnianego krzyża, ale przykuwając do stalowej ramy (wrzesień 2003).
Poza wieloma opisanymi powyżej torturami, również spaniu na zimnym betonowym bloku przy migającym świetle i w hałasie, zastosowano wobec mnie we wrześniu 2013 również komorę gazową, do której wdmuchiwano jakiś cuchnący gaz bojowy, prawdopodobnie zawierający również bakterie gnilne, so skutkuje do dziś chorobą płuc, nieżytem gardła, licznymi zapaleniami zatok i dziąseł oraz problemami skórnymi i innymi, a przez całą dekadę pomiędzy, regularnie napadano, okradano, bito, kaleczono, głodzono, zastraszano, wstrzykiwano trucizny, rozwiercano zęby, napromieniowywano radioaktywnie…
W wyniku pobić nie byłem się w stanie miesiącami ruszać, straciłem okresowo słuch, napromieniowania skutkowały m.in. wypadającymi włosami i zębami, suchą pękającą skórą i niegojącymi się ranami…
W jednym tylko roku 2013 dokonano na mnie conajmniej 8 napadów i uprowadzeń oraz zastosowano stały dozór policyjny - 2 wizyty na tydzień w miejcu kaźni. Dozór policyjny zastosowano już w 2003 roku i do dziś go nie odwołano, pomimo, że komisariat na który musiałem dojeżdżać do 200 km już nawet nie egzystuje.
Zamordowano conajmniej czterech przyjaciół, jeden z prześladowanych zniknął bez śladu (corocznie znika w ten sposób ok. 13 000 obywateli), jeden po okaleczeniu go trafił do domu pomocy społecznej, a wielu wyemigrowało. Spośród kolegów i znajomych z podstawówki co trzeci wyemigrował, a ich mieszkania zajęte zostały zazwyczaj przez bolszewików z zachodniej Ukrainy. Ci którzy wytrzymali nachodzeni są przez smutne postacie w cywilu i wypytywani o mnie.
Nasilające się okaleczenia i groźby zamordowania mnie zmusiły mnie do spontanicznego opuszczenia Ojczyzny. Kilka tygodni później sowieccy terroryści anektowali Krym.
Podczas przesłuchań usiłowano też ze mnie wydobyć wiadomości na temat ministra Jerzego Zimowskiego, który ok. roku 1990 zasięgał u mnie porad i przyspieszył moją repatriację, po wypędzeniu mojej rodziny z domu rodzinnego i z Ojczyzny w 1975 roku. Jerzy Zimowski, usiłujący jako rozjemca ONZ powstrzymać bombardowania i rozbiór Jugosławii przez androfagi (niemieckie bombowce startowały z koszar gen. Erwina Rommla pod Norymbergą), wkrótce "zmarł nagle" kąpiąc się na wakacjach w okolicy Odessy.
Wniosku złożonego w 1993 r. w sądzie o zwrot domu rodzinnego zrabowanego w 1945 i wkrótce tylko pro forma zwróconego - rodzina musiała płacić okupantom czynsz za zamieszkiwanie we własnym domu, w którym zakwaterowano również bandytów (wskutek szykan zmarł mój brat, a jego grób zlikwidowano) - z którego ostatecznie wyrzucono mnie i moją szykanowaną i okradaną rodzinę w 1975 roku, do tej pory nie rozpatrzono i regularnie napadano mnie we własnej chatce, której ruinę zakupiłem w trakcie repatriacji a następnie wyremontowałem. Również ten zakup, wskutek urzędniczego matactwa, musiałem wykonać dwukrotnie i pomimo tego zakwaterowano w nim bandytów o których wymeldowanie musiałem walczyć. Po ponownym wypędzeniu mnie z Ojczyzny z ogródka przed moją chatką, po zerwaniu ogrodzenia i bramy oraz nielegalnemu wycięciu drzew zrobiono nielegalne wysypisko śmieci i przystanek autobusowy,
Pozdrawiam.
https://niepoprawni.pl/blog/sbbwinteriapl/genetyczne-podloze-imperializmu
https://niepoprawni.pl/blog/sbbwinteriapl/macmezokracja-czy-polska-jest-krajem-polakow
]]>http://sbb-music.jimdo.com]]>