Politycy z zobowiązaniami
Politycy powinni mieć zobowiązania wobec wyborców i tylko wobec nich. W praktyce jednak bywa, że polityk skorzysta ze wspomagania zewnętrznego, a potem musi się odwdzięczyć "sponsorom", którzy zresztą chętnie podają pomocną dłoń aspirującym politykom.
Czytelnicy książek Wołkowa czy Suworowa, bez problemu mogą rozpoznać polityka z "zobowiązaniami", który często dysponuje pięknym, jakby szytym na miarę życiorysem, ale z pewnymi nieciągłościami czy nagłymi "zwrotami akcji". Najważniejszym jednak wskazaniem jest biblijna zasada – "po owocach ich poznacie". Podejmowane decyzje i wypowiedzi, nawet pomimo tzw. "działań uwiarygodniajacych", dekonspirują najlepiej. Polityk może się mylić, ale jeśli podobne błędy się powtarzają, nasuwa się przypuszczenie, że błędy są celowe i wynikają z "zadaniowania".
Nie brak na naszej scenie politycznej tak zachowujących się postaci, które jednak są praktycznie "nie do ruszenia" jeśli zachowują elementarną ostrożność i płacą podatki.
Dlatego agenci wpływu z najwyższej półki musza być wynagradzani starannie wypranymi pieniędzmi. Najbanalniejszym sposobem są "konsultacje", ale może być też cykl wykładów, wydanie książki, czy nagroda na specjalnie ustawionym konkursie.
Można sobie też wyobrazić celowo organizowane w małym egzotycznym kraju zamkniete dla mediów doroczne konferencje, w których uczestniczy wielu płatnych konsultantów z różnych rejonów świata. Mają oni okazję spotkać się osobiście z Sergiejem Ławrowem, co jest najlepszą formą kontaktu, bo nic nie jest w stanie zastapić spotkania "twarzą w twarz". Ławrowa znamy dzisiaj jako ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, ale był on długoletnim szefem rezydentury KGB w Ameryce, zalegendowanym jako przewodniczący delegacji ZSRR przy ONZ w Nowym Yorku.
"Massalskiego nadzieja, że z naszą pomocą silne potrafi wytworzyć stronnictwo, oddała go w nasze ręce".- to fragment meldunku do cara o polskich politykach. Czy dziś może zaistnieć podobna sytuacja i czy może dotyczyć np. Grzegorza Brauna?
Ten reżyser wartościowych filmów długo był cenioną postacią środowisk niepodległościowych. To on zwrócił uwagę na „nieregularności” w życiorysie Grzegorza Schetyny i w momencie największego zmarginalizowania tego polityka, proroczo przewidział jego polityczny „come back”. Świetny był cykl Brauna pt. „Errata do biografii” o postaciach, których życiorysy zostały w III RP nieco „podrasowane”. On chyba jako jedyny polski polityk pozwalał sobie na lekkie dokuczanie Żydom, co jest działalnością wysokiego ryzyka. Wypowiedzi antyamerykańskie (o „obcych wojskach okupacyjnych stacjonujących na terenie kraju”) i antyukraińskie Brauna były znane na długo przed obecną wojną.
Później reżyser zaczął udzielać wywiadów postsowieckim mediom i dał się sfotografować w Moskwie, na Placu Czerwonym w towarzystwie Swirydowa - agenta zalegendowanego jako dziennikarz (został wydalony naprzód z Czech, a później z Polski pod zarzutem pracy dla rosyjskich służb). Swirydow wiedział co robi umieszczając to zdjęcie na swoim "fejsie". Teraz Braun nie ma już odwrotu - został „sprofilowany”. Dziś dobry reżyser i niefortunny polityk stał się politycznym folklorem i „harcownikiem” sejmowym urządzającym dziwne happeningi.
Szkoda, że nie robi już filmów. Może nakręci kiedyś „Erratę” do swojej biografii?
Nie brak w Polsce mężów stanu mających globalne ambicje – Aleksander Kwaśniewski chciał być sekretarzem generalnym ONZ, Włodzimierz Cimoszewicz i Radosław Sikorski aspirowali na posadę szefa NATO ( !). Aby uzyskać nominację musieliby pozyskać poparcie bardzo wpływowych ludzi i środowisk. Takich posad nie dostaje się za czapkę śliwek. Czy coś komuś obiecywali?
Istnieją opinie, że na urząd "króla Europy" Donald Tusk został wybrany „wolą 550 mln Europejczyków” ze względu na swój urok osobisty i walory intelektualne. Choć niektórzy twierdzą, że Tusk za posadę zapłacił likwidacją polskiego przemysłu stoczniowego i wiernopoddańczą służbą wobec europejskich decydentów.
Redaktor Adrian Stankowski zwrócił uwagę na unikalny w naszej historii przypadek - wśród polskich magnatów, czy polityków, bywali tacy- służący Prusom, albo Rosji. Natomiast D. Tusk był miły i uczynny zarówno dla Niemiec, jak i dla Rosji. Do państw cieszących się jego życzliwością można by dodać jeszcze Izrael. Chyba najmniej przychylności ze strony Tuska mogli oczekiwać Polacy.
W 2008 roku Donald Tusk udał się z wizytą do Nowego Jorku, gdzie spotkał się z wiodącymi przywódcami amerykańskich organizacji żydowskich. Premierowi towarzyszyli inni mężowie stanu - Radosław Sikorski i Sławomir Nowak (znany także jako Sławomir N. czy Lolo – Pindolo). Nasza delegacja wywarła na gospodarzach znakomite wrażenie - "zupełnie nowa generacja polityków o otwartych umysłach" - stwierdzono. Przy okazji wspomniano poprzednią polską wizytę - prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był oschły, mało serdeczny i nie oczarował rozmówców. Na zarzut, że w Polsce wzrasta antysemityzm prezydent odparł tylko, że przejawy antysemityzmu nie są tolerowane.
Wkrótce po wizycie Tuska, Polska zaczęła wypłacać emerytury bardzo starym, ale wcale licznym byłym obywatelom polskim mieszkającym w Izraelu, którzy przeżyli holokaust. Czy coś uzyskano w zamian, oprócz życzliwości znanej gazety i pewnej prywatnej telewizji?
33 lata temu ostatni już pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Mieczysław Rakowski wydał swoje ostatnie polecenie: "Sztandar PZPR wyprowadzić". Partia, która przez ponad 40 lat była narzędziem sowieckiej dominacji nad Polską, przestała istnieć. Jednak tego samego dnia 29 stycznia 1990 roku, w tym samym miejscu, ci sami ludzie utworzyli nową partię – Socjaldemokrację Rzeczpospolitej Polskiej pod kierownictwem Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie była to tylko zmiana znaku towarowego – towarzysze przeszli wielką przemianę mentalną; z pryncypialnych zwolenników dyktatury proletariatu i leninowskiego "centralizmu demokratycznego", stali się subtelnymi miłośnikami demokracji parlamentarnej i Europejczykami. Przestali także walczyć z kapitalizmem, bo wielu z nich stało się kapitalistami uwłaszczając się na majątku narodowym.
Dwa miesiące wcześniej, w listopadzie 1989, przybył do Polski z kurtuazyjną wizytą ówczesny minister finansów Izraela Szimon Peres i odwiedził premiera Mazowieckiego. Wydaje się jednak, że faktycznym celem wizyty była misja ratowania gwałtownie rozsypującej się partii komunistycznej, która jednak wciąż liczyła 2 mln członków i dysponowała wielkim majątkiem. Peres zalecił natychmiastową zmianę nazwy partii i obiecał przyjęcie do Międzynarodówki Socjaldemokratycznej. Czy była to spontaniczna inicjatywa polityka izraelskiego?
Wydaje się jednak, że Peres mógł działać w porozumieniu z przewodniczacym Międzynarodówki Socjalistycznej - Willy Brandtem.
Potencjał tkwiący w staro- nowej partii natychmiast dostrzegli też inni gracze. Luźno przywiązani do polskości internacjonaliści proletariaccy z dawnego PZPR wydawali się obiecujący i "perspektywiczni" także w planach rosyjskich. Dlatego warszawski rezydent KGB Ałganow wręczył wysokiemu funkcjonariuszowi nowej partii - Leszkowi Millerowi tzw. "pożyczkę moskiewską" (1,2 mln $).
Dziwne, że "pożyczka" nie została powierzona po prostu przewodniczącemu nowej partii. Prawdopodobnie było to powodem słynnej "szorstkiej przyjaźni" między Kwaśniewskim, a Millerem – może ci dwaj liderzy SdRP mieli zobowiązania wobec różnych "przyjaciół zewnętrznych"?
Tak więc o względy świeżych socjaldemokratów (a byłych komunistów) zabiegali trzej "akcjonariusze" – Rosja, Niemcy i Izrael. Zawsze ci sami, niczym fatum, od wielu dziesięcioleci (czy nawet stuleci) starają się uzyskać "pakiet kontrolny" nad naszym krajem.
Nieco wcześniej generał Jaruzelski poinformował swojego wschodnioniemieckiego odpowiednika Egona Krenza: "Oddaliśmy władzę, ale zachowaliśmy pakiet kontrolny".
W III RP zawsze "pakiet kontrolny" znajdował się gdzieś poza Polską, a stosunkowo największy zakres podmiotowości uzyskaliśmy po 2015 roku.
Dziś, w miarę ewolucji Unii Europejskiej i stopniowego przejmowania kompetencji państw narodowych, nasz pakiet akcji się zmniejsza i proces ten będzie postępować coraz szybciej. Dokładnie ten scenariusz opisał już w roku 2002 (jeszcze przed naszą akcesją do Unii!) brytyjski sowietolog Christopher Story, który przewidywał, że Unia w końcu stanie się zcentralizowana z rządem socjaldemokratycznym pod kontrolą niemiecką. Czy mogliśmy przypuszczać w 2004 roku, że przepustka do świata Zachodu, którą załatwili nam towarzysze Kwaśniewski i Miller, grozi utratą niepodległości?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 422 odsłony
Komentarze
Teraz bolszewia i ruscy z UE wyrażają chęć zagłodzenia Polski
19 Lutego, 2023 - 22:53
Zbrodnicza niemiecka agentura już nie rządzi, więc teraz bolszewia i ruska agentura z UE i Niemiec wyrażają chęć zagłodzenia patriotów w Polsce...
* * * * * *
(...) "Tak jak kiedyś komuniści chcieli nami rządzić i coś nam narzucać, tak teraz robią to lewackie środowiska. To, co dzieje się teraz w Warszawie - np. zwężanie ulic, świadczy o tym, ze to już jest realizowane. To wzbudza ogromny strach w społeczeństwie. Teraz oni próbują się z tego wycofać, bo jesteśmy chwilę przed wyborami. Wiadomo, że kiedy doszliby do władzy, to stało by się to natychmiast. Jak słyszeliśmy o tym, że jest chęć zagłodzenia polski to teraz widzimy, że oni chcą zagłodzić całą Europę".
Polityk PiS wskazał, że za czasów komuny, były wyższe normy na mięso niż przewidują propozycje zawarte w materiałach C40 Cities.
"To przypomina czasy dżumy, kiedy miasta musiały być zamykane. To jest coś niewyobrażalnego. Nigdy się nie spodziewałem, że UE będzie chciała popełnić zbiorowe samobójstwo. To jest pomysł zupełnie z kosmosu - skwitował Suski. (...)
Za: https://niezalezna.pl/475673-schabowe-samochody-singapur-republika-wpunkt-opozycja-raport-c40
Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.
„Czy mogliśmy przypuszczać w 2004 roku, że wejście do UE , grozi
19 Lutego, 2023 - 23:39
http://home.no/kosciesza/
oraz
http://home.no/eugeniusz.kosciesza/
Niestety temat zagrożeń idących poprzez wchłonięcie Polski do Euro-rzeszy był skutecznie cenzurowany we wszystkich środkach przekazu w kraju przez ówczesną eseldowko-zslelsko-kagiebowską kwaśniakurę.
Dopiero ostatnio, blisko 20 lat od referendalnej mistyfikacji, zaczynają się pojawiać w zdominowanej przez warszafkę publicystyce jakiekolwiek tematy dotyczące negatywnych stron tego mariażu. Jednak nadal sutecznie roztacza się nadal zmowę milczenia w kwestii ewentualności Pol-exitu z IV Eurorzeszy. A to poprzez rzekome większościowe poparcie Polaków dla tego ukladu. Co jest kolejnym propagandowym kłamstwem szytym grubymi nićmi przez środowiska żydawki-warszafki. Środowiska, które obok POpierdojczy faktycznie pozostają głównymi, ale mniejszościowymi wyznawcami tego układu, przy tym kreując się w mediach jako owa rzekoma „polska” większość euroentuzjastów.
E.Kościesza
„Czy mogliśmy przypuszczać w 2004 roku, że wejście do UE , grozi
19 Lutego, 2023 - 23:47
E.Kościesza
Ciekawy jestem Pańskiej
20 Lutego, 2023 - 14:25
Ciekawy jestem Pańskiej opinii o naszym obecnym prezydencie, czy też może mieć "zobowiązania"?
Trudno powiedzieć
20 Lutego, 2023 - 17:57
Istniały opinie, że Duda został "zatwierdzony" przez "stronę izraelską", ąle z drugiej strony był nieustanny atak z Gazety Wyborczej i TVN co by przeczyło tej tezie. Najgorszą decyzją prezydenta było zawetowanie ustawy o sądach (przyjęte z zadowoleniem w UE). Po tym J. Kaczyński powiedział, że mamy już w Polsce "inną sytuację polityczną". Czy wynikało to ze zgubnej ambicji bycia "prezydentem wszystkich Polaków", czy ktoś wpływowy go przekonał (nie sądzę, że była to tylko pani Romaszewska)?
Po sukcesie uszczelnienia finansów publicznych i 500 + były opinie, że PiS ma 30 spokojnych lat rządzenia. Opozycja była kompletnie oszołomiona i zdezorganizowana. Poczatkowo wydawało się, że to będzie tylko roczne opóźnienie reformy, jednak wpływ weta był dewastujący - opozycja "policzyła się' i przystąpiła do kontrataku - także na prezydenta. Co było do przewidzenia, atak na "Adriana" czy "notariusza" się nie zmniejszył mimo kilkukrotnego wetowania różnych ustaw i komplikowania życia rzadzącym. Z drugiej strony prez. Duda ma niewątpliwe osiągnięcia dyplomatyczne i robi kawał dobrej roboty dla kraju.
Leopold