Polskie pejzaże - Po prostu piwo.
Zdobyć je, to był wyczyn. Mieć możliwość regularnego do niego dostępu, to była nobilitacja. Siedzieć przy nim, na oczach zawistnej, spragnionej gawiedzi, a to już był nie lada szpan.
Piwo! Wspaniały, złocisty napój, jakże dziś powszechny i łatwo dostępny (z całą otoczką agresywnej, bezwzględnej reklamy), wówczas, w czasach głębokiego PRL-u, obiekt westchnień i pożądań!
Opowiadanie "Po prostu piwo" pochodzi ze zbioru opowiadań autorstwa mojego przyjaciela Jacka Chruścińskiego pt. "Bania" - za zgodą autora publikuję.
Kontynuacja opowiadania ( tym razem mojego autorstwa ) pod tytułem "Bursztynowy Szlak" ukaże się w najbliższym czasie. Zapraszam na -
Bal na Stawach - Kraków - Zwierzyniec - sobota 18.06.2011 r.
Pianka, piwko, piweczko, małe jasne, kufelek, browarek, zupka chmielowa, czyli po prostu piwo! Wówczas najczęściej podły w smaku, żółto-brązowy napój alkoholowy, bardzo gorzki i niestety najczęściej ciepły. Sączony z masywnych kufli z karbowanego szkła lub smukłych brązowych flaszek, zaś najczęściej z niskich, pękatych butelek zwanych granatami.
W czasach mojego dzieciństwa funkcjonowały jeszcze budki z piwem. Drewniane, ba, wręcz tekturowe kioski, malowane zwyczajowo na zielono. Pod nimi to kwiat młodzieży odbywał swe rytualne spotkania.
Przed południem, okupowali je robole z okolicznych budów. Był to czas budowania socjalizmu, a wiec wokoło kręciło się pełno facetów w roboczych ubraniach – ferszalunkach – jak się wówczas mówiło. Popijali dostojnie piwo pod budką, niekiedy przysiadając na krawężnikach albo różnych, betonowych elementach z sąsiedniej budowy. Czasem mieli ze sobą narzędzia, jakieś szpadle, kilofy, czasem przynosili zawiniętą w papier wędzoną rybę – ich typowe drugie śniadanie. Z kieszeni wystawały im czasem kable, kombinerki, rękojeści młotków, inni znowu dźwigali ogromne klucze francuskie czy szwedzkie...
W południe pojawiała się inna klientela. Okoliczne lumpy z wolna wypełzały na światło dzienne. Przysiadali na murkach, wychylali zachłannie chłodne (czasami) piwko i wspominali uroki minionej nocy.
Ich kobiety – poobijane i pokancerowane na twarzach, w niemodnych pstrokatych ciuchach ze śmietnika, pchały mężnie u boku swych ukochanych, stare dziecięce wózki załadowane makulaturą lub dwukółki ze złomem, dźwigały siatki z butelkami na wymianę albo do skupu, choćby słoiki na stłuczkę! Chrypiące głosy nawoływały Józków, Władków, Gienków i Zdzisków, by już nie pili tylko brali się do roboty... Ale gdzie tam – magiczny, złocisty napój przyciągał i obezwładniał swoim czarem.
Potulne konkubiny z czasem ulegały i przysiadały obok na pryzmie cegieł, próbując uszczknąć parę łyków z kufla lub krachlowej flaszki. Często rozochocone towarzystwo, po przeglądnięciu osobistych zasobów gotówkowych, wykonywało zrzutkę, czyli składkę alias ściepę na ćwiarteczkę. Wytypowany goniec człapał w kierunku najbliższego monopolowego, wracał z kieszenią wypchaną zdobyczą i towarzystwo udawało się w pobliskie krzaki celem konsumpcji...
W stanie wojennym zadanie mieli utrudnione, bo piekielna „trzynasta” uprzykrzała życie, zmuszając do wyprawy na melinę!
Ha, melina... To dopiero była instytucja. Knajpy, restauracje, kawiarnie, no i budki z piwem zamykano najpóźniej o 22.00. Potem pozostawały tylko meliny. Wspaniałe lokale prowadzone przez emerytów, często byłych milicjantów, przez babcie żuli z półświatka i przez układowych handlarzy – dozorców, palaczy z kotłowni lub nocnych stróżów i portierów. Trzeba było znać meliniarza lub odpowiednie hasło, bądź też być przez kogoś poleconym, by zdobyć upragnione pół litra. Często trzeba się było gęsto tłumaczyć – meliniarze byli bardzo nieufni... No i słusznie, gdyż cały czas czyhała na nich władza ludowa w postaci mundurowych i nie mundurowych funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych! Oczywiście, duża część handlarzy była zawczasu uprzedzana o ewentualnej wizytacji, lecz czasem meliniarz popadał w niełaskę. Czy dlatego, że za dobrze mu szło, czy dlatego, że się nie opłacił komu trzeba? Być może po prostu inny wydział miał akcję, albo też ktoś się musiał wykazać, bo „za dużo ludzie gadali i pisali donosy”... Krótko mówiąc, czasami meliniarze wpadali. Szczególnie w dobie stanu wojennego, zaostrzono walkę na tzw. froncie pokątnego handlu alkoholem! Szalały kontrole mundurowe – wojsko miało być przecież ostoją praworządności! Grasowała słynna ircha, czyli inspekcja robotniczo-chłopska! Ci dopiero pili na potęgę!!!
Mój przyjaciel, żegnając druha odlatującego za dwa dni do USA, został wytypowany do nocnego uzupełnienia zapasów w barku. We dwóch, z lokalnym znawcą topografii osiedla, dotarli do meliniarza w typowym gierkowskim bloku. Miejscowy koleś pozostał na straży, a przyjaciel na skróty, przez żywopłot, wszedł do klatki schodowej. Na parterze zapukał we wskazane drzwi i powołując się na Lulka czy innego Kazika zakupił dwie flaszki. Radość była ogromna i z dwoma butelkami w rękach wybiegł z klatki...
Nie zdążył nawet nic powiedzieć! Milicjanci zakuli go w kajdanki i poprowadzili do radiowozu. Okazało się, że to był kocioł! Jak za Niemca! Milicjanci byli ukryci nawet w prywatnych maluchach! Dwóch leżało w trawie, za krzakami. „O mało mnie pan nie rozdeptałeś” – dogadywał jeden wesoło w Nysce. Zawieźli ich na komisariat, a rano rozprawa w trybie przyspieszonym i wyrok! Meliniarz był zdruzgotany, a chłopaki wywinęli się, bo nie karani, a ponadto obciążyli handlarza... Do dziś przyjaciel ma protokół, w którym funkcjonariusz stwierdza, iż zatrzymano: „dwie butelki wódki Ex-stra Żytniej”!!!
Inny znajomy dostał nieźle po łbie, gdy wysłany na melinę „U głuchej babci” załomotał potężnie w drzwi, zakładając, że głucha babina ledwo go usłyszy! Otworzył barczysty młodzian i postanowił nauczyć kolegę lepszych manier...
Były też meliny ruchome. Baby sprzedające wódkę z siatek na placach targowych czy pod delikatesami, faceci krążący w okolicach znanych smakoszom i szepczący mijanym przechodniom „trzeba coś”?. Najsłynniejsze były jednak na starym mieście w Krakowie. Dwie: pod figurką – na Starym Kleparzu i pod dorożką, na Rynku Głównym! U Staszka, Władzia lub Zygmunta można było – będąc stałym, regularnym klientem – zdobyć nawet gorzałkę na kredyt! Na następny dzień wszyscy się honorowo rozliczali i jak mówiono „gra muzyka”!
Poranny kac zaganiał dzielnych szermierzy alkoholowych z powrotem pod budkę – wszak „piwo z rana jak śmietana” i nic lepiej kaca nie uśmierza jak małe jasne z pianką... Zbierała się powoli okoliczna śmietanka. Rozpatrywano przebieg dnia poprzedniego, powoli analizowano możliwości na przyszłość...
Co bardziej majętni smakosze złocistego napoju pozwolić sobie mogli na biesiady w restauracjach. I tu jednak rzeczywistość piętrzyła przed nimi rozliczne przeszkody, jak choćby obowiązek zamówienia zakąski. Do każdego piwa jedno danie. Widywało się przeto stoliki zastawione stertami jajek na twardo, ławicami śledzików po japońsku lub w oleju, piramidami galaretek z drobiu itp. Po odejściu nasyconych piwoszy, zakąski te – nie tknięte przez klientów – wracały często do garmażerki. Bywało, że podane ponownie były przyczyną srogich awantur, gdyż rozeźleni klienci – dowcipnisie wzbogacili je o peta lub zapałkę, skrzętnie zagrzebane w majonezowej sałatce czy schowane pod marynowanym śledziem!
Pamiętam, że kiedyś w restauracji nomen omen Europa, koledzy moi, spragnieni alkoholu, wybłagali u kelnerki przed 13.00 szampana! Nie ma piwa, niech będzie szampan. Pani podała, ale pod warunkiem, że z zakąską. Pito przeto szampana zagryzając kaczką!!!
W niektórych restauracjach lub klubach, można było regularnie zdobyć rarytas – eksportowe piwo butelkowe czyli tak zwanego „fulla”. Ileż się trzeba było nabiedzić, nachodzić, szukać po całym Rynku, by utrafić na właściwy moment. Jest, siadamy! Jak trzeba było się wkradać w łaski pani Zeni lub Stasi, oswajać pana Mundka albo pana Ziutka, by napić się upragnionej pianki.
Teraz już znikły z krajobrazu miasta piwne budki. Znikły okrągłe kioski z gazetami, tak jak odeszli starzy gazeciarze z rynku: Generał, Ślepy, Nóżka, Hrabia i inni. Jak znikły saturatory – wózki z wodą sodową, zwaną gruźliczanką. Nie ma też już starych lodów Bambino i oranżady w butelkach zamykanych na krachle... Chwała Bogu, że są jeszcze chociaż obwarzanki czyli bajgle!
Dziś piwo dostaniesz w każdym sklepiku, w każdym pubie, ogródku czy restauracji. Wtedy trzeba je było zdobyć, dopaść, wyprosić u kelnera w „Trzech Rybkach”, wybłagać u bufetowej w „Polskim”, wynudzić „Pod Blachą”. Kto jeszcze pamięta, krążących po Rynku szybkim krokiem mężczyzn, biegających między „Hawełką”, „Krzyżykiem” a „Żywcem”, zapędzających się, aż do „Nowej” lub do „Europy” albo myszkujących „U Żyda” czy biesiadujących „Pod Płachtą”?
Jak mówią Czesi „pivo to je ono”!!!
2002-08-31
Polecam lekturę:
Dziś prawdziwych kajzerek już nie ma,
Mój Kraków - „Klub Pod Jaszczurami",
Uliczny grajek jednej dzielnicy,
Jest w Krakowie ta dzielnica .
A teraz z innej beczki.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5920 odsłon
Komentarze
Re: Po prostu piwo
10 Czerwca, 2011 - 17:43
Sentymentalnie się zrobiło!I Lwów też miał piękne tradycje piwne.
Trzeba jak najszybciej urządzić wieczór piwny i powspominać.
pzdr
Korsak
Korsak
10 Czerwca, 2011 - 18:38
Piękne te obrazki.
A co do wieczoru przy piwie jestem za, a nawet bardzo za.
Polecam to piwko z Grybowa.
Co na to administracja, kiedy jakiś zayazd ?
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp!, piwko z Grybowa, co to za browar!? Nie znam!
10 Czerwca, 2011 - 22:04
pzdr
antysalon
Antysalon
11 Czerwca, 2011 - 11:33
]]>]]>Kliknij w obrazek jak chcesz coś więcej o Grybowie.
Najlepszy jest to piwo z obrazka, reszta specyficzna słodko kwaśna.
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
KORSAK!, o tak lwowskie browarki i wódka Baczewskiego to były
10 Czerwca, 2011 - 21:58
onegdaj polskie marki!
Od kilku lat Ukraińcy warzą kilka rodzajów piw sięgając do polskich tradycji!
pzdr
antysalon
antysalonie!
11 Czerwca, 2011 - 00:09
Nie zapominajmy o słynnych wódkach Baczewskiego!
A Ukraińcy i tak nie dościgną polskich marek!
pzdr
Korsak
KORSAK
11 Czerwca, 2011 - 11:36
]]>]]>Ta wódeczka też jest niezła, tylko za droga.
Ja wolę własne wyroby, choćby i nalewki.
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
Re: Polskie pejzaże - Po prostu piwo.
10 Czerwca, 2011 - 20:27
Hah.. coś wspaniałego. Pozdrowienia dla przyjaciela, naprawdę kawał dobrej roboty - kawał świetnej roboty.
Czekam z niecierpliwością na drugą część!
Z piwoszowskim pozdrowieniem!
Mimur
10 Czerwca, 2011 - 20:46
Dziękuję, przekażę.
A drugą część napiszę w najbliższym czasie.
Pozdrawiam Kolegę Piwosza.
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
JWP
10 Czerwca, 2011 - 21:23
Czyżby protoplaści obecnych rządowych obszczymurków???
Pozdrawiam.
contessa
(panna zwierzyniecka
z nadania)
;);)
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
contessa!, Panno Zwierzyniecka, browarek tam też był zacny
10 Czerwca, 2011 - 22:03
zacny!
Lubelska Perła warzyła tam Zwierzyńca!
Teraz chyba wykupiony przez pazerny Ż-H!?
pzdr
ps.
uchodzę nie tylko za znawcę koni berberyjskich!
Przypisują mi też znawstwo i smakoszostwo piw!
I jeszcze coś, ale to tylko na ucho!
pzdr
antysalon
Antysalon
11 Czerwca, 2011 - 11:41
Że się wtrąca.
Browary Lubelskie wykupiły Zwierzyniec, popsuły i zlikwidowały.
Nie ma w sprzedaży od kilku miesięcy.
Choć Perła chmielowa nie jest najgorsza to szkoda Zwierzyńca, był kultowy i niedrogi.
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
Contessa
11 Czerwca, 2011 - 11:27
Rządowe obszczymurki jak sądzę dużo poniżej poziomu budki z piwem.
Pozdrawiam i noś godnie nadanie.
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp!, Piwo! Dziś potentaci paskudzą je żółcią bydlęcą zamiast
10 Czerwca, 2011 - 21:55
dodawać ekstrakt chmielowy!/ goryczka i kolor/
W ten sposób obniżają koszty produkcji!
Od kilku lat unikam/ nasze dzieci i znajomi też!/ piwa z grupy
Ż-H/ żywca, warki, leżajsk, harnas itp/ oraz SAB/tyskie, lech/
Piję tylko z małych browarów!
w moim mieście jest pub Krajina Piw serwujący ponad 100 rodzajów piwa z całego świata. Nie ma tam ani żywca, ani lecha, ani tyskiego czy warki.
pzdr
antysalon
Antysalon
11 Czerwca, 2011 - 11:28
I tak samo ja postępuję, a i zdrowszy jestem.
Chmielowym manipulantom mówimy zdecydowane NIE.
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp
10 Czerwca, 2011 - 23:55
Jeśli zabawa będzie w stylu Kazika na pewno znajdziemy wielu chętnych na spotkanie.
Dzięki za piwko!
pzdr
Korsak
KORSAK
11 Czerwca, 2011 - 11:29
Jak sądzę to Kazik mógłby się od nas uczyć jak się bawić. Choć artystom trudno w zabawie dorównać.
Pozdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
JWP
13 Czerwca, 2011 - 16:54
"ps.
uchodzę nie tylko za znawcę koni berberyjskich!
Przypisują mi też znawstwo i smakoszostwo piw!
I jeszcze coś, ale to tylko na ucho!"
Gotowam ucha nadstawić, a co do reszty to... "na gębę" nie wierzę, zawsze sprawdzam. ;);)
Pozdrawiam.
contessa
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Contessa
13 Czerwca, 2011 - 17:54
Organoleptyka podstawą nauki i życia codziennego.
Co do koni bliżej mi do pociągowych z racji plebejskiego pochodzenia.
POzdrawiam
jwp
Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.