Twierdza Jasnogród

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

Wbrew nadziejom Grzegorza Schetyny połączone siły "europejczyków" i "euroazjatów" nie zdołały strząsnąć "pisowskiej szarańczy" – przeciwnie "szarańcza" się rozpełzła po całej Polsce kolonizując także jej zachodnią i północną część. Pozostały jedynie jasne wyspy ze wszystkich stron otoczone "jesienią średniowiecza" (R. Biedroń), czy tłumem żądnych zemsty "potomków fornali" (J. Stuhr). Wśród tych wysp jaśnieje największym blaskiem Poznań – niczym "festung Posen" w "padłej" właśnie Wielkopolsce (52 % głosujących na PiS).
Na Koalicję Obywatelską PO oddano w Poznaniu 45,38 proc. głosów i jest to wynik najwyższy w Polsce – przebijający nawet trójmiejską "małą Sycylię". Także powiat poznański w skali kraju jest liderem postępowości (czy postkomunizmu?), choć już 2 gminy są "zdobyte" przez PiS – akurat te, w których nie budują sobie podmiejskich rezydencji mieszkańcy Poznania. No i z tego miasta pochodzi najwspanialszy wykwit polskiej lewicowości – europosła doktora Spurek Sylwia (Spurka?). Na dziesięciu posłów z Poznania tylko trzech reprezentuje partię rządzącą i jest to wynik dokładnie taki sam, jak w poprzednich wyborach. Świadczy to o stałości poglądów politycznych obecnych mieszkańców Poznania, którzy "nie dali się kupić" i okazali się odporni na wszelkie "rozdawnictwo" i "kiełbasę wyborczą". Kandydaci strony "postępowej" mieli zagwarantowane zwycięstwo- praktycznie nie musząc prowadzić kampanii wyborczej.
Dlatego Jaśkowiak Joanna – która została osobą publiczną nie tylko ze względu na zbieżność nazwisk ze swoim byłym mężem – prezydentem miasta, ale również dzięki publicznemu używaniu słów powszechnie uznanych za wulgarne, otrzymała aż 67 822 głosów miażdżąco pokonując kandydatkę Zjednoczonej Prawicy - Emilewicz Jadwigę (43 958 głosów).
Tryumf liberałów i "lewicy laickiej" nad kryjącymi się po kruchtach "katofaszystami" w Poznaniu jest bezapelacyjny mimo, że katolicyzm jest ważną częścią naszej tożsamości narodowej, a sporo Polaków jest przywiązana do chrześcijaństwa i zachodniej cywilizacji.Ten fakt jest stałym powodem troski świata o Polskę, troski naprawdę poważnej, skoro zdecydowano się przeznaczyć na ten cel sumy, za które można by nakarmić miliony dzieci w Afryce. Dlatego w kraju - podobnie jak w całej Europie - toczy się wojna ideologiczna, a żołnierzami tej wojny są rzesze stypendystów Sorosa i beneficjentów rozmaitych grantów (na Węgrzech zwie się ich "huzarami Sorosa"). Na Polskę rzucono armię 30 tys. sex – edukatorów. Istotę tej wojny można określić w dwóch zdaniach: Finansowo zmotywowani aktywiści propagują szerokie stosowanie narządów płciowych w celach rozrywkowych (często w sposób niezgodny z ich przeznaczeniem) rzekomo w trosce o zdrowie i dobrostan obywateli. Faktycznym zaś celem jest walka z chrześcijaństwem.

Skutki tej walki odczuwamy w Poznaniu wyjątkowo wyraźnie – jej efektem jest np. niemożność odbudowania Pomnika Wdzięczności. Pomnik – wotum za odzyskanie niepodległości – został zburzony przez Niemców natychmiast po zakończeniu działań wojennych we wrześniu 1939 roku. Nie został odbudowany w PRL-u, bo komunistom przeszkadzała centralna postać pomnika - monumentalna figura Chrystusa Króla. Niechęć obecnych elit do "obiektów kultu" jest równie głęboka. Ludzie powołujący 10 lat temu społeczny komitet mieli zamiar odbudować pomnik na stulecie odzyskania niepodległości (2018), i nikt wówczas nie spodziewał się, że będzie to "mission impossible".
Często spotykamy się z pytaniem "gdzie się podział endecki, katolicki Poznań"? Wbrew pozorom "procent Poznaniaków w Poznaniakach" wcale nie jest duży – mieszkańcy zostali w czasie wojny wysiedleni, po wojnie nie wszyscy wrócili, a w mieście pojawiło się sporo ludności napływowej.
11 lat po wojnie – w 1956 roku, spadł na miasto kolejny cios, którego skutki widoczne są do dziś choćby w wynikach wyborów. Uczestnicy tzw. "wypadków poznańskich" wprawdzie nie zostali wymordowani (jak powstańcy Budapesztu), ale byli gnębieni aż do lat siedemdziesiątych, nie mając szans na studia, czy normalną pracę. Aby zapewnić kontrolę nad niepokornym miastem powiększono kadry Urzędu Bezpieczeństwa do 900 etatów. Funkcjonariusze ci, ciesząc się względnym dobrobytem, byli w stanie zapewnić lepszy start swoim "resortowym" dzieciom, z których wywodzą się w duże mierze obecne elity miasta (także finansowe). To dlatego "europejczycy polskojęzyczni" opanowali świat kultury, administracji, mediów, uczelni, czy sądownictwa w Poznaniu, Są wśród nich także odnoszący sukcesy przedsiębiorcy. Nie przypadkiem podpoznańskie gminy Tarnowo Podgórne, czy Suchy Las należą do najbogatszych w Polsce, a ich wyjątkowo zmotywowani mieszkańcy zjawili się niemal w całości w lokalach wyborczych zapewniając druzgocącą klęskę kandydatom PiS.

Kto wygrał, kto przegrał?

Wygrała niewątpliwie Państwowa Komisja Wyborcza, która nadzwyczaj sprawnie policzyła głosy, mimo braku szkolenia w Moskwie (a może właśnie dlatego). Pewnie dziś mało kto pamięta, że poprzednia komisja odbyła sympozjum naukowe (?) z moskiewskimi kolegami, gdzie być może zaliczyła kurs liczenia głosów.
Wygrał też "antypis", choć nie było to zwycięstwo miażdżące. Nawet, jeśli wiodąca formacja tego ugrupowania straciła sporo głosów, jest to fakt bez znaczenia. Jej lider właściwie wypełnił swoje zadania i zostanie w nagrodę przesunięty do Brukseli, lub do biznesu. Na jego miejsce pojawi się kilku innych. Formacja, której przewodził, może zostać rozwiązana (jeśli się uzna, że "wyczerpała swoją formułę"), a elektorat płynnie przejdzie do innej "odmiany alotropowej antypisu". Taką operację już przerabialiśmy przy przemianie Unii Wolności w PO (przy okazji pozbyto się "garbu" licznych solidarnościowców w Unii).
O powodzeniu może mówić PiS, bo zdołał utrzymać się przy władzy mimo ogromnej przewagi medialnej przeciwników. Jednak możliwości kontynuowania reform będą ograniczone.
Obejmując władzę w 2015 roku PiS spotkał się z zarzutem, że nie ma moralnego prawa do rządzenia, bo popiera go mniej niż 20 procent Polaków. Ponadto wszyscy wiedzieli, że "PiS nie zna się na gospodarce". Na wieść o zwycięstwie "populistów", część celebrytów i biznesmenów zapowiedziała, że opuści "tenkraj". Niestety, wyjechał bodajże tylko jeden – w dodatku zbankrutowany.
Zjednoczonej prawicy przyszło rządzić we wrogim otoczeniu międzynarodowym i medialnym, mając skromny zakres suwerenności, bardzo silną opozycję (także materialnie) i ograniczone możliwości komunikowania się ze społeczeństwem. Partia Kaczyńskiego mogła liczyć tylko na niezbyt liczny i dość ubogi elektorat patriotyczny, a jedynym narzędziem, którym dysponowała, by przekonać wyborców, było "rozdawnictwo". O zakresie naszej zdolności do podejmowania samodzielnych decyzji najlepiej świadczył fakt, że niektóre ustawy musieliśmy konsultować z czynnikami zewnętrznymi, a np. prezydent Macron mógł nakazać dymisję min. Szyszki...
W tej sytuacji osiągnięcia formacji rządzącej w minionym czteroleciu jawią się jako prawdziwy "cud nad Wisłą", a umiarkowany, zaledwie 6 procentowy przyrost elektoratu można uznać za czarną niewdzięczność wyborców. Nawet niechętny rządzącej partii (czyli "obiektywny") Klub Jagielloński wydał opinię, przy okazji wzmiankując, że to niezupełnie zasługa PiS -u :
"Bardzo wysoki wzrost gospodarczy, który w dużej mierze wynikał z przyczyn niezależnych od rządu, sprawił, że PiS dostał bardzo silny wiatr w żagle. Rosły wynagrodzenia i spadało bezrobocie, co zaowocowało wzrostem poziomu satysfakcji i optymizmu Polaków do rekordowego poziomu. Najważniejszą konsekwencją był wzrost dochodów do budżetu, umożliwiający wdrożenie programów socjalnych na skalę niespotykaną w dziejach III RP"
Kaczyński chyba w cichości liczył na większość konstytucyjną, która umożliwiłaby prawdziwą reformę państwa. Niestety – szansa na to została odsunięta poza dający się przewidzieć horyzont czasowy. Taka okazja zresztą może się już w ogóle nie powtórzyć.
Napisana przez komunistów konstytucja z 1997 roku, w której niewspółmiernie duża część poświęcona jest sądownictwu, obdarzyła sędziów wielkim zakresem władzy (i brakiem odpowiedzialności), faktycznie czyniąc władzę sądowniczą najważniejszą z władz. "Nadzwyczajna kasta" miała gwarantować neokolonialny status państwa i być strażnikiem interesów postkomunistów. Możemy się tylko bezsilnie przyglądać anarchizacji państwa przez "sądokrację". Pamiętamy, jak pewna emerytka wzywała premiera "na dywanik" i stawiała mu "warunki graniczne". Faktycznej dwuwładzy się nie pozbędziemy – musimy pozostać przy państwie z dykty i paździerza.
A więc - przegrała Polska, choć nie była to przegrana miażdżąca. Agentury odetchnęły z ulgą. "Nie będzie Budapesztu w Warszawie".
Przegrali także konserwatywno – niepodległościowi publicyści. Ich wołanie na puszczy ze szpalt niszowych periodyków i portali internetowych nikogo nie przekonało – widocznie "nie mieli zasięgu".

O frekwencji niezbyt optymistycznie

Wysoka frekwencja - niemal 62 % - na ostatnich wyborach dała zwycięskiej partii silny mandat do rządzenia. Skłoniła też ekspertów do opinii, że "Polacy dorastają do demokracji". Osobiście uważam, że frekwencję napędził smutny fakt głębokiej polaryzacji społeczeństwa. Obie strony były zmotywowane, ale "antypis" chyba bardziej, o czym świadczą rekordy frekwencyjne w niektórych dzielnicach najbardziej "czerwonych" miast. Wszyscy wyczerpali już wszelkie rezerwy – skończyła się możliwość dalszego pozyskiwania wyborców przez transfery socjalne dla partii rządzącej, a "antypis" – dzieląc się na fragmenty - wykorzystał wszystkie segmenty elektoratu niechętnego "dobrej zmianie". Wydaje się, że nie ma już wyborców niezdecydowanych. Nawet niezwykle sprawna rządowa akcja ratowania Wisły przed katastrofą ekologiczną nie wpłynęła na preferencje wyborców.
Najwięcej niechętnych rządzącej partii zamieszkuje miasta, co publicyści "głównego nurtu" tłumaczą lepszym wykształceniem elektoratu miejskiego. Wprawdzie na tę partię głosują wszyscy celebryci, ale jak wytłumaczyć fakt, że niemal 100 procent więźniów głosuje na Platformę, a połowa żelaznego elektoratu PO ma tylko podstawowe wykształcenie?
Autorami sukcesu rynkowego "czerwonych chadeków" są media, które zdołały przekonać mniej rozgarniętych ludzi, że "wszyscy rozumni głosują na Platformę". Któż z nas nie chce być "rozumnym", dawać odpór mrocznym siłom ciemnogrodu, być heroldem postępu i tolerancji?
Warto sobie uświadomić, że miasta – zwłaszcza średnie i duże - zamieszkuje ogromna rzesza ludzi związana z SB, UB, WSW, WSI, ORMO, ZOMO, ROMO, LWP (Ludowe Wojsko Polskie) i tym podobnych organizacji. Ilość takich ludzi w Warszawie prof. Wieczorkiewicz szacował na 400 tysięcy, a oni nigdy, przenigdy nie zagłosują na partię niepodległościowo - konserwatywną. To o tych ludziach myślał J. Kaczyński wspominając o "Polakach gorszego sortu" z uwagi na ich nikłe przywiązanie do polskich kodów kulturowych.
Inną grupą mieszczan (częściowo pokrywającą się z poprzednią) są potomkowie kilkudziesięciu tysięcy Rosjan oddelegowanych po wojnie w celu "pełnienia obowiązków Polaka" (tzw. POP). Ich wnuki mówiący już bez akcentu, z pewnością są dobrze umocowani w strukturach społecznych i politycznych kraju i nie trudno przewidzieć ich preferencje wyborcze. O nich wspomniał ambasador Kaszlew ("w Polsce mamy wielu zaufanych przyjaciół"), gdy gen. Kiszczak i premier Mazowiecki złożyli mu wizytę kurtuazyjną. Sam Kiszczak został pochowany na cmentarzu prawosławnym ("w grobowcu rodzinnym" – jak podano), co trochę tłumaczy jego drogę życiową. Wschodząca gwiazda "chadecji" – posłanka Jachira, podczas jednego ze swoich wygłupów ("w imię Ojca i Syna i brata bliźniaka") żegnała się w sposób prawosławny. Wprawdzie z kręgu tej kultury pochodzi rzesza ludzi mających piękny wkład do naszej wspólnoty, ale czy pani Jachira znajdzie się wśród nich?
Na wynik wyborczy PiS w miastach mógł wpłynąć też fakt, że partią mieszczańską stał się "ludowy" fragment "antypisu" – 2/3 głosujących na peeselowską Koalicję Polską to mieszkańcy miast. Taka dziwaczna migracja ludowców do miast występuje chyba w całej Europie, bo niebawem najwybitniejszym ludowcem europejskim ma szansę stać się Donald Tusk jako lider EPP. Inny świeży ludowiec - Kukiz już nie walczy z partyjniactwem, gdyż został dokooptowany do jego jądra. Trudno powiedzieć czy obecność kukizowców pozytywnie wpłynie na oblicze (i działania) PSL, czy raczej niegdysiejsi "antysystemowcy" roztopią się w środowisku zielonych postkomunistów.
Wprawdzie ludowiec już nie pełni z urzędu funkcji przewodniczącego Towarzystwa Przyjaźni Polsko – Radzieckiej, ale w ostatnim ćwierćwieczu właśnie funkcjonariuszom tej partii powierzano główne, godzące w interes Polaków, zadania – bardzo niekorzystne umowy energetyczne z Rosją (Pohl, Pawlak), "urealnienie" wieku emerytalnego i przejęcie 150 mld funduszy z OFE (Kosiniak – Kamysz). Nawiasem mówiąc - przy okazji tej ostatniej operacji gdzieś się "zawieruszyło" 19 mln...

Konfederacja – szansa czy zagrożenie?

Z doświadczeń węgierskich wiadomo, że tylko koalicja umożliwia zmianę konstytucji i głębokie reformy państwa. Śp. Kornel Morawiecki o tym wiedział i próbował powołać partię Wolni i Solidarni jako potencjalnego koalicjanta. Również z powstaniem Konfederacji wiązano nadzieję o możliwej koalicji, ale dla PiS było by to "wystawienie" się na zarzuty faszyzmu i antysemityzmu, na co w obecnej, słabej pozycji międzynarodowej Polski, nie można sobie pozwolić. Konfederaci wiedzieli, że nie przejmą elektoratu postkomunistycznego, a głosy mogą pozyskać tylko od zniechęconych pisowców, więc ich ataki na rządzących przewyższały retorykę "totalnych". Na szczęście dysponenci "antypisu" dość późno na to wpadli udostępniając konfederatom swoje pisma i telewizje dopiero na końcówkę kampanii wyborczej.
Wtedy całkiem realna stała się wizja "rządu ratunku narodowego" powołanego przez koalicję wszystkich partii opozycyjnych z Konfederacją jako czwartym elementem "antypisu"!
Naprawdę niewiele brakowało, by te pięć głosów przewagi PiS otrzymały partie opozycyjne i mielibyśmy najbardziej egzotyczny rząd koalicyjny na świecie.
Głosujący na Konfederację podjęli wielkie ryzyko, z którego prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy. Trudno sobie nawet wyobrazić bałagan związany z cofaniem wszystkich dotychczasowych reform, a perspektywą mogło też być rozbicie dzielnicowe kraju pod hasłem "autonomia jako najwyższa forma samorządności".
PiS wprawdzie pozyskał ponad 2 mln nowych wyborców, ale nie wiemy ilu stracił. "Odpłynęli" przedsiębiorcy przerażeni perspektywą płacy minimalnej, "samozatrudnieni" obawiający się Testu Przedsiębiorcy, ale przede wszystkim najbardziej ideowa część wyborców PiS zniechęcona indolencją, brakiem asertywności i zdecydowania w działaniach rządzących. Jednak Kaczyński wie, że rosyjska wojna hybrydowa polega na generowaniu konfliktów i napięć społecznych, dlatego stara się "schodzić z linii strzału" i unika ostrych starć ideologicznych. Z tych powodów mamy najdelikatniejszą policję świata i ta taktyka chyba się sprawdza. Bo "jasnogród" zionie żądzą zemsty ("Wyczyścimy wymiar sprawiedliwości z wszystkich ludzi, którzy sprzedali się tej władzy"- B. Budka), a jego ludziom obce jest z pewnością chrześcijańskie poczucie miłosierdzia. Listy proskrypcyjne już są gotowe. Nie do pozazdroszczenia byłby los wszystkich, których uznano by za "sługusów pisowskiego reżimu" – urzędników państwowych i samorządowych, sędziów nie utożsamiających się z "kastą", nauczycieli - "łamistrajków", którzy pozostali z młodzieżą. Można sobie wyobrazić ścieżkę kariery konserwatywnych dziennikarzy jako pracowników Ubera rozwożących pizzę... Taką operację już przerabialiśmy w stanie wojennym – czystki w sądach i na uczelniach, "weryfikacja" dziennikarzy, brak możliwości awansu członków "Solidarności". Mało kto sobie zdaje sprawę, że sądy i uczelnie są obecnie bardziej lewicowo - postępowe niż za czasów późnego PRL - właśnie z powodu usunięcia z tych instytucji rzeszy solidarnościowców.
Są ludzie wiążący pewne nadzieje z obecnością Konfederacji w Sejmie. Czy jej posłowie będą "strażnikami idei", nie dopuszczą by PiS pobłądził i ochronią kraj przed zbytnim wpływem lobby żydowskiego?
Z kolei pisowcy obawiają się dość ciepłych uczuć konfederatów do "pana prezydenta Putina" jako obrońcy chrześcijaństwa. Wprawdzie G. Braun postarał się o oficjalne pismo stwierdzające, że nie jest agentem rosyjskim, ale występując przeciw obecności wojsk amerykańskich w Polsce, może stać się (już jest?) klasycznym "gównojadem" – jak czekiści nazywali zachodnich intelektualistów, którzy świadczyli usługi sowietom jako agenci wpływu, nie wymagając wynagrodzenia.

Dziś mamy poczucie wyjątkowości zmian odczuwalnych jako krok w kierunku odzyskiwania podmiotowości po 45 latach komunizmu i 25 postkomunizmu. Obecnie znacznie większy procent kapitału wypracowanego przez Polaków pozostaje w kraju, a nie wypływa jako "krysza", czy trybut dla patronów zewnętrznych. Międzynarodowe, kosmopolityczne mafie nie mogą już okradać nas tak bezczelnie. Przez 25 lat postkomunizmu podlegaliśmy postkolonialnej eksploatacji, czego jedynym dobrym skutkiem był fakt, że nie obrośliśmy tłuszczem i nie zgnuśnieliśmy. Pozbawieni terenów łowieckich postkolonialiści nie pogodzą się ze stratą żerowisk i będą wspierać "antypis" z wielką determinacją aż do skutku. Nie liczmy na to, że im się znudzi.

 


 

 


 


 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (19 głosów)

Komentarze

Wartościowy tekst i mimo, że jest długi, to przeczytałem "jednym tchem". Analiza ogólnie trafna, ale będę się mógł do niej odnieść dopiero jutro. 

Pozdrawiam autora

Vote up!
7
Vote down!
-2

krzysztofjaw

#1607796

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika markowa nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Proszę, a nawet błagam - wyciśnij pan wodę ze swoich enuncjacji. Tak tasiemcowych wpsów nikt normalny nie jest w stanie czytać. Proszę o szacunek dla naszego czasu, który jest jedyną własnością człowieka na tym świecie. Muzyka jest sztuką w czasie. Czyżby pianista tego nie czuł? Cóż to więc za muzyk - a może tylko rzemieślnik...

Seneka: Wszystko, Lucyliuszu, jest nie nasze, tylko czas stanowi naszą własność. Tę jedną tylko pierzchliwą i ulotną rzecz dała nam natura w posiadanie, z którego może wyzuć nas każdy, kto chce.

Po co to piszę? Pan Leopold się zaperzy - i obrazi. Znam ten typ. Piszę dla przypadkowego czytelnika, który zawieruszył się w internecie - i sam nie wie, co tu robi. Ja też, daibóg, nie wiem, co tu jeszcze robię

Vote up!
4
Vote down!
-7

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#1607836

Ten fragment jasno wyraża to, co jest mi potrzebne w dyskusjach ze znajomymi.

 

Kaczyński wie, że rosyjska wojna hybrydowa polega na generowaniu konfliktów i napięć społecznych, dlatego stara się "schodzić z linii strzału" i unika ostrych starć ideologicznych. Z tych powodów mamy najdelikatniejszą policję świata i ta taktyka chyba się sprawdza.

Źródło: https://niepoprawni.pl/blog/leopold/twierdza-jasnogrod

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę. 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1607884

mam inne zdanie na temat zachowań polskiej policji. Ta policja jest bardzo delikatna wobec wszelkiego rodzaju zboczeńców, lewaków i wrogów Polski, patriotów i wiernych traktuje brutalnie i szykanuje. Najlepszym przykładem było zachowanie jej (policji) podczas tak zwanego "marszu równości" w Białymstoku, kiedy to chroniła prowokujących zboczeńców, a obrzuciła gazem łzawiącym ludzi modlących się pod kościołem.

Vote up!
1
Vote down!
0

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1608524

miano gównojada

 

na Polskę nie pluje

deszcz pada

zasługuje na miano

gównojada

 

Vote up!
3
Vote down!
-4

jan patmo

#1607888

Jak zawsze - czytam z przyjemnością to, co Pan pisze.

Argumenty logiczne i wartościowe opinie są, jak zawsze, słuszne i racjonalne.

Szczekaczkami proszę się nie przejmować!

Serdecznie pozdrawiam,

Vote up!
6
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1607902

Tekst tłumaczy "przegraną" PiS. Przegraną, bo liczyła się możliwość uzyskania możliwości zmiany konstytucji, 

Autor pomija , niesłusznie, wpływ polskojęzycznych mediów. Można przyjąć, że połowa społeczeństwa ma obowiązek patriotyczny (wybory) .."gdzieś". Pozostała część - to w połowie elektoraty "twarde", druga, politycznie niezaangażowana, bierna i podatna na medialny przekaz - wybierała zgodnie z ich przekazem. Oglądacze tvn głosowali na totalnych, tvp - na prawicę. 

Z tego wynika jasny przekaz: Jeśli rządzący nie zmienią struktury medialnej, nie wyeliminują z przekazu manipulacji i kłamstwa - następne wybory przegrają....

Vote up!
3
Vote down!
0

Stasiek

#1608412

Szkoda tylko, że przemyca fałszywe tezy  w niektórych jego  obszarach. Rozumiem, iż stojąc na barykadzie, kierunek miotania kamieni jest jeden , "jak najdalej od siebie".

Vote up!
2
Vote down!
0

...

#1608445

Krytyka musi być merytoryczna, inaczej.... Przemyca fałszywe tezy? To je wymień.

Vote up!
1
Vote down!
-2

Stasiek

#1608462

1 cyt: "Naprawdę niewiele brakowało, by te pięć głosów przewagi PiS otrzymały partie opozycyjne i mielibyśmy najbardziej egzotyczny rząd koalicyjny na świecie."
 TEZA 1 - mielibyśmy najbardziej egzotyczny rząd koalicyjny na świecie
2 cyt: "Głosujący na Konfederację podjęli wielkie ryzyko, z którego prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy. Trudno sobie nawet wyobrazić bałagan związany z cofaniem wszystkich dotychczasowych reform, a perspektywą mogło też być rozbicie dzielnicowe kraju pod hasłem "autonomia jako najwyższa forma samorządności".
 TEZA 2 - o ryzyku, bałaganie z wycofywaniem wszystkich dotychczasowych ustaw...
 TEZA 3 - w wyniku której przemycono 2 pierwsze, że Konfederacja weszłaby w koalicję z POKO, Lewicą SLD+ i kim tam jeszcze...

Ja postawię tezę, że PiS mogłoby wyjść ze swego samouwielbienia i wreszcie dogadać się przynajmniej z częścią posłów z Konfederacji tworząc koalicję patriotyczną. Za taką też nadzieją oddałem głos na Ruch Narodowy. W następnych wyborach dalej będę głosował podobnie, by bardziej utrzymać a nawet wzmocnić tę reprezentację w Sejmie. PiS i tak prawdopodobnie przegra wybory za 4 lata, chyba, że obudzi się z letargu.

Vote up!
3
Vote down!
0

...

#1608468

PiS z Konfederacją nie może być mowy, ponieważ J. Kaczyński przed wyborami powiedział, że nie ma mowy o koalicji z Konfederacją. Media propisowskie traktowały Konfederację jak największego wroga, blokowano ich we wszystkich programach, ale chętnie udzielano czasu lewackiej, antypolskiej hołocie i na tym przewieźli się. Nie tylko blokowano ich, ale prowadzono brudną nagonkę wyzywając od ruskich onuc i temu podobnych epitetów.

Vote up!
1
Vote down!
0

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1608492

Odnoszę wrażenie, że myślisz tak samo, jak zdecydowana większość polskiego społeczeństwa. Że Pan Kaczyński samodzielnie steruje PiS-em. Jak mało roztropnie i wąsko wszyscy postrzegają globalną politykę :/

Vote up!
3
Vote down!
0

...

#1608504