Pamięci nieznanego solidarnościowca
Winicjusz Gurecki (1938 – 2019) - poeta, opozycjonista, wygnaniec, ale przede wszystkim patriota – był moim towarzyszem niedoli w więzieniu we Wrocławiu i Strzelinie.
Myślę, że na jego drogę życiową wpływ miało pewne dramatyczne wydarzenie. Jako 10 - letni chłopiec, przy ulicy Anstatda w Łodzi (mieścił się tam Urząd Bezpieczeństwa) był świadkiem sceny, którą po latach opisał w wierszu:
Jeden moment - i szybka decyzja!
Zaraz skończy się koszmar przesłuchań.
Już nie wyrwą tajemnic torturą
Kiwa palcem za oknem kostucha.
Rozpostarła ulica ramiona
By cię nimi do śmierci utulić.
Refleks słońca się odbił w kajdankach,
W płowych włosach, w błękicie koszuli.
Próżno potem starałem się zgadnąć
Jakie były ostatnie twe myśli,
Gdy odważnie w dół głową leciałeś,
Kpiąc z ich przekleństw pełnych nienawiści.
Mnie dostrzegłeś w ostatniej sekundzie,
Stojącego wśród grupki chłopaków.
Zrozumiałem twój rozkaz - "Pamiętaj!"
Skute ręce nie mogły dać znaku.
Winicjusz pamiętał. Dlatego w 1980 roku, pracując jako kelner w hotelu „Orbis - Continental” w Szczecinie, zaangażował się w tworzenie "Solidarności". Od listopada 1980 roku był członkiem Krajowej Komisji Porozumiewawczej d.s. Turystyki, a po wprowadzeniu stanu wojennego "nie zaprzestał działalności związkowej" (typowy zwrot w sądowych aktach), czego konsekwencje były również typowe:
„jako członek byłego związku NSZZ Solidarność (…) od około 20 marca 1982 r. do 7 maja 1982 r. kilkakrotnie dostarczył (…) matryce do nielegalnego powielania biuletynu >Jedność<, a następnie wykonane odbitki przekazał dalej w celu ich rozpowszechnienia, biorąc w ten sposób udział w konspiracyjnym wydawaniu i rozpowszechnianiu nielegalnych wydawnictw związkowych” .
Za takie "przestępstwo" Winicjusz Gurecki został ukarany w sposób typowy – 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności (otrzymałem identyczny wyrok w podobnej sprawie). Właśnie urodziło mu się pierwsze dziecko...
Przeciw absurdalnie wysokiej karze Gurecki protestował w sposób wyjątkowo drastyczny – prowadził strajk głodowy przez 154 dni (był siłą karmiony przez sondę), co odbiło się na jego zdrowiu. Dopiero po zakończeniu głodówki zaczął pojawiać się na spacerniku w zakładzie karnym w Strzelinie, i wtedy miałem okazję poznać Winicjusza. Chyba nie lubił swojego imienia, bo przedstawiał się jako Wojtek.
W więzieniu zaczął pisać wiersze, ale jego pierwszy wiersz powstał jeszcze w szczecińskim areszcie śledczym:
Ulica Małopolska
Otwór okienny w murze
Stalą krat uzbrojony
Na pół mój świat podzielił
Dokładnie na dwie strony
Wśród blind szczelina mała
Widać przez nią niewiele
Ulica Małopolska
Przechodnie.. skweru zieleń
I myślę – jak niewielu
Z idących ulicą wie,
Co dzieje się w tych murach
Gmachu szczecińskiej SB.
Czy jest wśród nich choć jeden
Co myślą mur przeskoczy
I dojrzy wyobraźnią
Czego nie widzą oczy?
Chcę krzyczeć- lecz wiem dobrze
Że mnie nie usłyszycie.
Więc milczę i krokami
Długość mej celi liczę.
Biorą na przesłuchanie.
Strażnik kluczami dzwoni.
Jestem tu silny wiarą!
Tylko przemocą – ONI!
Jego wiersze – proste i tradycyjne – sugestywnie opisują doznania, jakie były udziałem tysięcy Polaków w straconej dekadzie lat osiemdziesiątych. Wspomnień tych, sprzed niemal 40 laty nie sposób zapomnieć...
Koszmary
Wracają do mnie jak sen koszmarny
Niekiedy jeszcze tamte wspomnienia -
Wysokie mury, z drutem kolczastym,
Ból samotności, krótkie widzenia,
W zamku zgrzyt klucza, twoje nazwisko,
Pokój przesłuchań, kilku cywili,
Za ścianą krzyki, serce do gardła,
Uparte myśli, czy będą bili?
Listy z pieczątką "cenzurowane",
Szukanie prawdy między wierszami,
Kroki pod drzwiami, oko "judasza'
I skrawek nieba między blindami.
Bezsenne noce, długie rozmowy
W zaduchu celi gęstym jak wata,
Dziś był adwokat, dobra wiadomość -
Że to z pewnością tylko trzy lata.
Dekret wojenny, w trybie doraźnym,
W tłumie na sali twarz czyjaś droga,
Czujne spojrzenia tajnych agentów,
Trzy manekiny w sędziowskich togach.
Transporty, suki i trzask metalu
Kutych w kajdanki bezbronnych dłoni
Sklepienie bramy odbija echem
Szczęk ładowanej przez konwój broni.
Wracają do mnie jak sen koszmarny
Niekiedy jeszcze tamte wspomnienia
Bo nie rozliczył nikt dotąd jeszcze
Tych co wsadzali nas do więzienia.
Ponieważ zbliżała się wizyta papieża, przetrzymywanie wielotysięcznej rzeszy więźniów politycznych stało się dla komunistów obciążeniem politycznym. Dlatego Rada Państwa seryjnie udzielała "prawa łaski", a my mieliśmy szansę opuścić więzienie (bo nie "wyjść na wolność") wiosną 1983 roku. Natychmiast też podjęliśmy "nielegalną działalność" ryzykując odwieszenie reszty kary. Dzięki Wojtkowi mieliśmy w Koszalinie okazję otrzymywać szczecińską "bibułę" rewanżując się przekazywaniem wrocławskiej, którą posiadaliśmy przez kontakty nawiązane we wrocławskim więzieniu przy ul. Klęczkowskiej.
Opuszczający więzienie związkowcy byli zachęcani lub zmuszani do emigracji. Mój nadzorca z ramienia SB kiedyś życzliwie zaofiarował pomoc w uzyskaniu paszportu ("Panie Janku, ten reżim nie odda władzy, kraj jest bez przyszłości. Gdyby pan się zdecydował, mógłbym porozmawiać z kolegami z wydziału paszportowego"). Nie skorzystałem.
Ocenia się, że ok. 15 tysięcy działaczy Solidarności średniego szczebla opuściło kraj. Dzięki usunięciu tych ludzi komuniści byli w stanie przeprowadzić transformację ustrojową całkowicie pod swoją kontrolą. Prawdopodobnie III RP wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby ci, demokratycznie wybrani, cieszący się autorytetem w swoich środowiskach ludzie, pozostali w Polsce.
Totalitarne państwo było w zasadzie jedynym pracodawcą, a człowiek bez pracy etatowej znajdował się w tragicznym położeniu. Dlatego ze zrozumieniem przyjąłem decyzję Wojtka o emigracji. Sam - jako artysta - nie miałem tego problemu, bo po pozbawieniu mnie pracy etatowej w teatrze odblokowały mi się "moce przerobowe" – miałem więcej czasu i mogłem zarabiać koncertami i nagraniami.
Wojtek emigrując w 1986 roku do Kanady bynajmniej nie zaprzestał pracy patriotycznej - otrzymał nominację na przedstawiciela tajnego Zarządu Regionu Pomorza Zachodniego NSZZ „Solidarność” na teren Kanady z zadaniem prowadzenia działalności politycznej i organizowania pomocy dla kraju. Na emigracji wydał kilka tomików wierszy, pisywał do gazet polonijnych i aktywnie uczestniczył w życiu Polonii kanadyjskiej. Gurecki ciężko przeżył wiadomość, że jego związkowy szef - Marian Jurczyk – podobnie jak pozostali sygnatariusze porozumień sierpniowych - Lech Wałęsa i Jarosław Sienkiewicz z Jastrzębia – pracował dla Kiszczaka...
Ludzie Solidarności, pozostali w kraju, często z przekąsem wyrażają się o emigrantach, którzy "zdezerterowali wybierając przyjemne życie na emigracji". Gurecki łatwego życia nie miał – ciężko pracował fizycznie (zatajając przed pracodawcą swój wiek) niemal do końca życia. W jednym z listów pisał:
"Wciąż jeszcze pracuję w tej fabryce udając, że wszystko jest OK, ale sił mi ubywa, czuję to coraz bardziej. Przyjdzie pewnie taki dzień, że mnie zwolnią. Nie umiem sobie wyobrazić co będzie potem. Nigdy nie byłem na czyimś utrzymaniu, a moja emerytura jest zbyt mała".
Z jego wierszy przebija ogromna tęsknota za Polską.
Może czas już byś rzucił pisanie
Wierszy o swej za krajem tęsknocie
I po prostu za tysiąc dolarów
Jedno miejsce zajął w samolocie.
Niestety cena biletu była dla niego niemal zaporowa, więc nieczęsto przyjeżdżał do Polski – głównie zresztą na pogrzeby. Po raz pierwszy przyjechał w 1995 r. na rozprawę sądową o odszkodowanie za niesłuszne uwięzienie. Zaskoczeniem było dla niego, że rozprawę prowadzi ten sam sędzia, który skazał go w stanie wojennym...
Sędziowie byli ważnym elementem komunistycznego aparatu represji, a stan wojenny był dla nich okazją do wykazania się i awansu. Co gorliwsi awansowali aż do Sądu Najwyższego - jak "mój" sędzia Bogdan Szerszenowicz, który został sędzią SN już w 1986 r. W stan spoczynku został przeniesiony dopiero po wpadce, gdy w 2008 roku wydał z przyzwyczajenia wyrok "w imieniu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej". "Znajomy" sędzia Gureckiego przyznał mu niecałe 8 tys. złotych odszkodowania i zadośćuczynienia, co pokryło wydatki na bilety...
Mieszkając 35 lat w Kanadzie, Winicjusz z pewnością widział wiele pięknych miejsc (pracował też jako kierowca), ale dla niego rodzinna Łódź zawsze była najpiękniejszym miejscem na ziemi. Swój stosunek do Kanady wyraził we wierszu:
Kanado
Ja się tobie z wdzięcznością nie rzucam na szyję
Za to że mnie twój sztandar ochronił azylem
Gdy z kraju rodzinnego uchodzić musiałem
I chleba oraz dachu nad głową szukałem
Choć jesteś tak wielka, bogata i żyzna
Nie powiem o tobie – ma druga ojczyzna!
Bo ojczyznę jak matkę – ma się tylko jedną
Więc i ja kocham tamtą – daleką i biedną.
Moje szczere wyznanie niech cię nie zaboli
Na zawszę pozostanę tylko gościem twoim,|
I choćbym w tej gościnie doczekać miał zgonu,
Chcę wrócić garstką prochu do Polski, do domu...
Obecna Kanada znacznie różni się od tej "pachnącej żywicą", którą opisywał Arkady Fiedler. Podczas długotrwałych rządów premiera Pierre Trudeau (jak ujawnił Mitrochin - agenta KGB) Kanada stała się jednym z najbardziej lewicowych i postępowych krajów świata, a lewicowa presja granicząca z terrorem pogłębiła się jeszcze za premierostwa jego syna - obecnego premiera Justina Trudeau. Obaj premierzy senior i junior Trudeau uwielbiali Fidela Castro. Krążą nawet pogłoski, że młody jest synem kubańskiego dyktatora. Kanada "importuje" ćwierć miliona emigrantów rocznie – większość z krajów muzułmańskich, a minister d.s. imigracji nazywa się Ahmed Hussen i jest Kanadyjczykiem w pierwszym pokoleniu.
Z relacji kanadyjskich znajomych wiem, że w Montrealu ludzie unikają wychodzenia z domu po zmierzchu, a białe dzieci w niektórych szkołach są zastraszane przez kolegów innych rasowo.
Dlatego po roku 2015, gdy sytuacja w Polsce znacznie się zmieniła, przekonywałem Wojtka aby powrócił do kraju.
Wojtek odpisał:
"Z emigracji się nie wraca, a nieliczne wyjątki potwierdzają to właśnie. Nie mam do czego wracać poza grobami najbliższych. Mój syn świetnie mówi po polsku, choć miał niespełna pięć lat gdy przyjechaliśmy. Ożenił się, ma tu przyjaciół, nas , liczną rodzinę żony. Tutaj się wychował i nie ma serca rozdartego na pół jak ja. To dobrze, nie będzie cierpiał. Choć Polska dla niego jest czymś bardzo ważnym".
Kiedyś telefonicznie Wojtek poinformował mnie, że zdiagnozowano u niego raka płuc. Wszystko zaczęło się od chrypki trwającej kilka miesięcy. Lekarz poinformował go z anglosaską szczerością, że ma jeszcze 2 lata życia. Wojtek spokojnie przyjął wiadomość mówiąc, że ma już 78 lat i żyje całkiem długo. Diagnoza była perfekcyjnie precyzyjna – Winicjusz Gurecki zmarł dokładnie po dwóch latach 28 czerwca w Kanadzie w wieku 80 lat.
Epitafium
A kiedy mnie w ostatnią
już drogę powiozą
niech mi miejsce wybiorą
ciche gdzieś pod brzozą
bym mógł wreszcie odpocząć
w wielkiej samotności.
I nie chcę łez fałszywych
ani tłumów gości
i oprócz krzyża prostego
o cóż prosić mogę?
Kto za życia mnie kochał
znajdzie do mnie drogę.
Ogarnięci jedną ideą ludzie "Solidarności" – kelner i pianista, stolarz i matematyk - to chyba najbardziej bezklasowa społeczność od czasu pierwszych chrześcijan. Tysiące zwykłych (a równocześnie jakże niezwykłych!) ludzi, których nie zaprosił na rozmowy okrągłego stołu gen. Kiszczak, nie wyjechali z podziemia flotyllą ciężarówek, nie otrzymali akcji Agory. Można by ich określić słowami Wyspiańskiego – "a to Polska właśnie".
Niech Ci obca ziemia lekką będzie, Wojtku!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1955 odsłon
Komentarze
Dziękuje za przedstawienie
14 Lipca, 2019 - 21:03
Dziękuje za przedstawienie człowieka o ciekawej przeszłości i jego zapadających w serce wierszy.
Serce boli...
14 Lipca, 2019 - 22:14
Znałam tych, których prześladowano, którym nie odwdzięczyliśmy się za ich patriotyzm, odwagę, za służbę Ojczyźnie, nam wszystkim. Dziękuję, że pamiętasz!
Tylu - nieznanych, bezimiennych. Odchodzą - w ciszy - w niepamięć! Tylu już odeszło!
Musimy ocalić - ich imiona, ich historię, ich waleczność, ich etos.
Mamy obowiązek - wobec następców.
Dziękuję Leopoldzie. Bardzo serdecznie pozdrawiam,
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
Wlasnie w celu upamietnienia - utworzono Europejskie
17 Lipca, 2019 - 22:39
Centrum Solidarnosci w Gdansku. Ciekawy jestem, czy ktos z tego Muzeum zajmuje sie (chocby tylko dla statystyki) internowanymi czlonkami Solidarnosci, ktorzy zmuszeni zostali do emigracji?
mikolaj
Internowani i uwięzieni
18 Lipca, 2019 - 10:34
Często mylone są te kategorie represjonowanych. Winicjusz Gurecki był aresztowany, skazany przez niezawisły (?) sąd i uwięziony. Aby zasłużyć sobie na taką procedurę, trzeba było popełnić "przestępstwo" np. w brew prawu (?) stanu wojennego nie zaprzestać działalności związkowej. Aresztowania i sprawy sądowe zaczęły się później - "przestępcy" musieli mieć czas na popełnienie "przestępstwa". Uwięzieni odbywali karę w regularnych więzieniach - mieli ubranka skazańców i podlegali regulaminowi więziennemu (np. teoretycznie w dzień nie wolno im było leżeć, czy nawet siadać na łóżku).
Internowani byli natychmiast po wprowadzeniu stanu wojennego - często już o północy 12 XII rozbijali im drzwi (nawet wyrywali z futryn) nie czekając na otworzenie. Czasem brali niekompletnie ubranych. Siepacze działali w dużym pośpiechu aby ludzie nie zdążyli się ostrzec. Internowani przeżywali ogromny stres - nie wiedzieli co się z nimi stanie, gdzie zawiozą (na wschód?). Wszyscy znaliśmy komunistów. Listy proskrypcyjne internowanych przygotowane były już w sierpniu i wrześniu 1980 - równocześnie z "historycznych porozumieniem sierpniowym". Czasem na listach znajdowały się osoby już nie żyjące w grudniu 1981. Choć większość obozów internowanych (było ich ok. 50) znajdowała się w regularnych więzieniach, to regulamin był złagodzony (własne ubrania, mniejsze zagęszczenie w celach itp). Oprócz najznakomitszego internowanego w Arłamowie, który balangował i polował z Kiszczakiem, był jeden ośrodek wczasowy w Jaworzu (na terenie poligonu drawskiego), w którym internowani mieli się nieźle. Uwiarygodniali się tam prominentni politycy późniejszej III RP (m. in. Geremek, Mazowiecki, Niesiołowski, Komorowski, Bartoszewski, Celiński). Świadczy to o tym, że już 9 lat wcześniej wytypowani zostali "konstruktywni opozycjoniści", którym komuna zamierzała "przekazać władzę".
Leopold
Dziękuję...
15 Lipca, 2019 - 07:22
Dziękuję za przepiękne słowa poświęcone przyjacielowi,człowiekowi
wspaniałemu i szlachetnemu.Nigdy nie słyszałem o Panu Winicjuszu-
Wojtku lecz te kilka zdań oddaje prawdę o losach Polaków w tamtych
potwornych czasach.
Cześć Jego pamięci.
Przywolanie pamięci
17 Lipca, 2019 - 06:33
Wartościowy, potrzebny wpis. Ale sama pamięć nie wystarczy. Nawiązując do wątku sędziowskiego. Co się stało z reformą sądownictwa, z którą PIS szedł do wyborów ? Co się stało z ustawą o degradacji komunistycznych generałów ?
Rozliczenie tych środowisk i ich współpracy z komunistycznym reżimem, oraz personalna ocena musi zostać przeprowadzona. Jeśli nie za życia tych ludzi to pośmiertnie.
Jesteśmy to winni takim ludziom jak Winicjusz. Takim "bezimiennym" działaczom jak ty Leopoldzie czy pan Wojtek, oraz tysiącom innych, którym zaszargano, czy wręcz złamano życie.
Sprawiedliwość musi zatriumfować, nawet po latach.
Panie posłanki i panowie posłowie PIS, cyfrowych plusów już wystarczy. teraz kolej na:
+ sądownictwo
+ rozliczenie sowieckich jenerałów
+ repolonizacja mediów
+ zakaz aborcji
+ reforma administracji samorządowej, albo powiaty albo gminy, jedno z dwóch, wybór należy do was.
+ rozliczenie takich ludzi jak Donald T. i jemu podobnych, bo jak na razie to tylko Arabski dostał aż w zawiasach.
Na jesieni dostaniecie jeszcze jedną szansę, oby nie ostatnią.