wielka koalicja w kontekście oligarchii medialnej

Obrazek użytkownika Łukasz Schreiber
Kraj

Dziennikarze kontynuują zamknięty konkurs na ogłupianie społeczeństwa w czasach kryzysu. Stacje telewizyjne i tytuły prasowe prześcigają się w drukowaniu sondaży, w których udowadniane jest rosnące poparcie dla koalicji PO – PiS, a wszechobecne biadolenie o „teście na odpowiedzialność” polskiej klasy politycznej jest chyba najczęściej powtarzanym sloganem we wszystkich możliwych mediach.   

co zmieni koalicja?

Nie bardzo rozumiem, co może zmienić powstanie koalicji, ani w jaki sposób miałoby dojść do opracowania wspólnego pakietu gospodarczego przez dwie największe partie na polskiej scenie politycznej. Byłaby to teza słuszna, gdyby przeszkodą na drodze do porozumienia były animozje osobowościowe, a nie racje merytoryczne. Tymczasem pomysł koalicji jest czystym absurdem, skoro nie widać jakiegokolwiek punktu stycznego. To tak jakby prezes klubu piłkarskiego zagrożonemu degradacją chciał ściągnąć – załóżmy hipotecznie, że miałby taką możliwość – trenerów dwóch pierwszych drużyn w lidze, którzy preferują zgoła odmienne style gry. W jaki sposób mieliby się dogadać? Skoro pierwszy ustawia zespół z trzema napastnikami, a drugi z jednym, to znaczy, że mają pójść na kompromis i wystawić dwóch? Co ciekawsze, z tego, że jest to absurd znakomicie zdają sobie sprawę sami dziennikarze, którzy jednak w ten sposób świadomie obniżają wiarygodność polskich polityków, powodując absurdalną wiarę Polaków w Unię Europejską i mądrość jej przywódców.

oligarchia mediów

Twierdzenie, że w krajach Europy Zachodniej mamy demokrację jest myśleniem czysto życzeniowym. W rzeczywistości bowiem panuje – także u nas – model oligarchii, na którą można by się zgodzić( w końcu w republikańskim Rzymie sprawdzał się całkiem nieźle) gdyby nie to, że na szczycie drabiny społecznej znajdują się dziennikarze. Co jeszcze gorsza, poza kilkoma tytułami, które prezentują przyzwoitą „kadrę” i są w stanie wyjść poza doraźny spór polityczny i wiernopoddańcze hołdy bożkowi Unii Europejskiej( Rzeczpospolita, Wprost, może Gazeta Polska, oraz parę pomniejszych np. Christianitas) cała reszta pozostaje zaślepiona w swoim myśleniu życzeniowym. Zamiast informować społeczeństwo o stanie faktycznym wolą operować wokół tematów zastępczych, spłycając dyskusję do infantylnie niskiego poziomu, każą nam się ekscytować romansami błazna polskiej polityki, bredniami TW „Bolka” – ten oczywiście wiedziałby najlepiej jak nas z tej zapaści wyciągnąć – i złośliwościami pod wzajemnym adresem prowokowanych polityków. Nawet naczelny Wprost Stanisław Janecki wysnuł ostatnio absurdalną tezę o zmowie PO – PiS, która zakończy się koalicją za pół roku, co powtarza z uporem godnym lepszej sprawy.

Jednym z przykładów tego oligarchicznego systemu jest jego trwałość. Spójrzmy na czołowych dziennikarzy i publicystów, oni są w tym samym miejscu od upadku komuny, tylko czasem w innych obozach. Tomasz Lis był korespondentem sejmowym „Wiadomości” już w sejmie I kadencji, dzisiaj jest gospodarzem najchętniej oglądanego programu publicystycznego w polskiej telewizji. Monika Olejnik podobnie, już w stanie wojennym pracowała w Polskim Radiu. Adam Michnik od początku wiedział, gdzie leży władza i po sejmie kontraktowym machnął ręką na politykę, przejmując GW, której czołowymi publicystami są: Ewa Milewicz, Piotr Pacewicz, Piotr Stasiński, z których jedynie ostatni dołączył do ekipy „dopiero” w 1993 roku. Redaktor naczelny „Faktów” w TVN Kamil Durczok to również czynny dziennikarz od 1991 roku. I tak dalej, i tak dalej…  

jeszcze więcej władzy

Jaka jest różnica pomiędzy dziennikarzami i politykami? Tych pierwszych nie możemy wybierać, ale wpływają na kolejne wyniki wyborów – jedyną porażkę ponosząc w roku 2005 – i kształtują światopogląd kolejnego pokolenia Polaków. Uczą nas tolerancji( pedały, lesbijki), pamiętają, że mimo wszystko musi mieć ona swoje granice( jad skierowany w stronę nauczania rzymskokatolickiego Kościoła) głoszą powagę praw człowieka( aborcja „tak”, kara śmierci „nie”) i uczą miłości do Unii Europejskiej, panaceum na wszystkie problemy.

Oczywiście to wszystko wiążę się z jeszcze jednym pragnieniem – większej władzy. Wspólny front mówi o kneblowaniu ust dziennikarzy, domagając się zmian w prawie zmniejszających ich odpowiedzialność za wypowiadane słowa, a ostatnio wsparli populistyczny pomysł Platformy Obywatelskiej, która nabrała ochoty na zabranie dotacji partiom politycznym. Jarosława Kaczyńskiego członkowie PiS powinni w trybie natychmiastowym odwołać ze stanowiska prezesa partii, gdyby zgodził się na tę propozycję. Pomijając to, że oszczędność wyniosłaby kilkadziesiąt milionów złotych, oddałoby to jeszcze większą władzę mediom. Gdyby do tego dodać pomysł niereklamowania się przez komitety wyborcze w czasie kampanii, to ich wynik byłby całkowicie uzależniony od kaprysu oligarchii medialnej. Na to zgody nie może być. Nigdy.  

PS Oczywiście uogólnienia zawsze są krzywdzące i można by podać pozytywne przykłady dziennikarzy z innych od wymienionych przeze mnie tytułów, jak choćby – że ograniczę się jedynie do 2 przykładów publicystów S24 – Łukasz Warzecha, Jan Osiecki.

Brak głosów

Komentarze

Jaja sobie robisz?

Vote up!
0
Vote down!
0
#14802

Budyniu, pan Janek Osiecki wzbudza od dawna moją sympatię.Ostatnio na przykład narzekał na młodych kolegów dziennikarzy: 

"obniżają ostatnio poziom dziennikarstwa w tym kraju do poziomu bruku"

XXXXXXXXXXXXXX

Zadałem panu Jankowi kilka pytań i zaproponowałem mu pomoc ("O jakim kraju Pan pisze, panie Janku?", "propozycja modyfikacji: obniżają poziom dzienikarstwa w tym kraju do poziomu bruku tego kraju...? "). Wreszcie wziąłem Go w obronę, gdy Kataryna zaporponowała, żeby Pan Janek zaatakował raczej kogoś z grona dziennikarskiej  śmietanki ("Kataryno, ale to mogło by być uznane za zbrukanie dziennikarskiego bruku zgrabnie w poziomie wypoziomowanego").

Na razie Pan Janek nie podziękował. Ale to nic. Jest dużo sympatyczniejszy od Lisa. 

Vote up!
0
Vote down!
0
#14803

nie chcę stroić fochów, ale dzień, w którym Jan Osiecki otrzymałby akredytację na niepoprawnych, byłby moim ostatnim dniem w tym portalu. W salonie skrzętnie go omijam, by mi się adrenalina nie podnosiła, ale tu nie zniosłabym go. Chcę się czuć wśród swoich, od co.

Jako pokutę polecam lekyturę artykułów i notek, a będziesz wiedział, skąd moje uczulenie na tego dziennikarza.
I prszę choć raz posłuchać starszych, czasem zdarza się im mieć rację;))

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Katarzyna

#14817

Serdecznie witam po długiej przerwie.

Tych tam dziennikarzy co wymieniłes to ja bym nazwała propagandzistami partyknymi,tacy co to i boskiemu Olkowi duby smalili to i Tuskowi poleja lukrem.
A z tym Osieckim to tak na zarty czy serio?

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#14833

Przede wszystkim dziękuję za wszystkie komentarze, miłe słowa i w ogóle trud przeczytania postu;) Pozwolę sobie odpowiedzieć wszystkim "hurtowo", zwłaszcza, że największe kontrowersje wzbudził Jan Osiecki. Pisałem na moim blogu: nie jest to żaden mój idol, nie zgadzam się z nim w b. wielu sprawach, ale wydaje mi się - być może jestem w błędzie - że jest tak po ludzku uczciwy i potrafi wyjść poza ciasne ramy czarnobiałego rozumowania. Nie czytam Newsweeka - może tam się zdarzają jakieś dramatycznie skandaliczne teksty? - ale takie wyniki przynosi mi analiza jego tekstów na S24 i prywatna rozmowa.

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#14895