Syndrom Wałęsy

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

            Można już dziś mówić o zjawisku nazywanym sprawą Wałęsy. Niezależnie od czyichkolwiek ocen w związku z nią ferowanych. W końcu są ludzie, którzy wierzą w czarnego Piotrusia, w kota przebiegającego drogę, w samorództwo i wiele innych nonsensów, wierzą w to, że Boga nie ma, a nie wierzą, że On istnieje, choć nie potrafią (nawet ci najmędrsi) wytłumaczyć istoty istnienia jako takiego. Cóż więc dziwnego, że sporo jest takich, którzy nie wierzą w potwierdzone ponad wszelką wątpliwość fakty, a wierzą w bajki, jakie opowiada były prezydent RP, noblista, doktor hc wielu renomowanych uczelni, patron portu lotniczego w Gdańsku, a nade wszystko, człowiek, który twierdzi, że pokonał komunizm? To ostatnie ma swój szczególny smaczek, zwłaszcza, kiedy historycy, politologowie i uczeni innych dyscyplin udają, że w to wierzą. Udają, gdyż gdyby w to rzeczywiście wierzyli dowiedliby, że obce im są prawa rządzące zjawiskami społecznymi i historią. A dla uczonego jest po prostu nokaut. Niewiara w prawdziwość materiałów archiwalnych dotyczących tego człowieka musi prowadzić konsekwentnie do niewiary w każdą inną spuściznę archiwalną, gdyż między jedną a drugą nie ma żadnej różnicy. Można zatem nie wierzyć Cenckiewiczowi, Gontarczykowi, Zyzakowi i wielu innym podobnie myślącym, suponując u nich stronniczość, złą wolę,  nawet nieuctwo historyczne – co uważam osobiście za perwersyjną wprost hipotezę. Ale stare łacińskie przysłowie: scripta manent  nie może być przedmiotem żadnej wiary czy niewiary, gdyż rzecz jest sprawdzalna wizualnie i namacalnie. Traktowanie zatem materiałów na temat Bolka w kategoriach wiary jest albo wynikiem kompletnego zaćmienia umysłu, albo upartą wolą obstawania przy kłamstwie. Tertium non datur.

            I dlatego dziwię się, że komuś stale przychodzi do głowy pomysł, żeby akta znalezione w mieszkaniu Kiszczaka, Jaruzelskiego, czy gdziekolwiek jeszcze takie depozyty zostaną odnalezione,  stale poddawać ocenom jakichś specjalnych komisji, ekspertyzom itd. Materiał historyczny ma to do siebie, że element jego krytyki, ten najważniejszy, usytuowany jest w nim samym, a dopiero w dalszej kolejności w grę wchodzą kryteria zewnętrzne. Nie tu miejsce, żeby przypominać tak elementarne zasady krytyki źródła historycznego, ale przecież historycy mający do owych źródeł dostęp zasady te znają i nie ma powodu, żeby wątpić w ich kompetencje lub zakładać złą wolę.  

            Dlatego zostawmy na boku całą tę jałową dyskusję o podróbkach i innych jeszcze bardziej fantastycznych próbach wyjaśnienia proweniencji tych akt i w ogóle celowości ich istnienia. Zwróćmy uwagę na moment zgoła inny, który tu i ówdzie nieśmiało nawet dochodzi do głosu. Sprawa Wałęsy nabrała już charakteru poważnego syndromu, nie od dziś, ale być może nawet od początku lat osiemdziesiątych, zatruwającego życie wielu ludziom, w tym samemu Wałęsie i fatalnie wpływającego na naszą obecną tożsamość narodową. Syndrom, to zespół cech chorobowych. Ktoś może powie, że lustracja go wywołała, gdyż wprawiła wiele osób, a jak się okazuje także Wałęsę, w permanentny stan zagrożenia i strachu przed utratą czegoś więcej niż tylko dobrego imienia, czy – nadużyjmy tego słowa – honoru. Tu chodzi o dobra wymierne. Ludzie, którzy związali swój los z Wałęsą, dziś, podobnie jak on sam, stanowią ową współczesną nam noblesse de robe. A więc jest to po prostu nowa szlachta pieczętująca się jednak nie wartościami szlacheckimi, ale, stanem posiadania. To są często ludzie znikąd i  tak, na dobrą sprawę, takowymi chcą pozostać, bo jak powiedział inny prominent tej klasy, należy patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość. W niemieckim języku jest takie słowo „Emporkömmling”. W polskim słownictwie odpowiadają mu słowa: dorobkiewicz, nuworysz, ale to niezupełnie to samo. Bo to niemieckie słowo zawiera w sobie ten element drapieżności: naprzód za wszelką cenę, kosztem innych, kosztem prawdy i wbrew wszystkiemu, wbrew dobru publicznemu,  uczciwości, a nawet wbrew sumieniu. Idąc taką drogą nie można nie posługiwać się kłamstwem, gdyż ono tworzy całą legendę tych życiorysów. Jeśli więc pytamy, gdzie tkwi korzeń – dodajmy, zatruty – nagonki antylustracyjnej, to tu go mamy. Tylko tu. W syndromie Wałęsy w pierwszym rzędzie i w jego funkcjonowaniu w tej klasie, jaką stworzyli ludzie, którzy wraz z nim wdarli się do życia publicznego, na sam jego wierzchołek. To był ten skok przez parkan. Każdy, kto chciał podobnie tą drogą podążyć, gdyż był to w jego przekonaniu  dalszy ciąg walki o wartości narodowe, został z tego parkanu  brutalnie zepchnięty i pozostał już po tej drugiej, wykiwanej stronie. Dlaczego nie mamy wierzyć ś. p. Annie Walentynowicz, państwu Gwiazdom, Wyszkowskiemu i tylu innym, których nazwiska figurują na donosach Bolka? Przecież ich losy, to najlepsza część owego warsztatu badawczego weryfikującego prawdziwość obecnych znalezisk esbeckich. Ci, którzy wykrzykują dziś na ulicach w obronie ludzi naprawdę winnych są więc współwinni. A owe symbole funkcjonujące w naszej polskiej rzeczywistości to są właśnie rzeczywiste fałszywki. Nie akta, materiały, dowody judaszowego procederu, ale właśnie ludzie, którzy go uprawiali?  Oni niczego się nie wstydzą, a tylko boją się, utracić to, co w oszukańczy sposób zawłaszczyli. Jeśli naród, jak często się wykrzykuje, tak na prawdę myśli, jak wypisuje na transparentach grupa nawiedzonych, a może po prostu wynajętych,  to znaczy, że nabija się sam z siebie i nie ma prawa obrażać się na tych, którzy, nawet kibicując mu,  faktycznie nim pogardzają

            Syndrom, to zjawisko chorobowe. Choroba nie zawsze zabija, wszystko zależy od organizmu. Wierzę, że nasz organizm narodowy, owszem schorowany, ale na tyle jest silny, że przetrwa także syndrom, o którym tu mowa. Niech sobie będzie Wałęsa Airport Gdańsk. To zależy od Gdańszczan. Każdy ubiera się w to, co mu pasuje. Nieraz są to też szaty przypominające koszulę arlekina. Ale to nie jest groźne. Groźne byłoby to, gdyby syndromem Wałęsy zaraził się naród, nawet w jakiejś znaczącej swej części.  Ta mniejszość nim już zainfekowana musi przejść jakąś kwarantannę. Takich się nie zwalcza, ale im się pomaga. Zdrowi doskonale to rozumieją. I w tym jest nadzieja.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (19 głosów)

Komentarze

przeprowadzasz właściwą analizę, stawiasz słuszną diagnozę, proponujesz racjonalną terapię.

Problem w tym, że syndromem Wałęsy zarażeni - raczej nie bywają na portalach prawicowych (z wyjątkiem nieuleczalnych - trolli).

Pozostaje kwarantanna - dla chorych, nie mniej obawiam się - że wszyscy kwarantanną objęci - muszą po prostu "odejść w sposób naturalny", czyli - bardziej eufemistycznie "wykruszyć się". Patrząc na demonstracje tych szKODników - nie będzie to trwać zbyt długo. Mam zamiar i mocne postanowienie - doczekać!

Serdecznie pozdrawiam.

 

Vote up!
8
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1508363

Od 1963 roku do 1973-go przyladek Canaveral nosił  nazwę Kennediego. Po realnej, historycznej ocenie prezydentury Kennediego, spokojnie, postanowiono nie czcić zbytnio wielkiego celebryty i znacznie gorszego przywódcy.

Vote up!
9
Vote down!
0

#1508381

To stwierdzenie daje mi nadzieję, że lotnisko im. Lecha Wałęsy nie zostanie przemianowane na lotnisko im. Donalda Tuska.

:-)))

Honic

Vote up!
6
Vote down!
0
#1508388

Wałęsa zamknął konto na Wykopie

a tak fajnie blogowal:

Vote up!
6
Vote down!
0
#1508398

Zamknięcie rozdziału (konta na wykopie) daje szansę badaczom na usystematyzowanie tej twórczosci, i w tej postaci udostępnienie (po przetłumaczeniu na polski) publiczności.

Vote up!
3
Vote down!
0

#1508424

Ten syndrom to  "system" – socjoLogicznego hakowania ... pasożytowania,  na wzorcach  uznanych  wartości- wyznaczników autorytetu…

Służby  specjalnie  zawieszające na hakach „autorytety” - mogą nadużywać  medale przyznawane  prawdziwym autorytetom nauk, a nawet  ośrodki zdrowia (opanowane przez „łowców skór”) i szpitale historycznie związane, przypisane  jakimś  autorytetom - pożytecznej pracy pro społecznej - Osób, OBIEKTywnie  uznanych za faktyczne autorytety

Autorytety mogą przysługiwać  Osobom – Instytucjom , cieszącym  się uznaniem, kredytem  zaufania -  do pryncypialności profesjonalizmu, prawdomówności , prawdotwórczości  przywódczej - charyzmatycznej troski  o  bezstronność bezpieczeństwo wspólnoty - WIARYgodności ocen; zjawisk, wydarzeń ważnych dla  dobra funkcji społeczeństwa

W  socjoLogicznym (legendo(z)wanym) systemie (obłudNiczym) -  wytypowane autorytety, mają  tylko legitymizować władzę i  prowadzić do internalizacji  przeświadczeń społecznych ( bez społecznych zaświadczeń świętości ) - nadrzędności   (syndromów) przywódczych ( przy wódce ?) … 

Autorytet – powinien być pozytywnym czynnikiem, stabilizującym łącza społeczne… Bezkrytyczne, nadmierne zaufanie do „autorytetów”  - może prowadzić  do patologii  POglądów „społecznych”…

. Brak prawdziwych autorytetów .społecznych…może prowadzić do rozpadu i anarchii. Medialne POdmedalizowanie „ jedynego autorytetu – fetysza”  grozi faszyzacją systemu „społecznego”.… Medialne  rozdrabnianie, homogenizacja, sztuczne mnożenie, sztuczna inseminacja „ autorytetów” -  doprowadza do atomizacji społeczeństw i rozpadu państw ludzkich…

Pozdrawiam   

Vote up!
1
Vote down!
0
#1508418

Witam

 

Zastanawiam się od kiedy w Polsce nastąpiło to przyzwolenie na kłamstwo, kradzież i obłudę. Czy to zaczęło się od Targowicy, czy, jak kiedyś dowodziłem, od Jakuba Szeli.

Nie mniej istnieje stała grupa, niezbyt liczna, lecz wspierana siłami zewnętrznymi (słynna wojna hybrydowa wg. prof. Zybertowicza), która jest po prostu zbiorowiskiem ludzi podłych. Przypomnijmy sobie tylko ilu w kraju było tajnych współpracowników SB.

Taka sytuacja będzie trwała do czasu, aż dojdzie do samooczyszczenia. Albo nie samo-, bo trzeba bedzie im pomóc. Całe środowiska, jak prawnicze, uniwersyteckie i częściowo medialne, są skażone hipokryzją i obłudą.

 

Pozdrawiam

Vote up!
7
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1508419

Napisałeś Zygmuncie:

 .....wierzą w to, że Boga nie ma, a nie wierzą, że On istnieje, choć nie potrafią (nawet ci najmędrsi) wytłumaczyć istoty istnienia jako takiego.......
 
A ja zacytuję teraz fragment Księgi Ksiąg, dotyczący powyższych słów, ale jednocześnie jak uważam, znakomicie oddający przez parabolę, zjawisko tego syndromu Wałęsy, tej choroby dotykającej tych wszystkich jak Zauważyłeś, którzy mają coś na sumieniu, o czym ja powiem kolokwialnie, że mają coś za uszami. 
Ten fragment Biblijny:
- O BOGU I JEGO MOCY ŚWIADCZĄ JEGO DZIEŁA, A CI, KTÓRZY NIE WIERZĄ, NIE MAJĄ NIC NA SWOJE USPRAWIEDLIWIENIE.....
 
A więc z tych słów można także wysnuć podobny wniosek dotyczący Wałęsy i tych chorych na syndrom, którzy nie wierzą w te dzieła, czyli dowody twarde, czyli fakty niepodważalne, czyli w całokształt cuchnącej, obrzydliwej  postaci kapusia, donosiciela, zdrajcy ! 
 Jak jednym słowem podsumowała obrzydliwca Anna Solidarność.
 
Wałęsa żadnym bogiem, choć może nie, może jest "bogiem", bożyszczem, wykreowanym przez służby. Takim bałwanem, takim złotym, biblijnym cielcem:
 
 
wokół którego taniec trwa wyznawców tego "bóstwa", które nomen omen też na b - jak bałwan - jest bolek....
 W którym nic z wielkości a jeno bezmiar POdłości..........
Dobrze, że jeszcze ołtarzy  nie stawia bałwanowi sKODdziałe, swetrowe, POtuskie, POstkomusze, komusze, komoruskie, WSIowo - eSBeckie tofaszysfo.........
Choć tańce skakane już uprawiają, co nieźle demonstrował kuń, który mówi.  i skacze.
Syndrom Wałęsy wiele objawów już ma. A ile jeszcze przybędzie ?
 
Aj ! Waj !
 
tańczcie z nami ! 
 
możecie mi skoczyć !    swetrowe, sKODziałe czubki......
 
Vote up!
4
Vote down!
0
#1508421

jezdem "bogiem", mog(ł)em wszystko:

Dzisiejsze ogłoszenie opublikowane na łamach "Dziennika Gazety Prawnej":


Fot: Dziennik Gazeta Prawna, facebook.com/maciejwalaszczyk

 

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1508443

Vote up!
3
Vote down!
0
#1508451

 

Zrobiłem błąd podpisując te kupony, mówili że inaczej nie wygram. Później już nawet nie musiałem skreślać liczb żeby wygrać. Byłem naiwny

Vote up!
2
Vote down!
0
#1508456

Himalaje głupoty to małe jest piwo.

TA jest głębsza niż

TO czyli ten rów,

no i oprócz tego, że jest...... to jeszcze jest

 

      TYM:  https://youtu.be/lrm1gSzavbA   -  wielce zasłużonym

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1508460