Zamach w Smoleńsku: Polska na kursie i ścieżce

Obrazek użytkownika Mariusz Cysewski
Kraj


Tradycja sięgania po „pomoc” obcych by realizować cele polityki wewnętrznej – czyli tradycja Targowicy – to jeden z najbardziej trwałych, choć wstydliwie skrywanych elementów polskiej rzeczywistości. W 1792-1793 r. kilku zaledwie (na palcach jednej ręki) luminarzy Targowicy zdawało sobie sprawę z planów dworu petersburskiego względem Polski. Gdy do Rzeczpospolitej wkroczyli Prusacy – nieświadomi położenia targowiczanie zwrócili się nawet o protekcję Katarzyny II i jej zbrojną pomoc w walce.
 
W Polsce dość powszechne i mnożone jest mniemanie, że Platforma Obywatelska i PSL w związku z zamachem smoleńskim dopuściły się szeregu „błędów i wypaczeń”. Miałyby one pojawić się długo przed samym zamachem od uruchomienia przemysłu nienawiści, obejmować sławetne rozdzielenie lotów delegacji rządowej i prezydenckiej, i osiągnąć apogeum w formie rzekomej katastrofalnej głupoty, niekompetencji, braku doświadczenia itp. skutkującymi oddaniem „śledztwa” w ręce Putina, tuszowaniem rzekomych „błędów” strony rosyjskiej, raportem „Anodiny”-Millera (czyli w tłumaczeniu na polski: raportem Putina-Tuska) itd. itd. Biedni my i głupi byliśmy, nic nie wiedzieliśmy – sugerują wyznawcy teorii o niekompetencji rządu – ale któż nie jest czasem biedny i głupi? To wam, poprawiaczom historii, łatwo jest uprawiać l’esprit d’escalier, co trzeba było zrobić mówić teraz dopiero, gdy wszystko już się dokonało, gdy wszystko już za nami, ach próżne próżne to żale, a co się stało to się nie odstanie. I want to believe, „chcę wierzyć” - sugerował plakat reklamujący serial „Z archiwum X”. To pragnienie wiary jest w kategoriach ludzkich poniekąd zrozumiałe, któż bowiem nie chce wierzyć, że rzeczywistość nie jest tak straszna, jak jest? Pragnienie wiary popchnęło nawet niedawno Niezależną do przypisania Schetynie słów z aż nazbyt ogólnikowym wyznaniem błędu[1]; rzecz tylko w tym, że słów tych w rzeczywistości Schetyna nie wypowiedział[2]. Pragnienie wiary potęgują kolejne, starannie reżyserowane występy Głównego Myśliwego, w tym jego nie mniej przemyślane popisy ortograficzne - z których ku uciesze nieświadomej gawiedzi ma wynikać, że jest on kimś w rodzaju wiejskiego głupka. Oczywiście, nie jest nikim takim. Wiara w niekompetencję rządu przypomina wiarę w rzekomą niekompetencję i chaos po stronie rosyjskiej, wyrażające się w opowieściach o nie wymienionych żarówkach, kontrolerach, błędach naprowadzania – które to doprowadzić miały do „katastrofy”.
 
Pragnienie wiary w niekompetencję zarówno rządu, jak Rosjan jest zręcznie suflowane jako narracja zastępcza. Pragnienie wiary w niekompetencję rządu jest przy tym niewątpliwie interesowne, gdyż uzasadnia szereg posunięć koncesjonowanej opozycji, a może i nawet jej rację bytu.
 
Jest ono bezpodstawne niewątpliwie.
 
To nie kontrolerzy i nie żarówki podłożyli i zdetonowali ładunki wybuchowe.
 
„Błędów i wypaczeń” nie popełnił też narzucony nam rząd w Warszawie.
 
Nie wątpię w niekompetencję i krótkowzroczność tych ludzi. Owszem: mogli oni rozpętać kampanię nienawiści, by w końcu stać się jej zakładnikami - co trwa do dziś. Owszem: mogli przez przypadek paść ofiarą podpowiedzi rosyjskiej co do organizacji lotów. Owszem: można uwierzyć, że uzgodnili z Putinem, że ten „pomoże im” zneutralizować opozycję i prezydenta, by w końcu z przerażeniem stwierdzić, że rozmówca tę pomoc i neutralizację rozumiał jednak trochę inaczej niż oni; trochę bardziej dosłownie i według pojęć swoich, a nie pojęć warszawskich idiotów. Wersję tę mam za niedorzeczną, gdyż w przedsięwzięciach tej rangi nie ma miejsca na niedomówienia i nieporozumienia.
 
Gdyby jednak teoria ta była prawdziwa, to rząd warszawski miał przecież po fakcie zamachu liczne opcje działania w interesie i Polski, i nawet swoim własnym.
 
Przede wszystkim, w związku z błędem o katastrofalnych implikacjach i kompromitacji całej swej dotychczasowej polityki zagranicznej - winien niezwłocznie podać się do dymisji. Decyzja o dymisji w realiach roku 2010 nie musiała nawet prowadzić do dezintegracji PO. Wciąż miała większość w sejmie; powstałby co najwyżej rząd techniczny z zastrzeżeniem, by działał kilka dalszych miesięcy.
 
Gdyby Platforma jednak obawiała się własnej dezintegracji, nad życie kochała władzę, obawiała się chaosu i miała jednak, co najmniej prawdopodobne, przejawić odpowiedzialność za Polskę (niepotrzebne skreślić) – to w trybie alarmowym mogła przeprowadzić poufne rozmowy z szefami wszystkich lub prawie wszystkich partii sejmowych, a może nawet wybranymi grupami pozaparlamentarnymi, by powołać koalicyjny rząd jedności narodowej.  
 
Ani rząd techniczny, ani koalicyjny rząd jedności narodowej, ani rząd pod auspicjami PIS lub wyłoniony w wyborach – ani nawet rząd autentyczny Polski Niepodległej, gdyby można sobie go wyobrazić - nie wypowiedziałby wojny Rosji przez zamach w Smoleńsku. Zapewne zataiłby okoliczności zamachu i generalnie przyjął zasadę dobrej miny do złej gry. Każdy jednak rząd musiałby wyciągnąć wnioski i podjąć pewne inne, niewojenne działania w związku z bezprecedensowym aktem agresji. Polska nie jest mocarstwem, ani nawet państwem znaczącym w Europie, ale każde państwo, nawet niewielkie, pewne możliwości ma. Ruszyłyby więc – pod dowolnym pozorem - programy odtworzenia lub umocnienia sił zbrojnych, programy zbrojeniowe, ćwiczenia i manewry wojskowe itd. Polska nie jest państwem członkowskim NATO zwykłym, a frontowym, co winno mieć odzwierciedlenie również w wysokości budżetu wojskowego. Odtworzono by obronę terytorialną kraju. Odtworzono by edukację historyczną ze szczególnym uwzględnieniem historii stosunków polsko-rosyjskich. Powstałaby też, jakże przecież potrzebna nawet bez zamachu i zagrożenia bezpośredniego, polityka historyczna zmierzająca do umocnienia polskiej tożsamości państwowej. Kontrwywiad zadbałby o usunięcie i agentury Rosji, i jej agentury wpływu, która jawnie przecież działa w Polsce i niemal nie kryje swych zamiarów. Wykluczone byłyby idiotyzmy w rodzaju sowieckich pomników na polskim terytorium.
 
Każdy też rząd zadbałby o odtworzenie polityki zagranicznej Polski, co byłoby konieczne nie tylko przecież przez doraźne, bezpośrednie zagrożenie wojenne ze strony Rosji. Dowodów śledztwa smoleńskiego zapewne nie udałoby się Rosji odebrać; można jednak było przeprowadzić uczciwie śledztwo własne, nawet zawieszając je demonstracyjnie dla braku (rzekomego) dowodów – a w każdym razie, spokojnie i skutecznie do dziś kwestionować wersję sfabrykowaną przez Rosjan. Nie zaszkodziłoby to wprawdzie zbytnio Rosji, jednak tym mniej szkodziłoby Polsce, a dalsza polityka podbojów Rosji w Europie mogła okazać się trudniejsza w realizacji. Otwarta kwestia smoleńska, cierpliwie i spokojnie podtrzymywana przez rząd warszawski, w sprzyjających warunkach (na przykład obecnych, po agresji Rosji na Ukrainę) mogłaby grozić Moskwie konsekwencjami nieobliczalnymi. Oczywiście wsparcie powstania na Ukrainie i obecnej wojny Ukrainy o niepodległość to abecadło polskiej racji stanu i byłoby konkretne i realne, a nie symboliczne i deklaratywne jak dziś.
 
Dodam tylko, że każde państwo dba o swój szeroko rozumiany potencjał i powyższą politykę gotowości, czy też swoiście rozumianej zimnej wojny z Rosją prowadzić miał każdy kolejny rząd w Warszawie od roku 1989. Wynika ona z położenia geograficznego Polski i z historii Polski. Ani mapy, ani swej historii Polska nie zmieni. Zimną wojnę z Rosją z przerwami na wojnę "gorącą" prowadzimy, czy nam się to podoba czy nie, od co najmniej roku 1772. To właśnie brak polityki gotowości można od biedy tłumaczyć (choć nie usprawiedliwiać) głupotą i niekompetencją. W roku 2010 należało nie budzić się z wieloletniego snu na pobojowisku smoleńskim, a prowadzoną przezornie od lat politykę gotowości jedynie zintensyfikować i po stwierdzeniu aktu rosyjskiej agresji być może uzupełnić o nowe formy. Pięć lat to nie jest czas długi, zważywszy na zwykły tok realizacji np. programów zbrojeniowych, jednak nikt nie powie, że nie można ich przyspieszyć. Przez pięć lat od roku 2010 Polska byłaby w położeniu zupełnie innym, niż obecne.  
 
 
 
Czy cokolwiek z powyższych przedsięwzięć zrealizował rząd warszawski po roku 2010?
 
Czy choć jedno z zajęć rządu warszawskiego można uznać za racjonalną reakcję na akt agresji ze strony Rosji?
 
Czy aby rząd warszawski przez te pięć lat nie postępował w kierunku wręcz odwrotnym: nie rozwijał, a niszczył resztki potencjału obronnego Polski? Nie bronił Polski, a wymierzał jej nowe ciosy?
 
Jak wspomniałem, ogromną większość Targowiczan zaskoczyły wydarzenia poprzedzające II rozbiór roku 1793, czego dowodem były chybione i niedorzeczne, improwizowane i spóźnione, lecz szczere próby przeciwdziałania. Próby obrony.

Jaki dowód ma Platforma? Dowód czego?
 
Określenie PO-PSL mianem „Targowicy” czyni tym sowieckim jurgieltnikom niezasłużony zaszczyt. Bo i jakie, w nieporównanie lepszych warunkach, próby przeciwdziałania podjął i podejmuje dziś ten groteskowy, marionetkowy rząd?
 
Kadłubowy sejm rozbiorowy w Grodnie w 1793 r. obradował obstawiony przez wojska rosyjskie. A jakie wojska uniemożliwiły od 2010 i uniemożliwiają dziś jurgieltnikom nawet spóźnioną reakcję? Jakąkolwiek reakcję?

Nic - prócz naiwnej i wewnętrznie sprzecznej wiary - nic nie wskazuje, by ten rząd nie wykonał tego zamachu dla Rosji. Do dziś też korzysta ze skutków tego zamachu i do dziś realizuje politykę rosyjską, której częścią był zamach w Smoleńsku.
 
Z jakim garbem na plecach, z jakim przekleństwem na śmietnik historii odejdą dzisiejsi zbrodniarze?
 
 

Mariusz Cysewski

 

O zamachu w Smoleńsku czytaj też:
]]>http://naszeblogi.pl/40579-tryptyk-o-zamachu-w-smolensku-czy-kto-czyimi-rekami]]>
]]>http://naszeblogi.pl/40555-zamach-w-smolensku-udzial-panstw-trzecich]]>
]]>http://naszeblogi.pl/43355-zamach-w-smolensku-wsi-czyli-kto-naprawde-rza...]]>
]]>http://naszeblogi.pl/41649-dowody-zamachu-w-smolensku]]>
]]>http://naszeblogi.pl/42500-biegnij-tusku-biegnij-dowody-zamachu-w-smolen...]]>
]]>http://naszeblogi.pl/40842-co-ty-wiesz-o-zabijaniu-w-smolensku]]>
]]>http://naszeblogi.pl/41116-w-sprawie-zamachu-w-smolensku-ziemkiewicz-przekracza-granice]]>
]]>http://naszeblogi.pl/41803-atak-ekspertow-macierewicza-na-nauke-polska-albo]]>
]]>http://naszeblogi.pl/42865-lisicki-i-klamstwa-propagandy-rzadowej-o-zamachu-w-smolensku]]>
]]>http://naszeblogi.pl/48398-zamach-w-smolensku-udana-bitwa-putina]]>
]]>http://naszeblogi.pl/53741-zamach-w-smolensku-igrajac-ze-smiercia]]>
]]>http://naszeblogi.pl/53789-niemiecki-bnd-kontra-rosyjskie-gru-w-polsce]]>
 
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
]]>https://sites.google.com/site/wolnyczyn]]>
]]>http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn]]>  
]]>http://mariuszcysewski.blogspot.com]]>
]]>http://www.facebook.com/cysewski1]]>


[2] Schetyna nigdy nie powiedział, że „oddanie śledztwa Rosji było „błędem””, a „zawierzenie Rosji” było „naiwnością”. Powiedział „nie jest łatwo prowadzić postępowania robiąc to równolegle i tak naprawdę oddzielnie”.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)